0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

Na zdjęciu: Jan Raczyński i Oleg Orłow ze stowarzyszenia Memoriał podczas konferencji prasowej po wiadomości o przyznaniu im Pokojowej Nagrody Nobla

Pokojowy Nobel dla obrońców praw człowieka z trzech państw bezpośrednio zaangażowanych w wojnę trwającą na terenie Ukrainy sprowokował kolejną odsłonę dyskusji na temat zachodniej perspektywy wobec tego konfliktu. Jeden z ostrzejszych i najbardziej rezonujących w regionie komentarzy należał do Mychajło Podolaka, doradcy Szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy:

"Komitet Noblowski w ciekawy sposób rozumie słowo »pokój«, jeśli przedstawiciele dwóch krajów, które zaatakowały trzeci, otrzymują wspólnie z nim Pokojową Nagrodę Nobla" - napisał Podolak na Twitterze.

Komentarz Podolaka jest tym bardziej intrygujący, że przed karierą polityka w Ukrainie Podolak przez kilkanaście lat pracował w Białorusi jako dziennikarz licznych niezależnych redakcji. W ramach swojej pracy wszedł w bezpośredni konflikt z przedstawicielami elit Łukaszenki, co zakończyło się dla niego deportacją do Ukrainy w 2004 roku i zakazem wjazdu do Białorusi na kolejnych 5 lat.

Zarzuty wobec Komitetu Noblowskiego słychać jednak nie tylko w Ukrainie. W Polsce nie brakowało podobnych głosów, a część z nich wybrzmiała w rozmowie TOK FM z Bogumiłą Berdychowską, publicystką specjalizującą się w historii Ukrainy i stosunkach polsko-ukraińskich. Według niej Nagroda jest jednocześnie nietrafiona (powinna trafić do Zełenskiego, ale Komitet Noblowski „nie miał odwagi”) i spóźniona („Memoriał przestał istnieć”, a Viasnę trzeba było docenić w 2020 roku, podczas trwania protestów w Białorusi).

Pokojowy Nobel, kim są laureaci?

Centrum Wolności Obywatelskich

Komitet Noblowski uzasadnia przyznanie nagrody Centrum Wolności Obywatelskich jego wkładem w pracę na rzecz demokratyzacji Ukrainy, działania rzecznicze w dziedzinie praw człowieka oraz dokumentowanie zbrodni po lutym 2022 roku we współpracy z międzynarodowymi organami ścigania, takimi jak Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze.

„Praca na rzecz demokratyzacji w Ukrainie” albo „działania rzecznicze” na przestrzeni ostatnich piętnastu lat, w praktyce oznaczają trudny proces zdobywania przyczółków w ukraińskiej przestrzeni medialnej i umacnianie głosu społeczeństwa obywatelskiego w politycznej debacie dotyczącej przyszłości tego kraju. To szczególnie wymagające wobec oligarchicznej struktury politycznych elit w Ukrainie (i należących do nich mediów), sprzyjającej rozwarstwieniu społecznemu oraz korupcji.

Obecne wysiłki ukraińskiego społeczeństwa obywatelskiego w dziedzinie dokumentowania zbrodni popełnionych na wojnie, przyczyniły się do tego, że ukraińska prokuratura zebrała już niemal 37 tysięcy świadectw o zbrodniach wojennych popełnionych przez Federację Rosyjską.

Stowarzyszenie Memoriał

Wbrew słowom Berdychowskiej „Memoriał”, mimo oficjalnej likwidacji, wciąż działa i próbuje wypełniać swoją misję w Rosji. Aktywiści organizacji w podziemiu kontynuują swoją pracę, czyli zbierają informacje o represjach państwa (wcześniej ZSRR, a obecnie Federacji Rosyjskiej) wobec własnych obywateli. Praca ze współczesnymi represjami siłą rzeczy wymusza aktywne zaangażowanie „Memoriału” w obronę represjonowanych oraz nazywanie wojny wojną, a zbrodni zbrodniami.

Komitet Noblowski tłumaczy, że docenił rosyjską organizację właśnie za jej rzetelność i bezkompromisowość w dokumentowaniu, przetwarzaniu i upublicznianiu informacji o represjach i zbrodniach wojennych popełnianych przez przedstawicieli rosyjskich i prorosyjskich resortów siłowych i struktur militarnych.

Przeczytaj także:

Aleś Bialacki (Centrum Obrony Praw Człowieka „Viasna”)

Aleś Bialacki, dyrektor Centrum Obrony Praw Człowieka „Viasna” łącznie spędził w więzieniach Łukaszenki już pięć i pół roku. W 2011 roku został skazany przez białoruski sąd na 4,5 roku między innymi na podstawie informacji nieopatrznie udostępnionych przez polską i litewską prokuraturę. Obecnie znajduje się w Wołodarce (mińskim areszcie, do którego często są kierowani więźniowie polityczni) i od 453 dni oczekuje procesu na podstawie sfabrykowanych oskarżeń. Podobnie jak ponad 1300 innych osób w Białorusi jest uznany za więźnia politycznego.

Dokładne informacje na temat prześladowań w Białorusi są znane w dużej mierze dzięki pracy wolontariuszy organizacji, w której Bialacki jest dyrektorem – Viasny. Na jej stronie są też informacje, jak można pomóc więźniom politycznym, w tym np. informacje o adresach aresztów i więzień, do których można wysyłać pocztówki.

Najwspanialsza wiadomość w ostatnim czasie

Alena Laptionok, przedstawicielka Viasny i współpracowniczka Bialackiego jeszcze z okresu jego dyrekcji w Muzeum Literackim Maksima Bahdanowicza w latach 90., przybliża reakcję na Nagrodę w otoczeniu Bialackiego oraz jej znaczenie dla Białorusi i regionu.

Nikita Grekowicz, OKO.press: Jakie znaczenie ma Nagroda dla samego Alesia i kiedy on sam się o niej dowie?

Alena Laptionok: Pokojowa Nagroda Nobla dla Alesia Bialackiego jest drugim Noblem w historii naszego kraju [red. pierwszy otrzymała Swiatłana Aleksiejweicz w 2015 w dziedzinie literatury]. Pokazuje przywiązanie społeczności międzynarodowej do sytuacji w naszym kraju i w naszym regionie. To nie była pierwsza nominacja Alesia, a najbliżej otrzymania tej nagrody był w 2012 roku. Wtedy, tak jak teraz, przebywał w więzieniu.

O tegorocznej nominacji Alesia dowiedziałam się dopiero w zeszłym tygodniu i bardzo wątpiłam, że otrzyma nagrodę. Dlatego ta wiadomość była dla nas bardzo dużym zaskoczeniem. Niezmiernie uszczęśliwia mnie, że to właśnie Aleś osobiście (razem z kolegami z Memoriału i CWO) dostał tę nagrodę, ale również znaczenie tego dla wszystkich nas, Białorusinów. To najwspanialsza wiadomość w ostatnim czasie, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę moment w naszej historii, w którym się znajdujemy.

Myślę, że Aleś już wie i czuje radość i dumę, a co najważniejsze - potwierdzenie, że nie na próżno opuścił sferę kultury, działalność literacką i poświęcił się całkowicie społeczeństwu obywatelskiemu i prawom człowieka.

Czy Nobel może wpłynąć na warunki, w których przetrzymywany jest Aleś i na jego proces sądowy? Jak wpłynie na innych politycznych więźniów, w tym pozostałą szóstkę zatrzymanych aktywistów z Viasny?

Chciałbym oczywiście, by przyznanie nagrody wpłynęło na zwolnienie Alesia z aresztu śledczego, ale to raczej nie nastąpi. Łukaszenka nie bierze pod uwagę opinii Zachodu, widzi w niej źródło swoich problemów albo przesłankę do targów losem więźniów.

W jego optyce Nagroda Nobla podnosi stawkę, a Aleś staje się jeszcze cenniejszym towarem.

Ponadto w sprawę karną zaangażowani są koledzy Alesia z Viasny – Waliancin Stefanowicz i Władimir Łabkowicz. Zamknięcie sprawy wiązałoby się z uwolnieniem również ich dwóch. Wyrok niepozbawiający wolności też raczej nie wchodzi w grę, a ułaskawienie po procesie się nie odbędzie, bo żaden z nich nie napisze prośby o ułaskawienie skierowanej do Łukaszenki. Zresztą Łukaszenka kieruje się wyłącznie wymiernymi korzyściami, a nie poczuciem humanizmu.

Sytuacja gospodarcza Białorusi jest trudna, a płynięcie wraz z rosyjskim okrętem wojennym tam, gdzie został wysłany, też nie jest dla Łukaszenki zbyt perspektywiczne. Oficjalnie więźniów politycznych jest ponad 1300 - i to tylko ci, o których wiadomo, w rzeczywistości jest ich wielokrotnie więcej [wielu skazanych w sprawach motywowanych politycznie nie chce być uznawanych za więźniów politycznych ze względu na konsekwencje w sposobie ich traktowania w miejscach pozbawienia wolności albo zagrożenie dla rodzin - przyp. red.]. Warunek uwolnienia wszystkich więźniów politycznych jest (i dalej musi być) warunkiem koniecznym powrotu jakiejkolwiek komunikacji Łukaszenki z Zachodem.

Czy nagroda zmieni stosunek władz do Viasny i innych obrońców praw człowieka?

Retoryka władz jest jednoznaczna – wrogowie są wszędzie, a tylko represje i atmosfera strachu pozwalają utrzymać społeczeństwo w porządku. Od dwóch lat władza w Białorusi trzyma się na włosku przemocy, a emigracja, w tym zarobkowa, prowadzi do zubożenia i dziur w budżecie. Białoruskie władze nie lubią obrońców praw człowieka, dlatego jeszcze kilkanaście lat temu pozbawiły Viasnę rejestracji i mimo decyzji Komitetu Praw Człowieka ONZ jej nie przywróciły. Myślę, że dopiero zmiana władzy i oficjalnego kursu, wprowadzenie instytucji ombudsmana może zmienić tę sytuację.

Jak ważna jest ta nagroda dla zwykłych Białorusinów?

Każdy naród może być dumny, że jego przedstawiciel otrzymał najbardziej prestiżową nagrodę na świecie. Ma to ogromne znaczenie dla kraju, zwiększa jego uznanie i przywraca zainteresowanie. Białorusini to pokojowi ludzie, dlatego Pokojowa Nagroda jest właśnie tym, czego potrzebujemy. Myślę, że uświadomimy sobie znaczenie tego wydarzenia jeszcze za jakiś czas.

Od momentu przyznania pojawiło się wiele głosów krytykujących podejście Komitetu Noblowskiego do sytuacji w regionie. Jaki był odbiór tej decyzji i tych krytycznych reakcji w Viasnie?

Krytyczne głosy często pojawiają się przy wszelkich nagrodach, bo decyzje zawsze są subiektywne.

Moim zdaniem Komitet Noblowski podjął bardzo przemyślaną i wyważoną decyzję: trzy sąsiednie kraje, trzy narody, trzy organizacje broniące praw człowieka.

Priorytet praw człowieka jest ważny właśnie tu i teraz, kiedy ludzie na kontynencie europejskim cierpią z powodu dyktatury i wojny, kiedy społeczeństwo jest straumatyzowane przez ciągłe represje, nieludzkie traktowanie, tortury. Prawa człowieka opierają się na pojęciu godności, którą każdy ma od urodzenia. Tej godności w żadnych okolicznościach nie można odebrać.

To, co dzieje się dzisiaj w centrum Europy, jest nie do przyjęcia. Nagroda Nobla pokazuje obawy wspólnoty europejskiej o problemy regionu oraz wsparcie dla białoruskiego, ukraińskiego i rosyjskiego społeczeństwa obywatelskiego, pracujących w wyjątkowo trudnych warunkach. Ten wybór jest sygnałem dla tych, którzy tłumią ludzką godność, jest wyzwaniem rzuconym w stronę tych, którzy uzurpowali sobie władzę.

(Koniec wywiadu z Aleną Laptionok)

Po co jednać bratnie narody?

Komitet Noblowski musiał odnieść się do wojny w Ukrainie, dlatego nagrodzenie samego Bialackiego zostałoby odebrane jako unikanie tego tematu. Jednocześnie Komitet nie mógł drugi rok z rzędu nagrodzić przedstawicieli rosyjskiego społeczeństwa obywatelskiego, nie oddając należnego hołdu bohaterskiej postawie Ukraińców. Z kolei nagrodzenie wyłącznie ukraińskiej organizacji zostałoby, podobnie jak nagrodzenie samego Zełenskiego, odebrane jako opowiedzenie się po jednej stronie trwającego konfliktu. Tego Komitet stara się chyba za wszelką cenę uniknąć. Pytanie, czy słusznie. Nagrodzenie przedstawicieli trzech narodów wydaje się pozornie najbardziej neutralnym rozwiązaniem.

Problem w tym, że łączenie narodów Białorusi, Rosji i Ukrainy ma bardzo konkretny wydźwięk dla samych zainteresowanych. Wspomina o tym też Berdychowska w przytoczonym wyżej wywiadzie: „Komitet Noblowski, chciał tego, czy nie, tworzy taki niemiły osad postkolonialnego myślenia o Europie Wschodniej , że w gruncie rzeczy to jest jeden obszar, że może się kłócą, ale to jest kłótnia w rodzinie”.

W tym kontekście bardzo źle wybrzmiało sformułowanie „fraternity” użyte w ostatnim zdaniu oficjalnego komunikatu prasowego Komitetu. (Alfred Nobel’s vision of peace and fraternity between nations – a vision most needed in the world today). Noblowscy decydenci albo nieświadomie podjęli decyzję o postkolonialnym geście wyrażenia troski Zachodu o pokój na peryferiach, albo świadomie odwołali się do stalinowskiego pojęcia bratnich narodów, które tak upodobała sobie współczesna rosyjska (a więc i białoruska) propaganda przy uzasadnianiu jeszcze do niedawna tylko „specjalnej operacji wojskowej”. Dla wielu był to co najmniej wyraz głębokiego braku zrozumienia sytuacji i specyfiki regionu.

Zapobieganie nienawiści

Maciej Nowicki, prezes Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, zauważa jednak, że Nagroda Nobla rezonuje przede wszystkim w zachodnim kręgu kulturowym. W tej interpretacji Pokojowa Nagroda Nobla zyskuje charakter wręcz prewencyjny – ma ograniczać białorusofobię i rusofobię, uzmysławiając zachodnim społeczeństwom, że istnieją też aktywnie walczący Białorusini i sprzeciwiający się władzy Rosjanie, którzy równolegle, na swój sposób, oponują wobec działań opresyjnych reżimów. Ukraińska organizacja jest natomiast doceniona między innymi za wkład w dokumentowanie zbrodni wojennych, a więc po części również za próbę wyciągnięcia konsekwencji wobec osób odpowiedzialnych za tę wojnę (czyli w tym rozumieniu - rosyjskich i białoruskich władz).

Przy tej interpretacji łatwo jednak zarzucić Komitetowi Noblowskiemu kolejną odsłonę rusocentryzmu. Nawet jeśli przyjmiemy, że Zachód w dominującej większości uznaje Rosję za odpowiedzialną napaści na Ukrainę, to perspektywa i tak skupia się na konsekwencjach tej wojny dla Rosjan (i Białorusinów), czyli przedstawicieli krajów ponoszących odpowiedzialność za ten konflikt.

BBC podsumowało odbiór nagrody wśród ukraińskich komentatorów. Część z nich jest oburzona zachodnim brakiem wyczucia i empatii. Są jednak tacy, którzy ze zrozumieniem podchodzą do motywacji Komitetu Noblowskiego, a odniesienie do fraternizacji tłumaczą wartościami samego Komitetu.

Przyjaciele i partnerzy”

Sama Ołeksandra Matwijczuk, prezeska ukraińskiego Centrum Wolności Obywatelskich, w komentarzu do decyzji Komitetu Noblowskiego napisała, że „cieszy się, że otrzymała nagrodę razem z przyjaciółmi i partnerami z Memoriału i Viasny”.

Przede wszystkim skorzystała też z okazji, by wygłosić trzy postulaty:

  • ONZ i państwa członkowskie muszą zreformować koncepcję międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa, by stworzyć gwarancje dla wszystkich krajów i ich obywateli, niezależnie od ich udziału w sojuszach wojskowych lub ich potędze militarnej. Rosja powinna zostać wydalona z Rady Bezpieczeństwa ONZ za systematyczne łamanie Statutu ONZ.
  • ONZ i państwa uczestniczące muszą rozwiązać problem „luki odpowiedzialności” i zapewnić szansę na sprawiedliwość setkom tysięcy ofiar zbrodni wojennych. Bez tego trwały pokój w naszym regionie jest niemożliwy. Konieczne jest utworzenie międzynarodowego trybunału i pociągnięcie do odpowiedzialności Putina, Łukaszenki i innych zbrodniarzy wojennych.
  • Całe moje 20-letnie doświadczenie w walce o wolność i prawa człowieka przekonuje, że zwykli ludzie mają znacznie większy wpływ niż im się wydaje. Masowa mobilizacja zwykłych ludzi w różnych krajach świata i ich wspólny głos mogą zmienić historię świata szybciej niż interwencja ONZ.
;

Udostępnij:

Nikita Grekowicz

Niezależny dziennikarz specjalizujący się w tematach Białorusi i Europy Wschodniej. Od 2022 pracuje w Dziale Edukacji Międzynarodowej Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Od 2009 roku związany ze Stowarzyszeniem Inicjatywa Wolna Białoruś, członek Zarządu Stowarzyszenia w latach 2019-2021. Absolwent Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych UW z dyplomem zrealizowanym na kierunku Artes Liberales. Grafik i ilustrator. Z pochodzenia Białorusin.

Komentarze