0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Bryan R. Smith / AFP)Fot. Bryan R. Smith ...

Od 1 kwietnia Rosja sprawuje przewodnictwo w Radzie Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych – co może wydawać się bulwersujące, zważywszy na rosyjską agresję na Ukrainę, liczne zbrodnie wojenne popełnione w trakcie tego trwającego od ponad roku pełnoskalowego konfliktu zbrojnego i towarzyszące mu groźby użycia broni jądrowej.

ONZ pozostaje przy tym już ostatnią wielką organizacją międzynarodową, która Rosji nie wyrzuciła ze swego składu, nie zawiesiła jej w prawach członkowskich ani nawet nie nałożyła na nią sankcji.

Przewodnictwo Rosji zainaugurował ambasador tego kraju przy ONZ Wasilij Nebenzia (na zdjęciu). Ten sam, który dokładnie rok temu na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ zaprzeczał rosyjskiej odpowiedzialności za masakrę w Buczy. I ten sam, który oskarżał Ukrainę o spowodowanie kryzysu zbożowego w krajach globalnego Południa.

„Porządek prezydencji jest dobrze określony” – tak odpowiedział w poniedziałek podczas inauguracyjnej konferencji prasowej Nebenzia na pytanie, czy Rosja powinna sprawować przewodnictwo w RB ONZ w trakcie wszczętej przez siebie wojny. Tym razem był jednak względnie mało agresywny, zasugerował też, że szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow mógłby się spotkać z sekretarzem stanu USA Anthonym Blinkenem, o ile tylko Waszyngton by „o to poprosił”.

Przeczytaj także:

To nie był Prima Aprilis

„To bardzo kiepski żart na Prima Aprilis. Rosja przywłaszczyła sobie miejsce w Radzie Bezpieczeństwa, prowadzi kolonialną wojnę, a jej przywódca jest przestępcą wojennym poszukiwanym przez Międzynarodowy Trybunał Karny za porywanie dzieci" – mówił 1 kwietnia minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kuleba. Mówiąc o "przywłaszczeniu" - miał na myśli to, że Rosja odziedziczyła miejsce w RB ONZ po Związku Radzieckim, już bez żadnego udziału pozostałych krajów byłego ZSRR - w tym Ukrainy.

Szefowi ukraińskiego MSZ nie sposób tu odmówić moralnej racji. Czy powinniśmy więc ruszyć pod przedstawicielstwo ONZ w Warszawie, by tam zaprotestować przeciwko tak łagodnemu traktowaniu kraju, który właśnie narusza same fundamenty globalnego bezpieczeństwa?

Otóż nie. I to nawet nie dlatego, że ONZ nie ma w Warszawie swej „ambasady” (jedynie tzw. Ośrodek Informacji) – bo to kraje członkowskie wysyłają swych ambasadorów do kilku miast świata (Nowy Jork, Genewa, Rzym, Nairobi, Wiedeń i Paryż), w których mieszczą się biura ONZ. Po prostu sama konstrukcja ONZ (a zwłaszcza Rady Bezpieczeństwa ONZ) zawarta w będącej formalnie traktatem międzynarodowym Karcie Narodów Zjednoczonych z 1945 roku uniemożliwia tej organizacji odegranie jakiejkolwiek bardziej rozstrzygającej roli.

Przewodnictwo trwa tylko miesiąc

Samo przewodnictwo Rosji w Radzie Bezpieczeństwa to „zaszczyt” jedynie formalny, wynikający z harmonogramu prac Rady. Rosja nacieszy się swą przewodnią rolą w RB ONZ jedynie przez miesiąc. Pałeczkę przejęła od Mozambiku, 1 maja przekaże ją zaś Szwajcarii. We wrześniu Radę poprowadzi Albania, a w październiku Chiny – bowiem przewodnictwo obejmuje rotacyjnie na miesiąc każdy z łącznie 15 krajów będących w trakcie danej dwuletniej kadencji członkiem RB ONZ.

Rosja zaś – jako stały członek Rady Bezpieczeństwa – pełni takie przewodnictwo przynajmniej raz na kadencję. Wynika to z samej Karty Narodów Zjednoczonych, zaś zmiana tego stanu rzeczy wymagałaby jej nowelizacji. Status stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ ma jedynie pięć krajów. To Stany Zjednoczone, Rosja (jako spadkobierczyni Związku Radzieckiego), Chiny, Francja i Wielka Brytania. W 1945 roku, czyli w tym szczególnym momencie historycznym, w którym Organizacja Narodów Zjednoczonych powstawała, to właśnie te pięć krajów rozdawało karty w alianckiej koalicji, która właśnie pokonała Trzecią Rzeszę i Imperium Japońskie. Stworzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ i przyznanie w niej stałego członkostwa właśnie tym pięciu krajom miało być receptą na epokę globalnego pokoju po II wojnie światowej.

Rada Bezpieczeństwa ONZ ma potężne uprawnienia. Może podjąć decyzję o wykluczeniu danego kraju z ONZ, nałożeniu na niego sankcji ekonomicznych, a nawet rozpoczęciu sankcji zbrojnych – taka decyzja jest wiążąca dla wszystkich państw członkowskich i zawsze zgodna z prawem międzynarodowym.

Zarazem jednak każdy z pięciu stałych członków Rady Bezpieczeństwa ma pełne prawo weta wobec jej decyzji. Oznacza to, że może ona nakładać tylko i wyłącznie takie sankcje, na które zgodzą się jednocześnie Stany Zjednoczone, Rosja, Chiny, Francja i Wielka Brytania.

Członkowie równi i równiejsi

Oprócz tych pięciu państw w obradach Rady Bezpieczeństwa uczestniczy jeszcze dziesięć krajów o statusie członków niestałych. Te państwa wybierane są przez Zgromadzenie Ogólne ONZ raz na dwa lata – według obowiązujących od 1963 roku parytetów kontynentalnych i niekiedy na podstawie różnych nieformalnych umów pomiędzy poszczególnymi państwami członkowskimi. Dla przykładu Afryka ma prawo do trzech miejsc w Radzie a Europa Zachodnia wespół z Kanadą do dwóch. Każdy z krajów o statusie niestałego członka RB ONZ ma prawo do przewodniczenia jej obradom – dlatego rotacja odbywa się aż co miesiąc.

Polska była członkiem Rady Bezpieczeństwa już sześć razy - w latach 1946-1947, 1960, 1971-1972, 1982-1983, 1996-1997 i całkiem niedawno – czyli w latach 2018-2019.

Warto zauważyć, że kadencja 1982-1983 przypadła w trakcie trwania w Polsce stanu wojennego – co, choć było przyczyną nałożenia na PRL sankcji przez kraje Zachodu, wcale nie stanowiło szczególnej przeszkody dla ONZ.

Rzecz jasna w tych okresach Polska również rotacyjnie przewodniczyła Radzie – jednak ponieważ jest to głównie formalny honor, nie skutkowało to literalnie niczym bardziej istotnym.

Ale jakie prawa przysługują tym 10 krajom będącymi niestałymi członkami Rady Bezpieczeństwa? Nie da się niestety ukryć, że pełnią one głównie rolę statystów u boku pięciu obecnych i byłych mocarstw mających status stałych członków RB. Dysponują wprawdzie swym własnym prawem weta wobec decyzji RB ONZ, jednak mogą je postawić dopiero wtedy, gdy jest to zgodna decyzja co najmniej siedmiu członków niestałych. W praktyce ten rodzaj weta nie jest niemal w ogóle używany.

Regularnie korzystają ze swego prawa weta – albo samej jego groźby – kraje należące do piątki stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ. A zwłaszcza Rosja, Chiny i Stany Zjednoczone. To jedna z podstawowych przyczyn, dla których ONZ nie odgrywało szczególnie istotnej roli na przykład w rywalizacji mocarstw w okresie zimnej wojny – interesy obu bloków wzajemnie znosiły się na poziomie RB ONZ.

Prawa mocarstw i inne prawa

Zarazem jednak nawet w okresie zimnej wojny ONZ (a zwłaszcza jego Zgromadzenie Ogólne) mimo swych oczywistych niedoskonałości, pozostawało istotnym forum polityki międzynarodowej nawet dla Związku Radzieckiego i Stanów Zjednoczonych.

Niektóre spotkania w ramach Rady Bezpieczeństwa ONZ bywały jednak rodzajem wentyla bezpieczeństwa w momentach szczególnych napięć. Nie można wykluczać, że podobną rolę ONZ odegra i w trakcie obecnego konfliktu.

Rywalizujące mocarstwa były zaś niejednokrotnie w stanie dojść do kompromisu, kiedy Rada Bezpieczeństwa podejmowała decyzje dotyczące regionów i krajów niebędących w ich bezpośrednich strefach wpływów – na przykład ustanawiając kolejne misje pokojowe i stabilizacyjne w krajach Afryki, czy nawet (choć to mocno dyskusyjne) w kwestii wojny w Jugosławii czy interwencji w Iraku.

Realnych szans na wyrzucenie Rosji z Rady Bezpieczeństwa, czy z samego ONZ natomiast nie ma.

Wymagałoby to nowelizacji Karty Narodów Zjednoczonych, co jest niemożliwe bez zgody jej sygnatariuszy, a w szczególności 5 krajów założycielskich ONZ – tych samych, które mają status członków stałych Rady Bezpieczeństwa ONZ. Zarówno potępienie, jak i objęcie jakimikolwiek sankcjami przez Radę Bezpieczeństwa ONZ Rosji wymagałoby więc uprzedniej zgody samej Rosji. Na co oczywiście się nie zanosi.

Osobną kwestią jest to, że Rosja Władimira Putina może liczyć na pewne poparcie nawet na poziomie Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Opisywaliśmy niedawno w OKO.press, jak Rosja – między innymi za pomocą firmy najemniczej PMC Wagner i powiązanych z nią spółek i instytucji – rozszerza swoje wpływy na kontynencie afrykańskim. Przynosi to istotne skutki – związane również z funkcjonowaniem ONZ.

W rocznicę rozpoczęcia rosyjskiej pełnoskalowej inwazji na Ukrainę na forum ONZ Mali, Syria, Erytrea, Białoruś, Demokratyczna Republika Konga, Nikaragua i sama Rosja zagłosowały przeciwko rezolucji potępiającej agresję i wzywającej Moskwę do natychmiastowego wycofania się z Ukrainy. Republika Środkowoafrykańska, Sudan, Gwinea, Kongo, Sudan, Uganda, Zimbabwe, Angola, Namibia i Mozambik należały z kolei do grupy łącznie 32 krajów, które wstrzymały się od głosu, co w tej akurat sprawie było bardzo wymownym stanowiskiem.

;

Udostępnij:

Witold Głowacki

Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.

Komentarze