0:000:00

0:00

Lekarze i pacjenci przeszli dziś (1 czerwca 2019) ulicami Warszawy protestując przeciwko tragicznej sytuacji w ochronie zdrowia. Manifestacja zorganizowana przez Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy (OZZL) ruszyła o 13:00 spod Ministerstwa Zdrowia, żeby Traktem Królewskim pomaszerować pod siedzibę Sejmu. Organizatorzy szacują, że uczestników mogło być nawet 5 tys.

"Nie chcemy więcej śmierci pacjentów w kolejkach, nie chcemy śmierci lekarzy na dyżurach" - mówili protestujący. "Dzisiaj, po 30 latach zaniedbań, ludzie umierają przez niewydolność systemu. A wina spada często na lekarza" -mówił OKO. press dr Bartosz Fiałek, współorganizator manifestacji i przewodniczący Regionu Kujawsko-Pomorskiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL).

O sytuacji w ochronie zdrowia pisaliśmy już wielokrotnie. Podsumowanie najważniejszych problemów znajdziecie tutaj:

Przeczytaj także:

„Nasza manifestacja jest m.in. po to, byśmy policzyli miecze i zorientowali się, ilu nas jest i jak w związku z tym możemy prowadzić dalszą walkę przed wyborami parlamentarnymi” – zapowiadał Fiałek.

Frekwencja przerosła jego oczekiwania. Wśród uczestników było wielu lekarzy w białych kitlach, ale także pacjentów. "Przyszli przedstawiciele organizacji pacjentów, jedna pani podeszła nawet podziękować i pogratulować działalności" - mówił OKO.press Fiałek

"To świadczy o tym, jak zła jest sytuacja opieki zdrowotnej, a też o tym, że bardzo dużo osób to rozumie i chce zmienić. To bardzo budujące".
(Fot. Mikołaj Maluchnik / OKO.press)

Zapytajcie wyborców

"Ja nie będę do was mówił, wy to wszystko wiecie" - zwrócił się z podium do lekarzy Krzysztof Bukiel, przewodniczący OZZL. "Wykorzystam raczej te kamery, dziennikarzy i będę mówił do społeczeństwa, do polityków, bo to od nich zależy to, o co walczymy".

"Pacjenci w Polsce w kolejkach umierają, lekarze na dyżurach umierają - to nie slogan ani akcja propagandowa czy element kampanii wyborczej, to prawda, którą można udowodnić.

Co jakiś czas dowiadujemy się, że ten czy inny lekarz umarł na dyżurze, pacjentów umierających w kolejkach nie widać, oni umierają po cichu. Ale jeśli porównamy statystyki leczenia chorób nowotworowych, okaże się, że co najmniej kilkanaście tys. Polaków rocznie umiera tylko dlatego, że finansowanie opieki zdrowotnej w Polsce jest mniejsze niż powinno".

Bukiel zwrócił się do partii rządzącej. "Gdybyście spytali Polaków na co w pierwszej kolejności powinny iść pieniądze z budżetu, to byście się dowiedzieli tego, co my, którzy zapytaliśmy: 83 proc. we wszystkich grupach, powiedziało, że zdrowie jest najważniejsze, a cel: likwidacja kolejek w służbie zdrowia, wygrywał z każdym elementem tzw. piątki PiS.

Chociażbyście zamknęli oczy, zatkali uszy, powiedzieli waszym dziennikarzom, żeby o tym nie mówili, to taka jest prawda. Polacy umierają w kolejkach, a wy macie klucz, żeby to zmienić i nie chcecie tego zrobić - to barbarzyństwo".

Bierzmy przykład z Czechów

W rozmowie z dziennikarzami OKO.press Bartosz Fiałek tłumaczył, co kryje się pod postulatem zmiany systemu ochrony zdrowia. "Główny cel to zlikwidowanie systemu kolejkowego".

Da się to zrobić? Doświadczenie Czechów pokazuje, że tak - mówił Fiałek. "Czesi tego dokonali, u nich czas oczekiwania liczy się w dniach i tygodniach, a nie tak jak w Polsce - w miesiącach i latach. Powinniśmy brać z nich przykład, bo mają bardzo podobne PKB do naszego, podobną sytuację ekonomiczną i również borykali się z brakiem lekarzy. Pracownicy opieki zdrowotnej musieli dużo protestować, żeby to zmienić, ale mieli poparcie pacjentów i okazało się to możliwe".

Czego potrzeba? "Odważnych polityków, którzy byliby naprawdę zainteresowani zmianą w systemie ochrony zdrowia". Według Fiałka powinni być gotowi na takie kroki jak:

  • podniesienie składki zdrowotnej (w Czechach - 13,5 proc., w Polsce 9 proc.)
  • stworzenie ubezpieczalni konkurencyjnej dla NFZ, dając pacjentowi wybór.

"W Czechach praktycznie nie istnieje prywatna ochrona zdrowia, w Polsce - 1/4 wydatków na ochronę zdrowia pacjent płaci z własnej kieszeni. Ludzie wydają ostatnie pieniądze, żeby dostać się do reumatologa czy endokrynologa za miesiąc, a nie za 6 czy 12".

Dyrektorzy szpitali też protestują

Podczas manifestacji nie zabrakło też przedstawicieli zarządu szpitali. "Walczymy o środki finansowe na godne podwyżki dla wszystkich grup zawodowych, które pozwolą nam dobrze i skutecznie leczyć naszych pacjentów" - mówił Andrzej Bujnowski, przedstawiciel Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych i dyrektor szpitala powiatowego w Ełku.

Dyrektorzy szpitali powiatowych od dawna domagają się od ministerstwa m.in. wzrostu ryczałtu, który pokryłby narzucone przez ministerstwo wzrosty płac, za którymi nie poszły jednak dodatkowe pieniądze.

"Zobowiązania szpitali w latach 2017 -2018 wzrosły czterokrotnie" - zwracał uwagę Bujnowski.

OZPSP domagał się także zabezpieczenia środków finansowych dla pominiętych przy ministerialnych podwyżkach grup zawodowych - fizjoterapeutów, diagnostów laboratoryjnych, psychologów.

Ministerstwo obiecało im podwyżki, a potem zrzuciło winę na dyrektorów za to, że niewielkie przelane na ten cel środki zużyto na zapełnianie już istniejących dziur finansowych.

Więcej o sytuacji szpitali powiatowych przeczytasz tutaj:

Wstępujcie do związków

Będzie reakcja ministerstwa? - pytał Bartosza Fiałka dziennikarz OKO.press, Maciek Piasecki. "Myślę, że czeka nas kolejna debata czy rozmowa, które do niczego niestety nie prowadzą".

Wśród uczestników manifestacji wciąż żywa jest pamięć wielkiego oszustwa, którego ofiarą padli po ostatnim proteście głodowym rezydenci i pacjenci. Z ministerstwem podpisano wtedy porozumienie, którego jednym z najistotniejszych punktów był wzrost nakładów przeznaczonych na ochronę zdrowia do 6,8 proc PKB.

"Teraz wiemy, że to był ogromny błąd" - mówi Fiałek i wymienia niespełnione punkty porozumienia: nie zmniejszono biurokracji, oszukano też rezydentów w kwestii podwyższenia finansowania.

"Ta manifestacja ma przede wszystkim zwrócić uwagę na problem, włączyć go do debaty publicznej".

Przyznał, że uzwiązkowienie jest w ochronie zdrowia niskie. "To jedna z głównych przyczyn, dla których nie doprowadziliśmy do zmian, wciąż jesteśmy za słabi, więc rządzący się nami nie przejmują. Ta manifestacja jest po to, żeby to zmienić" - mówił OKO.press Fiałek, a z podium wzywał pracowników ochrony zdrowia do wstępowania do związków zawodowych.

Przypomniał własną historię walki z dyrektorem bydgoskiego szpitala. Pisaliśmy o niej tutaj:

W wyniku działań OZZL dyrektor, który próbował zastraszyć szefa związku sprzeciwiającego się niemożliwemu do zrealizowania zarządzeniu - został zwolniony.

"Tylko realne działania protestacyjne mogą prowadzić do zmiany sytuacji. Sama manifestacja nie rozwiąże sprawy, ale jest ważna, żeby zmieniać świadomość" - mówił Fiałek. Walka trwa dalej.

Udostępnij:

Marta K. Nowak

Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).

Komentarze