0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Krzysztof Cwik / Agencja GazetaKrzysztof Cwik / Age...

Już ponad 16 mln mieszkanek i mieszkańców naszego kraju przyjęło co najmniej jedną dawkę szczepionki przeciw COVID-19. To dużo czy mało?

Na początku procesu szczepień szło nam jak z płatka: rządowa propaganda na każdym kroku podkreślała, że szczepimy najszybciej z dużych państw Unii Europejskiej i to mimo ograniczonej wtedy dostępności szczepionek. Teraz szczepionek jest już w bród (29,6 mln sprowadzonych dawek, z czego 27 mln dostarczonych do punktów szczepień), ale już widać, że będziemy od tych dużych państw odstawać.

Jeśli chodzi o odsetek osób dorosłych, które przyjęły co najmniej jedną dawkę, jesteśmy obecnie w UE na 17. miejscu z 52,3 proc. zaszczepionych.

Rzuca się w oczy, że cały dół tabeli okupują byłe „kraje demokracji ludowej": więcej i szybciej niż my szczepią tylko Węgry (66,2 proc.) i Czechy (53,3 proc.).

Węgry to przypadek osobny, gdyż prawie od początku miały dostęp do większej puli szczepionek – zdecydowały się na rosyjski Sputnik V i na chiński Sinopharm.

Spoza bloku wschodniego i byłej Jugosławii gorzej od nas szczepi tylko Grecja i Szwecja.

Dla porównania: mała Malta zaszczepiła jedną dawką prawie 70 proc. mieszkańców, Finlandia 65,4 proc., a Irlandia 61,3 proc.

Odstajemy od zachodniej Europy wyraźnie, jeśli chodzi o odsetek zaszczepionych najstarszych seniorów, powyżej 80. roku życia. W Polsce to tylko 60,9 proc. i tu z „naszego podwórka" oprócz Czechów i Węgrów wyprzedzają nas Słoweńcy i Estończycy, a także Grecy. Ten odsetek od wielu tygodni wzrasta już bardzo powoli.

W OKO.press pisaliśmy o tym, jakie są przyczyny takiego stanu rzeczy: słaba mobilność seniorów (także przez wykluczenie komunikacyjne) i wąskie gardło w postaci późno zorganizowanych zespołów mobilnych, które mogą zaszczepić pacjenta w domu.

Zapewne także gorszy ogólny stan zdrowia najstarszej populacji oraz brak zaufania do szczepionek. Gorzej zorganizowana instytucjonalna opieka nad seniorami powoduje zaś, że do dużej ich części nie dociera informacja i perswazja oraz pomoc w zarejestrowaniu się na szczepienie.

Zanim rząd zobowiązał przychodnie do obdzwaniania swoich pacjentów powyżej 60. roku życia z zaproszeniami na szczepienie, słyszeliśmy tylko o jednym przypadku aktywnej pomocy seniorom: zespół Ośrodka Opieki Społecznej w jednej z gmin na Pomorzu skontaktował się ze wszystkimi swoimi podopiecznymi zapisując ich na szczepienie.

Przeczytaj także:

Tomasz Sobierajski, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego zajmujący się społecznym stosunkiem do szczepień, zwracał uwagę w rozmowie z OKO.press, że w Polsce zupełnie nie ma tradycji szczepień dorosłych.

Nawet podczas epidemii tzw. ptasiej grypy z 2009 roku byliśmy jedynym państwem UE, które nie zamówiło szczepionek (wtedy zresztą okazało się, że słusznie, bo epidemia wygasała).

Dopiero teraz zostaje uruchomiona np. możliwość szczepień w aptekach, do których będzie można wejść z ulicy i zaszczepić się przeciw COVID czy grypie.

A jak tłumaczy dr Radosław Zyzik, badacz zajmujący się ekonomią behawioralną z Polskiego Instytutu Ekonomicznego, jej podstawowa zasada brzmi: „Jeżeli chcemy, żeby coś ludzie robili, to musi to być proste".

Trudno na razie powiedzieć, czy będziemy odstawać od zachodniej Europy także jeśli chodzi o szczepienia młodszej części populacji – bo rząd Mateusza Morawieckiego postawił na jak najszybsze otwarcie szczepień dla wszystkich dorosłych (już 9 maja), podczas gdy w tamtych krajach bezwzględne pierwszeństwo mieli najstarsi i poszczególne grupy dopuszczano do szczepień dopiero wtedy, gdy udało się zarejestrować maksymalną liczbę osób ze starszych roczników.

Według danych z Ministerstwa Zdrowia z połowy czerwca na 1. dawkę szczepienia czekało jeszcze 6 mln dorosłych. Danych o rejestracjach nastolatków resort nie udostępnił.

Z tego w poszczególnych grupach wiekowych:

  • 18-30 lat - 1 mln 246 tys. 131 osób;
  • 31-40 lat - 1 mln 261 tys. 104 osoby;
  • 41-50 lat - 1 mln 233 tys. 85 osób;
  • 51-60 lat - 945 tys. 44 osoby;
  • 61-70 lat - 1 mln 211 tys. 575 osób;
  • 71-75 lat - 168 tys. 839 osób;
  • powyżej 75 lat - 162 tys. 846 osób.

Jednak bardziej szczegółowe dane pokazują, że liczba osób szczepionych w kolejnych tygodniach pierwszą dawką spada, co może oznaczać, że mamy do czynienia z „wysyceniem" zainteresowania: ci, którym najbardziej zależało, już się zaszczepili.

szczepienia w podziale na dawki

Co nas czeka jesienią?

Prawdopodobnie nie osiągniemy stanu tzw. odporności zbiorowiskowej: czyli takiego odsetka osób odpornych na wirusa, czy to przez zaszczepienie, czy przez zakażenie, żeby wirus zniknął zupełnie.

Problem w tym, że nie wiemy, jaki to powinien być odsetek: z każdym nowym, bardziej zakaźnym wariantem wirusa ta liczba rośnie, teraz mówi się nawet o 80-90 proc. populacji. My tymczasem mamy 21 mln szczepiących się i czekających na szczepienie, czyli 55 proc.

Odsetek odpornych na kolejną falę epidemii będzie większy niż te 55 proc. zaszczepionych, bo dochodzą do tego także odporni ozdrowieńcy, ale nie wiemy również, ilu ich jest. Minister zdrowia Adam Niedzielski rzuca liczbami, twierdząc, że przeciwciała ma „blisko 60 proc. osób w badaniach reprezentatywnych, więc rzeczywiście zbliżamy się do tej granicy [odporności - red.]".

To prawdopodobne, ale nie wiadomo, skąd minister ma takie dane – bo wyników badań seroprewalencji prowadzonych w Narodowym Instytucie Zdrowia Publicznego - Polskim Zakładzie Higieny jeszcze nie opublikowano. W każdym razie minister najwyraźniej ma na myśli 70 proc., odsetek, który wymieniano najczęściej zanim pojawiły się bardziej zaraźliwe warianty SARS-CoV-2.

Tak szacują również analitycy z grupy MOCOS - według ich obliczeń zakażenie przeszła już około połowa z nas, a około 20 proc. nie przeszło, ale się zaszczepiło.

Nawet jeśli nie oznaczałoby to całkowitego wyeliminowania wirusa (także dlatego, że przecież nie jesteśmy sami na świecie: wciąż są obszary będące dużym rezerwuarem dla wirusa czy to z braku dostępności szczepień czy utrzymania niskiego poziomu zakażeń) nie oznacza to jednak, że jesteśmy skazani na tak koszmarną jesień i wiosnę jak na przełomie 2020 i 2021 roku, z ponad 100 tys. nadmiarowych zgonów.

Jak tłumaczy ekspert z jednej z publicznych instytucji zajmującej się zdrowiem publicznym (nie może udzielić wypowiedzi pod nazwiskiem), jesienna 4. fala przybierze prawdopodobnie formę lokalnych ognisk epidemii i tzw. epidemii wyrównawczej, która pojawia się wtedy, gdy w populacji zbierze się wystarczająca liczba osób nieodpornych. Jest nadzieja, że nie będzie ich jednak aż tyle, żeby doszło do bardzo gwałtownego wzrostu zakażeń i zawału służby zdrowia – choć oczywiście dla chorych będzie to dotkliwe i ludzie nadal będą umierali.

Oczy zwrócone na Wielką Brytanię

Epidemiolodzy przyglądają się bacznie Wielkiej Brytanii, która w tej chwili jest najbardziej niebezpiecznym dla nas rezerwuarem wysoce zakaźnego wariantu Delta. Wyraźnie widać tam wzrost zakażeń, mimo zaszczepienia co najmniej jedną dawką ponad 80 proc. populacji.

nowe przypadki SARS-CoV-2 w Wielkiej Brytanii

Jednak w tym samym czasie (z poprawką na opóźnienie ok. dwóch tygodni od momentu zakażenia) odsetek przypadków kończących się śmiercią maleje. Współczynnik CFR, czyli stosunek wykrytych przypadków do zgonów, zmalał od tego czasu o 0,12 pkt. procentowego.

Delta jest bardziej zaraźliwa, znajduje sobie wystarczającą liczbę nosicieli w populacji – mimo że ta pula w przypadku Wielkiej Brytanii jest coraz mniejsza. Jednak teraz umiemy COVID leczyć lepiej, no i starsi są już w Wielkiej Brytanii zaszczepieni.

Wygląda na to, że ten wariant na szczęście nie wymyka się szczepionkom (pod warunkiem pełnego zaszczepienia, bo jedna dawka w przypadku AstryZeneki daje tylko 33 proc. skuteczności w zapobieganiu symptomatycznym zakażeniom, za to dwie 66 proc, a Pfizera nawet 88 proc.).

Tylko że u nas 40 proc. osób najstarszych, powyżej 80. roku życia, się nie zaszczepiło. Lepiej jest w przypadku 70-latków: zaszczepionych w pełni jest już ponad 70 proc. Nawet jeśli nie nabędzie odporności tylko 30 proc. mieszkańców Polski, to nadal jest to prawie 11,5 mln osób.

Gminna mapa szczepień

Od 16 czerwca Ministerstwo Zdrowia publikuje dane na temat tego, jaki odsetek mieszkańców danej gminy zaszczepił się w pełni przeciw COVID.

Różnice geograficzne są tu ogromne: w Sopocie zaszczepiło się już 43,6 proc. mieszkańców, a w gminie Lipnica Wielka w powiecie nowotarskim zaledwie 6,7 proc.

Podhale zresztą zdecydowanie przoduje w statystykach nieszczepienia się, a Trójmiasto - szczepienia się.
odsetek zaszczepionych w gminach

Widać to wyraźnie na tej wizualizacji (tym razem korzystam z wykresów Piotra Tarnowskiego, kolejnego ze społecznych analityków epidemii w Polsce, których praca jest dla nas nieocenioną pomocą), podobnie jak to, że najchętniej szczepią się duże ośrodki miejskie (zapewne także najszybciej, ze względu na łatwiejszy dostęp do szczepień). Najmniej chętnie „ściana wschodnia".

Czy można dopatrzyć się korelacji pomiędzy preferencjami politycznymi a chęcią szczepienia się?

szczepienia a wybory 2020

Może i można. Trzeba jednak pamiętać, że w sondażach wyborcy PiS są w większości zwolennikami szczepień, wyprzedzają zwolenników Konfederacji, z których nie chce się szczepić połowa, oraz Polski 2050 Szymona Hołowni.

Dr Tomasz Sobierajski zauważa, że ciemniej na mapie Polski pod kątem wyszczepialności jest tam gdzie:

  1. „ Jest większe, czasami kilkudziesięcioprocentowe poparcie dla PiS (Podhale).
  2. Większy wpływ ma Kościół katolicki, również w tzw. myśleniu magicznym.
  3. Silne są wpływy tzw. medycyny ludowej (Podlasie)."

Może więc punkty drugi i trzeci grają tu większą rolę niż pierwszy, z drugiej strony – korelują.

W Tykocinie w województwie podlaskim, gdzie pełną dawką zaszczepiło się niespełna 20 proc. mieszkańców, ludzie tłumaczą: „Ja nie zachoruję, bo się nie boję. Odporność to jest w głowie"; „To nie dla mnie, bo słyszałam, że bezpłodność może być, a my z mężem chcemy mieć dzieci"; „Nikt mi nie wmówi, że to co innego niż grypa. To po prostu grypa i tyle. A ja na grypę się nie szczepiłem i teraz się nie szczepię"; „Tu tylko starzy umierali, podobno nawet szczepieni, no to, co to daje? A starzy to i ze starości mogli umrzeć i bez covida".

Gdzie jesienią pojawią się nowe ogniska

Jeśli myślimy z obawą o jesieni i o 4. fali epidemii, to mapy wyszczepialności są wskazówką, gdzie mogą pojawić się nowe ogniska.

Analityk obywatelski Wiesław Seweryn spróbował wyliczyć – szacunkowo, bo jak wiemy, dostępnych publicznie badań seroprewalencji brakuje – w jakich powiatach wirus miałby jeszcze największe pole do popisu.

Zsumował odsetek zaszczepionych z liczbą ujawnionych przypadków zakażeń, pomnożoną przez 4., bo zdaniem analityków o tyle więcej jest zakażeń nieujawnionych.

Podhale i powiaty przy wschodniej granicy miałyby więc najmniejszą odporność, warszawiacy czy poznanianki mogliby raczej spać spokojnie.

odporność populacyjna w PL
źródło: https://wieslawseweryn.github.io/

Co zabawne, ten wykres lepiej koreluje z wykresem poparcia dla Andrzeja Dudy w ubiegłorocznych wyborach. Warto też pamiętać, że nie są to obszary o dużej gęstości zaludnienia, co z kolei jest ich szansą na to, że 4. fala nie będzie aż tak dotkliwa, jak by mogła być.

Z drugiej strony, całą nadzieję na łagodniejszą niż ubiegłoroczna jesień może jeszcze położyć kolejny wariant wirusa, który będzie „odporny" na szczepionki. Dlatego epidemiolodzy i wirusolodzy woleliby raczej, żeby zaszczepiło się nas więcej niż mniej – w ten sposób wirus zaniknie zanim zdąży w niebezpieczny sposób zmutować.

współpraca: Izabela Wierzbicka

Udostępnij:

Miłada Jędrysik

Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".

Komentarze