0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Patryk Ogorzalek / Agencja Wyborcza.plPatryk Ogorzalek / A...

Ogólny obraz jest jasny. Co czwarta osoba (27 proc.) uważa, że tournée prezesa PiS może pomóc jego partii, blisko dwie trzecie (61 proc.) jest zdania, że odwrotnie, zniechęci do PiS.

Analizując wzburzenie internetu po słowach o kobietach, które "dają w szyję", Anna Mierzyńska doszła do wniosku, że prezes PiS staje się "symbolem skompromitowanego dziadersa". W sondażu OKO.press z 7-9 listopada 2022 aż 70 proc. badanych zareagowało na nie ze złością: 29 proc. ocenilo, że słowa Kaczyńskiego to „bzdura” , a 41 proc. uznało je za „oburzające, obrażają kobiety”. Oceny kobiet były surowsze niż mężczyzn.

Przeczytaj także:

Czy to znaczy, że Kaczyńskiego objeżdżanie Polski (redakcyjna koleżanka Magda Chrzczonowicz śmieje się z dwuznaczności tego terminu), to działanie na szkodę PiS? Że prezes odpycha ewentualnych nowych i zniechęca starych zwolenników i zwolenniczki?

Choć do wyborów 2023 jeszcze blisko rok, odpowiedź na to pytanie może wyznaczyć przyszłość Polski, bo trudno oczekiwać wymiany lidera PiS.

Cała Polska – a w każdym razie media – zachodzą w głowę, po co Jarosław Kaczyński wygaduje takie rzeczy. Oto kilka hipotez:

  • chce w ten sposób odwrócić uwagę opinii publicznej od poważnych problemów i tarapatów, w jakich znalazła się władza PiS (inflacja, kryzys energetyczny, konflikt z UE i zablokowanie wypłat z Funduszu Odbudowy);
  • dostarcza rozrywki (ang. infotainment), która jest „towarem” na rynku politycznym, niezależnie do pewnego stopnia od tego, czy emocje jakie budzi przekaz, są pozytywne czy negatywne. Tak czy inaczej, obecność medialna słów Kaczyńskiego zwiększa tzw. dostępność poznawczą PiS i jej lidera (zgodnie z popularnym powiedzeniem „dobrze, czy źle byle po nazwisku”);
  • chce zwrócić na siebie uwagę, być na świeczniku, co oznacza także podkreślanie swej roli jako osoby publicznej i lidera partii, może w ten sposób umacniać pozycję w partii; niewykluczone, że dochodzi do tego zwykła próżność;
  • chce wzmocnić postawy swego elektoratu, utwardzić „partyjne jądro”, zatrzymać ewentualny odpływ zwolenników.

Tę ostatnią hipotezę systematycznie rozwija w OKO.press Michał Danielewski. Jego zdaniem „sens peregrynacji prezesa PiS po kraju polega na mobilizowaniu partyjnych dołów i najbardziej zaangażowanych zwolenników. To rodzaj katechezy, z liderem obozu władzy jako naczelnym katechetą, który podczas spotkań formuje wiernych i przekazuje im fundamentalne prawdy objawione, z którymi mają ruszyć w świat, by przekonywać agnostyków i niewiernych. Wśród osób sympatyzujących z opozycją to narracyjne tournée budzi często zdumienie, wesołość lub lekceważenie: oto Kaczyński odleciał, oderwał się od rzeczywistości, majaczy, ba, pojawiają się przestrzeni publicznej głosy, stwierdzające, że prezes oszalał. Otóż nikt tu nie odleciał ani nie oszalał. Lider PiS w sposób spójny przygotowuje sobie grunt pod kampanię wyborczą”.

Byłoby to zatem strategia na trudne czasy, kiedy pozyskanie nowych zwolenników nie wydaje się możliwe i trzeba to odłożyć np. do czasu poprawy sytuacji gospodarczej albo naprawy relacji z Komisją Europejską.

Szukaliśmy odpowiedzi zadając to pytanie osobom badanym w najnowszym sondażu Ipsos dla OKO.press, ukończonym 9 listopada. Jak widać na wykresie wyżej, recenzja objeżdżania Polski wypadła słabo: tylko co 11 osoba zdecydowanie, a co piąta-szósta - raczej, jest zdania, że może ono (objeżdżanie) zachęcić do głosowania na PiS. Sześć na 10 osób sądzi, że zniechęci, po równo "raczej" i "zdecydowanie".

Dużo (12 proc.) jest odpowiedzi "trudno powiedzieć", może dlatego, że osoby badane kierują się z jednej strony własnymi emocjami, a z drugiej próbują wejść w rolę socjologa czy politologa i wyobrażać sobie tego potencjalnego wyborcę PiS, zwłaszcza jeśli nim nie są.

Kto poza elektoratem PiS odpowiada, że Kaczyński zachęca?

Kluczowe są tu odpowiedzi w elektoratach. Ważne jest z jednej strony, na ile opinia o zachęcającej mocy prezesa wychodzi poza krąg deklarujący się jako wyborcy PiS, a z drugiej, na ile dostrzega tę moc jego własny elektorat.

Jak pokazuje poniższy wykres, wiara w moc Kaczyńskiego generalnie ograniczona jest do elektoratu PiS, gdzie aż 68 proc. uważa, że prezes zachęca do głosowania na PiS, co zapewne oznacza, że sami czują się zachęceni.

Jednak uwaga! Aż jedna trzecia elektoratu PiS myśli inaczej: 17 proc. jest wręcz zdania, że Kaczyński zniechęca, a aż 16 proc. - wyjątkowo dużo - unika odpowiedzi na pytanie. Być może nie chcą przyznać ankieterowi lub samemu czy samej sobie, co o tym myślą.

(Uwaga! Liczebności grup wybierających PSL czy Konfederację są małe i trzeba ostrożnie patrzeć na ich wyniki).

Odpowiedzi "zachęca" w elektoratach partii opozycyjnych wahają się między 7 a 12 proc. (średnio 9 proc.), najwięcej w Konfederacji i Polsce 2050, najmniej w Lewicy i KO, ale pamiętajmy, że pytaliśmy o ocenę zachowań innych.

Można z dużym przekonaniem powiedzieć, że gdyby zapytać, czy słowa Kaczyńskiego przekonują samą osobę badaną, odsetki byłyby znacznie mniejsze (a na pewno nie większe, bo trudno sobie wyobrazić wyborcę opozycji, którego by Kaczyński zachęcił, a zarazem twierdziłby, że nie może zachęcić innych do głosowania na PiS).

Warto tu przypomnieć oceny wypowiedzi Kaczyńskiego o młodych kobietach "dających w szyję" w tym samym sondażu OKO.press. Za "prawdę, którą należało w końcu powiedzieć" uznało je 43 proc. elektoratu PiS i praktycznie nikt w pozostałych (3 proc. w Konfederacji, 2 proc. w Lewicy i Polsce 2050 i 1 proc. w KO).

Nieco więcej osób dostrzegających zachęcającą moc Kaczyńskiego jest wśród tych, które deklarują, że nie wezmą udziału w wyborach (w naszym sondażu 29 proc.): 24 proc. sądzi, że Kaczyński zachęca i zapewne spora część dokonuje tu tzw. projekcji, czyli przypisuje innym swoje odczucia.

Jednak prawie trzy razy więcej (60 proc.) jest zdania, że jednak zniechęca. Można zatem oczekiwać, że większa frekwencja wyborcza nie poprawiłaby oceny występów prezesa wśród osób głosujących, a tym samym wyborczego wyniku PiS.

Policzmy i podsumujmy. Odsetek osób uznających, że Kaczyński, objeżdżając Polskę, zachęca do głosowania na PiS wynosi:

  • w elektoracie PiS - 68 proc.;
  • wśród wszystkich pozostałych osób badanych - 15 proc., w tym
  • wśród deklarujących, że zagłosują na partię inną niż PiS - 9 proc.
  • wśród deklarujących, że nie będą głosować wcale - 24 proc.

Pięć progów: płci, wieku, wykształcenia, miejsca zamieszkania i religijności

Oczywiście to nie znaczy, że Kaczyński nie może łowić w innych grupach niż elektorat PiS, nawet jeżeli większość rybek raczej przegryzie sieć, niż da się PiS-owi wyciągnąć z wody.

Jak zwykle w sondażu OKO.press sprawdzaliśmy rozkład odpowiedzi w różnych grupach socjoekonomicznych.

Poza wyborcami PiS była tylko jeszcze jedna grupa, w której dominowało przekonanie, że wystąpienia Kaczyńskiego mogą być dla ludzi zachętą - to osoby dewocyjnie praktykujące,

czyli deklarujące udział w praktykach religijnych "kilka razy w tygodniu". Aż 63 proc. z nich twierdziło, że Kaczyński zachęca do głosowania na PiS, a tylko 26 proc., że zniechęca. Nic dziwnego, bo te osoby aż w 66 proc. chcą głosować na PiS, a ich drugim wyborem jest ledwie 7 proc. na Konfederację.

Poza tym wszystkie grupy wieku, płci, miejsca zamieszkania i wykształcenia są w większości zdania, że Kaczyński wyświadcza PiS niedźwiedzią przysługę.

Ale intensywność tego przekonania jest różna i pokazują się wyraźne progi, które dzielą Polki i Polaków na grupy Kaczyńsko-trochę-podatnych i zupełnie-niepodatnych na kampanię wyborczą prezesa PiS.

Progów jest pięć.

Po pierwsze, jednak płeć

Tutaj różnice są nieduże, ale są. Największa i statystycznie istotna to 39 proc. odpowiedzi "zdecydowanie zniechęcają" kobiet w porównaniu z 24 proc. mężczyzn. Kobiety są same mniej podatne, a może nawet "uczulone" na kampanię wyborczą Kaczyńskiego, być może dlatego, że ma ona wyraźne rysy mizoginiczne.

Po drugie, 50 lat

Wyraźną granicą podatności na przekaz Kaczyńskiego (rocznik 1949), w tym na jego "poczucie humoru" i wszystkie homo, trans, germano, elito i inne uprzedzenia jest 50 lat. Osoby młodsze cztery razy częściej widzą szkody, jakie prezes wyrządza własnej partii (70 do 17 proc.), osoby 50+ dostrzegają to tylko w sporej większości (50 do 37 proc.). Poniższy wykres pokazuje kolejny raz, jakie straty poniósł PiS wśród młodszych wyborców, a przypomnijmy, że w 2015 roku i jeszcze w 2019 roku wygrywał wybory także w kategorii wiekowej 18-29 lat z poparciem rzędu 27 i 26 proc.:

Po trzecie, matura

Poniższy wykres pokazuje, że jeśli gdzieś Kaczyński miałby łowić wyborców PiS, wygłaszając takie teksty jak obecnie, to wśród ludzi mniej wykształconych.

Wiara w jego moc zachęcania jest zdecydowanie większa wśród osób bez matury (40 proc. - zachęca, do 49 proc. - zniechęca), niż z maturą: 18 proc. - zachęca do aż 68 proc. - zniechęca. Poza wszystkim innym, teksty Kaczyńskiego odwołują się do typowo "ludowych" skojarzeń i żartów, a wykształcenie sprawia, że rozszerzają się horyzonty.

Po czwarte, wieś i duże miasta (dwa progi)

Na wykresie poniżej widać, że zmiana postaw w zależności od miejsca zamieszkania jest bardziej równomierna. Możemy mówić tu co najwyżej o dwóch progach. Osoby mieszkające na wsi są najżyczliwsze słowom Kaczyńskiego, choć i tutaj "zniechęcanie" (53 proc.) dominuje nad "zachęcaniem" (35 proc.), co dla prezesa PiS nie brzmi zbyt zachęcająco. Drugi poziom to wynik miasteczek i małych miast (do 20 i do 100 tys. mieszkańców), gdzie przewaga zniechęcania nad zachęcaniem sięga 2,5 raza. Progiem nr 2 są duże miasta ponad 100 i ponad 500 tys., gdzie ta przewaga rośnie do ponad 4 razy.

Po piąte, chodzenie do kościoła

Już wspominaliśmy, grupa dewocyjnie praktykujących w znacznej większości dostrzega w słowach Kaczyńskiego zachętę. Wszystkie pozostałe (cztery) kategorie religijności - odwrotnie.

W tzw. metryczce sondażu OKO.press dajemy do wyboru pięć kategorii uczestnictwa w praktykach religijnych:

  • kilka razy w tygodniu,
  • raz w tygodniu,
  • 1-2 razy w miesiącu
  • kilka razy w roku i
  • w ogóle nie uczestniczę.

Pierwsze trzy łączymy w grupę praktykujących regularnie, ostatnie dwie w grupę praktycznie niekorzystających z instytucji kościoła (poza okazjami świąt czy ślubów w rodzinie). Dodajmy, że tych drugich osób jest dziś więcej niż pierwszych: 58 do 42 proc.

Jak widać, różnica między praktykującymi oraz prawie i wcale niepraktykującymi jest szokująco duża: niemal równowaga odpowiedzi wśród praktykujących i 4,4 razy więcej "zniechęcania" niż "zachęcania" wśród osób niekorzystających z instytucji kościoła. To kolejny dowód, że w mniej lub bardziej bezpośredni sposób przekaz kościoła sprzyja obecnej władzy, zarówno na poziomie wprost politycznego poparcia, jak i głębszych różnic kulturowych między konserwatywną narodowo-katolicką tradycją a modernizującą się częścią społeczeństwa szybko się laicyzującą i szukającą wzorców kulturowych na Zachodzie.

Można jeszcze dodać, że wiara w zachęcającą moc słów Kaczyńskiego występuje w grupach, gdzie poparcie PiS jest większe, choć zwykle jest mniejsza niż to poparcie. To oznacza, że taka narracja prezesa może nasilać ludowy charakter elektoratu Prawa i Sprawiedliwości - ludzi starszych, ze wsi i mniejszych miejscowości, bardziej "kościelnych" i mniej wykształconych.

*Sondaż Ipsos dla OKO.press, 7-9 listopada 2022, metodą CATI (telefonicznie), na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie 1015 osób

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze