0:00
0:00

0:00

Słuchajcie głosu wykluczonych z debaty kobiet z niepełnosprawnościami! To też ich strajk! – przekonuje Anna Rutz.

Przeczytaj także:

Krzyczę w imieniu swoim i tych, którzy nie mają już sił

Od kilku dni czuję, że mnie dusi, a łzy cisną się do oczu. Nie, proszę Państwa, to nie COVID. To złość na rządzących, którzy znów próbują podzielić nasze społeczeństwo.

Złość na rządzących, którzy do obrony swojej chorej ideologii tortur i martyrologii używają wizerunku osób z niepełnosprawnościami, w tym obrazków słodkich wysoko funkcjonujących maluchów z zespołem Downa.

To złość na ludzi, którzy twierdzą, że skoro urodziłam się z niepełnosprawnością, to muszę reprezentować uznane przez nich za słuszne poglądy odrzucające wybór kobiety, bo przecież wiadomo: „jesteś niepełnosprawna, nie potrafisz samodzielnie myśleć, na pewno ktoś Tobą manipuluje”. „Jak możesz popierać aborcję, przecież ktoś Tobie też pozwolił żyć?”, „Skoro jesteś taka mądra, to sama się zabij” – tak w skrócie można podsumować komentarze, które odczytywałam ostatnimi dniami pod moimi postami od tych „broniących życia”. [Ostatni z komentarzy jest autorstwa absolwentki Wydziału Filozofii Chrześcijańskiej UKSW].

No więc drodzy pro-life'owcy, mimo Waszych zachęt nie zamierzam się zabić. Nie zamierzam też niczym bierny baranek podążać za Waszym białym tłumem, któremu nie zawdzięczam nic poza frazesami, że „niepełnosprawność to mój krzyż i powinnam go nieść z pokorą”.

Postanowiłam krzyczeć, w imieniu swoim i tych, którzy na ten krzyk i na takie pojmowanie niepełnosprawności nie mają już sił.

Krzyczę, bo linia merytorycznych argumentów już się wyczerpała, nie pomogły debaty w Sejmie, wystąpienia do Komitetu Generalnego ONZ w Genewie, dyskusje kuluarowe z politykami. Każda cierpliwość ma swój kres. Krzyczę w tłumie protestujących, bo….

  • W Polsce prawa płodów, a po porodzie osób z niepełnosprawnościami kończą się, gdy opuszczą ciała swoich matek. Moja mama miała wsparcie swojej rodziny, to dzięki nim, rodzicom i rodzeństwu mojej mamy, jestem tu, gdzie jestem. Z wyższym wykształceniem, pracująca ze świetną szefową i wspaniałym zespołem, żyjąca w dużym mieście. Tak, miałam potwornie dużo szczęścia, ale zachowałam pokorę, żeby się nie wymądrzać i nie dyktować innym, jak mają żyć, bo wiem, ilu osobom tego szczęścia zabrakło i wgapiają się teraz w sufity swoich podupadłych mieszkań lub DPS-ów, bo państwo nie zapewniło im godziwego życia.
  • Krzyczę, bo prawa kobiet i dziewczynek z niepełnosprawnościami, które przebywają w DPS-ach nadal nie są należycie zabezpieczone. Możesz poczytać o tym więcej w raportach Rzecznika Praw Obywatelskich, czy pracach badawczych Agnieszki Wołowicz.
  • Krzyczę, bo mimo że Konwencja ONZ o Prawach Osób z Niepełnosprawnościami została ratyfikowana 8 lat temu, nadal nie ma ustawy, która pozwala mi się skutecznie bronić przed dyskryminacją ze względu na niepełnosprawność czy niepełnosprawność i inne przesłanki jak płeć czy wiek. Dyskryminacja intersekcjonalna w polskim prawie praktycznie nie istnieje. Owszem, mogę się poskarżyć, gdy budynek instytucji publicznej jest niedostępny, ale już nie, gdy dana usługa, zwłaszcza oferowana przez sektor prywatny, nie spełnia wymogów dostępności.
  • Krzyczę, bo kobiety z niepełnosprawnościami nawet, gdy bardzo chcą zostać matkami, na własną rękę muszą szukać fachowej pomocy, dobrej opieki ginekologiczno-położniczej. A gdy już urodzą, często są nękane przyjazdami opieki socjalnej (czasem nawet w asyście policji), która wciąż sprawdza, czy na pewno sobie radzą, czy na pewno są dobrymi matkami, skoro mają niepełnosprawność. Kontrolują, ale nie wspierają realnie np. poprzez usługi asystenckie.
  • Krzyczę, bo edukacja seksualna w Polsce to fikcja. W szczególności edukacja kobiet i dziewczynek z niepełnosprawnościami intelektualnymi, czy sensorycznymi (w tym wzroku i słuchu).

Świątobliwa Pani z różańcem, czy szanowny jegomościu w drogim płaszczu – zanim zaczniesz mnie pouczać o eugenice, wsłuchaj się w swoje własne słowa. Jak uprzedmiotawiasz osoby z niepełnosprawnościami, jak odmawiasz im prawa do posiadania własnego zdania, życia na równych prawach z innymi, realizowania się jako obywatel/ka. Gdzie byłeś/byłaś, gdy rodzice osób niepełnosprawnych protestowali w Sejmie? Gdzie byłeś, gdy musiałam brać dodatkowe prace, by uzbierać pieniądze na swój wózek, bo NFZ notorycznie odrzucał mój wniosek o dofinansowanie? Na te pytania odpowiedz sobie sam/a, bo mi nie chce się już z Tobą gadać.

;

Komentarze