0:000:00

0:00

Co Jarosław Kaczyński, wicepremier ds. bezpieczeństwa, ma do powiedzenia na temat sytuacji na granicy i osób, które przedostają się do Polski? 16 października mieliśmy rzadką okazję usłyszeć to bezpośrednio od prezesa PiS.

Krzysztof Ziemiec podczas rozmowy w RMF FM zapytał prezesa PiS o sytuację dzieci na granicy.

„Ja nie przeczę, że tego rodzaju przypadki, z winy oczywiście Łukaszenki i całej tej polityki, mogą się zdarzyć, ale jeżeli się zdarzają, to te dzieci, a także i dorośli, bo oni bywają w sytuacjach opresyjnych, otrzymają pełną pomoc” – odpowiadał Kaczyński.

Wątpliwe, czy ją otrzymają. Jarosław Kaczyński mówi o przyszłości, więc nie możemy stwierdzić, czy kłamie. Możemy natomiast w jasny sposób uznać, że dotychczasowa praktyka jest inna. Media nie mają wstępu do strefy przygranicznej objętej stanem wyjątkowym, staramy się jednak śledzić wydarzenia na granicy tak, jak to możliwe.

2 października opisywaliśmy przypadek grupy uchodźców, która została zabrana do ośrodka w Michałowie, gdzie błagała o pozostawienie ich w Polsce zgodnie z procedurami. Rzeczniczka prasowa Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej potwierdziła później, że grupa została odstawiona na granicę.

Dziś po południu dostaliśmy wiadomość, że rodzina z Iraku z małym dzieckiem została zabrana ze szpitala w Hajnówce przez uzbrojoną Straż Graniczną i wywieziona do strefy stanu wyjątkowego, prawdopodobnie na granicę w celu wypchnięcia do Białorusi.

Przeczytaj także:

Cukierki prezesa

Następnie Kaczyński został zapytany, czy nie wzrusza go, gdy widzi zdjęcia zmarzniętych, zdezorientowanych dzieci, które razem z rodzicami przekroczyły granicę polsko-białoruską.

Prezes PiS skupił się na sytuacji „rzucania cukierków”. Przypomnijmy: chodzi o sytuację ze strażnicy Straży Granicznej w Michałowie. Aktywistka podała dzieciom przez płot czekoladę i napoje. Sytuację uchwyciła kamera Onetu i nasza fotografka Agata Kubis. PiS użył tej sytuacji do nagonki na dziennikarzy. Politycy PiS i pracownicy TVP powtarzają, że dziennikarze rzucali dzieciom cukierki, by złapać lepsze ujęcia i za pomocą wzruszających zdjęć atakować PiS. Tę niedorzeczną manipulację przeanalizowała na naszych łamach Anna Mierzyńska.

Jarosław Kaczyński powtarza tę partyjną fałszywą mantrę i kolejny raz i w ten sposób daje przyzwolenie członkom swojej partii na bezduszność wobec dzieci na granicy. Dalej prezes PiS podzielił się błyskotliwą obserwacją, że gdyby podejść pod płot przedszkola i tam rzucić cukierki, to dzieci by po nie przyszły.

Kaczyński: dzieci bezpiecznie odstawione na granicę

Kaczyński jest przekonany, że w kwestii traktowania dzieci Polska nie ma sobie nic do zarzucenia. „Te dzieci zostały objęte odpowiednią opieką, ale nie mogliśmy przecież rozdzielić rodzin, ponieważ

Ci rodzice nie chcieli złożyć odpowiednich dokumentów w Polsce, no to zostali, ale razem z dziećmi, to jest oczywiste i to jest humanitarne, odstawieni na teren Białorusi, ale w takich warunkach, które niczym im nie zagrażały
Co najmniej jedna osoba z grupy wyraziła chęć pozostania w Polsce. Odstawienie na Białoruś nie jest bezpieczne, z wielu źródeł wiemy, że imigranci są tam bici, okradani, zmuszani do kolejnego przekroczenia polskiej granicy.
RMF FM,16 października 2021

Mówiąc, że rodzice dzieci z Michałowa nie chcieli złożyć „odpowiednich dokumentów” w Polsce, czyli np. wniosku o azyl, Kaczyński opiera się na wersji Straży Granicznej.

"Funkcjonariusze Straży Granicznej poinformowali cudzoziemców o możliwości złożenia wniosku o pomoc międzynarodową, lecz rodzice dzieci odmówili złożenia takiego wniosku w Polsce. Osoby te były zainteresowane wyłącznie złożeniem wniosku o pomoc międzynarodową w Niemczech" – informowała 1 października w oświadczeniu Straż Graniczna.

Bez tłumaczy

Imigranci pochodzili z Iraku, byli Kurdami, posługiwali się językiem sorani, dialektem języka kurdyjskiego. Na miejscu nie było tłumaczy tego języka. Na jednym z nagrań widać, jak jeden z kurdyjskich imigrantów wykrzykuje coś do dziennikarzy. TVN24 poprosiło tłumacza tego języka o przełożenie jego słów. Poniżej tłumaczenie:

„Polska azyl, azyl Polska. Nie ma azylu. Białoruś, Białoruś bije człowieka. Odbiera pieniądze i z powrotem do Polski. My chcemy otrzymać azyl. Chcemy zostać w Polsce. Azyl - Polska. Obywatel – Polska”.

Oznacza to, że mężczyzna wyrażał chęć pozostania w Polsce. Możliwość komunikacji z funkcjonariuszami Straży Granicznej była jednak bardzo ograniczona. Słowa mężczyzny stoją w sprzeczności ze słowami rzeczniczki SG, że imigranci byli zainteresowani tylko wyjazdem do Niemiec. Nikt w tej grupie nie mówił płynnie po angielsku. Jak w takim razie rzekomo zakomunikowali, że interesuje ich tylko wyjazd do Niemiec? Tego nie wiemy.

Jak działać w granicy prawa

Dalej Kaczyński mówi o tym, że odstawienie na Białoruś rodziców z dziećmi jest humanitarne. A poza tym nic odstawianym rodzinom nie zagraża.

To oczywiste kłamstwo. Z relacji znad granicy jasno wynika, że odstawienie uchodźców na Białoruś nie jest bezpieczne. Straż Graniczna powinna działać w granicach prawa. Klarownie na naszych łamach wyjaśniła to 14 października Katarzyna Słubik, prezeska Stowarzyszenia Interwencji Prawnej, pomagającego uchodźcom i imigrantom:

„Co w takim razie powinna zrobić polska Straż Graniczna z setkami, a może nawet tysiącami osób kryjącymi się w polskich lasach? Nic, czego nie robiła do tej pory, w spokojniejszych czasach: zatrzymać, ustalić ich tożsamość, pobrać odciski, zarejestrować w odpowiednich rejestrach i ocenić, czy mogą bezpiecznie wrócić do swojego kraju.

Jeśli trzeba – umieścić w strzeżonym ośrodku. Pozwoli to nie tylko na zachowanie standardów prawnych, ale i – zgodnie z obowiązującą narracją rządu – ochronę Polski przed terrorystami i innymi osobami potencjalnie stwarzającymi zagrożenie dla porządku publicznego.

Jeśli migrant poprosi o azyl –należy przyjąć wniosek i nadać mu bieg. Nie ma znaczenia, czy taka osoba przybyła do Polski z zagarniętego przez talibów Afganistanu, pogrążonej w wojnie Syrii, czy np. Iraku. Warto przypomnieć, że w 2021 roku aż 38 proc. Irakijczyków, którzy prosili o azyl w krajach UE, otrzymało jakąś formę ochrony”.

Białoruś nie jest bezpieczna

Wiemy, że w przypadku dzieci z Michałowa i ich rodziców procedury były błyskawiczne. Stąd trudno uwierzyć, żeby udało się je przeprowadzić przy pomocy tłumaczy z języka sorani. Nawet jeśli rzeczywiście odmówili złożenia wniosków w Polsce, odstawienie ich na Białoruś jest niebezpieczne, a przez to nielegalne.

Wiemy, że po białoruskiej stronie uchodźcy są bici, okradani, uniemożliwia im się swobodne poruszanie po kraju, zmusza się ich do powrotu do Polski. To w żaden sposób nie są bezpieczne warunki. Mówił o tym jeden z uchodźców znalezionych w Szymkach w województwie podlaskim pod koniec września. „Kiedy trafiamy na Białoruś, biją nas, zabierają pieniądze i odsyłają do Polski. Dzieci nie są w stanie iść, wszystkie umrą po drodze w lesie”.

Cytowana przez nas osoba mówiła też: „Chcemy zostać i stać się obywatelami Polski, ale nam nie pozwalają”. To pokazuje, że nawet w sytuacji, gdy jest chęć złożenia wniosku o ochronę w Polsce, uchodźcom i tak grozi wywiezienie na granice. A to sprzeczne z prawem.

Wydalenie do niebezpiecznego kraju jest nielegalne

A co, jeśli ktoś rzeczywiście w Polsce zostać nie chce? Czy wtedy przerzucenie na Białoruś jest w porządku? Spróbujmy pominąć aspekt moralny i spojrzeć na to z punktu widzenia prawa. Oddamy tutaj znów głos Katarzynie Słubik:

„Wiążące Polskę prawo międzynarodowe nie pozwala na swobodne pozbywanie się z naszego terytorium cudzoziemców bez uprzedniego sprawdzenia, dokąd ci następnie trafią. A przecież doskonale wiemy, że zawrócone przez polską Straż Graniczną osoby są w niebezpieczeństwie: białoruscy pogranicznicy biją je, zastraszają, okradają i nie pozwalają przejść w głąb terytorium. Wiemy to z niezależnych relacji, jak i od samej Straży Granicznej.

Jest też oczywiste już od dawna, że po Białorusi nie możemy się spodziewać poszanowania ich praw jako uchodźców, co potwierdzał Europejski Trybunał Praw Człowieka w ostatnich latach (np. wyrok M.K. i in. przeciwko Polsce).

Zasada non-refoulement, której Polska jest obowiązana przestrzegać jako sygnatariusz Konwencji Genewskiej dotyczącej statusu uchodźcy, Europejskiej Konwencji Praw Człowieka oraz państwo członkowskie UE, nie pozwala nam tych okoliczności ignorować. Zabrania nam ona wywozić ludzi do kraju, gdzie ich życiu lub zdrowiu będzie zagrażać niebezpieczeństwo.

Państwo musi to zbadać w stosownym postępowaniu administracyjnym. Nie da się koniecznych ustaleń dokonać w kilkanaście minut, które migranci spędzają w wozie Straży Granicznej wiozącym ich z powrotem do lasu”.

Ochrona dzieci

A co z samymi dziećmi? Czy nie podlegają specjalnej ochronie? W rozmowie z OKO.press były Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak mówił:

„Każde dziecko, które znajduje się na terenie Polski podlega ochronie Konwencji o prawach dziecka. Zgodnie z konwencją każdemu dziecku należy się ochrona, zabezpieczenie socjalne, medyczne, edukacyjne i inne, jak każdemu dziecku, które urodziło się w Polsce”.

Dlatego ochronie podlega również ósemka dzieci, która czekała na pomoc przed wejściem do placówki Straży Granicznej.

Zgodnie z art. 22 Konwencji o prawach dziecka Polska zobowiązała się „podjąć niezbędne kroki, aby zapewnić ochronę i pomoc humanitarną dziecku, które ubiega się o status uchodźcy”.

Oznacza to, że Straż Graniczna powinna wszcząć procedurę międzynarodową wobec dzieci, które się o nią ubiegają. Nie ma prawa wywozić ich do miejsca, z którego uciekły.

Marek Michalak w rozmowie z OKO.press dodawał:

„Nigdy nie powinno dojść do sytuacji, która miała miejsce w Michałowie. Dzieciom powinniśmy zapewnić maksymalnie dobre warunki do życia i rozwoju. Dlaczego tego nie zrobiliśmy? O to trzeba zapytać osoby, które podejmowały decyzje”.

Obecny Rzecznik Praw Dziecka, Mikołaj Pawlak, był na początku października na inspekcji na granicy.

"Z uzyskanych wyjaśnień i informacji wynika, że rodziny z dziećmi, które przedostaną się na terytorium Polski i poproszą o objęcie ich procedurą ochrony międzynarodowej, są kierowane do ośrodków dla cudzoziemców, gdzie czekają na decyzje Urzędu do Spraw Cudzoziemców" – czytamy w komunikacie po jego wizytacji. Pawlak przyjął słowa Straży Granicznej, chociaż jest wiele sygnałów, że SG nie mówi nam prawdy.

Przykład idzie jednak z góry. Jeśli Jarosław Kaczyński uznaje, że nie dzieje się nic złego, to zachęca całe swoje środowisko polityczne, by ignorować los dzieci i międzynarodowe prawo.

;

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze