0:000:00

0:00

Fundusz Alimentacyjny dysponuje obecnie 1,5 mld zł. Wystarcza tylko na część dzieci, bez alimentacyjnej pomocy państwa - bardzo zresztą niskiej (maksymalnie 500 zł) - pozostaje ponad 650 tysięcy dzieci. Gdyby wsparcie miało objąć je wszystkie, resort musiałby powiększyć Fundusz o 2 mld zł (przy zachowaniu średniej kwoty świadczeń na dzisiejszym poziomie - 374 zł).

8 lutego 2017 podczas konferencji prasowej poświęconej skutkom programu 500+ minister rodziny Elżbieta Rafalska mówiła o "kompleksowym wsparciu polskich rodzin", które jako "dobro narodowe" zasługują na programy solidarnościowe.

Ale na słowach się skończyło. W każdym razie w przypadku Funduszu Alimentacyjnego. Na apel Rzecznika Praw Obywatelskich i Rzecznika Praw Dziecka o zniesienie absurdalnie niskiego progu dochodowego uprawniającego do pobierania świadczeń z tego Funduszu pani minister odpowiedziała, że resort nie ma na to pieniędzy.

Przeczytaj także:

Fundusz alimentacyjny powstał by nie zostawiać bez pomocy matek z dziećmi jeśli ojciec nie płaci alimentów (znacznie rzadziej zdarza się, że to kobieta zostawia dziecko i uchyla się od alimentów). Państwo bierze na siebie ściganie takiego "alimenciarza", i wypłaca za niego świadczenie.

Zgodnie z ustawą z 7 września 2007 r. świadczenia przysługują, jeżeli dochód rodziny w przeliczeniu na osobę w rodzinie nie przekracza 725 zł. Wysokość świadczenia nie może przekroczyć 500 zł. Z danych ministerstwa rodziny wynika, że średnia wartość wsparcia wypłacanego z funduszu to 374 zł.

Żelazny próg, ani drgnie

Te kwoty nie zmieniły się od wejścia w życia ustawy 1 października 2008 roku. Czyli przez dziewięć lat. Ani próg ani wysokość świadczenia nie są dostosowane do obecnej płacy minimalnej i wzrostu kosztów utrzymania.

W 2007 roku, kiedy procedowano nad ustawą, kwota minimalnego wynagrodzenia wynosiła 936 zł. W 2016 - 1850 zł, a od 1 stycznia 2017 roku - to 2000 zł.

O pomoc do Funduszu przychodzą najczęściej rodzice, na których spoczywa całkowity ciężar utrzymania dzieci. Podejmując pracę zarobkową, nie mogą liczyć na żadną pomoc ze strony państwa.

Przy tak niskim progu kobieta z jednym dzieckiem zarabiająca nawet tylko minimalne wynagrodzenie (2000 zł miesięcznie) nie ma szans uzyskać z Funduszu ani grosza. W dodatku nie kwalifikuje się także na 500 plus (tu próg z jednym dzieckiem wynosi 800 zł na głowę w rodzinie). Ani innych świadczeń wychowawczych czy rodzinnych.

Alimenty - polski wstyd

Z danych Krajowego Rejestru Długów (styczeń 2017 roku) wynika, że milion dzieci w Polsce nie otrzymuje alimentów. Niemal co dziesiąta osoba do 25. roku życia. Zadłużenie rodziców wobec dzieci przekracza 10 mld zł, a 96 proc. niepłacących rodziców to ojcowie.

Ze sprawozdań z realizacji ustawy alimentacyjnej wynika, że w 2015 roku państwo ściągnęło od dłużników alimentacyjnych zaledwie 12,9 proc. kwoty wypłaconych z Funduszu świadczeń.

A od tego odsetka zależna jest wysokość progu dochodowego uprawniającego do świadczeń. Im większa ściągalność, tym większy może być próg, tym więcej pieniędzy dostałby Fundusz i w efekcie więcej dzieci mogłoby dostać wsparcie.

Zgodnie z art. 14 ustawy rząd może w drodze rozporządzenia podwyższać próg i wysokość świadczenia. Ale ponieważ ściągalność jest niska, to tego nigdy przez te lata nie zrobił.

Z danych resortu wynika, że

od 2009 poziom ściągania długu alimentacyjnego pozostaje niemal niezmienny i wynosi 13 proc. Dlaczego taki niski? Bo niemal wszędzie - od prawa rodzinnego po kodeks karny - brakuje rozwiązań umożliwiających ściąganie alimentów.

Zwrócili na to uwagę eksperci, którzy na zlecenie Rzecznika Praw Obywatelskich i Rzecznika Praw Dziecka przyjrzeli się systemowi alimentacyjnemu w Polsce. 31 października 2016 roku Adam Bodnar i Marek Michalak we wspólnym piśmie do minister Rafalskiej postulowali podniesienie progu. Podkreślali, że nie odpowiada faktycznym potrzebom i prawu dziecka do godziwych warunków socjalnych i rozwoju.

Próg niekonstytucyjny

Rzecznicy podkreślali też, że stosowanie pozornych regulacji (art. 14 ustawy o warunkach podniesienia progu) w demokratycznym państwie jest sprzeczne z konstytucją. Potwierdził to zresztą Trybunał Konstytucyjny w wyroku z 28 października 2015 r. (sygn. akt K 21/14).

TK stwierdził m.in., że wieloletnie utrzymywanie kwoty wolnej od podatku na tym samym poziomie i uniezależnienie jej od sytuacji społeczno-gospodarczej państwa jest niezgodne z Konstytucją.

Zespół ekspertów obu Rzeczników - Bodnara i Michalaka - zaproponował, by oprócz podwyższenia progu i świadczeń wprowadzić zasadę 'złotówka za złotówkę', stosowaną przy świadczeniach rodzinnych. Przekroczenie progu nie oznaczałoby odmowy świadczeń, tylko ich obniżenie o tyle złotych o ile próg został przekroczony. Opcjonalnie proponowali też całkowite zniesienie progu dochodowego.

Minister Rafalska odpowiedziała, że prowadzone są międzyresortowe działania, których celem jest poprawa egzekwowania świadczeń alimentacyjnych, ale próg świadczeń się nie zmieni. Dlaczego? Problemem są pieniądze.

A tych z powodu ogromnych wydatków na 500 plus wyraźnie brakuje. Nie tylko na świadczenia alimentacyjne.

Faktem jest, że program 500 plus znacząco zmniejszył skrajne ubóstwo dzieci, aż o 77 proc. - wynika z raportu dr hab. Ryszarda Szarfenberga. Dzięki programowi o 16 proc. ma zmniejszyć się również ubóstwo energetyczne, a o 23 proc. ubóstwo relatywne ogółem.

Jednak pod progami uprawniającymi do świadczeń pozostaje spora grupa najbardziej potrzebujących. Utrzymanie programu 500 plus kosztuje - 17 mld. w 2016 roku i 23 mld. zł w 2017. Na Fundusz Alimentacyjny zostaje dotychczasowy ogryzek.

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze