Politycy PiS i sprzyjające im media zarzucają Komisji Europejskiej, że jej troska o praworządność w Polsce to “polityczna ustawka”, zemsta za nieprzyjmowanie uchodźców. Dowodem ma być negatywna odpowiedź KE na petycję polskich sędziów z 2008 roku. Komisja jest dwulicowa? Nie, po prostu dzisiaj zagrożenie dla niezależności sądów jest o wiele poważniejsze
Komisja Europejska 29 sierpnia 2017 odrzuciła stanowisko rządu PiS, według którego KE nie ma prawa ingerować w polski wymiar sprawiedliwości. Była to odpowiedź na trzecią rekomendację Komisji z 26 lipca w sprawie zmian w polskim wymiarze sprawiedliwości.
KE zalecała w niej m.in. przywrócenie niezależności Trybunału Konstytucyjnego, opublikowanie i realizację orzeczeń Trybunału oraz wycofanie się z ustaw o Sądzie Najwyższym, o Krajowej Radzie Sądownictwa (zawetowanych), o Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury oraz o ustroju sądów powszechnych (które weszły w życie).
Rekomendacja KE z lipca to ostatni etap procedury kontroli praworządności, którą Komisja Europejska rozpoczęła w sprawie Polski po przejęciu przez PiS kontroli nad Trybunałem Konstytucyjnym. Jest ona nazywana „przygotowaniem do zastosowania artykułu 7 Traktatu UE”, którego uruchomienie może doprowadzić do nałożenia na Polskę sankcji, a nawet pozbawieniem jej prawa głosu w Radzie Europejskiej (najwyższy organ władzy w Unii Europejskiej, tworzą ją szefowie rządów i głowy państw członkowskich).
W reakcji na odrzucenie przez KE odpowiedzi rządu Beaty Szydło politycy PiS oskarżyli Komisję o instrumentalne wykorzystywanie procedury kontroli praworządności do celów politycznych. “Dowodem” na to miała być odmowna odpowiedź Komisji Europejskiej z 2008 roku na petycję wysłaną przez ponad 800 polskich sędziów.
Gdy przed 9 laty polscy sędziowie zwrócili się do KE, to KE oficjalnie wypowiedziała się, że nie będzie ingerować w wewnętrzne sprawy kraju członkowskiego w kontekście wymiaru sprawiedliwości. KE nagle uznała, że musi w tej sprawie zmienić zdanie.
Ryszard Czarnecki, europoseł PiS, w wywiadzie dla Polskiego Radia uznał, że taka zmiana zdania przez KE “świadczy o bardzo politycznym i ideologicznym podejściu do sprawy, a nie merytorycznym”. Czy rzeczywiście Komisja zmieniła zdanie i naruszyła unijne prawo?
W zarzucie Czarneckiego jest ziarno prawdy. Rzeczywiście Komisja Europejska w 2008 roku odmówiła ingerencji w polski wymiar sprawiedliwości. Ponad 800 polskich sędziów zaapelowało wtedy do KE o skłonienie polskiego rządu do podwyższenia sędziowskich pensji oraz zniesienia nadzoru administracyjnego ministra sprawiedliwości nad sądami. Ich zdaniem obie kwestie stwarzały zagrożenie dla niezależności sędziów.
Komisja Europejska odpowiedziała wtedy: “Musimy poinformować, że Komisja nie może podjąć działań w sprawach krajowych (…). Komisja nie ma uprawnień do ingerowania w indywidualne sprawy dotyczące problemów związanych z ogólnym zarządzaniem wymiarem sprawiedliwości lub niewydolnością systemu sądowego. W szczególności, Komisja nie może ocenić ani krajowego prawa regulującego nadzór administracyjny nad sądami przez Ministerstwo Sprawiedliwości, ani kwestii dotyczących wynagrodzeń sędziów, ponieważ oba te tematy nie mają związku z prawem wspólnotowym”.
Z pozoru obie sprawy są podobne, różnią się jednak pod istotnym względem: w 2008 roku Komisja Europejska uznała, że sprawa dotyczy tylko kwestii administracyjnych sądownictwa, a obecnie zarzuca polskiemu rządowi stworzenie sytuacji zagrażającej niezależności sędziów, a więc i bezstronności wydawanych przez sądy wyroków.
W 2008 roku sędziowie przekonywali w swojej petycji, że w Polsce wynagrodzenia sędziów najniższego szczebla są porównywalne z zarobkami murarzy czy kierowców i bywają niższe od zarobków pracowników sądowych. Ich zdaniem taka sytuacja mogła w skrajnych przypadkach prowadzić do korupcji, a więc stanowić zagrożenie dla sędziowskiej niezależności.
Poważniejszy był zarzut dotyczący administracyjnego nadzoru ministra sprawiedliwości nad sądami, ale temu w swojej petycji sędziowie poświęcili jedynie wzmiankę. Rok później Krajowa Rada Sądownictwa podczas rozprawy przed Trybunałem Konstytucyjnym w tej sprawie argumentowała, że sprawując nadzór administracyjny nad sądami minister może ingerować w orzecznictwo m.in. delegując sędziego do innego sądu czy ograniczając jego szanse na awans. TK uznał jednak, że te kompetencje ministra są zgodne z Konstytucją.
Komisja Europejska napisała w 2008 roku, że oba tematy poruszane przez sędziów “nie mają związku z prawem wspólnotowym”. Nie znaczy to, że prawo unijne nie wymagało od krajów członkowskich zapewnienia niezależności sądów. Z odpowiedzi KE wynika raczej, że nie zgodziła się z argumentami polskich sędziów, mającymi wykazać wpływ sędziowskich wynagrodzeń i ministerialnego nadzoru na niezależność sądownictwa.
Już wtedy obowiązywały w prawie unijnym przepisy, których naruszenie Komisja Europejska zarzuca obecnie Polsce. KE uważa m.in., że ustawa o ustroju sądów powszechnych, dająca ministrowi sprawiedliwości możliwość wymiany wszystkich prezesów sądów bez oglądania się na niczyje opinie, narusza artykuł 19.1 Traktatu UE (zapewniający skuteczną ochronę prawną), oraz artykuł 47 Karty Praw Podstawowych UE (prawo do skutecznego środka prawnego i dostępu do bezstronnego sądu).
Można nie zgadzać się ze stanowiskiem KE z 2008 roku, uznającym, że nadzór administracyjny ministra i niskie zarobki sędziów nie zagrażają ich niezależności i nie wymagają ingerencji wspólnoty. Nie oznacza to jednak, że Komisja Europejska zmieniła co do zasady zdanie o dopuszczalności ingerencji organu UE w wymiar sprawiedliwości krajów członkowskich.
Prawo Unii Europejskiej tak samo wtedy, jak i teraz wymaga zapewnienia niezależności sędziów i prawa do sprawiedliwego wyroku. W 2008 roku KE uznała, że stan polskiego wymiaru sprawiedliwości nie wymaga interwencji, teraz uznała, że interwencja jest konieczna po zmianach wprowadzonych przez ostatnie ustawy PiS, bo narusza rządy prawa oparte na niezależności sądów i sędziów.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze