Wygląda na to, że Polska nie osiągnie w 2020 roku wymaganego przez UE pułapu 15 proc. z odnawialnych źródeł energii. A to może nas kosztować nawet 8 mld zł. Takie wnioski płyną z nowego raportu Najwyższej Izby Kontroli o rozwoju sektora odnawialnych źródeł energii, który Greenpeace nazywa "miażdżącym dla Ministerstwa Energii"
"Osiągnięcie przez Polskę założonego celu 15 proc. udziału energii ze źródeł odnawialnych w ogólnym zużyciu energii brutto w 2020 roku może być zagrożone. W 2016 roku wskaźnik ten nieznacznie przekroczył tylko 11 proc. i był najniższy od 2013 roku" - czytamy w najnowszym raporcie Najwyższej Izby Kontroli (NIK) o rozwoju sektora odnawialnych źródeł energii. A raczej - chciałoby się napisać - niedorozwoju.
Bo wszystko wskazuje na to, że Polska nie osiągnie w 2020 roku zakładanego pułapu 15 proc. z odnawialnych źródeł energii (OZE). A to będzie nas kosztowało nawet 8 mld zł.
Wszystko przez "brak konsekwentnej polityki państwa wobec odnawialnych źródeł energii, opóźnienia w wydawaniu przepisów wykonawczych oraz brak stabilnego i przyjaznego otoczenia prawnego, zapewniającego bezpieczeństwo i przewidywalność inwestycji w OZE, w szczególności w sektorze energii elektrycznej".
"Ten raport jest miażdżący dla Ministerstwa Energii" - mówi OKO.press Paweł Szypulski z Greenpeace Polska.
"Pokazuje, jak resort pod wodzą Krzysztofa Tchórzewskiego nieudolnie kształtuje polską politykę dotyczącą odnawialnych źródeł energii, stawiając tamy jej rozwojowi w naszym kraju. I to w sposób, który w nieodległej przyszłości może kosztować Polaków miliardy złotych" - dodaje aktywista.
Pakiet energetyczno-klimatyczny to zbiór ustaw UE, który ma zapewnić realizacje działań dotyczących przeciwdziałania zmianom klimatycznym przez państwa członkowskie. Częścią tego pakietu jest rozwój energetyki w oparciu nie o kopalne, ale odnawialne źródła energii (OZE). Czyli: energię wiatru, promieniowania słonecznego, geotermalną, hydrotermalną, hydroenergię, energię fal, prądów i pływów morskich. Oraz energię z biomasy, biogazu, biogazu rolniczego oraz z biopłynów.
Unijna dyrektywa 2009/28/WE określa, jak duży procent wytwarzanej energii ma pochodzić właśnie z OZE. W przypadku Polski w 2020 roku ten udział ma wynieść 15 proc. - w tym 10 proc. w transporcie.
Dane zebrane przez NIK pokazują, że jesteśmy coraz dalej od wymaganego stanu rzeczy.
W 2017 roku całościowy udział OZE w krajowej produkcji energii wyniósł zaledwie 10,1 proc. To 8,4 proc. z elektrowni wiatrowych innych odnawialnych plus 1,7 proc. z elektrowni wodnych - jak na poniższym wykresie. Niemal 80 proc. - dokładnie: 79,5 - nadal pochodzi z węgla: kamiennego (48,2 proc.) i brunatnego (31,3 proc.).
A jak wygląda udział OZE w polskim transporcie? Jeszcze gorzej. W 2016 wynosił zaledwie ok. 4 proc. (z wymaganych do 2020 roku 10 proc.). To mniej niż w 2012 roku!
"Już w czerwcu 2015 roku Komisja Europejska w kolejnym raporcie z postępów we wdrożeniu dyrektywy o promocji odnawialnych źródeł energii ostrzegła dwa kraje: Polskę i Węgry, że mogą nie zrealizować swoich celów dotyczących OZE na 2020 rok"
- czytamy w opracowaniu NIK.
Niestety, jeśli nie uda się Polsce osiągnąć założonych 15 proc. w 2020 roku, to Polacy poniosą tego koszty.
"Może to oznaczać konieczność dodatkowych wydatków rzędu 8 mld zł" - mówi OKO.press Szypulski.
"To pieniądze, które zapłacimy za to, że Ministerstwo Energii - chcąc bronić interesów lobby węglowego - świadomie ograniczało na różne sposoby rozwój OZE w Polsce" - dodaje aktywista. Te pieniądze trafią - a można by je przeznaczyć na rozwój zielonej energetyki w Polsce - do innych krajów UE, które mają nadwyżki w produkcji energii ze źródeł odnawialnych.
"W dodatku nie mówimy tu o imporcie, który spowodowałby, że z gniazdek Polaków popłynie czysta energia. Tylko o operacji księgowej, która pozwoli wyrównać nasz bilans niejako na papierze" - komentuje Szypulski.
"To pieniądze wyrzucone w błoto i cena jaką płacimy za to, że Minister Energii Krzysztof Tchórzewski stawia sobie za cel jedynie jak najdłuższe utrzymywania naszego uzależnienia od węgla, a nie racjonalny rozwój polskiej energetyki".
Autorzy raportu NIK źródło problemu również widzą w zaniedbaniach polityków, choć nie tylko PiS:
"Na przestrzeni ostatnich lat nie było konsekwentnej polityki państwa wobec odnawialnych źródeł energii. Nie przygotowano kompleksowego, opartego na aktualnych założeniach, dokumentu określającego politykę państwa wobec sektora OZE".
Przypominają też, że:
Negatywnym zjawiskiem, które przekłada się na słabość OZE w Polsce jest też m.in. zmniejszenie liczby wniosków o udzielenie koncesji na wytwarzanie energii elektrycznej w instalacjach OZE. "W 2016 roku złożono o ponad 60 proc. mniej wniosków o wydanie koncesji niż w roku 2015" - czytamy w raporcie.
Bardzo ważną przyczyną zahamowania rozwoju energetyki wiatrowej w Polsce były ograniczenia, które wprowadziła ustawa o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych z 20 maja 2016 roku. W jej efekcie wiele firm zaniechało realizację planowanych inwestycji w istniejące lub nowe źródła wiatrowe.
Cały raport można pobrać i przeczytać na stronie NIK.
Ekologia
Krzysztof Tchórzewski
Ministerstwo Energii
Prawo i Sprawiedliwość
energetyka węglowa
energetyka wiatrowa
OZE
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze