Ulubione przez polską prawicę sformułowanie “marksizm kulturowy” jest niemal dokładną kalką nazistowskiego terminu “Kulturbolschewismus” (“Kulturowy bolszewizm”), używanego do piętnowania sztuki niespełniającej nazistowskich kanonów. O “marksizmie kulturowym” pisał też w swoim manifeście terrorysta Anders Breivik
Po “ideologii gender” nowym złem płynącym do Polski z Zachodu staje się dla prawicy “marksizm kulturowy”. W kwietniu 2019 roku w głośnym kazaniu w Niedzielę Wielkanocną tak mówił o nim biskup świdnicki Ignacy Dec:
“Od pewnego czasu wieje utopijny wiatr, tym razem z Zachodu, wieje od przefarbowanych zwolenników ideologii marksistowskiej. Marksizm ideologiczny zamieniono na marksizm kulturowy, walkę klas na walkę płci.
Promuje się ideologię gender, a w niej seksualizację dzieci. Zmierza się w poszczególnych krajach do legalizacji: aborcji, eutanazji, związków partnerskich. Wszystko to nie podoba się Panu Bogu”.
Straszenie marksizmem kulturowym staje się modne. Historyk i publicysta (oraz, jak się przedstawia, “działacz sportowy”) Dariusz Rozwadowski opublikował w 2019 roku książkę “Marksizm kulturowy. 50 lat walki z cywilizacją Zachodu”.
“Wystarczy pójść do teatru, do kina, uczyć się, nieważne czy w szkole, czy na uniwersytecie, by zostać podstępnie zmanipulowanym” - pisze Rozwadowski.
Tym samym językiem co biskup świdnicki, mówili także liderzy nacjonalistów na Marszu Niepodległości 11 listopada 2019 roku
Robert Bąkiewicz - prezes Stowarzyszenia Roty Niepodległości i były szef mazowieckiej brygady ONR - mówił też, że dzisiejsze elity ściągają „marksizm kulturowy”, zajmują szkoły, plugawią myśli naszych dzieci. Przechodził później gładko do narzekania na Żydów - ulubiony temat polskich nacjonalistów od stulecia z okładem.
„Ani słowem nie mrukną, kiedy Żydzi chcą ograbić naszą ojczyznę. Takie mamy dzisiaj elity, które są na nas wypięte, które nas nie szanują”.
Przejawem “marksizmu kulturowego” ma być zwłaszcza edukacja seksualna i upominanie się o prawa LGBT+. W sierpniu 2019 mówił o tym w “Radiu Maryja” poseł Robert Winnicki, jeden z liderów narodowców.
"Marksizm kulturowy maszeruje przez życie publiczne i instytucje. Zwieńczeniem tego są te wszystkie marsze pseudo równości"
- opowiadał słuchaczom radia, komentując akty agresji, do których doszło po marszu równości w Białymstoku 20 lipca 2019.
“Marksizm kulturowy” pojawia się regularnie w prasie prawicowej, chociaż częściej w “Radiu Maryja” i takich portalach jak “Polonia Christiana” niż w “doRzeczy”. W maju 2019 roku na portalu wPolityce.pl zajął się nim Grzegorz Górny, publicysta związany z religijną prawicą, były redaktor naczelny pisma “Fronda” w latach 90.
“Podmianka marksizmu politycznego na kulturowy nie zaczęła się wraz z ruchawką ’68. Marsz zaczął się dużo wcześniej. Specjaliści od montażu już wówczas pracowali w pocie czoła wykuwając nowy wspaniały świat”
- pisał Górny. Widać tu wyraźnie element teorii spiskowej (pojawiają się u niego bliżej nieznani i nienazwani “specjaliści od montażu”, którzy pracują “w pocie czoła”).
Straszenie “marksizmem kulturowym” jest specjalnością nie tylko polskiej prawicy, a w ogóle całej światowej tzw. alt-right. Mówi o nim np. prezydent Brazylii Jair Bolsonaro, uznając za “kulturowy marksizm” zajęcia z edukacji seksualnej w brazylijskich szkołach. W kampanii wyborczej Bolsonaro mówił, że “kulturowy marksizm i jego pochodne” razem ze “skorumpowanymi oligarchami” połączyły się, aby niszczyć narodowe, brazylijskie tradycje rodzinne.
O co chodzi w tej teorii?
Głównymi odpowiedzialnymi za powstanie “marksizmu kulturowego” są wybitni filozofowie i teoretycy kultury z tzw. szkoły frankfurckiej (tacy jak Theodore Adorno, Erich Fromm czy Herbert Marcuse). Większość z nich — to nie jest przypadek — ma żydowskie korzenie.
W narracji amerykańskich konserwatystów z lat 50. i 60., takich jak Patrick Buchanan, już pojawiały się elementy teorii spiskowej.
Według niej najważniejsi myśliciele “szkoły frankfurckiej” wyemigrowali w latach 30. do USA celowo, aby w sercu Zachodu rozprzestrzeniać rozkładowe ideologie — takie jak multikulturalizm, feminizm czy walkę o prawa obywatelskie dla Afroamerykanów (którym amerykańska prawica sprzeciwiała się wytrwale aż do lat 70.). W istocie, ci niemieccy Żydzi celowo uciekli z Niemiec — usiłowali uratować się przed nazizmem.
Polski wariant tej teorii (jednak bez jawnego antysemityzmu) można znaleźć w najpełniejszej postaci z w wywiadzie z Dariuszem Rozwadowskim na portalu “Polonia Christiana”. Rozwadowski mówi:
“Impulsem do napisania książki była świadomość, że mamy dziś do czynienia z narzucaniem światu zachodniemu idei i rozwiązań, które 100 lat temu marksiści próbowali wprowadzać siłą, co miało miejsce choćby w Rosji bolszewickiej, Węgierskiej Republice Rad, czy w czasie krótkotrwałych rządów komunistów w landach niemieckich pod koniec I wojny światowej.
Idee i pseudowartości, które mam na myśli to: aborcja na życzenie, legalizacja związków homoseksualnych, rozbijanie tradycyjnej rodziny, seksualizacja dzieci i młodzieży, niszczenie wspólnoty narodowej, demoralizowanie kobiet, odwracanie znaczenia pojęć, walka z religią chrześcijańską i Kościołem katolickim”.
Marksiści - tak brzmi teoria spiskowa wykładana przez Rozwadowskiego - doszli do wniosku, że nie podbiją świata dzięki robotnikom (ponieważ robotnicy przestali popierać lewicę, dziś proletariat "jest likwidowany" na Zachodzie - dodaje publicysta).
Swoje niecne polityczne plany realizują dzięki “hegemonii kulturowej” - to termin ukuty przez włoskiego marksistę Antonio Gramsciego - a więc dominacji na uniwersytetach, wśród twórców kultury, filmowców, pisarzy czy wreszcie dziennikarzy. Wszyscy ci ludzie są obsesyjnymi przeciwnikami chrześcijaństwa, tradycji i wolnego rynku. Ostatnią ich bronią jest “seksualizacja” życia.
Rozwadowski wykłada:
“Powszechna seksualizacja doprowadzi do odrzucenia wartości chrześcijańskich. Zniszczeniu ulegnie nie tylko moralność chrześcijańska, ale także rodzina i zdrowe relacje międzyludzkie.
Nie może zatem dziwić, że marksiści wykorzystują element seksualności, ponieważ dzięki niemu skutecznie walczą z Kościołem katolickim, czyli jednym z ostatnich ośrodków antyrewolucyjnych”.
Wszystko łączy się w tej teorii ze wszystkim - zmiany kulturowe na Zachodzie od lat 60. to efekt spisku intelektualistów. W tle zaś stoją wielkie pieniądze oraz, oczywiście, Żydzi (bo też wielu twórców tych znienawidzonych przez prawicę idei było Żydami).
Jak wskazało wielu krytyków, sformułowanie “marksizm kulturowy” jest niemal dokładną kalką nazistowskiego terminu “Kulturbolschewismus” (“Kulturowy bolszewizm”), używanego do piętnowania sztuki nie spełniającej nazistowskich kanonów.
O “marksizmie kulturowym” pisał też w swoim manifeście terrorysta Anders Breivik, który 22 lipca 2011 zamordował 69 osób, w większości uczestników obozu młodzieżówki partii socjalistycznej. Breivik przejął ten koncept z tekstów Williama Linda, działacza amerykańskiej prawicy, który popularyzował go już w latach 80.
Dla Linda “marksizm kulturowy” był dziełem małej grupy marksistów pochodzenia żydowskiego, którzy stworzyli go w celu zniszczenia zachodniej kultury. Był spiskiem, mającym na celu m.in. promowanie multikulturalizmu oraz kolektywistycznych teorii ekonomicznych.
Lind prezentował te teorie m.in. na konferencji zorganizowanej przez grupę działaczy i publicystów prawicy zaprzeczających Holocaustowi w 2002 roku w Waszyngtonie.
Z tych kręgów wiara w spisek intelektualistów przesączyła się szybko do amerykańskiej prawicy. Jej wielkim wyznawcą jest Andrew Breibart, założyciel popularnego w USA serwisu Breitbart.com oraz jeden z głównych zwolenników najpierw kandydatury Donalda Trumpa na prezydenta, a później obrońca jego najbardziej kontrowersyjnych decyzji.
Tutaj można obejrzeć wystąpienie Breitbarta w programie Seana Hannity’ego na Fox News w 2011 roku, w którym wyklina “marksizm kulturowy”. Hannity to dziś główny nurt amerykańskich mediów, niesłychanie wpływowa postać telewizyjna; prezydent Trump podobno rozmawia z nim przez telefon bardzo często - według niektórych informacji, prawie co noc.
Trump może również wierzyć, że sam jest ofiarą ataku spisku marksistów.
W 2017 roku z amerykańskiej National Security Council - Narodowej Rady Bezpieczeństwa - wyciekł dokument, którego autor oskarża o atakowanie Trumpa spisek globalistów, bankierów, Islamistów oraz dawnych elit Partii Republikańskiej. Wszyscy oni atakują Trumpa, ponieważ reprezentuje on “zagrożenie dla egzystencji memów kulturowego marksizmu, które dominują w aktualnej kulturowej narracji” (to cytat, cały dokument jest dostępny online).
Ta notatka wylądowała na biurku prezydenta - który, co prawda, znany jest z tego, że nie czyta tekstów dłuższych niż dwie strony, więc być może jej nie przeczytał. Z pewnością jednak zetknął się z tym terminem na Fox News.
Nie wiemy, gdzie zetknął się z "marksizmem kulturowym" biskup Dec. Warto jednak pamiętać, że za gadaniem o “marksizmie kulturowym” stoi teoria spiskowa pozbawiona cienia dowodu - często w dodatku wykorzystywana przez antysemitów.
PS: Nie sugerujemy, że biskup Dec opowiadający o “kulturowym marksizmie” jest antysemitą. Być może, co zdarza się także biskupom, po prostu nie wie, co mówi.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze