0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Marcin Stepien / Agencja Wyborcza.plMarcin Stepien / Age...

Rzecznik interweniuje u komendanta głównego Policji Jarosława Szymczyka w sprawie zachowania policjanta wobec delegacji z Biura RPO i Ministerstwa Spraw Zagranicznych na Podlasiu. Może był to wyjątek - a może nie.

Policjant zachowywał się “wyjątkowo arogancko” - w urzędowym piśmie takie słowa padają rzadko. A wyżywał się na VIP-ach, które mają szerokie kontakty i w razie czego mogą zadzwonić po pomoc. Wiedzą też, jak się oficjalnie się poskarżyć.

Do tego członkinią delegacji była komisarz Rady Europy Dunja Mijatović. Było raczej oczywiste, że wszystko, co ją spotka, pójdzie szeroko w świat. Policjanta to nie zatrzymało. Co zatem może spotkać "zwykłych ludzi”?

RPO Marcin Wiącek szczegółowo opisuje to, o czym mówiła już w wywiadzie dla OKO.press jego zastępczyni Hanna Machińska:

Przeczytaj także:

Ja tu rządzę, nie kolega

Koło miejscowości Czeremcha-Wieś wspólny patrol Straży Granicznej i Policji zatrzymuje 18 listopada 2021 dwa samochody. Jeden należy do Biura RPO – jego pracownicy regularnie przebywają w strefie, mają wszelkie potrzebne do tego uprawnienia. Drugi – to samochód MSZ, kierowca ma wszystkie potrzebne urzędowe papiery. Wiezie komisarz Mijatović.

Najpierw samochodów nie chce przepuścić Straż Graniczna. Po interwencji (do szefa podlaskiej SG dzwoni Hanna Machińska) zmieniają zdanie.

Ale policjant w patrolu nadal nie zgadza się na przepuszczenie delegacji. Jest “wyjątkowo arogancki” - pracownicy Biura RPO są regularnie zatrzymywani i kontrolowani w strefie i przed strefą, wiedzą więc, czym jest tam policyjna norma, a czym wyjątek.

“Działanie [policjanta] miało charakter celowego zaakcentowania władzy, którą posiada w związku z pełnioną w patrolu służbą” - pisze RPO do komendanta głównego Policji.

Z pisma RPO można wywnioskować, że policjant jest arogancki, bo nie panuje nad sytuacją. Nie wie chyba, gdzie zaczyna się strefa, a gdzie droga prowadzi poza nią (jest funkcjonariuszem oddelegowanym na te tereny z innej części kraju i pytany o granice “nie chciał wskazać, gdzie zaczyna się ta strefa”), być może nie umie ocenić przedstawionych mu dokumentów (legitymuje komisarz Rady Europy) i przepisów, na które powołują się przybysze.

Podkreśla, że to on decyduje o tym, co mogą, a czego nie mogą zrobić przybysze (”Po ok. 30 minutach, w trakcie których funkcjonariusz oczekiwał na decyzję przełożonych co do kontynuowania podróży przed obie delegacje, przedstawiciele RPO i Komisarz Praw Człowieka Rady Europy zostali poinformowani o możliwości dalszej podróży. Funkcjonariusz wyraźnie jednak zastrzegł, że żadna z delegacji nie może wjechać na teren objęty stanem wyjątkowym. Pragnę jednocześnie dodać, że zgoda na kontynuowanie podróży została wyrażona przez funkcjonariuszkę Straży Granicznej kilka minut wcześniej” - pisze Marcin Wiącek).

Krzyki „kurwy” i inne bluzgi

To nie jest pierwszy taki przypadek już podany do publicznej wiadomości - żołnierze zatrzymujący trzech fotoreporterów też zachowywali się brutalnie i ordynarnie. Z ujawnionych nagrań zajścia wynika, że ważna była dla nich posiadana władza - świadomość istnienia przepisów ograniczających ich działanie zeszła na dalszy plan.

Też zachowywali się tak, że człowiek nie ma pewności, co się za chwilę stanie. Podobnie jak policjant koło Czeremchy-Wsi nie panowali nad sobą i nad przepisami. Dziennikarzy uratował przed wojskowymi patrol policji. Pozwolił im odjechać.

Delegację RPO i Rady Europy - uwolnił po pół godziny przełożony policjanta

“Zajście budzi także wątpliwości związane z koordynacją działań łączonych patroli Straży Granicznej i Policji” - pisze RPO

I pyta:

  • jak zakończyłaby się interwencja, gdyby zgody na przejazd udzieliła ostatecznie tylko Straż Graniczna a Policja - nie?
  • Czy istnieją przepisy lub procedury wyjaśniające, kto ma głos rozstrzygający na wspólnych patrolach? Czy to Policja ma ostatnie słowo w takich sprawach?

Kluczowe teraz będzie, co odpowie Policja. Jak pamiętamy, żołnierzy wyżywających się na dziennikarzach pochwalił sam szef MON Mariusz Błaszczak. Co musi oznaczać, że żołnierze nie będą się hamować. A policjanci?

;

Udostępnij:

Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022

Komentarze