0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Trwa rozgrywka o przełożenie majowych wyborów prezydenckich. Według informacji OKO.press, były wicepremier Jarosław Gowin obstaje przy tym, że wybory nie mogą odbyć się w maju i ma za sobą większość spośród 18 posłów swojej partii.

W najbardziej optymistycznym wariancie, tylko 5 posłów Porozumienia Gowina zagłosuje razem z PiS.

Jednym z nich jest Jacek Żalek, od niedawna wiceminister funduszy regionalnych, który przekonał jeszcze dwoje innych parlamentarzystów swojej partii. Nie wiadomo jak zagłosuje Kamil Bortniczuk.

Do końca też nie wiadomo co z wicepremier Jadwigą Emilewicz, wieloletnią współpracowniczką Gowina. Początkowo szef Porozumienia był pewny, że będzie stała u jego boku, potem z kolei wydawało się pewne, że zagłosuje ona razem z PiS.

Tak czy owak, Gowin ma mieć głosy tylu posłów, że razem z głosami opozycji wystarczą do odrzucenia ustawy o głosowaniu korespondencyjnym. „Jeśli nie wydarzy się nic spektakularnego w najbliższych dniach, wybory będą musiały być odłożone” - przyznają w rozmowie z nami rozmówcy z PiS.

PiS próbuje jeszcze szantażować posłów Porozumienia przekonując, że jeśli nie zagłosują za wyborami korespondencyjnymi, narażą Polaków na konieczność głosowania stacjonarnego, które grozi wieloma zakażeniami koronawirusem.

Jednak nawet politycy PiS mają świadomość, że nie ma możliwości zorganizowania tradycyjnych wyborów do 10 maja. Sami - w ustawie o tarczy antykryzysowej 2.0 - przegłosowali przepisy, które uniemożliwiły Państwowej Komisji Wyborczej prowadzenie przygotowań do takiego głosowania.

Przeczytaj także:

Co z Senatem?

Politycy Porozumienia zastrzegają jednak, że plany dotyczące zatrzymania wyborów kopertowych może pokrzyżować przegrana w Senacie, gdzie opozycja ma 51 głosów na 100 senatorów.

„Może być tak, że któryś z senatorów spóźni się na głosowanie” - sugerują politycy PiS. „Trudno powiedzieć czy to blef, czy faktycznie liczą na któregoś z senatorów” - mówi nasze źródło.

W Senacie panuje nerwowość. „Ciągle chodzą koło kogoś z nas” - mówi nam jeden z opozycyjnych senatorów. Opozycja jedyny znak zapytania stawia przy niezależnej senator Lidii Staroń z Olsztyna.

Była posłanka Platformy w zeszłej kadencji dołączyła do PiS, a potem przebojem zwyciężyła w swoim okręgu jako niezależna kandydatka. Mimo prób kuszenia jej stanowiskami (z objęciem teki ministra włącznie) nie przyłączyła się do PiS, co dało opozycji minimalną większość i pozwoliło powołać na marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego.

Obecnie Staroń jest w kole senatorów niezależnych razem z Krzysztofem Kwiatkowskim i Wadimem Tyszkiewiczem, którzy twardo obstają przeciwko majowym wyborom.

Rozmawialiśmy z senator Staroń. „Dziś niedziela, zajmuję się innymi sprawami, ale zawsze jestem suwerenna w swoich decyzjach” - zapewnia senator. Nie chce jednak przesądzać jaką podejmie decyzję. Jej koledzy z Senatu mówią, że im bardziej ktoś ją naciska w jakiejś sprawie, tym trudniej jest ją do czegoś nakłonić.

Co jeśli ustawa upadnie?

Co jeśli Senat ustawę odrzuci, a Gowin ze swoimi posłami i opozycją ten sprzeciw podtrzyma w Sejmie?

„Prezes Kaczyński zrzuci winę za zdestabilizowanie Polski i chaos na Gowina, a potem rząd wprowadzi stan klęski żywiołowej, by odwlec wybory. Najprawdopodobniej podstawą nie będzie jednak epidemia, ale susza” - mówią nasze źródła z Porozumienia.

Eksperci przekonują, że sytuacja z brakiem wody jest na tyle trudna, że Polsce realnie grozi brak prądu.

„Najbardziej prawdopodobne jest przełożenie wyborów na sierpień, ale wciąganie nas w kolejne miesiące kampanii to horror dla państwa” - mówi nam jeden z polityków PiS, ale zastrzega, że to wszystko i tak rozstrzygnie się w głowie prezesa i on jednoosobowo zdecyduje.

„Nie znosi przegrywać i może znaleźć jakiś kruczek prawny, bo podobno trwają rozmowy z konstytucjonalistami - szukają nowego wyjścia. Nas w partii argumenty o bezprawności wyborów konstytucyjnych nie przekonują, ale widać wyraźnie, że logistycznie może być z tym ciężko” - mówi nam poseł PiS.

Stan klęski oznacza odsunięcie wyborów o czas jego trwania i kolejne 90 dni po zakończeniu, co oznaczałoby wybory najwcześniej w sierpniu. W jakiej formule? Dzisiaj nie wiadomo.

Co dalej z koalicją?

Jeśli ustawę o głosowaniu korespondencyjnym uda się zatrzymać, Zjednoczona Prawica stanie przed pytaniem: „Co dalej?”

"Będzie musiała być kara" - słyszymy od posłów PiS, którzy nie wyobrażają sobie, żeby prezes Jarosław Kaczyński odpuścił Gowinowi i jego ludziom taką „zdradę”.

Politycy Porozumieniu już się na to szykują. Są świadomi, że bunt wobec pomysłów prezesa oznacza zerwanie koalicji i wyrzucenie polityków tej partii z rządu. Przeciwdziałać temu próbowali Zbigniew Gryglas, wiceminister w resorcie aktywów państwowych u Sasina, i Jacek Żalek, od niedawna sekretarz stanu w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej.

Los Gryglasa w Porozumieniu jest przesądzony - pewne jest, że zostanie wyrzucony z partii - o czym w OKO.press pisaliśmy w ubiegłym tygodniu.

Do poparcia wyborów korespondencyjnych i przeprowadzenia ich 27 maja próbował przekonywać Gowina także europoseł Adam Bielan, rzecznik kampanii prezydenta Andrzeja Dudy i członek Porozumienia.

Krytykował, że o sprawie wyborów nie dyskutowało prezydium Porozumienia, a nawet posunął się do swego rodzaju szantażu. „Wszyscy ci, którzy przyłożą rękę do upadku rządu, popełnią wielki polityczny błąd i będą mieć na sumieniu destabilizację systemu politycznego” - mówił 27 kwietnia. Słowa te miały zirytować lidera Porozumienia na tyle, że przestał odbierać od Bielana telefony.

„Nie zwoływaliśmy zarządu partii właśnie po to, żeby się nie pokłócić. Teraz w partii panuje przekonanie, że posłowie mają to załatwić między sobą” - mówi nam jedna z osób z kierownictwa Porozumienia, spoza Sejmu.

Według naszych rozmówców z partii opozycyjnych, jeżeli Gowin przekona do głosowania przeciwko wyborom korespondencyjnym swoich posłów, będzie miał otwartą drogę do współpracy z opozycją. Może to doprowadzić nawet stworzenia nowej większości i odebrania PiS władzy.

Po głosowaniu i wyrzuceniu z koalicji rządzącej, Gowin zamierza ze swoimi posłami stworzyć klub parlamentarny.

Potrzebuje do tego 15 osób. Jeśli nie wystarczy jego dotychczasowych współpracowników, być może wesprze go któryś z opozycyjnych klubów (chyba że przystąpią do niego posłowie, którzy zagłosują za wyborami, ale i tak pozostaną przy Gowinie).

;

Udostępnij:

Radosław Gruca

Pisał m.in. dla "Gazety Wyborczej", "Dziennika" i "Faktu"; współpracuje z kanałem Reset Obywatelski. Autor książki "Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ, który ją kryje". Od sierpnia 2020 w OKO.press.

Komentarze