Sejm przegłosował zmianę ustawy o odnawialnych źródłach energii, która umożliwia spalanie w elektrowniach drewna zalegającego w Lasach Państwowych. „Klasyfikowanie biomasy leśnej jako OZE to nieporozumienie” - mówią naukowcy z PAN. A ekolodzy ostrzegają, że to furtka do kolejnych wycinek
16 lipca 2020 Sejm przegłosował zmianę ustawy o odnawialnych źródłach energii, który dookreśla definicję tzw. drewna energetycznego, by umożliwić Lasom Państwowym (LP) jego sprzedaż sektorowi energetycznemu.
Za głosowali wszyscy obecni na sejmowej sali posłowie PiS, przeciw - prawie cała opozycja. Wyłamała się tylko Konfederacja - ustawę poparł Dobromir Sośnierz, reszta się wstrzymała.
Przeciwko przyjęciu ustawy protestowały pod Sejmem 14 lipca 2020 r. organizacje ekologiczne, w tym Greenpeace Polska, Pracownia na rzecz Wszystkich Istot oraz ruch Extinction Rebellion. We wspólnym stanowisku, które podpisało aż 31 eko-NGO, konsekwencje projektu nazwano "biomasakrą".
Krytycznie ocenili ustawę również przedstawiciele przemysłu drzewnego. Głos zabrała nawet Polska Akademia Nauk.
"Klasyfikowanie biomasy leśnej jako OZE to nieporozumienie" - napisali badacze z PAN.
Teraz nowela trafi do Senatu, który będzie decydował o jej dalszych losach. Eko-NGO apelują do senatorek i senatorów o odrzucenie ustawy w całości.
Jak czytamy w uzasadnieniu projektu zmiany ustawy, epidemia COVID-19 przyniosła kryzys na rynku drzewnym: firmy przestały kupować surowiec od LP albo kupują go mniej. Tylko drewna iglastego, czytamy w uzasadnieniu, nagromadziło się obecnie ok. 2,8 mln m3.
Ministerstwo Środowiska zaproponowało umożliwienie sprzedaży części drewna jako biomasy dla energetyki – poprzez wprowadzenie nowelą do ustawy o OZE definicji drewna energetycznego.
Dotąd go nie było: ustawa o OZE zapowiadała wprowadzenie go osobnym rozporządzeniem, ale – choć projekt powstał – to nie został zatwierdzony i opublikowany.
Chodzi o tzw. drewno niepełnowartościowe, o czym mówi uzasadnienie ustawy: drobnicę użytkową i opałową (tzw. drewno małowymiarowe), chrust, igliwie, liście, korę, korzenie, karpy (pniaki wraz z korzeniami pozostałe po ścięciu drzew).
Za niepełnowartościowe uznaje się też drewno poklęskowe z drzew połamanych np. przez wichury oraz tzw. posusz – drewno drzew zniszczonych przez gradacje korników (drukarza czy ostrozębnego).
Ustawa ma obowiązywać czasowo: od 1 października 2020 do 31 grudnia 2021 roku.
Opozycja krytykowała w czwartek (16 lipca 2020 r.) w Sejmie projekt argumentując, że ustawa otwiera drogę do palenia polskimi lasami w elektrowniach. Minister środowiska odbijał piłeczkę mówiąc, że „ani jedno drzewo z powodu tej ustawy nie będzie wycięte ponad to, co jest zaplanowane".
Dodał, że słowa opozycji są manipulacją. „W czyim interesie?” - zapytał retorycznie i przytoczył dane, że polskie elektrownie importują 2,5 mln ton biomasy - m.in. z Czech, Austrii i Niemiec - co rocznie kosztuje polską energetykę setki milionów złotych.
O tym, że zmiana ustawy o odnawialnych źródłach energii nie będzie miała żadnego wpływu na wielkość pozyskania drewna, przekonywały również na swojej stronie LP.
„Wprowadzenie prawnej definicji »drewna energetycznego« nie ma związku ani wpływu na ilość surowca, jaki pozyskują i sprzedają co roku Lasy Państwowe. Ta wielkość jest uzależniona od zasobów drewna w lesie [...] oraz wynika z 10-letnich planów urządzenia lasu, na podstawie których pracują wszystkie nadleśnictwa, a także zjawisk i zdarzeń o charakterze klęskowym. Nie ma możliwości, by pozyskanie drewna wzrosło dlatego, że surowcem będzie zainteresowany akurat sektor energetyczny” - czytamy.
Takich samych argumentów używała w środę (15 lipca 2020) w sejmowej Komisji do Spraw Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych wiceminister środowiska Małgorzata Golińska.
W takim razie czy to znaczy, że polskie lasy są bezpieczne? Zdaniem organizacji ekologicznych - nie.
"Wycinane pod pretekstem cięć sanitarnych i spalane będą drzewa martwe i zamierające, dziuplaste i biocenotyczne, czyli takie które nie są wartościowe z punktu widzenia produkcji surowcowej, ale są kluczowe dla ochrony różnorodności biologicznej kraju" - czytamy we wspólnym stanowisku 31 eko-NGO.
Chodzi o to - co zresztą przyznała podczas obrad Komisji do Spraw Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych wiceminister środowiska Małgorzata Golińska - że cięcia sanitarne nie są zapisane w planie urządzenia lasu. A to czyni obawę wyrażoną przez organizacje ekologiczne realną.
Organizacje przypomniały, że podobne rozwiązanie zostało wprowadzone w Słowacji, co doprowadziło właśnie do zwiększenia wycinek pod pretekstem cięć sanitarnych.
„Jak zauważają działające na Słowacji organizacje, wycinka pod pozorem spalania drewna w charakterze biomasy przybrała katastrofalne rozmiary i nazywana jest biomasakrą. Ilość spalanego drewna pochodzącego z Karpat ma wzrosnąć w tym państwie do 2030 roku o 120 proc.” - czytamy we wspólnym stanowisku.
Jest jeszcze kwestia bioróżnorodności, na którą organizacje również wskazują: martwe drewno jest często siedliskiem cennych i rzadkich gatunków.
„Ze względu na niszczenie siedlisk i miejsc rozrodu m.in. gatunków chrząszczy związanych z martwym drewnem takich jak zgniotek cynobrowy, ponurek Schneidera czy nadobnica alpejska, Komisja Europejska prowadzi przeciwko Polsce postępowanie o naruszenie prawa UE.
Spalenie w piecach tysięcy metrów sześciennych martwego drewna, częściowo zasiedlonego przez te gatunki, jest działaniem naruszającym środowiskowe prawo krajowe i europejskie" - czytamy.
Krytycznie do zmian w ustawie o OZE odniosła się również PAN. Chodzi o to, że traktowanie leśnej biomasy jako odnawialnego źródła energii z punktu widzenia walki z emisjami CO2 jest po prostu bez sensu.
„Naukowcy mówią jasno: biomasa szkodzi klimatowi – palenie nią w kotłach zwiększa poziom CO2 w atmosferze. Klasyfikowanie biomasy leśnej jako OZE to nieporozumienie” - czytamy na stronie PAN Facebooku.
Podczas dyskusji w Sejmie na to, że traktowanie drewna jako OZE - choć robi tak też również UE - jest niezrozumiałe, wskazywali również niektórzy politycy opozycji. Argumentowali przy tym, że rozwiązaniem problemu zalegającego drewna nie powinno być umożliwienie jego sprzedaży jako opał, ale obniżenie cen, by mogli je zakupić dotychczasowi odbiorcy.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze