0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Żuchowicz...

We wtorek w Sejmie odbyła się debata nad złożoną przez posłów nowej koalicji rządowej uchwałą „w sprawie przywrócenia ładu prawnego oraz bezstronności i rzetelności mediów publicznych oraz Polskiej Agencji Prasowej”.

Nowy rząd od tygodni zapowiada wprowadzenie szybkich zmian w TVP, która kontynuuje napastliwy wobec dotychczasowej opozycji przekaz. Z rozmów OKO.press z politykami oraz z dziennikarzami zaangażowanymi w proces zmian wynika, że pierwsze wydanie nowych „Wiadomości” może zostać wyemitowane już w najbliższy czwartek, 21 grudnia.

W jaki sposób przybliża nas do tego sejmowa uchwała?

Przeczytaj także:

„To polityczna deklaracja”

„Ta uchwała w sensie prawnym jest po prostu polityczną deklaracją Sejmu, nie wpływa bezpośrednio na sytuację w organach mediów publicznych. Dla skutecznych zmian w spółkach, w tym w TVP, konieczne są czynności powołanych do tego organów – akcjonariuszy, rady nadzorczej, zarządu” – komentuje w rozmowie z OKO.press prof. Katarzyna Bilewska, kierowniczka Katedry Prawa Handlowego na Uniwersytecie Warszawskim.

Spekulowano, że uchwała ma stanowić podstawę prawną dla działań ministra kultury, Bartłomieja Sienkiewicza.

„Minister kultury ma uprawnienia wynikające wprost z ustaw, między innymi z kodeksu spółek handlowych. W moim przekonaniu nie potrzebuje dodatkowych podstaw prawnych. Jako akcjonariusz ma już wystarczające kompetencje do ingerencji w działania spółki Telewizja Polska” – mówi Bilewska.

Minister wciąż ma narzędzia do zmian

Przypomnijmy – w ostatnich tygodniach w mediach krążyło kilka scenariuszy przewidujących, w jaki sposób nowy rząd może szybko doprowadzić do zmian w TVP. Część z nich opierała na ministrze kultury, który jednoosobowo wykonuje prawa z akcji do TVP, Polskiego Radia i PAP. W ramach swoich uprawnień może na przykład zawiesić zarząd albo podjąć uchwałę o postawieniu spółki w stan likwidacji i ustanowić kuratora, którego Rada Mediów Narodowych nie mogłaby odwołać.

W związku z tymi doniesieniami władze PiS podjęły szereg działań uprzedzających. Prezes zarządu TVP Mateusz Matyszkowicz powołał w spółce prokurenta, a odchodzący minister kultury Piotr Gliński próbował zmienić statut spółki tak, by w razie otwarcia likwidacji, jej likwidatorami zostali wszyscy członkowie dotychczasowego zarządu oraz szef departamentu prawnego. Pierwsza próba rejestracji nowego statutu skończyła się niepowodzeniem, bo wniosek złożono na niewłaściwym formularzu. Ministerstwo złożyło wniosek ponownie. Nie został on jednak jeszcze rozpatrzony.

"Zmiana statutu, której na ostatniej proste próbował dokonać pan Gliński, nie została na tę chwilę zaakceptowana przez sąd rejestrowy. Jednak nawet gdyby do tego doszło, to nie zamyka ona ministrowi innych dróg.

Nadal ma prawo zawiesić zarząd na podstawie przepisów kodeksu spółek handlowych"

– wskazuje prof. Bilewska.

Co z Radą Mediów Narodowych?

W uchwale powołano się na „niewykonany wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia 13 grudnia 2016 roku (sygn. akt K 13/16), który uznał za niekonstytucyjne powierzenie Radzie Mediów Narodowych powoływania i odwoływania władz mediów publicznych, przy jednoczesnym pozbawieniu Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji udziału w tych procesach”.

Wyrok odnosił się do tzw. małej ustawy medialnej, na mocy której minister skarbu państwa zyskał funkcję powoływania i odwoływania rad nadzorczych i zarządów TVP i Polskiego Radia. W czasie rozpatrywania skargi PiS powołał jednak do życia RMN, dlatego też częściowo wyrok odnosi się także do tego organu.

Dlaczego przywołanie tego wyroku jest ważne? Jednym ze scenariuszy dotyczących Rady Mediów Narodowych był pomysł, aby Sejm przyjął uchwałę stwierdzającą nieważność wyboru trójki lub wszystkich członków RMN. Ten scenariusz jednak obecnie bardzo mało prawdopodobny.

We wtorek rano Wirtualna Polska opisała jeszcze inną ścieżkę. W ustawie o RMN istnieje przepis mówiący o tym, że

„Członkiem Rady nie może być osoba posiadająca udziały albo akcje spółki lub w inny sposób uczestnicząca w podmiocie będącym dostawcą usługi medialnej, lub producentem radiowym, lub telewizyjnym”.

WP powołując się na rozmowy z trójką konstytucjonalistów, twierdzi, że przepis ten może prowadzić do odwołania przewodniczącego RMN Krzysztofa Czabańskiego, ponieważ uczestniczy on „w działalności co najmniej jednego podmiotu będącego dostawcą usługi medialnej”. Czabański jest członkiem rady fundacji Instytut im. Lecha Kaczyńskiego. Instytut ten jest większościowym udziałowcem w spółce Srebrna. Z kolei spółka Srebrna posiada 100 proc. udziałów w spółce Geranium. Geranium oraz Srebrna są akcjonariuszami Forum SA. A ta jest wydawcą „Gazety Polskiej Codziennie”. Srebrna jest też udziałowcem Słowa Niezależnego, a to wydawca portalu niezależna.pl i Telewizji Republika.

Tym sposobem większość sejmowa powołałaby nowego członka RMN i uzyskała większość w radzie, w której w tej chwili zasiada troje reprezentantów PiS i dwóch reprezentantów dotychczasowej opozycji.

„Rozumiem, że nowa większość sejmowa działa w stanie wyższej konieczności, bo to, co dzieje się w spółce Skarbu Państwa jest trudne do zaakceptowania. Ale wyrok jest, pokazuje, że RMN jest ciałem pozakonstytucyjnym, więc jeżeli będziemy mieli do czynienia z działaniem w ramach tej Rady, politycy będą musieli przedstawić wiarygodne uzasadnienie dla takich kroków” – komentuje prof. Katarzyna Bilewska.

Niewykluczone, że przywołanie oceny RMN, jakiej dokonał TK, jest zatem po prostu symboliczną zapowiedzią, że rząd nie zamierza korzystać z tej ścieżki. Zgadzałoby się to także z zapowiedziami Onetu, że zmian ma dokonać ostatecznie minister kultury. Według doniesień portalu – pierwsze decyzje mogą zostać ogłoszone jeszcze we wtorek wieczorem.

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze