0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Joe Raedle/Getty Images/AFPJoe Raedle/Getty Ima...

Tak, jak to powtarzaliśmy wielokrotnie, COVID-19 nie odszedł do przeszłości. Będzie nam towarzyszył i – co więcej – wciąż zaskakiwał. Jak np. w tym roku, kiedy to typowa jesienna fala zachorowań zaczęła się wcześniej niż zwykle.

O tym, że zaczynamy coraz częściej padać ofiarą koronawirusa, świadczyły 3 przesłanki.

Po pierwsze dane spływające do systemu opieki zdrowia. Chodzi o dane raportowane przez lekarzy albo zgłaszane przez laboratoria wykonujące testy.

Jeszcze na początku lipca 2024 roku oficjalne liczby nowych zakażeń utrzymywały się na poziomie 60 dziennie. Pod koniec miesiąca było ich ponad 200, a w pierwszych dniach sierpnia ok. 400.

21 sierpnia 2024 roku odnotowano 1193 nowych zakażeń

(najwięcej w województwie mazowieckim i kujawsko-pomorskim) i 5 zgonów (w tym 2 wyłącznie z powodu COVID-19, 3 z racji chorób współistniejących).

Łagodna choroba, możliwe odległe skutki

Zdaniem głównego inspektora sanitarnego kraju dr. Pawła Grzesiowskiego rzeczywista liczba zakażeń jest dziesięciokrotnie, a może nawet piętnastokrotnie wyższa.

Na szczęście, aktualne warianty koronawirusa wywołują stosunkowo łagodną postać choroby, dlatego bardzo wiele osób jej nie zgłasza. Warto jednak pamiętać, że nawet łagodne zachorowanie może prowadzić do późniejszych, czasem poważnych skutków, w postaci np. osłabienia układu odpornościowego, powikłań neurologicznych czy autoimmunologicznych.

Przeczytaj także:

Drugą przesłanką wskazującą na wzrost zachorowań jest liczba testów w kierunku SARS-CoV-2, jakie ludzie sami kupują w aptekach. I tak w lipcu nasze apteki sprzedały ich łącznie prawie 187 tys., czyli ponad dwukrotnie więcej niż w czerwcu i trzykrotnie więcej niż w maju. W sierpniu sprzedaż najprawdopodobniej jest jeszcze znacznie wyższa.

Połowa testów pozytywna

Przy okazji zaznaczmy, iż niedawno pojawiły się głosy o jakoby niskiej wiarygodności testów. Eksperci tego nie potwierdzają. To, na co warto zwrócić uwagę, to data ważności testu. Samemu zdarzyło mi się wyrzucić kupiony i niezużyty w porę test. Te, które nabywałem w ostatnich dniach, ponieważ COVID-19 dopadł członków mojej rodziny, mają długi, bo prawie dwuletni termin ważności.

Najłatwiej obecnie dostać antygenowe testy COMBO, wykrywające zakażenie COVID-19, a także wirusem grypy i RSV. Ich cena różni się dość znacząco w zależności od apteki. W jednej z warszawskich sieciowych aptek ten sam test COMBO kosztował 12 zł, w innej, również sieciówce, blisko 20 zł.

Jak czytamy stronie Ministerstwa Zdrowia 21 sierpnia 2024 roku wykonano oficjalnie 2433 testy (w tym 899 zleconych przez placówki POZ).

Wyników pozytywnych było nieco więcej niż połowa (1224), co jednoznacznie wskazuje na wysoki poziom zachorowań.

Najgorsze przed nami

I wreszcie trzecia przesłanka – obecność wirusa w ściekach.

źrodło: Wodociągi Warszawskie, źródło

„To niepodważalny dowód na to, że ktoś tego wirusa do ścieków wydala” – mówił niedawno na antenie telewizji TVN Paweł Grzesiowski. A tym kimś, jesteśmy my, ludzie.

Reasumując, nie mamy żadnych wątpliwości, że jesteśmy świadkami kolejnej fali zachorowań na COVID.

Grzesiowski uważa jednak, iż jej szczytu możemy spodziewać się w połowie października. A więc najgorsze jeszcze przed nami.

Dlaczego już w sierpniu?

Dlaczego fala w tym roku przyszła wcześniej?

  • Wydaje się, że przesądziło o tym pojawienie się nowej odmiany wirusa. To wciąż Omikron, tyle że nowy wariant JN.1 i jego linie KP. 1,2,3.
  • Po drugie nasza odporność po ostatniej fali, która skończyła się pod koniec zimy, spada.
  • No i wreszcie stosunkowo niewielu z nas w tym roku się zaszczepiło.

Dodajmy, że z dostępnością do szczepionek też było nie najlepiej. Np. w moim małym ośrodku na wsi, w województwie kujawsko-pomorskim, nie było ich w ogóle. Prowadząca go lekarka próbowała kilka razy zamówić partię szczepionek. Ostatecznie zrezygnowała.

Objawy choroby

Jak wspomnieliśmy, aktualny wariant wirusa (najpewniej JN.1) wywołuje w miarę łagodną postać choroby.

Do najbardziej charakterystycznych objawów należą:

  • bardzo silne osłabienie. Chorzy dosłownie padają z nóg. Nie są w stanie wykonywać zwykłych czynności – opowiadają lekarze;
  • wysoka temperatura, utrzymująca się dzień/dwa;
  • bóle mięśni;
  • ból głowy;
  • kaszel.

Paxlovidu brak

Czym leczyć taką infekcję?

Niestety, nie mamy w Polsce praktycznie jedynego, skutecznego leku do leczenia domowego pod nazwą Paxlovid. Lek ten jest dostępny w Unii Europejskiej.

„Nie jest to absolutnie zła wola ani brak środków” – tłumaczył słuchaczom ostatniego webinarium Stowarzyszenia Higieny Lecznictwa dr Paweł Grzesiowski.

„Polska jest w sporze prawnym z producentem tego leku [firmą Pfizer]” – dodał ekspert.

Przypomnijmy, iż poprzedni rząd najpierw zobowiązał się do odbioru dość dużej partii szczepionek Pfizera, a potem jednostronnie tę umowę zerwał.

„Trwają jakieś działania w tej sprawie [porozumienia z Pfizerem], w zaciszu gabinetów. Ale, niestety, Polska w tej chwili jest odcięta od tego leku” – zaznaczył Grzesiowski. „Od refundacji tego leku” – dodał. „Bo w Polsce z wnioskiem o refundację występują producenci”. A Pfizer tego nie zrobił.

„My nie możemy sobie sami tego zrefundować jako obywatele. Minister zdrowia też nie może tego zrobić” – tłumaczył Grzesiowski.

Dodajmy, że w grudniu 2022 roku Paxlovid pojawił się w pojedynczych aptekach w Polsce za cenę ok. 6 tys. zł, podczas gdy w UE kosztował wówczas 60 euro. W niektórych krajach zdecydowano się na jego refundację, stąd cena była jeszcze niższa, w granicach kilku euro.

Po lek do Niemiec

„Gazeta Wyborcza” niedawno podała, że mieszkańcy Zielonej Góry i okolic jeżdżą po Paxlovid do Niemiec.

„Używaliśmy go. Paxlovid stosowany jest w leczeniu dorosłych pacjentów, którzy nie wymagają tlenoterapii, ale źle przechodzą chorobę, są w grupie ryzyka – powiedział „Gazecie” dr Jacek Smykał ze Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze. „Lek nie leczy objawów, tylko zabija wirusa. Niestety, od roku nie kupisz go w żadnej polskiej aptece. Nie ma go także w szpitalnych magazynach”. [cyt. za Termedia]

Co w takim razie robić?

„Nie mając leków ściśle przeciwcovidowych, musimy używać tych, które znamy” – mówił podczas webinarium SHL dr Grzesiowski. „Sam stosuję zestaw:

  • ibuprofen;
  • kwas acetylosalicylowy (aspiryna);
  • duża dawka witaminy D3;
  • wreszcie lek antyhistaminowy.

Mowa tu oczywiście o leczeniu domowym. W ciężkich przypadkach, kiedy pacjenci są w szpitalu, wygląda to inaczej".

A może jeszcze się szczepić?

Używane obecnie w Polsce szczepionki przeciwko COVID produkcji firmy Novavax tracą ważność z końcem sierpnia 2024 roku.

„Ja bym taką szczepionkę przyjął, nie ma w tej chwili żadnej innej” – przekonywał uczestników webinarium Grzesiowski.

„Bardzo byśmy chcieli mieć już nowe szczepionki, ale w tej chwili żadna inna z nowym szczepem JN.1 nie jest jeszcze dostępna w Europie” – mówił ekspert. „Czekamy na decyzję Europejskiej Agencji Leków. Wiemy, że swoje znowelizowane preparaty zgłosił Novavax i chyba Moderna, a także jeszcze jedna albo dwie inne firmy” – dodał.

„Więc jeżeli ktoś się szczepił w styczniu 2024 [dotychczasowym preparatem przeciwko wariantowi XBB], warto przyjąć teraz tę szczepionkę, ponieważ chroni ona częściowo przeciwko nowej odmianie wirusa. O ile państwo gdzieś ją znajdą” – konkludował ekspert.

Szczepionki trudno dostępne

No właśnie. Jak ustaliliśmy, z tym może być spory kłopot. To zależy od tego, w jakim miejscu w Polsce szukamy.

E-pacjent pokazuje, że szczepionki nie ma w Warszawie, Garwolinie i w Michałowie na Podlasiu (te właśnie miejsca sprawdzaliśmy).

Telefon do warszawskiej przychodni przy ul. Szajnochy potwierdził ten fakt.

„Aktualnie nie ma dostępności” – usłyszeliśmy.

Szczepionka jest natomiast dostępna w Katowicach, Zgierzu i w Radomiu.

Powtarzamy więc za ekspertem: jeśli ktoś z państwa szczepił się ponad pół roku temu (tyle co najmniej powinien wynosić odstęp między dwiema dawkami), nie chorował w międzyczasie na COVID-19 i mieszka tam, gdzie są jeszcze dostępne preparaty Novavaxu, warto się zaszczepić.

Inna opcja to czekanie na nowy, bardziej aktualny preparat. Tyle że to nie nastąpi szybciej niż w październiku. A w międzyczasie można zachorować.

Wrócimy do maseczek?

Spodziewamy się zakupu szczepionek właśnie w październiku – przekazał 21 sierpnia 2024 roku w TVP Info wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny.

Pytany o wielkość planowanych zakupów urzędnik poinformował, że będzie to ok. miliona sztuk.

Trochę mało, biorąc pod uwagę liczbę obywateli. Pewnie wystarczająco, gdy uwzględnimy nasz obecny zapał do kolejnych szczepień przeciw COVID.

I na koniec oficjalna zapowiedź cytowanego tu już kilkakrotnie głównego inspektora sanitarnego kraju o tym, że „w najbliższym czasie zostanie opracowany wspólny komunikat dla urzędów i instytucji”. A także o tym, że wraz ze wzrostem fali urząd będzie zalecać noszenie maseczek i zwiększenie uważności, jeśli chodzi o higienę rąk czy dezynfekcję.

;
Na zdjęciu Sławomir Zagórski
Sławomir Zagórski

Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.

Komentarze