0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Grzegorz Celejewski / Agencja GazetaGrzegorz Celejewski ...

W środę 28 kwietnia parafowano umowę społeczną na linii rząd-górnicy. Po miesiącach negocjacji, strony wreszcie doszły do porozumienia. Jednak nawet na ostatniej prostej nie było łatwo – środowe spotkanie trwało ponad siedem godzin.

I choć wypracowano „złoty środek”, na który przystały górnicze związki zawodowe, ich przedstawiciele nie kryją rozczarowania.

„Przykłada się rękę do likwidacji najistotniejszej branży w historii Rzeczypospolitej” – mówił w środę przed spotkaniem z Ministerstwem Aktywów Państwowych Dominik Kolorz, przewodniczący śląsko-dąbrowskiej Solidarności. „Zrobiliśmy to, co do nas należało. Daliśmy największe zabezpieczenia pracownikom tej branży, oprzyrządowaliśmy transformację regionu. To też nie jest tak, że dzisiaj wszystko się kończy przy parafowaniu, czy potem przy podpisywaniu. Po pierwsze - będzie można wypić gorzką herbatę, jeżeli minister Soboń przyjedzie z notyfikacją Unii Europejskiej, a po drugie - czeka nas mnóstwo pracy, żeby tworzyć alternatywne, dobre jakościowo miejsca pracy w zamian za miejsca pracy w górnictwie” – dodał.

Podkreślił też, że wcale nie wyklucza, że węgiel zostanie z nami na dłużej.

„Technologie energetyczne i nie tylko energetyczne na węglu już są dostępne, a jeszcze pójdą do przodu i że to wcale tak nie musi być, że ostatnia kopalnia będzie zlikwidowana w roku 2049”

– powiedział podczas porannego spotkania z mediami.

Na razie jednak to właśnie 2049 rok jest oficjalną datą zamknięcia ostatniej kopalni węgla kamiennego w Polsce. Potwierdzają to zapisy umowy społecznej, według której najdłużej będą działać jednostki ROW Ruch Chwałowice i Ruch Jankowice.

„Większość krajów Europy zamierza odejść od użycia węgla w energetyce najpóźniej w kolejnej dekadzie. Rząd wprowadza górników i nas wszystkich w błąd utrzymując, że w Polsce da się robić to do 2049 roku. Kopalnie w Polsce również powinny zostać zamknięte najpóźniej na początku lat 30. W 2050 roku Polska ma osiągnąć neutralność klimatyczną, co oznacza konieczność transformacji wszystkich gałęzi gospodarki, nie tylko energetyki” – komentuje Marcin Kowalczyk z Fundacji WWF.

Przeczytaj także:

12 stron i cztery załączniki

Co znalazło się w umowie społecznej? Dowiedzieliśmy się tego dzięki Radiu ZET, które na początku tygodnia dotarło do zatwierdzonego przez związki zawodowe i rząd projektu. Składa się on z dwunastostronicowej części głównej i czterech załączników, w których wyjaśniono m.in. szczegóły dotyczące osłon socjalnych.

Czytamy w niej, że zlikwidowanych będzie 82 tys. miejsc pracy w kopalniach i 410 tys. miejsc pracy w sektorze okołogórniczym na terenie 73 gmin oraz w podmiotach kooperujących z górnictwem,

„Umowa społeczna obejmuje kilka obszarów, w tym restrukturyzację górnictwa, osłony socjalne, ale także kwestie niezwiązane bezpośrednio z górnictwem, takie jak inwestycje w tzw. czyste technologie węglowe, czy pieniądze na transformację gospodarczą Śląska” – wymienia Wojciech Kukuła, prawnik z Fundacji ClientEarth.

Zapłacimy wszyscy, ale nikt nas o to nie pytał

Projekt ustawy o funkcjonowaniu górnictwa zmienia i wydłuża istniejący mechanizm osłon do 2027 roku (z obecnego 2023 roku). Będzie to dotyczyć wyłącznie kopalni, które zostaną zamknięte do 2023 roku.

„Czyli w praktyce mówimy tu wyłącznie o śląskich kopalniach” – tłumaczy Kukuła. Pierwsza transza planowanej pomocy nie obejmie m.in. Bogdanki na Lubelszczyźnie, która według zapisów w umowie ma działać do 2049 roku. „Skandalem jest, że decyzją rządu nowelizacja nie będzie podlegać normalnym konsultacjom publicznym, bo za takie rząd uznaje negocjacje z górnikami dotyczące umowy społecznej. Rząd zaciąga tutaj przecież zobowiązanie, które będzie płacone z budżetu państwa, czyli naszych podatków. Każdy powinien mieć możliwość wypowiedzenia się w tej sprawie, a nie tylko bezpośrednio zainteresowani, którzy będą korzystać z pomocy” – dodaje prawnik.

Jaka to pomoc?

Według ujawnionych zapisów umowy społecznej, górnicy (oraz inni pracownicy likwidowanych jednostek) będą alokowani z zamykanych kopalń do innych zakładów. Mogą też skorzystać z urlopu górniczego lub urlopu dla pracowników zakładu przeróbki mechanicznej węgla. To oznacza, że jeśli zbliżają się do emerytury, mogą wcześniej zrezygnować z pracy i pobierać wynagrodzenie aż do momentu, kiedy ta emerytura zacznie im przysługiwać.

Młodsi pracownicy, którzy chcą zrezygnować z pracy i mają przynajmniej roczny staż, dostaną jednorazową odprawę w wysokości 120 tysięcy złotych netto. Po wykorzystaniu jednej z tych opcji, górnicy nie będą mogli być już zatrudnieni w spółkach państwowych zajmujących się wydobyciem węgla.

Wojciech Kukuła nazywa te zapisy „uklęknięciem przed górniczymi związkami zawodowymi.”

„W mojej ocenie taki transfer środków, czyli to, że po raz kolejny wszyscy zrzucamy się z podatków na pracowników relatywnie bogatej, od dawna nierentownej i negatywnej środowiskowo branży, wypacza sprawiedliwość społeczną.

W innych branżach nie było i nie ma takich benefitów. Wystarczy przywołać chociażby upadłą branżę włókniarską w Łodzi” – tłumaczy.

Związki zawodowe wynegocjowały również indeksację płac, czyli dostosowanie ich m.in. do rosnących cen. Wynagrodzenia będą więc coraz wyższe. W 2022 roku wzrosną o 3,8 proc. w 2022, 3,5 proc. w 2023, 3,4 proc. w 2024, a w 2025 – o 3,3 proc.

Kopalnie do momentu zamknięcia mają dostawać tzw. dopłaty do redukcji zdolności produkcyjnych. Po zakończeniu wydobycia nadal nie pozostaną na lodzie. Jak czytamy w umowie społecznej, „będą one otrzymywać wsparcie finansowe na koszty nadzwyczajne związane z procesem likwidacji”.

Zmian jest więcej – resort aktywów chce przedłużyć przekazywanie aktywów węglowych do Spółki Restrukturyzacji Kopalń. „SRK to państwowa spółka-umieralnia, do której trafiają kopalnie po fizycznym zaprzestaniu działalności. Likwidowane kopalnie np. PGG stają się oddziałami SRK, która odpowiada za ich likwidację i rekultywację terenu” – wyjaśnia Wojciech Kukuła.

Komisja Europejska zgodziła się na to, by państwo przejmowało kopalnie zamknięte przed 2018 rokiem. Według nowego pomysłu ministerstwa, spółka miałaby przejmować aktywa jeszcze przez kolejne lata, czyli do 2023 roku, a koszty ich likwidacji byłyby dzięki temu pokrywane z budżetu państwa.

Górnictwo na liście UNESCO

Rząd w umowie z górnikami zobowiązał się także do powołania Funduszu Transformacji Śląska.

Taki fundusz ma zapewnić środki na transformację terenów pogórniczych i rozwój gospodarczy regionu. Ten mają zapewnić nowe inwestycje i miejsca pracy, np. w fabryce samochodów elektrycznych Izera w Jaworznie. Strona rządowa zobowiązała się również do stworzenia Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu oraz wpisania obiektów górnictwa węglowego na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Jeden z rozdziałów umowy dotyczy inwestowania w „czyste technologie węglowe”, czyli np. budowy instalacji do zgazowywania węgla do metanolu. To – obok chęci dotowania nierentowanych kopalń z budżetu – jest zdaniem Wojciecha Kukuły najbardziej kontrowersyjnym zapisem w umowie. „To marnowanie publicznych pieniędzy. Na czyste technologię węglowe miałoby zostać przeznaczonych nawet 16 mld zł. Spodziewam się jednak, że te elementy umowy społecznej nie zostaną ostatecznie zrealizowane, m.in. ze względu na prawdopodobny opór KE” – ocenia.

Co na to Unia?

Komisja Europejska musi zatwierdzić cały proces likwidowania kopalń. Z tym – przekonują eksperci – nie będzie łatwo.

„Tak zwane dopłaty do redukcji zdolności operacyjnych są tak naprawdę dopłatami podtrzymującymi nierentowne wydobycie węgla. Tego rodzaju rozwiązania obowiązywały w UE w przeszłości, ale zostały już wycofane” – komentuje Aleksander Śniegocki z thin tanku WiseEuropa. „Unia musiałaby odwrócić całą logikę zmian pomocy publicznej dla górnictwa z ostatnich dekad, żeby zaakceptować zapisy umowy - co jest mało realne, szczególnie wobec znacznie pilniejszych potrzeb w zakresie prawdziwej transformacji energetycznej” – dodaje.

Jak wyjaśnia Wojciech Kukuła, unijne rozporządzenie z 2010 roku w sprawie pomocy państwa ułatwiającej zamykanie kopalń węgla, zakazuje wspierania tych jednostek, które nie zostały zlikwidowane do końca 2018 roku.

„Umowa, jako taka, nie będzie podlegać ocenie KE. Komisja będzie dopiero badać poszczególne mechanizmy pomocowe, ujęte w umowie. To odrębne sprawy. W mojej ocenie, na nowy pakiet osłon socjalnych dla górników KE może przystać. Trudno będzie natomiast wynegocjować coś więcej” – komentuje.

Po parafowaniu umowy, sprawie przyjrzy się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Zapisy mają być przedstawione UOKiK jeszcze w tym tygodniu. W maju umowa ma zostać ostatecznie podpisana przez związki zawodowe. Do tego momentu podpisania – mówił w środowy poranek wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń – możliwe są jeszcze zmiany w treści.

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze