0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Krzysztof Hadrian / Agencja Wyborcza.plFot. Krzysztof Hadri...

Wyłączenie TVP Info jest jak wyprowadzenie się sąsiada-awanturnika (wracamy z pracy, a jego już nie ma), ale ulga nie zwalnia z konieczności namysłu.

Czy zatem decyzja ministra Bartłomieja Sienkiewicza o odwołaniu władz mediów publicznych jest zgodna z prawem i Konstytucją, czy też – jak grzmi opozycja (PiS, jakby ktoś się zastanawiał) – stanowi naruszenie praworządności, zamach na demokrację?

Odpowiedź brzmi – jest naruszeniem prawa, które po wyborach roku 2015 powstało z naruszeniem Konstytucji. Jest niepraworządna w tym sensie, że narusza niepraworządne prawo i podważa kompetencje instytucji, które na straży niekonstytucyjnego porządku stały.

Jak to ujmuje uchwała sejmowa z 19 grudnia, decyzja Sienkiewicza jest zgodna ze „standardami prawa w okresie przejściowym tj. do czasu uchwalenia i wdrożenia stosownych przepisów legislacyjnych”. Czyli do czasu „trwałego przywrócenia zgodności z Konstytucją”.

Kiedy to nastąpi? Uchwała nie dodaje, że nieprędko, może dopiero po wyborach prezydenckich 2025.

Czeka nas zatem czas paradoksów.

Tusk ściska rękę Sienkiewiczowi
Posiedzenie rządu, 19 grudnia 2023. Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl

Okres przejściowy może się przeciągnąć

Życie w okresie przejściowym nie jest komfortowe, nie tylko dlatego, że Lichocka i Kaczyński krzyczą o zamachu na demokrację i razem z Terleckim i Sasinem skandują „Wol-ne me-dia”, a tłumek na Woronicza w środowy wieczór, w lodowatym deszczu zbiorowo recytuje Rotę, żeby się nie dać zgermanić, a sympatyczna pani w średnim wieku prawie płacze, że nie myślała, że to wróci. Co wróci, pytam naiwnie. Jak to co, komuna – dziwi się pani.

Nie jest komfortowe głównie dlatego, że nawet jeśli duch konstytucji jest zachowany, to litera prawa jest naruszana. Co może rodzić obawy, że władza będzie działać całkiem „woluntarystycznie”.

Zgodnie ze „standardami prawa w okresie przejściowym” Sejm wezwał „wszystkie organy RP do niezwłocznego podjęcia działań mających na celu przywrócenie ładu konstytucyjnego w zakresie dostępu obywateli do rzetelnej informacji i funkcjonowania mediów publicznych oraz w zakresie niezależności, obiektywizmu i pluralizmu w realizacji misji publicznej przez publiczną radiofonię i telewizję, a także w zakresie uzyskiwania i przekazu informacji przez Polską Agencję Prasową”.

Sienkiewicz podjął takie działania. Postąpił „prawem (demokratycznego) kaduka”, reagując na sytuację usankcjonowanego bezprawia, jakie stworzyło państwo PiS, powołując Radę Mediów Narodowych i zamieniając media publiczne w propagandową „szczekaczkę”, która właśnie zamilkła.

Koalicja 15 października legitymizuje decyzje Sienkiewicza, odwołując się do wyroku Trybunału Konstytucyjnego [jeszcze za prezesury Andrzeja Rzeplińskiego] z 13 grudnia 2016 roku, który – według posłów – „uznał za niekonstytucyjne powierzenie Radzie Mediów Narodowych kwestii powoływania i odwoływania władz mediów publicznych przy jednoczesnym pozbawieniu Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji udziału w tych procesach. Wyrok ten jednak nie został wykonany”.

Ta argumentacja jest naciągana.

Przeczytaj także:

Wyrok TK z grudnia 2016 przeciw zamachowi władzy na KRRiT

Odwołując zarząd mediów publicznych, Sienkiewicz naruszył w oczywisty sposób art. 27 ustawy o RTV, zgodnie z którym „członków zarządu, w tym prezesa zarządu [publicznej radiofonii i telewizji] powołuje i odwołuje Rada Mediów Narodowych”.

Można się domyślać (bo konferencji prasowej nie było), że minister uznał, że prezesi PR czy TVP zostali „wadliwie powołani” przez – jak to ujęła uchwała Sejmu – niekonstytucyjny organ (RMN).

Z wyrokiem TK Rzeplińskiego sprawa nie jest jednak taka prosta. Dotyczył on bowiem tzw. małej nowelizacji z grudnia 2015 roku, którą PiS przeprowadził „na szybko”, aby zyskać kontrolę nad mediami publicznymi. Kluczowy był w niej zapis, że „członków zarządu, w tym prezesa zarządu [mediów publicznych], powołuje i odwołuje minister właściwy do spraw Skarbu Państwa”.

TK obszernie uzasadnił, że sprzeczne z Konstytucją RP jest pozbawienie takich uprawnień Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Na mocy art. 213 ustawy zasadniczej KRRiT „stoi na straży wolności słowa, prawa do informacji oraz interesu publicznego w radiofonii i telewizji”, a zgodnie z art. 27 ustawy o RTV (w wersji sprzed „małej nowelizacji”) „powoływała członków zarządu, w tym prezesa zarządu, w drodze uchwały na wniosek rady nadzorczej i odwoływała w drodze uchwały na wniosek rady nadzorczej lub walnego zgromadzenia”.

Wyrok TK dotyczył zatem zamachu na uprawnienia KRRiT przez władzę wykonawczą (w osobie ministra). Władza (PiS) dokonała go, bo wiedziała, że skład KRRiT nie da jej szans na opanowanie mediów publicznych.

Paradoks polega na tym, że w sensie dosłownym minister Sienkiewicz robi to samo, co PiS w 2015 roku.

Unieważnia uprawnienia wrogiego politycznie organu, jakim jest RMN, i sam podejmuje decyzję o odwołaniu władz mediów publicznych. Różnica w metodzie jest taka, że PiS znowelizował w tym celu na szybko ustawę, a Koalicja 15 Października nie może tego zrobić z uwagi na pewne weto prezydenta.

Sienkiewicz działa więc bez ustawowej podkładki.

Rada Mediów Narodowych w wyroku TK z 2016 roku?

Użyty w uchwale sejmowej argument, że wyrok TK z grudnia 2016 roku podważa konstytucyjność RMN, nie jest prawdziwy. Choćby dlatego, że wyrok jest odpowiedzią na wnioski RPO z marca 2016 i grupy posłów z kwietnia 2016, a RMN powstała w czerwcu 2016.

Jak pisał Adam Bodnar (wtedy RPO) w liście do marszałka Senatu, ustawa z czerwca 2016 roku o Radzie Mediów Narodowych (która zastąpiła „małą nowelizację”)

„nie została poddana osobnej kontroli konstytucyjności”.

I dalej: „Niemniej, przewidziane przez nią regulacje w analogiczny sposób ingerują w model funkcjonowania mediów publicznych i nie spełniają odpowiednich standardów wyznaczonych przez orzecznictwo TK” [podkr. – OKO.press].

Oznaczałoby to, że można przez analogię wnioskować, że odebranie przez RMN ustawowych kompetencji KRRiT jest równie niekonstytucyjne, jak odebranie ich przez ministra skarbu w „małej nowelizacji”.

Wyrok TK nie odnosi się jednak do RMN, o czym mowa w uzasadnieniu: „Wejście w życie ustawy o Radzie Mediów Narodowych doprowadziło do dezaktualizacji niektórych zarzutów formułowanych pod adresem ustawy nowelizującej [z grudnia 2015]. Przewidziany w tej ustawie mechanizm obsadzania funkcji w zarządach i radach nadzorczych spółek publicznej radiofonii i telewizji przez ministra właściwego do spraw Skarbu Państwa został bowiem w pełni zastąpiony procedurą zakładającą udział nowopowołanego organu państwa – Rady Mediów Narodowych”.

Stwierdzenie „w pełni zastąpiony” może zachęcać do snucia analogii. W jednym miejscu uzasadnienia TK ocenia też z punktu widzenia zasad konstytucyjnych rolę RMN, ale rzecz dotyczy wyrażania przez RMN zgody na zmiany w statutach spółek mediów publicznych: „takie rozwiązanie ustawodawcze nie może być traktowane jako należycie zastępujące wcześniejszy model wyrażania zgody na zmiany statutowe z udziałem KRRiT”.

Można całkiem zasadnie uważać, że ustawa o RMN jest niekonstytucyjna, ale takiej konkluzji w wyroku TK nie ma. Co najwyżej sugestie w uzasadnieniu.

TK ogłosił, że „ustawodawca powinien podjąć niezwłoczne działania, które doprowadzą do osiągnięcia stanu zgodności z Konstytucją i przywrócą decydującą rolę KRRiT w zarządzaniu mediami publicznymi”.

Najbardziej w duchu wyroku TK byłoby zatem przywrócenie starego zapisu art. 27 ustawy o RTV, który dawał uprawnienia KRRiT, ale Duda by na taką nowelizację nie pozwolił, a zresztą demokraci przecież wcale nie chcą, by odzyskał swoje uprawnienia organ Macieja Świrskiego, który na stanowisku szefa KRRiT od października 2022 wykonywał brudną polityczną robotę.

Czas paradoksów po czasach bezprawia

Pozorna symetria tego, co robił PiS w 2015-2016 i tego, co robi Koalicja 15 października 2023, ułatwia propagandystom Kaczyńskiego robotę, bo wystarczy cytować zarzuty opozycji sprzed siedmiu-ośmiu lat zmieniając nazwisko Szydło na Tuska, skandować można te same hasła.

Odpowiedzią rządu Donalda Tuska powinno być dokładne wyjaśnienie – bez naciągania argumentacji (patrz wyżej) – tej sytuacji pozornych podobieństw.

Mieliśmy przecież rząd PiS, który krok po kroku zmierzał w kierunku władzy autorytarnej, łamiąc konstytucję i powołując upolitycznione organy (TK, KRS, RMN, KRRiT...). Współtworzyły one, w dodatku zgodnie z prawem PiS, tę politykę, a obecnie przystępują od politycznego ataku na nowy rząd.

W dodatku, na straży tej niedemokratycznej konstrukcji może stanąć prezydent.

Trzeba uczciwie powiedzieć, że przestrzeganie obowiązującego prawa oznaczałoby wyrok na demokratyczną zmianę w Polsce. Pozostaje działanie z łamaniem litery i ducha przepisów wprowadzonych przez PiS.

Tu jednak potrzebne są trzy zastrzeżenia.

Po pierwsze, łamanie nawet złego prawa jest ostatecznością. Może demoralizować tych, którzy to robią, bo otwiera się pole arbitralnych decyzji i bezkarności.

Po drugie, równolegle z „demokratycznym zamachem” trzeba prowadzić prace nad rozwiązaniami na przyszłość, gdy skończy się „czas przejściowy”. W omawianym przypadku – zaproponować rozwiązania ustawowe regulujące sferę mediów publicznych, najlepiej w kierunku choćby ograniczenia kontroli polityków nad nimi. To dałoby wiarygodność działaniom Koalicji 15 Października. Najwyżej Duda zawetuje.

Po trzecie, ocena „zamachu” na PiS-owskie prawo medialne i na same media publiczne, będzie zależeć od tego, jakie przyniesie skutki. Decyzję Bartłomieja Sienkiewicza z 20 grudnia 2023 ocenimy, sprawdzając, czy TVP będzie realizowała misję mediów publicznych, którą jest "oferowanie całemu społeczeństwu i poszczególnym jego częściom, zróżnicowanych programów i innych usług w zakresie informacji, publicystyki, kultury, rozrywki, edukacji i sportu,

cechujących się pluralizmem, bezstronnością, wyważeniem i niezależnością oraz innowacyjnością, wysoką jakością i integralnością przekazu".

Tylko dla takich mediów warto dokonywać demokratycznego zamachu.

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze