0:000:00

0:00

Prawa autorskie: SputnikSputnik

W ostatnich tygodniach wykorzystuje narastający strach przed głodem na kontynencie afrykańskim, by za pomocą dezinformacyjnych przekazów nastawiać obywateli państw afrykańskich przeciwko Ukrainie i Zachodowi, oraz wzmacniać swoje wpływy na tych terenach.

Nie jest to działanie nowe – od 2019 roku zidentyfikowano rosyjskie operacje dezinformacyjne w szesnastu państwach Afryki, w tym dwie w czasie wojny ukraińsko-rosyjskiej. Słynne hashtagi #IstandwithRussia oraz #IstandwithPutin, szeroko rozprowadzane na Twitterze w marcu, były używane między innymi przez konta afrykańskie. Niektórzy popularni w RPA czy Kenii influencerzy stale wspierają Rosję.

Mogłoby się wydawać, że Afryka nie ma nic wspólnego z europejskimi problemami. Jednak Rosja robi wszystko, by z trwającej wojny uczynić konflikt światowy, a siebie przedstawić jako ofiarę Zachodu. Taka narracja zyskuje posłuch u części Afrykanów, ponieważ pamiętają oni fatalne skutki kolonizacji ich kontynentu przez Europejczyków. Z tego powodu nienawiść wobec Zachodu, podbijana przez Kreml, trafia tu na wyjątkowo podatny grunt.

Przeczytaj także:

Rosyjska ekspansja w Afryce

Rosja przynajmniej od 2015 roku dokonuje coraz silniejszej ekspansji w krajach afrykańskich. Sprzedaje broń, ale też sama inwestuje – w kopalnie surowców, koleje i elektrownie. Wzoruje się na Chinach, które ekonomicznie uzależniły niektóre państwa afrykańskie od siebie - tyle że Moskwa wykracza daleko poza ekonomię. Wspiera przyjazne jej rządy, funduje stypendia studentom, wysyła do Afryki swoich doradców i wojskowych najemników, podpisuje umowy o militarnym wsparciu. W rosyjskich fabrykach zbroją się: Algieria, Egipt, Nigeria, Sudan i Angola. Rozwija się wojskowa współpraca Moskwy z Madagaskarem, Gwineą czy Burkina Faso.

Rosja intensyfikuje też wpływy polityczne, które są jej potrzebne między innymi do tego, by zdobywać preferencyjny dostęp do złóż. To kontakty z Moskwą sprawiły, że byłego prezydenta RPA Jacoba Zumę oskarżono o korupcję. Zaś w Gwinei kontrowersyjne zmiany konstytucyjne, które przedłużyłyby rządy ówczesnego prezydenta, poparł wprost rosyjski ambasador.

Razem z kremlowskimi interesami przybyły do Afryki kremlowskie metody wywierania wpływu na opinię publiczną.

Na Madagaskarze powstała rosyjska gazeta, w Republice Środkowoafrykańskiej – radio, ale najbardziej intensywne budowanie wpływów odbywa przez internet. Nic dziwnego, skoro jednym z najważniejszych rosyjskich oligarchów w Afryce jest od kilku lat Jewgienij Prigożin. Wojna informacyjna to istotna część jego działalności. To on założył najsłynniejszą rosyjską fabrykę trolli, potem także fabrykę medialną, do której prowadzą niektóre tropy związane z polską aferą mailową. To także on sponsoruje prywatną kompanię wojskową, tzw. Grupę Wagnera, która realizuje na zlecenia (głównie Kremla) specjalne operacje militarne, między innymi w Afryce, ale ostatnio w Ukrainie (wagnerowcy mieli plan, by zabić prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełeńskiego). Kiedy Prigożin zainwestował na kontynencie afrykańskim duże pieniądze, zaczął urabiać opinię publiczną – z korzyścią dla siebie i Kremla.

Badacze dezinformacji oraz aktywne w Afryce platformy społecznościowe do kwietnia 2022 roku zidentyfikowały rosyjskie operacje dezinformacyjne w 16 afrykańskich państwach, w tym w RPA, Angoli, Zimbabwe, Sudanie, Libii, Nigerii i Mali. Przynajmniej pięć dużych operacji przypisano właśnie Prigożinowi.

Rosyjskie trolle wspierały rządzących, choć nie tylko

W październiku 2019 r. Facebook usunął dziesiątki nieautentycznych kont, działających w ośmiu krajach afrykańskich. Celem były: Kamerun, Republika Środkowoafrykańska, Wybrzeże Kości Słoniowej, Demokratyczna Republika Konga, Libia, Madagaskar, Mozambik i Sudan. Konta promowały rosyjskie interesy, rozpowszechniały antydemokratyczne i antyunijne treści, atakowały ONZ. Kupowały także reklamy – według Facebooka do momentu zablokowania wydały na płatną promocję 77 tysięcy dolarów. W szerzenie propagandy angażowali się również medialni influencerzy, zaś znaczna część materiałów pochodziła ze znanych rosyjskich mediów: Sputnika i RT.

Think tank Africa Center opisał, czym zajmowały się wykryte konta. Rosyjskie trolle najczęściej wspierały partię rządzącą w danym kraju, która sprzyjała kremlowskim interesom. Publikowały dziesiątki pochwalnych wpisów na temat władzy, np. w Mozambiku zajmowały się wyłącznie promowaniem rządzącej partii Frelimo.

Inny układ aktywności można było zauważyć na stronach i kontach, adresowanych do Libijczyków. Tam siatka powiązana z Prigożinem rozpowszechniała treści wspierające Chalifa Haftara, dowódcę rebeliantów cieszącego się sympatią Kremla, który próbował usunąć libijski rząd. Ale też tworzyła strony, których głównym przekazem była tęsknota za Muammarem Kaddafim, dyktatorem, który rządził Libią przez 42 lata, a przeciwko któremu występował Haftar.

„Za Kadafiego było tak wspaniale!” – powtarzali powiązani z Rosją komentujący i jednocześnie wyrażali poparcie dla syna Kadafiego, Saifa al-Islama, potencjalnego kandydata na prezydenta Libii (oskarżanego przez Międzynarodowy Trybunał Karny o zbrodnie wojenne).

Strategia franczyzy

Shelby Grossman ze Stanford Internet Observatory, która kierowała zespołem analizującym tę kampanię, zwróciła uwagę na jeszcze jeden istotny element: operacje dezinformacyjne Prigożina w Afryce rozpoczęły się po tym, jak Stany Zjednoczone uniemożliwiły jego fabryce trolli działanie na swoim terytorium.

„Myślę, że realizując afrykańskie interesy, testowali nową strategię działania” – zasugerowała Grossman. Miała na myśli tak zwaną strategię franczyzy, czyli zlecanie tworzenia prorosyjskich treści miejscowym agencjom. Ma to z punktu widzenia Moskwy wiele zalet:

  • pozwala na tworzenie bardziej autentycznych treści lokalnych,
  • wyższa jest jakość wpisów, bo tworzą je ludzie osadzeni w danym środowisku,
  • wykrycie zaangażowania Rosji w taką operację jest dużo trudniejsze, bo nie prowadzą do niej żadne cyfrowe ślady.

Strategia franczyzy, testowana w Afryce, sprawdziła się. Dziś prawdopodobnie Rosja stosuje ją bardzo szeroko, także w Europie. Być może także w Polsce.

Prigożin wspierany w Sudanie

W 2021 roku w Afryce zidentyfikowano kolejną, tym razem nastawioną na Sudan, siatkę dezinformacyjną powiązaną z Prigożinem. Składała się z 83 fałszywych kont, 30 stron i sześciu grup na Facebooku oraz 49 profili na Instagramie. Wszystkie były używane do kreowania pozytywnego wizerunku Rosji oraz samego Prigożina. Niektóre podszywały się pod sudańskich polityków i media.

Tworzący konta korzystali też z tak zwanych generatorów twarzy – narzędzi, które umożliwiają generowanie zdjęć nieistniejących osób. Znów zatrudniono lokalnych współpracowników, by prowadzili część stron, czyli zastosowano strategię „franczyzy”.

Rosyjskie konta z tej siatki wspierały, poza Prigożinem, także Sudańskie Siły Szybkiego Wsparcia, dowodzone przez generała Mohameda Hamdana Dagalo (odpowiedzialne między innymi za masakrę w Chartumie, podczas której zginęło ponad stu nieuzbrojonych uczestników protestu), zaś innych tymczasowych przywódców Sudanu przedstawiały jako w pełni zależnych od Stanów Zjednoczonych. A gdy władze Sudanu wstrzymały zezwolenia dla Rosji na budowę bazy morskiej w Port Sudan, konta zaczęły krytykować najważniejszych krajowych polityków.

W pierwszych tygodniach po wybuchu wojny w Ukrainie w Afryce ujawniono dwie nowe prorosyjskie kampanie dezinformacyjne. Jedna była adresowana do obywateli Nigerii. Prokremlowskie treści rozpowszechniano za pomocą zhackowanych kont nigeryjskich dziennikarzy i innych użytkowników social mediów. Hackerzy zdobyli dostęp do półtora tysiąca kont, z czego ponad sześćset rozesłało fałszywe wiadomości za pośrednictwem Twittera, Facebooka i LinkedIn.

#IstandwithRussia

Druga kampania miała miejsce na Twitterze. Na początku marca przez tę platformę przetoczyła się fala wpisów wspierających Rosję za pomocą hashtagów: #IstandwithPutin i #IstandwithRussia. Według danych ekspertów firmy CASM Technology od 24 lutego do 7 marca powstało prawie 350 tysięcy tweetów z tymi frazami. Akcja była adresowana przede wszystkim do mieszkańców Azji Południowej, Bliskiego Wschodu oraz Afryki.

Kluczowe dla popularności tych hashtagów w Afryce było, poza aktywnością rosyjskich trolli, użycie frazy przez Dudu Zuma-Sambudla, córkę byłego prezydenta RPA Jacoba Zumy (tego samego, którego oskarżano o korupcję w kontaktach z Rosją, a ostatecznie skazano za obrazę sądu na 15 miesięcy więzienia).

Duda Zuma-Sambudla ma na Twitterze ponad 200 tysięcy obserwujących i od początku rosyjskiej agresji wspiera Rosję. Już 25 lutego napisała: „Jestem dumną obywatelką RPA, ale identyfikuję się jako Rosjanka! Moc!!!”. Do tego dodała hashtag #IstandwithRussia oraz zdjęcie rosyjskiej flagi. To był dopiero początek wsparcia Moskwy w jej wykonaniu. Tego samego dnia zmieniła zdjęcie profilowe na grafikę z napisem „I stand with Russia” oraz zamieściła kolejny tweet, tym razem ze zdjęciem Władimira Putina: „W Tobie nasza ufność, panie prezydencie Rosji. Zachód musi upaść!!! Jesteśmy zmęczeni ich bzdurami… Jeśli wojna jest tym, czego potrzebujemy, żeby ich zniszczyć… Niech to się stanie!!! #IstandwithRussia”. W sumie do 14 lipca zamieściła 51 tweetów z tym hashtagiem. O ile pierwsze jej wpisy generowały kilkaset reakcji, te z marca (okres największego nasilenia kampanii) zbierały około dwóch tysięcy pozytywnych reakcji.

Hashtagu #IstandwithRussia użył kilkukrotnie także Robert Alai, kontrowersyjny bloger z Kenii, którego na Twitterze obserwuje ponad 1,7 miliona followersów.

Zuma-Sambudla wspiera Rosję swoimi wpisami na Twitterze do dziś. Podobnie jak Modibe Modiba z RPA, wydawca kanału informacyjnego The Insight Factor. Modiba ma na Twitterze ponad 100 tysięcy obserwujących. To on 2 marca poinformował, że nadająca także w Afryce rosyjska telewizja RT przestała być dostępna. „Nasi naziści zamknęli rosyjską telewizję. (…) Następnie zamkną nasze konta w mediach społecznościowych, już zamykają nasze konta bankowe. To jest dyktatura” – obwieścił 2 marca. Kilka tygodni później na koncie The Insight Factor informował, że RT znów można oglądać - dzięki chińskiej telewizji satelitarnej StarSat.

Kreml znów się wybiela

Od czerwca Rosja prowadzi kolejną operację dezinformacyjną w Afryce (oraz w Ameryce Południowej) – chodzi o kryzys żywnościowy. Kilkadziesiąt państw afrykańskich zaopatrywało się w zboże właśnie w Ukrainie. Teraz z powodu wojny sieci dostaw zostały zerwane, ludziom grozi głód. Za tę sytuację odpowiedzialna jest przede wszystkim Rosja. To jej wojska atakowały ukraińskie statki ze zbożem na Morzu Czarnym, blokowały eksport ukraińskiego ziarna oraz wywoziły go z ukraińskich magazynów na swoje terytorium.

Jednak Moskwa usiłuje się wybielić i przekonuje, że za kryzys żywnościowy odpowiada Zachód. 8 lipca rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych opublikowało nawet dokument po hiszpańsku, obalający osiem „mitów” dotyczących przyczyn kryzysu. Wynikający z niego przekaz jest równie prosty, jak fałszywy.

Odpowiedzialnymi za kryzys są unijni urzędnicy, ponieważ Unia nałożyła sankcje na Rosję – przekonuje rosyjskie MSZ.

Rosja prezentowana jest tu wyłącznie jako ofiara niesprawiedliwej, zachodniej polityki. O tym, dlaczego nałożono na nią sankcje, w zasadzie nawet się nie wspomina.

Opisywany dokument opublikowano w języku hiszpańskim, ale jak informuje Departament Stanu USA, masowa kampania dezinformacyjna Kremla na temat dostaw żywności adresowana jest przede wszystkim do mieszkańców Bliskiego Wschodu i Afryki.

Już w maju na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ ambasador Rosji Wasilij Nebenzia fałszywie oskarżył Europę o organizowanie wymiany z Ukrainą – na zasadzie „zboże za broń”. 25 maja rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow apelował do ambasadorów państw afrykańskich, by zażądali zniesienia antyrosyjskich sankcji, oczywiście pod pretekstem zachowania bezpieczeństwa żywnościowego. Także sam prezydent Putin kilkukrotnie podkreślał, że za zerwanie światowych sieci żywnościowych należy winić kraje zachodnie, a nie Rosję.

Straszenie głodem

Być może najbardziej kreatywny przekaz w tej kampanii ukazał się jednak na stronie internetowej One World, którą służby amerykańskie wiążą z rosyjskim wywiadem wojskowym GRU. Opublikowano tam artykuł oskarżający prezydenta Ukrainy o wspieranie kierowanego przez USA „globalnego kartelu żywnościowego”, który ma być nową „hybrydową bronią” Stanów Zjednoczonych, niezbędną do sprawowania kontroli między innymi nad krajami afrykańskimi.

Wszystkie tego rodzaju wypowiedzi i artykuły są później wielokrotnie powielane w sieci – służą za swego rodzaju rusztowanie, wokół którego rosyjscy propagandziści nadbudowują dodatkowe szczegóły narracji, zależnie od bieżących potrzeb. Potęgują w ten sposób strach przed głodem, który w Afryce jest bardzo silny. Dla mieszkańców tamtych terenów mało istotne jest, kto naprawdę ponosi winę za kryzys żywnościowy, liczą się realne dostawy jedzenia, a nie rozgrywki polityczne. A ponieważ w Afryce silniejsze wpływy w przestrzeni informacyjnej mają dziś Rosja i Chiny, a nie Zachód, można przypuszczać, że Afrykanie uwierzą właśnie rosyjsko-chińskim przekazom.

Kilka dni temu Ukraińcy znaleźli sposób na odblokowanie swoich statków ze zbożem – wykorzystali do tego ujście Bystre na Dunaju. Mogli to zrobić, ponieważ odbili z rąk Rosjan Wyspę Węży, leżącą dokładnie naprzeciwko ujścia. Czy dostęp do rzecznych portów rzeczywiście rozwiąże globalny problem żywnościowy? Nawet jeśli tak, Rosja zapewne będzie przekonywać cały świat, że to jej zasługa.

;

Udostępnij:

Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Komentarze