0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Krzysztof Zatycki / Agencja Wyborcza.plFot. Krzysztof Zatyc...

Prokuratura wszczęła już śledztwo w sprawie wtargnięcia przez europosła i byłego członka Konfederacji Grzegorza Brauna do szpitala w Oleśnicy. Śledczy będą badać wątki usiłowania pozbawienia wolności, naruszenia nietykalności cielesnej oraz pomówienia doktor Gizeli Jagielskiej przez polityka. Lekarka znana jest z wykonywania dozwolonych prawem aborcji. Grzegorz Braun oskarża ją o „zamordowanie dziecka".

W marcu „Gazeta Wyborcza" opisała historię pani Anity, kobiety, której ciążę terminowano w szpitalu w Oleśnicy w późnym stadium, bo w 37. tygodniu. Zabieg wykonano z przesłanki zagrożenia życia i zdrowia matki w związku z ciężką wadą płodu, u którego stwierdzono wrodzoną łamliwość kości. Wcześniej lekarze tygodniami mieli przekazywać kobiecie sprzeczne diagnozy. W pewnym momencie została ona nawet wbrew swojej woli zamknięta w szpitalu psychiatrycznym. Ten wątek historii bada obecnie Rzecznik Praw Pacjenta.

Od kilku tygodni środowiska antyaborcyjne nagłaśniają tę sprawę ze względu na to, że terminacja ciąży była tak późna, oraz ze względu na fakt, że przed wywołaniem porodu płodowi podano dosercowo chlorek potasu. W środowisku ginekologów-położników istnieje kontrowersja co do tego, czy w przypadku II i III trymestru przerwanie ciąży oznacza urodzenie, czy jednak wiąże się z wcześniejszym uśmierceniem płodu. Dr Jagielska mówiła w mediach o tym, że na kanwie tych dylematów wystosowała pismo do Rzecznika Praw Pacjenta, Ministerstwa Zdrowia i konsultantów krajowych w dziedzinie położnictwa i ginekologii, perinatologii, neonatologii i psychiatrii, co oznacza „przerwanie ciąży” i czy jest to równoznaczne z martwym urodzeniem, czyli koniecznością zatrzymania akcji serca płodu chlorkiem potasu, jeśli ciąża jest w 2. czy 3. trymestrze. Od konsultanta w dziedzinie perinatologii, prof. Wielgosia, otrzymała odpowiedź, że „sposób przerwania ciąży powinien wynikać z samej decyzji pacjentki”.

W związku z medialnymi doniesieniami na temat aborcji w Oleśnicy prokuratura wszczęła postępowanie mające wyjaśnić, czy nie doszło do wykonania aborcji z naruszeniem prawa. Dla porządku należy przypomnieć, że aborcja ze względu na zagrożenie życia i zdrowia matki jest dozwolona do ostatniego dnia ciąży. Zdrowiem matki jest także zdrowie psychiczne, co potwierdzają opublikowane przez Ministerstwo Zdrowia w 2024 roku wytyczne dotyczące przerywania ciąży. Faktem jest także, że aborcje płodów obarczonych poważnymi wadami, które możliwe były przed wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku z mocy tzw. przesłanki embriopatologicznej, obecnie realizowane są często właśnie w ramach przesłanki dotyczącej zdrowia.

Sprawa jest wielowątkowa. W tym tekście chcemy odnieść się do tego, w jaki sposób prawicowe media oraz politycy dezinformują na temat stanu faktycznego wydarzeń w Oleśnicy. Prosimy także ginekologa-położnika o wyjaśnienie, jak właściwie wyglądają rokowania płodów i dzieci, u których stwierdzono wrodzoną łamliwość kości.

Przeczytaj także:

Jak sprawę przedstawia prawica?

„W serduszko dziecka wbito strzykawkę po to, by urodziło się martwe. Chwilę wcześniej proponowano mamie poród przez cesarskie cięcie i wtedy, gdyby podejrzenia o jego chorobie okazały się prawdziwe, kompleksową opiekę” – mówi w filmiku opublikowanym na X (Twitter) działaczka Konfederacji Klaudia Domagała. Materiał wyświetlono prawie 900 tysięcy razy.

„Procedura została uzasadniona przesłanką zagrożenia zdrowia psychicznego matki – jedną z nielicznych dopuszczalnych prawnie przyczyn wykonania aborcji w Polsce [...] zabieg nosił znamiona późno wykonanej terminacji życia zdolnego do samodzielnego funkcjonowania poza łonem matki" – czytamy w jednym ze wpisów podanych przez Grzegorza Brauna.

Wątek aborcji w Oleśnicy pojawia się także w materiałach na Kanale Zero. W rozmowie z kandydatem PiS na prezydenta Karolem Nawrockim Krzysztof Stanowski mówi o „aborcji dziecka w dziewiątym miesiącu ciąży„, podkreśla wielokrotnie, że sprawa jest „porażająca”, „szokująca„. Pyta retorycznie „jaka jest różnica między zabiciem dziecka tydzień przed porodem i tydzień po porodzie”?

W pewnym momencie Stanowski informuje, że „dziecko było chore„, ale dodaje, że „łamliwość kości nie znaczy, że dziecko umrze”. Zaznacza też, że jedna z osób obserwujących go na Instagramie opisała mu historię „dziecka z tą samą chorobą, które przeżyło i cieszyło się uznaniem". „To nie jest tak, że to dziecko umarłoby po tygodniu, tylko miałoby szanse na dość długie życie” – podsumowuje szef Kanału Zero.

W czasie rozmowy Karol Nawrocki wielokrotnie zapewnia, że uważa zachowanie lekarzy z Oleśnicy za zbrodnię. Porównuje ich działania do akcji T4, czyli eksterminacji osób chorych przeprowadzonej przez Trzecią Rzeszę.

W czasie rozmowy z Karolem Nawrockim na Kanale Zero ukazał się także film, w którym sprawę z Oleśnicy komentuje Robert Mazurek. W czasie 21 minut dziennikarz wielokrotnie mówi, że w szpitalu zabito zastrzykiem w serce zdrowe dziecko. Cały materiał ma kierować widza do konkluzji, że w Polsce – z powodu wprowadzonych w sierpniu 2024 roku rekomendacji – możliwe jest zabijanie zdrowych płodów. Wystarczy łatwe do zdobycia zaświadczenie od lekarza psychiatry. W materiale pada stwierdzenie, że zaświadczenie można dostać ze względu na „przypadki błahe, urojone„. Jako przykład podano – ”ciąża zagraża zdrowiu, bo grozi rozstępami".

Z ust Roberta Mazurka padają następujące zdania:

  • „Wystarczy tylko lipny kwit z aborcjomatu i hulaj dusza, piekła nie ma".
  • „To czyste, zwyczajne zabójstwo".
  • „Oto to zdrowe dziecko trzeba zabić, bo inaczej by przeżyło, a my musimy dokonać aborcji”.
  • „Zabito zdrowe dziecko w 9 miesiącu, tylko dlatego, że nikt go nie chce”.
  • „To dziecko przeżyłoby, można je było cesarskim cięciem normalnie wyjąć z macicy”.
  • „Zabito człowieka tylko dlatego, że nikt tego człowieka nie potrzebuje”.

W momencie, w którym publikujemy ten tekst, film Roberta Mazurka obejrzało ponad 500 tysięcy osób. Wywiad z Karolem Nawrockim – ponad 1,5 mln. Materiały Grzegorza Brauna z Oleśnicy oraz filmy działaczy Konfederacji i organizacji prolife to dziesiątki milionów zasięgu.

Badania genetyczne wskazywały na łamliwość typu II

Materiały te łączy jedno. W mniejszym lub większym stopniu dezinformują na temat przyczyny wykonanej w Oleśnicy aborcji. Historię kobiety, nazwanej panią Anitą, szczegółowo opisała w połowie marca „Gazeta Wyborcza”.

„Dziecko pani Anity nie było zdrowe, nie było tez lekko chore. W dniu podejmowania ostatecznej decyzji o przerwaniu ciąży pacjentka

miała juz diagnozę na podstawie badań USG i badań genetycznych (mutacja de novo w genie COL1A1), które wskazywały na bardzo poważny typ wrodzonej łamliwosci kości.

We wnioskach jednego z ostatnich badań możemy przeczytać: »istnieje wysokie ryzyko niewydolności oddechowej noworodka, rokowanie co do przeżycia okresu noworodkowego jest niepewne«. Gdyby jednak dziecko przeżyło »ryzyko niepełnosprawności ruchowej jest bardzo wysokie«. Pani Anita wiedziała, że jeśli jej dziecko nie umrze po porodzie, to być może będzie przykute do łóżka".

– mówi OKO.press Kamila Ferenc, pełnomocniczka pani Anity.

„Politycy i komentujący przedstawiają tę sytuację, jakby pani Anita wymyśliła sobie aborcję i parła w tę stronę. Ta ciąża była chciana. Przez te tygodnie, w czasie których dostawała od lekarzy sprzeczne informacje, pani Anita rozważała bardzo wiele opcji. Kontaktowała się z fundacją Gajusz, rozmawiała z mamami, których dzieci chorują na wrodzoną łamliwość kości. W dniu, w którym podjęła ostateczną decyzję w sprawie aborcji, miała już informacje o tym, że rokowania są bardzo, bardzo złe. Dziecko miało albo udusić się przy porodzie, albo być w skrajnie złym stanie, ryzykując złamania przy każdym, nawet najmniejszym ruchu.

Wrodzona łamliwość kości ma kilka typów. Oczywiście, są osoby, które żyją z wrodzoną łamliwością kości, są w stanie się realizować, muszą po prostu na siebie uważać. To nie był ten przypadek.

U pani Anity diagnoza mówiła na temat najgorszego typu II. Usłyszała to niezależnie od dwóch lekarzy".

Z materiału „Gazety Wyborczej„ wynika, że terminacji ciąży dokonano dopiero w 37. tygodniu, ponieważ kobieta była przez dłuższy czas zwodzona przez kolejnych lekarzy i mamiona perspektywą urodzenia zdrowego dziecka, czy dziecka z lekką wadą, umożliwiającą normalne funkcjonowanie. W tekście jako jednego z lekarzy, który miał utrzymywać pacjentkę w przeświadczeniu, że sytuacja nie jest poważna, wymieniono prof. Piotra Sieroszewskiego. Lekarz w odpowiedzi na tekst „GW” opublikował stanowisko, w którym stwierdza m.in., że pacjentka trafiła do niego na oddział w 35. tygodniu ciąży, gdy jej płód miał stwierdzoną łamliwość kości.

„Wrodzona łamliwość kości jest wadą, przy której dzieci są sprawne intelektualnie i istnieje leczenie celowane tej wady, bez potrzeby terapii eksperymentalnej [...] Zaproponowaliśmy natychmiastowe rozwiązanie przez cięcie cesarskie (ze względu na zły stan psychiczny pani Anity) w znieczuleniu ogólnym z objęciem dziecka wysokospecjalistycznym leczeniem pediatrycznym" – czytamy w piśmie.

Z tekstu „GW" wiemy, że pani Anita nie zgodziła się na urodzenie przez cesarskie cięcie i znajdowała się w kontakcie z innymi specjalistami oraz prawnikami, którzy poradzili jej udanie się do szpitala w Oleśnicy, gdzie ostatecznie ciążę przerwała dr Gizela Jagielska przy pomocy opisywanego już wstrzyknięcia dosercowo chlorku potasu, a następnie wywołanie porodu.

W oświadczeniu prof. Sieroszewskiego nie ma informacji na temat typu wrodzonej łamliwości kości. O komentarz poprosiliśmy mec. Ferenc.

„Ostatnie konsylium, jakie prof. Sieroszewski przeprowadził w sprawie pacjentki i płodu, odbyło się, zanim przyszły wyniki badań genetycznych, które wskazały na gorszy typ wady. W międzyczasie rokowania te potwierdził także specjalista do spraw ultrasonografii i chorób płodu, z którym pacjentka konsultowała się poza łódzkim szpitalem" – mówi Kamila Ferenc.

„Oświadczenie prof. Sieroszewskiego nie mówi nic o warunkach życia tego dziecka, o stopniu bólu, cierpienia po urodzeniu. Nie odnosi się do szczegółów jego leczenia. To zbiór ogólników i złagodzonego przekazu, który pacjentka słyszała na wcześniejszych etapach ciąży, a który po prostu zakłamywał rzeczywistość”.

Jak wygląda poród i rokowania?

Jak zatem wyglądałby poród żywego dziecka w przypadku zdiagnozowanej przez lekarzy wady? A jak wyglądałby poród przez cesarskie cięcie? I czy uśmiercanie płodu przed wywołaniem porodu dzieci z taką wadą jest przyjętą wśród lekarzy praktyką?

OKO.press zwróciło się z prośbą o komentarz do dr. n. med. Macieja Jędrzejki, specjalisty ginekologii i położnictwa z Oddziału Ginekologii, Położnictwa i Ginekologii Onkologicznej Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.

„Z doniesień medialnych oraz z informacji Federy wynika, że w przypadku z Oleśnicy u płodu zdiagnozowano najcięższą – LETALNĄ postać wrodzonej łamliwości kości. W języku medycznym oznacza to chorobę o nazwie Osteogenesis Imperfecta typ II – to jedyny bezwzględnie zabójczy typ tej wady. Chorzy nie dożywają końca okresu noworodkowego, czyli do końca pierwszego miesiąca życia. Giną zwykle w ciągu godzin lub dni po urodzeniu. To bardzo ciężka choroba genetyczna, w której brakuje kluczowego typu kolagenu – białka niezbędnego do prawidłowego wiązania wapnia w kościach. W efekcie kości dziecka są kruche, źle zmineralizowane lub całkowicie nieuwapnione, wręcz przezroczyste, i łamią się samoistnie przy najmniejszym ucisku, powodując silny ból.

Chory płód ulega licznym złamaniom już w macicy, podczas zwykłych ruchów. Osoby ciężarne czują ruchy dziecka od około 18., 23. tygodnia ciąży; są to zwykle przyjemne, delikatne kopnięcia, obroty i wyprężenia. Mamy zwykle bardzo lubią ruchy swoich maluszków, bo czują dzięki temu, że dziecko żyje. Jednak w przypadku wrodzonej łamliwości typu II każde takie kopnięcie w ścianę macicy może oznaczać nowe złamanie kości. Już przed porodem płód niemal zawsze wykazuje ślady złamań lub świeże złamania w obrębie kości długich, żeber czy czaszki. Jeśli ktoś z Państwa miał kiedyś coś złamanego – to pamięta, jak to boli. A noworodka takie nieustabilizowane, liczne złamania bolą jeszcze bardziej – przy każdym ruchu.

Skąd mamy pewność, że to ta choroba, a nie błąd lub inny, nieletalny typ OI? Aby uzyskać 100 proc. pewności, musimy wykonać badania genetyczne (COL1A1/COL1A2), które potwierdzają OI-II molekularnie i czynią diagnozę niepodważalną. Połączenie typowego dla choroby obrazu USG – czyli widoczne: świeże złamania kości, złamania w trakcie gojenia, zmniejszona mineralizacja kości, deformacje kostne – daje diagnozę praktycznie pewną klinicznie. W praktyce klinicznej, przy jednoznacznym obrazie USG i szybkim postępie deformacji i złamań, diagnoza jest niemal pewna, ale 100 proc. potwierdzenia daje nowoczesna biologia molekularna. W przypadku płodu z Oleśnicy matka dziecka okazała wynik badań molekularnych, które nie pozostawiały cienia wątpliwości. Obraz USG był w pełni zgodny z diagnozą genetyczną.

Jeśli dojdzie do porodu drogami natury, to siły wypychające dziecko z macicy prowadzą do dalszych urazów. Kości czaszki pękają, miażdżąc mózg, żebra się łamią, kończyny pękają. Kości są głównym rezerwuarem wapnia w organizmie – niezbędnego do większości procesów biochemicznych. Kości tych dzieci są nieuwapnione – nie mają rezerwuaru wapnia, co ma głębokie konsekwencje metaboliczne i fizjologiczne. Wapń odgrywa fundamentalną rolę w: skurczu mięśni (w tym serca), przewodnictwie nerwowym, krzepnięciu krwi, funkcjonowaniu enzymów, utrzymywaniu potencjału błonowego komórek. Brak tego rezerwuaru powoduje kompletną destabilizację homeostazy ustroju. Obserwuje się nieregularną akcję serca, niskie napięcie mięśniowe. Wapń bierze udział w aktywacji czynników krzepnięcia – jego deficyt systemowy może pogłębiać skłonność do krwawień wewnętrznych.

A jeśli dziecko urodzi się żywe – jego klatka piersiowa jest niefunkcjonalna, połamana, zapadnięta, nie stanowi skutecznej „komory ciśnieniowej" i stabilnego, dobrego rusztowania dla płuc i serca. By nabrać pierwszego oddechu, klatka musi się sprężyć i rozprężyć. Bez tej funkcji płuca nie upowietrzniają się prawidłowo, a noworodek nie dość, że cierpi z bólu, to jeszcze zaczyna się dusić lub wręcz nie podejmuje skutecznego oddechu – tylko walczy panicznie o łyk powietrza jak ryba wyciągnięta z wody. Dlatego zespół neonatologiczny powinien natychmiast wdrażać sedację paliatywną – podając opioidy, leki uspokajające, tak by zminimalizować cierpienie noworodka. Bez tego – dziecko krzyczałoby i wiło się z bólu. To forma wegetacji – w oczekiwaniu nie tyle na śmierć, co na ulgę w cierpieniu.

Dziecko z OI typu II – praktycznie nie ma szans na samodzielne oddychanie, jest w całkowicie zależne od aparatury, musi być na wsparciu oddechowym lub pod respiratorem – umiera z powodu niewydolności oddechowej i powikłań infekcyjnych. Jeśli nie umrze od razu po porodzie – przeżywa minuty, godziny, rzadziej dni gehenny. Skrajnie rzadko chory noworodek dożywa miesiąca. Przez cały ten czas doświadcza potwornego bólu i duszności.

Niepewną alternatywą dla porodu naturalnego jest cesarskie cięcie. Ale i ono również wiąże się z uszkodzeniami płodu przez wydobywającą rękę lekarza – bo nawet najdelikatniejsze manewry chirurgiczne (uchwycenie główki, pociągnięcie za barki) prowadzą do złamań czaszki, żeber, kończyn. Cesarskie cięcie w tym przypadku nie poprawia losu dziecka – a dodatkowo okalecza matkę. To operacja, która wiąże się z powikłaniami, bólem, ograniczeniem płodności.

Cięcie cesarskie to – jak mówił mój nauczyciel – „skok z wieżowca na płachtę strażacką”. Wykonujemy je po to, by ratować życie płodu i/lub matki. Ale robimy je tylko wówczas, gdy jest realna szansa uratowania dziecka. Tu tej szansy nie ma.

Tymczasem pacjentka z taką diagnozą przeżywa szok, kryzys, rozpacz. Niejednokrotnie powtarzają: „nie chcę widzieć, jak moje dziecko cierpi”. Niektóre kobiety – dzięki wierze czy wsparciu duchowemu – są w stanie udźwignąć to doświadczenie. Ale wiele pacjentek mówi jasno: „Nie jestem w stanie tego unieść”. Ich zdrowie psychiczne realnie się załamuje. I właśnie ten stan psychiczny – potwierdzony przez specjalistę psychiatrii – był bezpośrednią przesłanką do decyzji o zakończeniu ciąży w Oleśnicy.

Wyciągnięcie takiego dziecka „górą” – przez cięcie – bez urazów jest praktycznie niemożliwe. Poród siłami natury jest równie okrutny. To sytuacja tragiczna – bez dobrego rozwiązania.

W medycynie, gdy wszystkie opcje niosą cierpienie, wybiera się tę, która najmniej krzywdzi.

To, co zrobiła pani doktor Gizela Jagielska, było w pełni zgodne z: nowoczesnymi standardami światowej wiedzy medycznej, etyką lekarską, obowiązującym prawem. W przypadku wad letalnych nie ma znaczenia tydzień ciąży. Jeśli – w opinii niezależnych specjalistów – noworodek, dziecko czy dorosły jest skazany na śmierć i cierpienie, bez względu na nasze działania, to naszym lekarskim obowiązkiem – na życzenie pacjenta – jest skrócić tę agonię.

Należy uśpić matkę i płód lekami – jak do zabiegu operacyjnego. Następnie, kiedy oboje śpią podać KCl ciężko choremu płodowi dosercowo, dzięki temu nie czuje nic. Po prostu się nie budzi. Pozwalamy cierpiącemu płodowi odejść bez bólu, bez paniki, bez duszenia się. A po wybudzeniu pacjentki zastosować cały dostępny arsenał leków przeciwbólowych, przeciwlękowych, znieczulenie zewnatrzoponowe czy podpajęczynówkowe, a następnie trzymając ją za rękę przeprowadzić najtrudniejszy poród w jej życiu – poród martwego, ale już niecierpiącego dziecka w sposób bezpieczny, bezbolesny, bez cięcia, bez blizn, bez przedłużania traumy. Z medycznego punktu widzenia najbardziej humanitarne, empatyczne rozwiązanie.

Po takim porodzie połóg trwa ok. 6 tygodni. Kobieta może – jeśli psychicznie będzie gotowa – już po 2–3 miesiącach znów starać się o dziecko. Gdyby wykonano cięcie cesarskie – musiałaby odczekać 12–18 miesięcy, narażając się dodatkowo na powikłania przy implantacji łożyska w przyszłości.

Powtórzę raz jeszcze: W dramatycznych przypadkach naszym obowiązkiem jako lekarzy jest: minimalizować cierpienie istot czujących, chronić godność pacjentek, dać im szansę na życie i macierzyństwo w przyszłości.

Na koniec:

Pragnę wyrazić głębokie współczucie i szacunek dla Matki chorego płodu – która podjęła najtrudniejszą, ale zarazem najbardziej racjonalną i współczującą decyzję. Pragnę także wyrazić pełne poparcie dla dr Gizeli Jagielskiej – za jej rzetelność, profesjonalizm i zgodność postępowania z aktualnymi wytycznymi medycznymi".

;
Na zdjęciu Dominika Sitnicka
Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze