0:000:00

0:00

Wyrok wydał w piątek 13 grudnia 2019 sędzia Jacek Tyszka z Sądu Okręgowego w Warszawie. PiS pozwało Wojciecha Czuchnowskiego (na zdjęciu) za wpis na Twitterze z listopada 2018 roku. Dziennikarz napisał w nim:

„Właśnie się dowiedziałem od prezesa Glapińskiego [szefa NBP-red.], że razem z Kublik zachwiałem systemem finansowym w Polsce. Jeśli tak to przepraszam. Już więcej nie będę opisywał mafii z PiS...”.

Wpis był żartobliwy i ironiczny. Szef NBP Adam Glapiński zarzucał bowiem dziennikarzom „Gazety Wyborczej” Agnieszce Kublik i Wojciechowi Czuchnowskiemu, że ujawniając aferę KNF i opisując jej rozmaite wątki, chwieją systemem finansowym. I dziennikarz wypowiedź Glapińskiego tak właśnie skomentował na Twitterze.

Przeczytaj także:

Afera KNF wybuchła w listopadzie 2018 po opisaniu przez „Gazetę Wyborczą” stenogramu rozmowy ówczesnego szefa KNF Marka Ch. z właścicielem Getin Banku Leszkiem Czarneckim. Z nagrania wynika, że szef KNF miał obiecywać Czarneckiemu spokój w zamian za zatrudnienie w swoim banku znajomego prawnika za wysokie wynagrodzenie, które miało być wycenione na 40 mln zł.

PiS żąda przeprosin, a sąd oddala pozew

PiS wpisem na Twitterze Wojciecha Czuchnowskiego poczuł się jednak urażony, uznając, że dziennikarz zestawił go z grupą przestępczą. Dlatego pozwał Czuchnowskiego do sądu o ochronę dóbr osobistych. Partia zażądała 15 tys. zł na cel społeczny oraz przeprosin zamieszczonych na Twitterze.

Czuchnowski bronił się w sądzie sam.

"Oto rządząca w Polsce partia domaga się ode mnie przeprosin oraz sporej nawiązki za żartobliwy i sarkastyczny wpis na portalu społecznościowym. Mógłbym powiedzieć, że godzi to w zasadę wolności słowa, wolę jednak zwrócić uwagę, że pozew partii PiS przekracza granice zdrowego rozsądku"

– tłumaczył.

I dodał: "Nie rozumiem tej strategii pozywania wszystkich za wszystko, domagania się przeprosin i odszkodowań za żart i dowcip. Czy naprawdę chcemy, aby sądy zajmowały się takimi sprawami? Ja – i wierzę, że wielu ludzi w Polsce – nie chcę".

Sąd w ustnym uzasadnieniu wyroku z 13 grudnia przyznał dziennikarzowi „Gazety Wyborczej” prawo do ostrej krytyki, uznając, że wpis mieścił się w granicach debaty publicznej.

Ustne uzasadnienie tego wyroku relacjonuje OKO.press Czuchnowski:

„Sędzia, podobnie jak pozywająca mnie partia, skupił się w uzasadnieniu wyroku na aferze KNF, w której kontekście zamieściłem wpis na Twitterze. PiS twierdził, że nie ma związku z tą aferą, a sędzia przypomniał, że szef KNF był nominatem PiS. Przypomniał też, że szef NBP Adam Glapiński był współzałożycielem Porozumienia Centrum, partii, z której PiS się wywodzi. Sąd orzekł ponadto, że łączenie PiS z aferą KNF jest uprawnione. Bo ta sprawa jest poważna, co uprawnia też do ostrej krytyki. Cieszy mnie, że sąd nie skupił się tylko na tym, że mój wpis był żartem i sarkazmem, ale podszedł do tego poważnie i analizował czy żart miał podstawy faktyczne”.

Wyrok nie jest prawomocny, PiS może się od niego odwołać.

To kolejna przegrana partii Kaczyńskiego za porównanie do mafii

To nie pierwsza wygrana Wojciecha Czuchnowskiego z PiS. W październiku 2019 roku ostatecznie wygrał przed Sądem Najwyższym proces z partią o komentarz z „Gazety Wyborczej” z 2015 roku, z tytułem „Mafijne państwo PiS”. Dziennikarz odniósł się w nim w ostrych słowach do ułaskawienia przez prezydenta Andrzeja Dudę byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego, skazanego nieprawomocnie za nielegalną akcję wymierzoną w Andrzeja Leppera. Duda ułaskawił Kamińskiego, choć nie zakończył się prawomocnie proces szefa CBA.

Czuchnowski pisał w komentarzu, że politycy PiS i prezydent po wygranych wyborach zaczęli wywierać naciski na wymiar sprawiedliwości oraz atakowali wyrok skazujący Kamińskiego. Krytykował też decyzję o ułaskawieniu.

„Służbom kierowanym przez Kamińskiego prezydent dał zielone światło do nadużyć – sygnał, że wszystko im wolno, a sądów nie muszą się bać. Tak nie działa państwo demokratyczne. Tak działa państwo mafijne”

– pisał ostro w komentarzu Wojciech Czuchnowski.

PiS zażądał przeprosin. Partia przegrała w sądzie okręgowym, ale wygrała w sądzie apelacyjnym. Ostatecznie w październiku 2019 roku Sąd Najwyższy przyznał rację dziennikarzowi, dając mu prawo do ostrej krytyki.

Sąd Najwyższy uznał, że „precedensowa, budząca szereg wątpliwości prawnych decyzja Prezydenta o ułaskawieniu nieprawomocnie skazanego polityka partii, z której się sam wywodzi, mające zapobiec dalszemu prowadzeniu postępowania karnego toczącego się przeciwko niemu, w związku z zarzutami dotyczącymi zgodności z prawem pełnienia przez niego poprzednio stanowiska rządowego, związanego ze służbami specjalnymi i umożliwić mu pełnienie funkcji ministra ds. tych służb w nowo powoływanym rządzie, była zdarzeniem o poważnym charakterze”.

A skoro ułaskawienie budziło zainteresowanie całego społeczeństwa, to tym bardziej – jak orzekł Sąd Najwyższy – mieli prawo się nim interesować dziennikarze. „Decyzja ta uzasadniała zainteresowanie medialne i uprawniała dziennikarzy do krytycznych ocen i analiz unaoczniających czytelnikom charakter wątpliwości i dostrzeganych niebezpieczeństw dla prawidłowego funkcjonowania państwa. Zdaniem Sądu Najwyższego ostra ocena zawarta w kwestionowanych przez powódkę opiniach nie wykraczała poza granice dopuszczalne w debacie publicznej” – uznał Sąd Najwyższy.

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze