Kiedy świat pogrążył się w pandemii COVID-19, pytania o pochodzenie wirusa stały się nie tylko naukowym, ale i politycznym wyzwaniem. Czy to kolejny przykład choroby przenoszonej ze zwierząt na ludzi, czy może efekt uboczny eksperymentów laboratoryjnych? Co wiadomo na pewno?
Debata ta nie cichnie od 2019 roku, a niedawny atak amerykańskiej prawicy na USAID, podkręcany przez Elona Muska na X, ponownie podsycił kontrowersje wokół tej kwestii.
Pandemia COVID-19 to jedno z największych globalnych wydarzeń XXI wieku. Wirus SARS-CoV-2, który po raz pierwszy został zidentyfikowany w grudniu 2019 roku w chińskim mieście Wuhan, szybko rozprzestrzenił się na cały świat, powodując masowe hospitalizacje, zgony, wprowadzanie lockdownów, ogólny chaos i ogromne straty ekonomiczne.
Według danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), do połowy stycznia 2025 roku z powodu COVID-19 zmarło ponad 7 milionów ludzi na całym świecie. Pandemia zmusiła rządy do wprowadzenia drastycznych środków ograniczających swobodę obywatelską, zmieniając sposób funkcjonowania społeczeństw i gospodarek.
Początkowo naukowcy uważali, że SARS-CoV-2 pochodzi z targu zwierzęcego w chińskim mieście Wuhan, gdzie mógł przenieść się na ludzi od nietoperzy lub łuskowców. Jednak brak jednoznacznych dowodów na taki łańcuch przenoszenia wywołał falę spekulacji, że wirus mógł powstać w laboratorium.
Elon Musk, znany ze swojego „niekonwencjonalnego” podejścia do nauki i technologii, w styczniu 2025 roku ponownie potrząsnął debatą na temat pochodzenia SARS-CoV-2. Na platformie X (dawniej Twitter) udostępnił m.in. wpis sugerujący, że amerykańskie agencje, takie jak NIAID i USAID, przekazały ponad 40 milionów dolarów naukowcowi w Wuhan, który prowadził badania nad koronawirusami u nietoperzy.
Autor wpisu, nie przedstawiając jednoznacznych dowodów, zasugerował, że te fundusze mogły być powiązane z badaniami polegającymi na wzmacnianiu zdolności wirusów do zakażania ludzi.
Te zarzuty, które pojawiły się już podczas pandemii, dziś – powtarzane przez wiele prawicowych i szerzących teorie spiskowe kont – wywołały kolejną burzę w mediach i skłoniły opinię publiczną do ponownego zadania pytania: czy SARS-CoV-2 rzeczywiście mógł uciec z laboratorium?
Trudno jednoznacznie stwierdzić, ale istnieją dwie dominujące hipotezy, które próbują wyjaśnić jego pochodzenie.
Wuhan to nie tylko miejsce, w którym po raz pierwszy wykryto SARS-CoV-2, ale również siedziba Instytutu Wirusologii w Wuhan (WIV) – jednego z najbardziej zaawansowanych laboratoriów zajmujących się badaniem wirusów.
W placówce tej od lat prowadzono badania nad koronawirusami występującymi u nietoperzy. Niektórzy naukowcy zwracają uwagę na fakt, że pierwsze przypadki COVID-19 pojawiły się niedaleko WIV, co mogłoby sugerować, że wirus wydostał się z placówki w wyniku wypadku laboratoryjnego.
Trzeba także dodać, że Instytut WIV prowadził badania nad koronawirusami w ramach eksperymentów gain-of-function, które mają na celu zwiększenie zdolności patogenów do infekowania komórek ludzkich.
W 2021 roku ujawniono, że amerykańska organizacja EcoHealth Alliance przekazała fundusze na badania nad koronawirusami w Wuhan, co wzbudziło podejrzenia, że wirus mógł powstać w wyniku modyfikacji genetycznych i przypadkowo wyciec z laboratorium.
Chociaż EHA wielokrotnie dementowała, że jej grant nie był przeznaczony na badania tego typu, ziarno niepewności u wielu wykiełkowało. Podobnie wygląda sprawa z wpisem zacytowanym przez Muska. Z ujawnionych dokumentów wynika, że prace naukowców w WIV były także finansowane przez NIAID i USAID.
Pomimo intensywnych badań, nadal nie udało się jednoznacznie zidentyfikować zwierzęcia pośredniego, które mogło przenieść SARS-CoV-2 z nietoperzy na ludzi. To zastanawiające, zwłaszcza w kontekście wcześniejszych epidemii koronawirusów, gdzie identyfikacja gospodarza pośredniego nastąpiła relatywnie szybko.
W przypadku SARS-CoV (2002) już w ciągu kilku miesięcy po wybuchu epidemii odkryto, że wirus pochodzi od łaskunów chińskich, sprzedawanych na targach zwierząt w południowych Chinach. Podobnie w przypadku MERS-CoV (2012), badania wykazały, że wirus pochodzi od nietoperzy, ale jego pośrednim nosicielem były wielbłądy jednogarbne, które miały bliski kontakt z ludźmi na Bliskim Wschodzie.
W przypadku SARS-CoV-2 sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Chociaż wirus jest blisko spokrewniony z koronawirusami występującymi u nietoperzy, do tej pory nie udało się wykazać, jak dokładnie przeszedł na ludzi i czy istniał jakikolwiek gospodarz pośredni.
W pierwszych miesiącach pandemii sugerowano, że rolę taką mogły odegrać łuskowce, ponieważ znaleziono u nich koronawirusy podobne do SARS-CoV-2. Jednak późniejsze badania wykazały, że ich sekwencja genetyczna różni się od SARS-CoV-2 w kluczowych obszarach, co czyni je mało prawdopodobnym ogniwem pośrednim.
Trzeba jednak pamiętać, że identyfikacja zwierzęcego gospodarza pośredniego może zająć lata. Przykładem jest wirus Ebola, który – choć wywołuje epidemie od lat 70. ubiegłego wieku – to jego pierwotny rezerwuar zwierzęcy (nietoperze owocożerne) został zidentyfikowany dopiero kilka dekad później.
Możliwe więc, że podobnie jak w przypadku eboli, odnalezienie rzeczywistego źródła SARS-CoV-2 wymaga znacznie więcej czasu i badań terenowych, szczególnie w Chinach i sąsiednich krajach.
Badania genomu SARS-CoV-2 od samego początku pandemii stanowiły kluczowy element w ustalaniu jego pochodzenia. Analiza sekwencji genetycznej wirusa wykazała, że jego struktura nie nosi znamion inżynierii genetycznej ani celowej manipulacji laboratoryjnej.
W publikacji z marca 2020 roku w czasopiśmie Nature Medicine międzynarodowy zespół naukowców, w tym Kristian G. Andersen z Scripps Research Institute, stwierdził jednoznacznie: „Analizy wyraźnie pokazują, że SARS-CoV-2 nie jest konstruktem laboratoryjnym ani celowo manipulowanym wirusem".
Zwolennicy teorii o laboratoryjnym pochodzeniu wirusa często sugerują, że SARS-CoV-2 mógł zostać stworzony w wyniku eksperymentów typu gain-of-function, ale analiza kodu genetycznego wirusa obala tę teorię na kilku poziomach. Trzeba wiedzieć, że gdy naukowcy konstruują wirusy w warunkach laboratoryjnych, zazwyczaj stosują charakterystyczne ślady technologii inżynierii genetycznej, takie jak określone sekwencje restrykcyjne czy szwy rekombinacyjne, które pomagają w łączeniu fragmentów genomu. W przypadku SARS-CoV-2 nie znaleziono żadnych takich śladów, co oznacza, że wirus nie został skonstruowany za pomocą znanych metod inżynierii genetycznej.
Co więcej, mutacje w kluczowych regionach genomu wirusa, zwłaszcza w białku S (kolca), są zgodne z naturalnym procesem selekcji ewolucyjnej, a nie celowym modyfikowaniem.
Jednym z argumentów popierających naturalne pochodzenie SARS-CoV-2 jest sposób, w jaki wiąże się on z receptorem ACE2 ludzkich komórek. Gdyby wirus był inżynieryjnie ulepszany, można by oczekiwać, że jego interakcja z ACE2 byłaby zoptymalizowana w sposób zgodny z symulacjami komputerowymi. Tymczasem SARS-CoV-2 nie ma takiej idealnej struktury wiążącej, co wskazuje, że jego ewolucja przebiegała stopniowo w środowisku zwierzęcym, zanim skutecznie przeniósł się na ludzi.
Badania porównawcze genomów SARS-CoV-2 i innych znanych koronawirusów wykazały, że najbliższym krewnym SARS-CoV-2 jest koronawirus RaTG13, wyizolowany od nietoperzy z gatunku Rhinolophus affinis w chińskiej prowincji Yunnan. RaTG13 dzieli 96,2 proc. swojego genomu z SARS-CoV-2, co sugeruje, że oba wirusy miały wspólnego przodka.
Jednak taka różnica genetyczna oznacza, że wirusy te nie są identyczne i SARS-CoV-2 nie mógł powstać bezpośrednio z RaTG13 – potrzebne były dodatkowe mutacje i potencjalne przejście przez gospodarza pośredniego.
Podobne mechanizmy były obserwowane w przypadku wirusów SARS-CoV i MERS-CoV, które przeszły przez cywetę i wielbłąda jako gospodarzy pośrednich przed zakażeniem ludzi.
Innym interesującym odkryciem było wykrycie koronawirusów podobnych do SARS-CoV-2 w łuskowcach malajskich, które zawierają bardzo zbliżone sekwencje w domenie RBD (ang. Receptor-Binding Domain) białka S. To właśnie ta część wirusa odpowiada za wiązanie z ludzkim receptorem ACE2. Chociaż koronawirusy u łuskowców nie są identyczne z SARS-CoV-2, wskazują na możliwość, że wirus mógł ewoluować poprzez rekombinację genetyczną w środowisku zwierzęcym.
Wszystkie dowody składają się na dominującą w świecie naukowym hipotezę, że SARS-CoV-2 powstał w wyniku naturalnej selekcji w środowisku zwierzęcym, zanim przypadkowo przeniósł się na ludzi. Możliwe, że wirus krążył w populacjach nietoperzy przez dekady, zanim poprzez mutacje i potencjalnego gospodarza pośredniego zyskał zdolność do skutecznego zakażania ludzi.
Naukowcy nie wykluczają także alternatywnej ścieżki, w której wirusa mógł przenosić zwierzęcy rezerwuar, z którym ludzie mieli kontakt w warunkach naturalnych lub na targach zwierzęcych, zanim ewolucyjnie dostosował się do organizmu człowieka. Tego rodzaju mechanizm obserwowano już w przypadku wirusa grypy, którego szczepy często przechodzą przez różne gatunki zwierząt, zanim skutecznie zaadaptują się do ludzi.
Nawet jeśli pominąć szczegółowe analizy genetyczne i dowody wskazujące na naturalne pochodzenie SARS-CoV-2, do tej pory nie przedstawiono żadnych jednoznacznych, bezpośrednich dowodów na to, że wirus wyciekł z laboratorium. W ciągu ostatnich lat przeprowadzono wiele niezależnych śledztw i analiz, ale żadna z nich nie potwierdziła laboratoryjnego źródła pandemii w sposób, który byłby uznany za ostateczny i bezsporny przez środowisko naukowe.
W raporcie WHO z 2021 roku opracowanym na podstawie wizyty międzynarodowego zespołu ekspertów w Chinach uznano hipotezę o przypadkowym wycieku wirusa z laboratorium za „skrajnie nieprawdopodobną”. W dokumencie wskazano, że nie znaleziono dowodów sugerujących, że jakikolwiek patogen podobny do SARS-CoV-2 znajdował się w laboratoriach w Wuhan przed wybuchem pandemii.
Jednak raport ten nie zamknął sprawy. WHO wezwała do większej przejrzystości i ścisłej współpracy międzynarodowej, argumentując, że dostęp do pełnych danych, zwłaszcza z wczesnych faz pandemii, jest kluczowy dla zrozumienia genezy wirusa. Niektórzy eksperci zwrócili uwagę, że Chiny mogły nie udostępnić wszystkich istotnych informacji, co podsyciło podejrzenia i spekulacje dotyczące laboratoryjnego pochodzenia SARS-CoV-2.
W 2023 roku dyrektor generalny WHO, Tedros Adhanom Ghebreyesus, w publicznych wypowiedziach przyznał, że wszystkie hipotezy – w tym także hipoteza wycieku laboratoryjnego – pozostają otwarte, dopóki nie zostaną przedstawione jednoznaczne dowody potwierdzające którąkolwiek z nich.
Choć hipoteza zoonotyczna nadal ma najsilniejsze poparcie wśród ekspertów, społeczność naukowa zgadza się, że wciąż brakuje ostatecznych odpowiedzi, a poszukiwanie prawdy wymaga dalszych badań i pełnej przejrzystości wszystkich stron zaangażowanych w badania nad koronawirusami.
Czy są jednoznaczne dowody wskazujące, że wirus SARS-CoV-2 powstał w laboratorium?
Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.
Czy SARS-CoV-2 pochodzi z laboratorium? Nie ma jednoznacznych dowodów na żadną z hipotez, a odpowiedź na to pytanie wciąż pozostaje w sferze naukowych debat, spekulacji i politycznych napięć.
Z jednej strony zwolennicy hipotezy laboratoryjnego wycieku wskazują na niejasne finansowanie badań, eksperymenty „ulepszania" wirusów oraz brak pełnej przejrzystości ze strony chińskich instytucji. Ich zdaniem, okoliczności wybuchu pandemii w pobliżu Instytutu Wirusologii w Wuhan są co najmniej zastanawiające i powinny zostać dokładniej zbadane.
Z drugiej strony eksperci zajmujący się analizą genetyczną SARS-CoV-2 przekonują, że dotychczasowe badania wskazują na naturalne pochodzenie wirusa, a jego genom nie nosi cech modyfikacji laboratoryjnej. Hipoteza zoonotyczna jest spójna z historią wcześniejszych pandemii, takich jak SARS i MERS, które powstały w wyniku przeniesienia koronawirusów ze zwierząt na ludzi.
Brak ostatecznych dowodów po obu stronach sprawia, że debata nie tylko nie cichnie, ale wręcz zyskuje na intensywności. W tle rozgrywa się walka nie tylko o prawdę naukową, ale także o polityczne i geopolityczne interesy. Nieufność wobec Chin, krytyka działań WHO oraz pytania o rolę Amerykanów w finansowaniu badań nad koronawirusami sprawiają, że dyskusja daleko wykroczyła poza krąg akademicki.
Jedno pozostaje pewne – przejrzystość badań nad koronawirusami musi stać się priorytetem, aby uniknąć powtórki z 2020 roku. Historia pandemii COVID-19 to nie tylko przestroga, ale i wezwanie do działania.
Biolog, dziennikarz popularnonaukowy, redaktor naukowy Międzynarodowego Centrum Badań Oka (ICTER). Autor blisko 10 000 tekstów popularnonaukowych w portalu Interia, ponad 50 publikacji w papierowych wydaniach magazynów „Focus", „Wiedza i Życie" i „Świat Wiedzy". Obecnie publikuje teksty na Focus.pl.
Biolog, dziennikarz popularnonaukowy, redaktor naukowy Międzynarodowego Centrum Badań Oka (ICTER). Autor blisko 10 000 tekstów popularnonaukowych w portalu Interia, ponad 50 publikacji w papierowych wydaniach magazynów „Focus", „Wiedza i Życie" i „Świat Wiedzy". Obecnie publikuje teksty na Focus.pl.
Komentarze