0:000:00

0:00

Prezydent Andrzej Duda 23 kwietnia wygłosił przemówienie podczas wirtualnego szczytu klimatycznego zorganizowanego przez prezydenta USA Joego Bidena. Wzięło w nim udział 40 przedstawicieli państw z całego świata. Dla Bidena szczyt to sygnał dla świata, że po Donaldzie Trumpie w USA znów jest prezydent, który poważnie traktuje klimatyczne wyzwanie.

Duda w swoim pięciominutowym speechu mówił, że Polska odgrywa bardzo aktywną rolę w globalnej polityce klimatycznej. Świadczyć ma o tym "ogromna nadwyżka" w redukcji CO2 w związku z realizacją postanowień Protokołu z Kioto z 1997 roku. Oraz to, że nasz kraj trzykrotnie był organizatorem światowej konferencji klimatycznej.

Dowiedzieliśmy się też, że "klimat jest przedmiotem wyjątkowej troski państw Inicjatywy Trójmorza" i że wszyscy jej członkowie uznają cele klimatyczne wyznaczone przez UE i wszyscy chcą je zrealizować.

"W ciągu najbliższych dwóch dekad, zamierzamy zbudować nowy, zeroemisyjny system energetyczny, dzięki czemu udział węgla zmniejszy się z obecnych 70 do nawet 11 procent w 2040 roku" - mówił Duda.

Filarami tego nowego systemu energetycznego mają być atom, OZE i gaz. Zaś z węgla w energetyce Polska planuje zrezygnować w 2049 roku, co jest, zdaniem Dudy, wielkim sukcesem odniesionym podczas negocjacji ze środowiskiem górników. Prezydent powiedział też, że Polska jest liderem w produkcji autobusów elektrycznych i liderem w produkcji baterii litowo-jonowych.

Duda podkreślił też, że Polska przykłada bardzo dużą uwagę do mitygacji. W tym kontekście przypomniał pilotażowy program Leśnych Gospodarstw Węglowych. "To system wykorzystania zasobów leśnych do wzmożonego pochłaniania dwutlenku węgla z atmosfery oraz jego kumulowania w ramach ekosystemu leśnego oraz produktach z drewna. Koncepcja Leśnych Gospodarstw Węglowych zasługuje na usankcjonowanie w ramach międzynarodowego porządku prawnego" - dodał.

Wszystko to głównie, mówiąc oględnie, mieszanka w większości czczych przechwałek o rzekomo doniosłej roli Polski w globalnej polityce klimatycznej, a także mało ambitnych i niezbyt spójnych obietnic dotyczących dekarbonizacji.

Przeczytaj także:

Protokół z Kioto? Nie ma się czym chwalić

"Z ogromną nadwyżką redukcyjną CO2 zrealizowaliśmy postanowienia Protokołu z Kioto z 1997 roku. Ta nadwyżka przy założeniu 6 proc. redukcji w naszym przypadku wynosiła aż 27 proc., albowiem redukcja wyniosła 33" - powiedział Duda. Nie pierwszy raz powołał się na to rzekome osiągnięcie. Robił to już m.in. w grudniu 2018 roku, podczas szczytu klimatycznego COP24 w Katowicach.

Protokół z Kioto to międzynarodowe porozumienie dotyczące przeciwdziałania globalnemu ociepleniu. Zostało wynegocjowane w grudniu 1997 roku na konferencji w Kioto (Japonia). Traktat wszedł w życie 16 lutego 2005 roku, a wygasł 31 grudnia 2012. Polska została w nim zobligowana do obniżenia emisji CO2 o 6 proc. - w stosunku do 1990 roku.

Polska się z tego zadania wywiązała, i to z nawiązką. Tyle że trzeba dodać dwa "ale":

  1. nasza redukcja emisji CO2 była najniższa w całym byłym bloku wschodnim;
  2. obniżka nie była naszą zasługą - po prostu po upadku komunizmu w Polsce, w latach 90. wygaszono ciężki przemysł, który w krajach socjalistycznych był głównym emitentem CO2.
Mówiąc wprost - nie ma sensu się chwalić osiągnięciem celów Protokołu z Kioto.

Skok z patelni w ogień

Bez wątpienia należy się cieszyć z tego, że rząd PiS planuje zbudowanie nowego, zeroemisyjnego systemu energetycznego. Jednak o ile jest zrozumiałe, że przewiduje się w nim energetykę jądrową i OZE, to można zadać zasadne pytanie, co tam robi gaz jako trzeci z przewidywanych filarów miksu przyszłości?

"Gaz jest paliwem kopalnym prawie tak samo szkodliwym jak węgiel, a budowane dziś terminale LNG, rurociągi czy elektrownie gazowe jak Ostrołęka C zamkną nas w uzależnieniu od tego paliwa na dekady. Zamiana węgla na gaz to nie zielona transformacja tylko skok z patelni w ogień"

- skomentowała Diana Maciąga z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot, ekspertka Koalicji Klimatycznej.

2049 r.ok to nie sukces

Zupełnie niezrozumiałe zaś jest, dlaczego Duda chwali się tym, że węgiel w polskiej energetyce będzie obecny do 2049 roku i prezentuje wynegocjowanie tego z górniczymi związkami zawodowymi jako wielki sukces. Przecież do 2050 roku UE docelowo ma osiągnąć neutralność klimatyczną.

W tym kontekście kompletnie nie wiadomo, jak rozumieć słowa Dudy o tym, że "wszyscy uznajemy cele klimatyczne wyznaczone w ramach Unii Europejskiej i wszyscy mamy ambicję, aby je zrealizować". Taka deklaracja pozwala przypuszczać, że Polska podczas posiedzenia Rady UE zaaprobuje nowy unijny cel klimatyczny, który mówi o obniżeniu emisji o co najmniej 55 proc. do roku 2030 w stosunku do roku 1990. Ale nie za bardzo wiadomo, jak chce to zrobić, trzymając węgiel w energetyce aż do 2049 roku.

No i nie ma się co chwalić tak późną datą odejścia od węgla. Przykładowo, Niemcy deklarują odejście od węgla najpóźniej do 2038 roku, choć niewykluczone, że zrobią to szybciej, jeszcze do 2030 roku.

Owszem, przy obecnym 70-procentowym wykorzystaniu węgla w energetyce dla Polski tak szybki termin byłby nierealny, ale ten zaproponowany przez Dudę wręcz razi brakiem ambicji.

Leśne Gospodarstwa Węglowe nas nie uratują

Z kolei próba wyciągania idei Leśnych Gospodarstw Węglowych jako szczególnego polskiego wkładu w walkę ze zmianami klimatu jest nieporozumieniem. Przypomnijmy: pomysł, nieco upraszczając, polega na tym, że nasadzane lasy będą odgrywały znaczącą rolę w pochłanianiu dwutlenku węgla. Ten pomysł był szczególnie lansowany przez nieżyjącego już eksministra środowiska Jana Szyszkę. W 2018 roku chwalił się nim prezydent Duda podczas COP24. Potem, w zasadzie, odszedł w zapomnienie.

I w sumie nic dziwnego, ponieważ Leśne Gospodarstwa Węglowe nie stanowią żadnego rozwiązania w walce z katastrofą klimatyczną.

Ekspert klimatyczny Marcin Popkiewicz pisał, że nawet gdyby przywrócić stan lasów z czasów Mieszka I, to „oznaczałoby [to] zaledwie odwrócenie skutków przeprowadzonego przez nas wcześniej wylesiania i innych zmian użytkowania terenu: do ekosystemów lądowych po prostu wróciłby węgiel, który wcześniej był w nich zgromadzony”.

Sam pomysł nie jest zły, ale może odegrać rolę jedynie pomocniczą. Przydawanie mu takiego znaczenia, jakie nadaje mu Duda to po prostu tania polityczna propaganda.

Na przemówienie Dudy zareagował Młodzieżowy Strajk Klimatyczny i wypunktował pomysły prezydenta. Tak odniósł się do LGW: "Projekt ten promował szeroko Jan Szyszko, były minister Środowiska. Ma on “(...)przyczynić się do: zwiększenia ilości CO2 pochłanianego przez ekosystem leśny, głównie drzewostany i glebę oraz redukcję emisji gazu z obszarów podmokłych”, jak podaje strona internetowa Lasów Państwowych. Wszystkie polskie lasy są w stanie pochłonąć zaledwie tyle, ile emituje największa elektrownia — Bełchatów, która odpowiada za 11 proc. krajowych emisji. Według projektu LGW mają w ciągu 30 lat pochłonąć milion ton CO2. Jak żałosne jest opieranie redukcji emisji na tym projekcie można zobaczyć porównując tę wartość do emisji rocznych. Przez 30 lat LGW mają pochłonąć 0,3 proc. tego co emitujemy w ciągu jednego roku!"

Elektromobilność? Różowo nie jest

Na koniec jeszcze kwestia elektromobilności. To prawda, że - jak mówi prezydent Duda - jesteśmy największym eksporterem autobusów elektrycznych w Unii Europejskiej. Mówi o tym analiza Polskiego Instytutu Ekonomicznego z lutego 2021 roku. Tego rodzaju pojazdy w naszym kraju produkują trzy przedsiębiorstwa, z których największym jest Solaris.

Jednak prezydent Duda nie mówi już, że Polska, choć jest ważnym producentem autobusów elektrycznych w UE, jednocześnie sama ma niezbyt imponującą flotę tego rodzaju pojazdów w użyciu.

Według raportu organizacji Transport&Environment z 2020 roku Polska jest dopiero na 12. miejscu w Europie jeśli chodzi o udział tzw. bezemisyjnych autobusów w ogóle pojazdów komunikacji miejskiej. Na czele stawki znajduje się Dania, która ma aż 78 proc. tego rodzaju autobusów. Choć, chcąc być uczciwym, należy również zauważyć, że w bogatej Austrii według raportu jeszcze w 2019 roku takich autobusów nie było w ogóle.

Od prezydenta Dudy nie usłyszeliśmy też w piątek, że elektormobilność w Polsce jest dopiero w fazie początkowej. Mówił o tym opublikowany na początku listopada 2020 raport NIK.

Na przykład, rząd planował, że do 2020 roku w Polsce zostanie zarejestrowanych 50 tys. pojazdów elektrycznych. Faktycznie zarejestrowano ich nieco ponad 13 tys.

;

Udostępnij:

Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze