0:000:00

0:00

Sejm debatował w środę 15 kwietnia 2020 nad projektem zmian w Kodeksie Karnym, które przewidują karanie więzieniem za m.in. edukację seksualną. Projekt złożyła jeszcze w ubiegłej kadencji Sejmu Fundacja PRO - Prawo do życia, która zebrała pod nim podpisy 260 tys. osób. Projekt nosi szumną marketingową nazwę "Stop Pedofilii".

OKO.press szczegółowo wyjaśniało zapisy projektu w tekstach:

O tym, czy projekt zostanie skierowany do dalszych prac w komisji zdecydują posłowie w bloku głosowań w czwartek 16 kwietnia. Podczas debaty widać było jednak, że sprawa jest już przesądzona. PiS całym sercem popiera pomysł penalizacji edukacji seksualnej.

Tym razem w Sejmie projekt przedstawiał sam prezes Fundacji PRO - Prawo do życia Mariusz Dzierżawski. Przedstawił stały zestaw homofobicznych bzdur, m.in. że homoseksualizm to zaburzenie, a geje mają średnio 200 partnerów homoseksualnych.

Pytał też dlaczego PiS jeszcze nie wypowiedział konwencji stambulskiej o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet i skarżył się, że miesiąc temu sąd w Poznaniu uznał go za gorszyciela. Ostrzegał również, że edukatorów seksualnych sponsoruje George Soros, a głównym celem Światowej Organizacji Zdrowia jest „mnożenie aborcji".

Czarnek: „Rzeczpospolita musi karać za propagowanie”

W imieniu klubu PiS stanowisko przedstawiał Przemysław Czarnek, były wojewoda lubelski, który znany jest homofobicznych poglądów. Jednoznacznie stwierdził, że klub jest za skierowaniem projektu do dalszych plac legislacyjnych. Przemysław Czarnek powoływał się na konstytucyjną ochronę praw dziecka. Zwłaszcza przed demoralizacją.

„Jeśli Rzeczpospolita ma przeciwstawiać się demoralizacji dzieci, to nie tylko może, ale wręcz musi karać za propagowanie podejmowania przez nie aktywności seksualnej” - perorował.

Podkreślał też, że pod projektem podpisało się kilkaset tysięcy obywateli, co jest kolejnym powodem, dla którego PiS za nią zagłosuje. Dodał też, że ustawa „Stop Pedofilii” jest wręcz „godna podziwu".

Przeczytaj także:

Seksedukacja prowadzi do... gwałtów?

Rząd nie wypracował stanowiska w sprawie projektu „Stop Pedofilii”, ale w debacie w imieniu ministerstwa sprawiedliwości zabrał głos wiceminister Marcin Warchoł.

„Dane dotyczące przestępstw popełnianych przez osoby nieletnie pokazują, że tylko w 2014 sprawcami prawie połowy zgwałceń były osoby nieletnie, chłopcy w wieku lat 13-15. Dwudziestu jeden gwałcicieli skończyło zaledwie piętnaście lat. Sześciu - czternaście, a dwóch było dopiero trzynastolatkami. Te dane są z 2014, ale dziś wyglądają jeszcze gorzej” - zaczął.

Opowiedział też historię, że w Walii chłopiec zgwałcił koleżankę z klasy po wyjściu z zajęć edukacji seksualnej. A następnie przez kilka minut przekonywał, że to właśnie edukacja seksualna prowadzi do agresji, gwałtów, uzależnienia od pornografii, kompulsywnych zachowań i niechcianych ciąż.

Warchoł atakował również standardy WHO, mówiąc, że zalecenia dotyczące edukacji seksualnej, które tam się znajdują, stoją w sprzeczności z polskim kodeksem karnym.

„Cnota”, „dziewictwo”, „czystość” Konfederacji

Entuzjazm PiS podzielali posłowie Konfederacji. Krzysztof Tuduj opowiadał, że na Zachodzie szerzą się ideologie seks-deprawacji dzieci i nie można dopuścić do tego, by zadomowiły się w Polsce.

Nie obyło się bez powoływania się na słynne legendy o tym, że seksedukatorzy uczą czterolatki jak się masturbować, a w Holandii legalnie działają partie pedofilskie.

Janusz Korwin-Mikke opowiadał z kolei o tym, że za jego czasów nie mówiło się o pedofilii i wychowaniu seksualnym, a jemu jakoś udało się spłodzić ośmioro dzieci.

Swoimi przemyśleniami podzielił się także Grzegorz Braun: „Słowa stare, dobre »niewinność«, »cnota«, »dziewictwo«, »czystość« - to rzecz jasna nie są terminy prawnicze i nie dążymy, żeby kodeksu operował takimi terminami. Pamiętamy jednak, że kto by skrzywdził, zgorszył jednego z maluczkich, ten lepiej żeby sobie kamień młyński u szyi uwiesił. My nie jesteśmy tak radykalni, żeby postulować wprowadzenie ewangelicznego zalecenia na poziomie rozstrzygnięć kodeksowych. ALE działamy w stanie wyższej konieczności, rewolucja której deprawacja jest narzędziem atakuje młodych Polaków. Z najwyższą uwagą pochylamy się nad tym obywatelskim projektem, będziemy kibicować procedurze, która doprowadzi do jego uchwalenia".

KO: Chcą karać za wiedzę jak się bronić przed pedofilem

Monika Wielichowska, KO: „Zwracam się do młodych ludzi. To właśnie dla was ten projekt jest niebezpieczny (...) Chce kary więzienia za wiedzę, jak chronić się przed pedofilem. Kary więzienia za edukację uczącą bezpiecznych zachowań, uczącą jak dbać o zdrowie".

Głos zabrała także Monika Rosa (KO): "Ten projekt uderza w młodych ludzi, w pedagogów, w lekarzy, w wychowawców". Posłanka przypominała, że to właśnie edukacja seksualna chroni młodych ludzi przed chorobami wenerycznymi, przedwczesną inicjacją, a przede wszystkim - przed pedofilią.

Scheuring-Wielgus: "Panie Kaczyński, Pani Witek, jesteście podłymi ludźmi".

"Jakim trzeba być podłym człowiekiem, by wyciągać takie projekty właśnie teraz, gdy Polki i Polacy zmagają się z zarazą?" - zaczęła swoje wystąpienie Joanna Scheuring-Wielgus (Lewica). "To projekt oszukańczy. Pod hasłem pedofilia wrzuca się nauczycieli, pedagogów i oczywiście gejów, na których punkcie PiS ma obsesję (...) Ten projekt to stek bzdur. Szanuję tych, którzy się pod nim podpisali, ale niestety zostali oni zmanipulowani. Ten projekt nie mówi nic o pedofilii".

Scheuring-Wielgus na koniec swojego wystąpienia zwróciła się jeszcze do prezesa PiS oraz marszałek Sejmu: "Panie Kaczyński, Pani Witek, jesteście podłymi ludźmi".

Te słowa bardzo zdenerwowały marszałek Elżbietę Witek: "Ja się dowiedziałam, że jestem podłym człowiekiem, draniem. A ja tłumaczyłam bardzo wyraźnie na początku posiedzenia, że te projekty musiały być procedowane".

Między posłanką, a marszałek wywiązała się sprzeczka. Po kilku minutach Elżbieta Witek stwierdziła, że Joanna Scheuring-Wielgus swoim zachowaniem naruszyła powagę Sejmu, co będzie się wiązało z dalszymi konsekwencjami.

Paulina Matysiak (Lewica) przypominała, że projekt penalizuje nie tylko nauczanie o seksualności w szkołach, ale także przy pomocy środków masowego przekazu. "W myśl tej ustawy nielegalne byłyby takie seriale jak »Sex Education«. Zamierzacie aresztować Netflixa?" - ironizowała posłanka.

PSL: Zakaz nie jest lekarstwem

W imieniu PSL wypowiedział się poseł Krzysztof Paszyk, który zwrócił się do Mariusz Dzierżawskiego: "Już drugi raz Pana słucham. I muszę Panu powiedzieć - czy my zakażemy, czy nie, to nastolatki i tak są rozbudzane seksualnie. Za sprawą filmów, pornografii. Nie ma innej formy niż umożliwienie młodzieży mówienie o tym, co jest dobre, a co jest złe. Jeśli wprowadzimy sankcje za propagowanie tej wiedzy, to efekt będzie odwrotny od pożądanego".

Paszyk podkreślał, że jest ze środowiska konserwatywnego, dla którego ważne są tradycyjne wartości i tradycyjny model rodziny. "Ale żeby promować tradycyjne wartości, to musimy i tak mówić otwarcie o tej sferze. Jeśli przestaniemy mówić o tym, co się z tym wiąże, o obcowaniu płciowym, o przenoszeniu chorób, o niebezpieczeństwach, to czy one znikną?".

Co jest w projekcie?

Wbrew nazwie nie dotyczy on wcale pedofilii - to marketingowa manipulacja. Obecny kodeks karny w art. 200b przewiduje, że „Kto publicznie propaguje lub pochwala zachowania o charakterze pedofilskim, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2".

Twórcy projektu chcą dopisania do tego artykułu kolejnych paragrafów. Mają one karać za „propagowanie lub pochwalanie podejmowania przez małoletniego obcowania płciowego", za co grozi kara pozbawienia wolności do 2 lat, a także za "propagowanie lub pochwalanie podejmowania przez małoletniego obcowania płciowego lub innej czynności seksualnej (…) w związku z wychowywaniem, edukacją, leczeniem małoletnich lub opieką na terenie szkoły", co zagrożone jest karą pozbawienia wolności do 3 lat.

Celem tych zapisów, co przyznają wprost projektodawcy, jest wyrugowanie ze szkół zajęć edukacji seksualnej, podczas których w otwarty sposób opowiada się o seksie, orientacjach seksualnych, tożsamościach płciowych, antykoncepcji. Co więcej, projekt posługuje się kategorią osoby małoletniej, czyli osoby poniżej 18. roku życia. W myśl tych przepisów karnie odpowiadałaby zatem nie tylko szkolna psycholożka mówiąca dwunastolatkowi, że masturbacja jest normalnym zjawiskiem, ale także seksedukatorka, która wyjaśnia siedemnastolatkom, jak bezpiecznie uprawiać seks.

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze