Świat odchodzi od węgla i inwestuje w energię odnawialną. A rząd PiS planuje likwidować wiatraki na lądzie. Co w zamian? Mgliste plany na drogi atom i wiatraki na morzu. Antyekologiczni radykałowie w PiS zagonili ministra Krzysztofa Tchórzewskiego do narożnika, a ten ustąpił i jest teraz twarzą rządowej walki z wiatrakami
Tydzień przed międzynarodowym szczytem klimatycznym COP24 w Katowicach, Ministerstwo Energii zaprezentowało 23 listopada 2018 dokument „Polityka energetyczna Polski do 2040 roku” (PEP 2040).
We wstępie autorzy piszą: „Stanowi odpowiedź na najważniejsze wyzwania stojące przed polską energetyką w najbliższych dziesięcioleciach oraz wyznacza kierunki rozwoju sektora energii z uwzględnieniem zadań niezbędnych do realizacji w perspektywie krótkookresowej”.
PEP 2040 będzie teraz obiektem konsultacji. Uwagi można zgłaszać za pomocą specjalnego formularza na stronie ministerstwa do 15 stycznia 2019.
Z dokumentu można się dowiedzieć, jak Ministerstwo Energii wyobraża sobie zmiany w polskim sektorze energetycznym. Wiemy, że największym wyzwaniem przed jakim stoi świat w tym zakresie, to rezygnacja z węgla i przejście na odnawialne źródła energii, które nie zanieczyszczają naszego klimatu.
Co na to polski rząd? Zapowiada likwidację... elektrowni wiatrowych na lądzie, czyli jednego z najważniejszych Odnawialnych Źródeł Energii.
OZE to nie tylko energia wiatrowa - to również energia wodna, słoneczna, biopaliwa, geotermia - wszystkie źródła energii, które nie wyczerpują się (tak jak ropa naftowa). A jednak najważniejszym w Polsce źródłem prądu z OZE są obecnie właśnie wiatraki.
Według danych GUS, w 2016 były one odpowiedzialne za 55 proc. energii elektrycznej, wyprodukowanej dzięki OZE. Geotermia, którą silnie promują ojciec Rydzyk i były minister środowiska Jan Szyszko, jest statystycznie niezauważalna.
Według „Polityki energetycznej Polski do 2040 roku”, wszystkie dziś istniejące turbiny wiatrowe mają zostać zlikwidowane do 2035 roku, a te, które są obecnie kontraktowane i powstaną w najbliższych latach - kilka lat później.
„Nie przewiduje się tak dynamicznego wzrostu udziału tej technologii w bilansie energetycznym, jak w latach poprzednich. Istotnym utrudnieniem w wykorzystywaniu energetyki wiatrowej na lądzie jest brak zależności między ich pracą elektrowni a zapotrzebowaniem na energię, dlatego tempo ich rozwoju powinno być zależne od kosztów i możliwości bilansowania. Problemem jest także zróżnicowany poziom akceptacji elektrowni wiatrowych przez społeczność lokalną”, czytamy w dokumencie.
Na konferencji prasowej minister Krzysztof Tchórzewski powiedział:
„Spadek produkcji z elektrowni wiatrowych wymuszony jest naszymi zobowiązaniami politycznymi”.
Chodzi o obietnice polityczne składane przez część posłów PiS.
Jedną z czołowych postaci PiS w walce z wiatrakami była obecna minister edukacji Anna Zalewska. W 2014 roku, gdy PiS był w opozycji, aktywnie walczyła o ograniczenie możliwości inwestowania w turbiny. Swój sprzeciw argumentowała dbałością o bezpieczeństwo:
„Nie chcę, aby któregoś dnia śmigło wielkości autobusu spadło mi na głowę”
– mówiła ówczesna posłanka PiS.
Zalewska od lat jest przeciwniczką stawiania farm wiatrowych. Jej sojusznikiem w obozie władzy jest dyrektor Departamentu Prawnego Ministerstwa Infrastruktury Marcin Przychodzki. Przychodzki był założycielem portalu stopwiatrakom.eu, gdzie ostro krytykuje wszelkie przejawy promowania OZE i odchodzenia od węgla.
Na portalu otwarcie pisze się o "religii klimatycznej" i zaprzecza zmianom klimatu.
Wobec opozycji w partii minister Tchórzewski musiał ustąpić i dziś firmuje pomysły, które mają ograniczyć rozwój elektrowni wiatrowych w Polsce.
Podczas gdy Europa Zachodnia inwestowała przez lata w tę technologię, aby obniżyć jej koszty i – aby po usunięciu starych turbin zastąpić je dużo nowocześniejszymi i bardziej sprawnymi wiatrakami kolejnej generacji – Polska jest jedynym krajem na kontynencie, który zapowiada całkowitą eliminację tej technologii i spisanie na straty całej infrastruktury, która pozostanie po usuwanych turbinach.
Ministerstwo nie rezygnuje w stu procentach z energii wiatrowej. Co więcej, chce zwiększyć udział energii wiatrowej w miksie energetycznym. Jak chce to zrobić, skoro planuje zezłomować wszystkie dzisiejsze turbiny?
Plan opisany w dokumencie PEP 2040 zakłada, że turbiny na lądzie zostaną zastąpione wiatrakami na morzu. Wymiana ma się dokonać w ciągu kilkunastu lat. W 2016 roku, według danych Urzędu Regulacji Energetyki, polskie elektrownie wiatrowe dysponowały mocą zainstalowaną 5,8 tys. MW (megawatów). Plan zakłada początkowy wzrost. Według prognozy:
Autorzy PEP 2040 zakładają, że ostatecznie daje to sporo więcej energii – na morzu wieje znacznie mocniej, więc elektrownie wiatrowe na morzu są bardziej skuteczne.
54 proc. energii z OZE w 2040 roku ma stanowić energia z elektrowni wiatrowych morskich. Z turbin umieszczonych na lądzie – tylko 2 proc.
Niestety, pojawiają się dwa problemy.
Po pierwsze, rząd ma problemy nawet z obecnymi deklaracjami. Na podstawie unijnej dyrektywy 2009/28/WE Polska powinna do 2020 roku uzyskiwać do 15 proc. energii elektrycznej z OZE. Jeszcze w lutym 2018 premier Morawiecki mówił, że jesteśmy na dobrej drodze, aby ten cel osiągnąć. Według prognozy z PEP 2040, w 2020 roku osiągniemy 15,2 proc. energii z OZE.
Tymczasem według GUS, w 2017 roku wskaźnik ten osiągnął zaledwie 11 proc. Co więcej, jest to spadek w stosunku do 2016 roku, kiedy to wynosił on 11,3 proc. 16 listopada pisaliśmy o miażdżącym dla sektora OZE raporcie Najwyższej Izby Kontroli.
Autorzy raportu piszą wprost, że osiągnięcie 15 proc. w 2020 roku jest poważnie zagrożone. Winny jest „brak konsekwentnej polityki państwa wobec odnawialnych źródeł energii, opóźnienia w wydawaniu przepisów wykonawczych oraz brak stabilnego i przyjaznego otoczenia prawnego, zapewniającego bezpieczeństwo i przewidywalność inwestycji w OZE, w szczególności w sektorze energii elektrycznej”.
Jeśli chodzi o "stabilne i przyjazne otoczenie prawne", to w lipcu 2016 roku rząd PiS wprowadził ustawę, która przez zwolenników zielonej energii nazywana była „antywiatrakową”. Jednym z założeń ustawy jest to, że nowe instalacje mogą powstawać w określonej odległości od zabudowań. Jest to dziesięciokrotność wysokości wiatraka (jeżeli wiatrak ma 150 metrów wysokości, to musi być umiejscowiony ponad 1,5 kilometra od zabudowań). W gęsto zabudowanej Polsce to bardzo ogranicza możliwość stawiania nowych, wysokich wiatraków. Niestety, najnowocześniejsze wiatraki są wysokie.
Widać wyraźnie, że pomimo deklaracji i zobowiązań – rządowi nie zależy na rozwoju elektrowni wiatrowych - najskuteczniejszego obecnie źródła odnawialnej energii.
Druga wątpliwa kwestia to plany budowy elektrowni wiatrowych na morzu. Jest to olbrzymi projekt. Założenia przedstawione w dokumencie ministerstwa energii to wybudowanie elektrowni wiatrowych o mocy 4,6 tys. MW między 2025 a 2030 rokiem.
Są to też plany odsunięte daleko w czasie. Stąd obawa, że rozpisane założenia przejścia od turbin lądowych do wiatrowych mają przede wszystkim dobrze wyglądać na papierze. W ten sposób ministerstwo przedstawia uzasadnienie dla wygaszania lądowych farm wiatrowych i odsuwa rozwiązanie problemu w czasie.
Rząd PiS jeszcze nie udowodnił nam, że dobrze radzi sobie z dużymi projektami infrastrukturalnymi. Mamy za to dowody na poparcie przeciwnej tezy – choćby w przypadku budowy autostrad i dróg ekspresowych. Od kilku lat tempo budowy nowoczesnych dróg wyraźnie spadło, a rząd PiS przeciąga rozstrzygnięcia przetargów.
Dlatego może skończyć się tak, że z powodu strachu minister Zalewskiej przed spadającymi śmigłami zostaniemy ostatecznie ze zrujnowanymi, przestarzałymi elektrowniami wiatrowymi i brakiem alternatywy czy dalszego planu.
Na początku grudnia, podczas szczytu klimatycznego ONZ w Katowicach, Polska będzie gościć polityków z całego świata, którzy będą dyskutować, jak wspólnie poradzić sobie ze zmianami klimatu. Zaraz przed szczytem minister Tchórzewski prezentuje oryginalny plan na walkę z globalnym ociepleniem - powolną likwidację elektrowni wiatrowych na lądzie.
Jak ministerstwo widzi transformację energetyczną polski w następnych 20 latach, skoro chce złomować wiatraki? Odpowiedzią ma być atom.
Plan zakłada wybudowanie elektrowni jądrowej w 2033 roku. W 2040 roku już ponad 40 proc. energii ma pochodzić z tego źródła. Niestety, atom jest drogi. Natomiast koszty energii z elektrowni wiatrowych regularnie spadają. Według portalu wysokienapiecie.pl najnowsze elektrownie wiatrowe produkują energię dwa razy taniej niż najnowsze elektrownie węglowe.
W dłuższej perspektywie Ministerstwo Energii zakłada za to mocne spowolnienie rozwoju technologii OZE – w 2030 roku jej udział w bilansie energetycznym ma wynieść 27 proc. a pięć lat później… 27 proc. W 2040 roku ma to być 33 proc. PiS marzy o gonieniu Zachodu, ale pod względem OZE zakłada, że dzisiejszego poziomu kilku UE krajów nie dogonimy nawet w ciągu 22 lat.
Powyżej 30 proc. energii wykorzystywanej ze źródeł odnawialnych to poziom, powyżej którego jest już obecnie pięć państw Unii Europejskiej: Szwecja, Finlandia, Łotwa, Austria i Dania. Polska ze swoim 11,3 proc. pod tym względem w Unii jest na 21. miejscu. Polska jest poniżej poziomu unijnego, który wynosi 17 proc. W 2020 roku w całej UE odsetek ten ma wynieść 20 proc. a w 2030 roku - 27 proc.
Każdy kraj ma wyznaczony indywidualny cel, wyznaczony według swoich możliwości. Dla Polski jest to wspomniane 15 proc., ale np. Szwecja zobowiązała się do wytwarzania 49 proc. energii elektrycznej z OZE. Ten cel udało się Szwedom osiągnąć już w 2016 roku, tak jak dziesięciu innym krajom Unii. Polski wynik w 2016 roku był niższy niż w roku 2013.
Polska jest na dobrej drodze, aby swoich zobowiązań nie wypełnić. Jednocześnie planuje jak zrezygnować z obecnych farm wiatrowych.
W tym samym czasie świat odstępuje od węgla i zwraca się w stronę energii odnawialnej. W czwartek 22 listopada irlandzki parlament przegłosował ustawę, na podstawie której rząd zobowiązuje się do stopniowego wycofywania inwestycji w węgiel i paliwa kopalne.
Kostaryka w 2017 roku przez 300 dni korzystała tylko z czystych źródeł energii, a do 2021 roku ma się w pełni pozbyć węgla.
Według danych organizacji Wind Europe, w latach 2007-2016 energia wiatrowa wyprzedziła w Unii Europejskiej kolejno olej opałowy, energię atomową, wodną i w 2016 roku węgiel pod względem udziału w bilansie energii elektrycznej w całej Unii. Obecnie wiatr jest drugim najczęstszym źródłem energii elektrycznej w Unii, zaraz za gazem. Jednak dynamika rozwoju sieci elektrowni wiatrowych sugeruje, że już niedługo to wiatr będzie mistrzem Europy w generowaniu prądu.
Tymczasem Polska węglem stoi i już na początku grudnia cały świat będzie podziwiał nasze osobliwe podejście do walki ze zmianami klimatu. Na razie z okazji szczytu COP24 rząd zaserwował światu propagandowy filmik, według którego Polska jest wzorem do naśladowania w kwestii walki ze zmianami klimatu. Konfrontacja jego widzów z twardymi danymi może być bolesna.
Ekologia
Krzysztof Tchórzewski
Anna Zalewska
Ministerstwo Energii
Rząd Mateusza Morawieckiego
COP24
zmiany klimatu
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze