0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Bartosz Banka / Agencja Wyborcza.plFot. Bartosz Banka /...

Zaostrza się spór na linii rząd-Elbląg. Chodzi o tor na rzece Elbląg, którego przystosowanie jest konieczne, żeby można było wykorzystywać przekop Mierzei Wiślanej. Na razie otwarta we wrześniu 2022 z wielką pompą inwestycja nie cieszy się zbyt dużą popularnością.

Jak podaje Urząd Morski, od otwarcia przekopu do 7 maja 2023 z przeprawy przez Mierzeję Wiślaną skorzystało 706 jednostek.

Największą część – 448 jednostek – to przepływy rekreacyjne. Przekop był popularny przede wszystkim zaraz po otwarciu. W miesiącach zimowych ruch zamarł, a w kwietniu przez przeprawę przepłynęły 34 rekreacyjne jednostki.

Od września ubiegłego roku 199 kursów wykonały jednostki komercyjne, a 72 – państwowe. Do tego możemy liczyć kilka jednostek rybackich.

Pierwszy etap

"Oddana do użytku 17 wrześniu 2022 roku część budowy dwudziestotrzykilometrowej drogi wodnej o głębokości 5m, łączącej Zalew Wiślany z Zatoką Gdańską, to nie koniec całej inwestycji" – komentuje rzeczniczka Urzędu Morskiego w Gdyni Magdalena Kierzkowska. „Kanał Żeglugowy wraz z towarzyszącą mu infrastrukturą oraz wyspą na Zalewie Wiślanym był pierwszym etapem, jaki został zrealizowany. Pozostałe etapy inwestycji są w trakcie realizacji (tor wodny na Zalewie Wiślanym wraz z nowym oznakowaniem nawigacyjnym oraz obudowa brzegów rzeki Elbląg z budową mostu obrotowego w Nowakowie). Nie zostały jeszcze osiągnięte docelowe parametry drogi wodnej łączącej Zalew Wiślany z Zatoką Gdańską" – wylicza.

Przeczytaj także:

Największym problemem jest ostatnie 900 metrów toru wodnego prowadzącego do miejskiego portu w Elblągu. Rząd nie może dojść do porozumienia z władzami miasta w sprawie finansowania inwestycji. Jeśli ten fragment nie zostanie pogłębiony, w porcie będzie można rozładowywać takie same statki jak obecnie, czyli nieduże barki o ładowności do 1 tys. t i zanurzeniu do 2 m.

Według planów po zbudowaniu przekopu port miałby obsługiwać większe jednostki – o zanurzeniu do 4,5 m i ładowności 5 tys. ton.

Przekop Mierzei, bez tej ostatniej części, ostatecznie traci sens.

Elbląg w konflikcie z rządem

"Poniesienie kosztów utworzenia czy modernizacji toru nie leży po stronie Urzędu Morskiego w Gdyni, lecz podmiotu zarządzającego Portem Elbląg" – pisał w oficjalnym oświadczeniu rzecznik Ministerstwa Infrastruktury Szymon Huptyś.

Inwestycja, jak w rozmowach z mediami podawał prezydent Elbląga Witold Wróblewski, ma kosztować od 60 do 100 mln złotych.

"Dlaczego Urząd Morski pogłębia rzekę Elbląg od strony Zalewu Wiślanego na odcinku 2,9 km, mimo iż rzeka graniczy z gruntami gminy Elbląg i miasta Elbląg, i w tym zakresie gminy nie muszą partycypować w kosztach pogłębienia? Jednocześnie rząd wskazuje, że ostatnie 900 m musi z własnych finansów pogłębić miasto Elbląg" – mówił.

Samorząd zlecił opinię prawną, według której takie zadanie powinno być finansowane ze Skarbu Państwa. W dokumencie czytamy, że zarząd portu odpowiada za budowę, modernizację i utrzymanie infrastruktury portowej znajdującej się na gruntach, które do niego należą. Rzeka takim gruntem nie jest. Finansowanie pogłębienia toru wodnego z gminnego budżetu byłoby "naruszeniem zasad dokonywania wydatków ze środków publicznych".

Rozwiązaniem zaproponowanym przez Ministerstwo Aktywów Państwowych miałoby być przekazane przez rząd dofinansowania w wysokości "do 100 mln zł" – w zamian za większościowy pakiet udziałów w elbląskim porcie. W praktyce oznaczałoby to oddanie portu komunalnego w ręce Skarbu Państwa.

"W ten sposób oddamy za darmo nasz port i elblążanie utracą wpływy w miejskiej spółce.

Nie dajmy się w ten sposób oszukać" – pisze zarząd elbląskiego portu na swojej stronie internetowej.

PiS atakuje samorządowców

"Miasto Elbląg rzuca kłody pod nogi i nie chce współpracować" – mówił na antenie Radia Olsztyn premier Mateusz Morawiecki. "Zachowanie takie określiłbym takim potocznym powiedzeniem »psa ogrodnika«. Port w Elblągu naprawdę może dzięki Mierzei Wiślanej być jednym z ważniejszych portów polskich, być numerem cztery, numerem pięć w Polsce" – dodał.

Podobnie wypowiada się w tej sprawie Andrzej Śliwka, wiceminister aktywów państwowych. "Mamy do czynienia z brudną grą polityczną" – powiedział w rozmowie z Radiem Gdańsk. "To sygnał pokazujący, że opozycja jest przekonana, że nie wygra wyborów parlamentarnych" – dodał, nawiązując do przynależności politycznej Witolda Wróblewskiego. Prezydent Elbląga wystartował w wyborach samorządowych w 2014 roku jako kandydat niezależny z poparciem PSL i PO. Kiedy w 2018 roku starał się o reelekcję, ponownie poparł go PSL, a także SLD.

"Osobom związanym z regionem elbląskim powinno zależeć na tym, żeby był motor napędowy rozwoju i by to było miejsce ściągające biznes. Elbląg zasługuje na to, żeby być miastem portowym. Obecnie ciężko go tak nazwać" – ciągnął Śliwka. "Port morski w Elblągu jest obecnie fatalnie zarządzany. Stoją tam ciężarówki, a nie ma miejsca podstawowa działalność przeładunkowa" – wyliczał.

Port w Elblągu z zyskiem

Z taką diagnozą nie zgadzają się władze portu i Elbląga.

"Pomimo złej sytuacji geopolitycznej w roku ubiegłym osiągnęliśmy wynik blisko 150 ton towaru, co przełożyło się na wynik finansowy z zyskiem ok. 180 tys. zł. Paradoksalnie do poprawy sytuacji przyczynił się kryzys energetyczny. Duże porty, o podstawowym znaczeniu dla gospodarki państwa zostały zapełnione. Dzięki czemu mniejsi kontrahenci przenieśli się do elbląskiego portu" – wyjaśniał w lokalnych mediach Arkadiusz Zgliński, dyrektor portu w Elblągu. Zaprzeczył słowom wiceministra aktywów, który w Radiu Maryja mówił o "skumulowanej stracie z kilku lat sięgającej blisko miliona złotych".

Zgliński wyjaśniał: "Są straty do pokrycia z lat ubiegłych, ale nawet analizując straty i odejmując kapitał rezerwowy (zapasy i zyski z tych lat), strata wynosi około 300 tysięcy złotych. Przeładunki wyniosły w zeszłym roku 148 tysięcy ton, a rok wcześniej około 120 tysięcy ton".

Proszek dla Rosji

Przed wybuchem wojny w Ukrainie 96 proc. obrotu stanowiła wymiana handlowa z Rosją. Mimo tego port w Elblągu był jednym z pierwszych w Europie, które po rosyjskiej agresji na Ukrainę zakazały wpływania statkom pod rosyjską banderą. Nie oznacza to jednak, że z Elbląga do Kaliningradu (Królewca) nic nie wypływa. Władze portu wyjaśniały wielokrotnie, że przewożone są jedynie produkty nieobjęte sankcjami. Do Rosji wypływają przede wszystkim materiały budowlane. Jak podawała lokalna "Wyborcza", w ubiegłym roku przynajmniej jeden transport dostarczył do Kaliningradu... proszek do prania.

Śliwka ma jednak rację, mówiąc, że na terenie portu stoją ciężarówki. Andrzej Zgliński tłumaczył, że spółka chce wykorzystać każdy metr kwadratowy. Skoro parkingi są puste, dlaczego nie wynająć ich firmom przewozowym i na tym zarabiać?

"Statki nie wpływają, bo nie są pogłębione tory na Zalewie oraz na rzece Elbląg. Właścicielem rzeki Elbląg w ewidencji gruntów jest Skarb Państwa, a władającym Urząd Morski w Gdyni, i to on powinien pogłębić tory" – mówił Zgliński w rozmowie z Polską Agencją Prasową. Wyliczał, że rocznie wynajem parkingu dla samochodów ciężarowych generuje przychody wysokości 200 tys. zł.

Elbląg nie odda portu

Negocjacje między rządem a samorządem tkwią w martwym punkcie. Miasto nie zmienia stanowiska i konsekwentnie informuje, że nie przyjmie propozycji rządu.

"Środki, które proponuje Rząd – DO 100 mln zł (kwota ta nie jest sprecyzowana, może być to więc 1 mln, 10 mln, czy 50 mln) nie jest faktycznie przeznaczona na rozwój portu, a na dokończenie zadania, które i tak MUSI zrealizować Rząd. Pogłębienie toru wodnego na całym odcinku rzeki jest zadaniem Rządu, bowiem tor jest jego własnością. Za to, że Rząd dokończy przekop i wykona swoje zadanie mamy oddać większość udziałów w miejskiej spółce?" – czytamy na oficjalnej miejskiej stronie.

Samorząd zaznacza: "To tak, jakby prezydent w zamian za naprawę drogi, która należy do miasta, a prowadzi do dużej firmy, zażądał od jej właściciela 51 proc. udziałów w firmie".

Zawracanie biegu rzeki

W połowie marca 2023 na spotkaniu z mieszkańcami w sprawie elbląskiego portu pojawił się zarówno prezydent miasta, jak i wicewojewoda warmińsko-mazurski Piotr Opaczewski.

"Jeżeli port ma być portem o specjalnym znaczeniu dla gospodarki państwa, to przede wszystkim potrzebna jest ustawa. Są cztery takie porty w Polsce. Ten miałby być piątym, za Gdynią, Gdańskiem, Szczecinem i Świnoujściem. Wszystkimi tymi portami zarządza państwo. Taka jest propozycja i tutaj. Nikt Elblągowi nie chce zabrać portu, bo nie jest w stanie tego zrobić, musiałby przekierować rzekę w inną stronę, albo porozbierać nadbrzeża" – mówił Opaczewski.

Nie chodzi nam o "zabieranie" portu – odpowiadał prezydent Wróblewski. Chodzi o zabranie dochodów, jakie port może zacząć generować dzięki kanałowi przez Mierzeję. "Tak, jak w tych chudych latach, gdzie była strata, gdzie z budżetu miasta dokładaliśmy do spółki. Dziś, kiedy rysują się duże szanse na to, żeby spółka przynosiła dochody i te pieniądze wpływały do miasta, żeby miasto się rozwijało, to dziś mówicie, że my przejmiemy spółkę i będziemy czerpać korzyści" – zwrócił się do wicewojewody.

Pytany przez mieszkańców o sposoby na rozwiązanie sporu, mówił, że będzie zabiegał o to, by rząd wykonał swoje zadanie. Czyli pogłębił tor na rzece za własne środki, bez czegokolwiek w zamian.

Samorząd postanowił również zapytać mieszkańców o ich zdanie na temat pozostawienia portu w rękach władz Elbląga. Przeprowadzono więc ankietę – zarówno elektroniczną, jak i papierową. Na tak było 7779 osób, na nie: 2331. "Elblążanie powiedzieli tak miejskiemu portowi" – czytamy na miejskim portalu.

Jak odciąć się od Rosji

Sam przekop Mierzei jest bardzo kontrowersyjną inwestycją. Jego głównym założeniem było uniezależnienie wymiany handlowej od Rosji.

Do tej pory statki, które chciałyby wpłynąć na wody Zalewu Wiślanego, musiały przepływać przez należącą do Rosji Cieśninę Piławską między dwoma częściami Mierzei. W latach 2006-2010 Rosja wprowadziła zakaz żeglugi, co spowodowało, że życie w porcie w Elblągu zamarło. Po 2010 roku Polska podpisała ze wschodnim sąsiadem nową umowę, ale i ona nie pozwoliła na swobodne przepływanie Cieśniną. Rosjanie wciąż mogą nie wyrazić zgody na przepłynięcie, powołując się na względy ekologiczne lub obronne.

Przekop Mierzei miał umożliwić wpływanie do Zalewu Wiślanego z ominięciem Cieśniny Pilawskiej.

Skąd kontrowersje?

Przede wszystkim chodziło o negatywne skutki dla środowiska, jakie może spowodować wielka inwestycja rządu PiS.

Katastrofa dla przyrody

W 2016 roku Polski Klub Ekologiczny przygotował stanowisko, które poparło kilkanaście organizacji zajmujących się ochroną środowiska.

Wyliczał w nim możliwe konsekwencje przekopu, a wśród nich:

  • zniszczenie chronionych siedlisk Natura 2000 na plażach i wydmach;
  • pogorszenie jakości wód Zalewu Wiślanego;
  • zniszczenia przyrodnicze na Mierzei Wiślanej, w tym likwidacja stanowisk chronionych gatunków roślin, grzybów i zwierząt;
  • zniszczenia na Zalewie Wiślanym, w tym likwidacja roślinności wodnej i szuwarowej;
  • negatywne oddziaływanie transportu morskiego na ornitologiczny rezerwat przyrody Zatoka Elbląska;
  • zniszczenie siedlisk ptaków: bielaczka, rybitwy białowąsej, rybitwy czarnej, perkoza dwuczubego, łabędzia niemego, głowienki, czernicy i gągoła.

Przekop nieopłacalny i bez znaczenia militarnego?

Eksperci podważają również obronną funkcję przeprawy przez Mierzeję Wiślaną – choć była jednym z flagowych argumentów PiS-u za tą inwestycją. W 2020 roku Instytut Bezpieczeństwa i Rozwoju Międzynarodowego SDirect24 na wniosek Sejmiku Województwa Pomorskiego wydał raport, w którym sprawdził potencjał militarny przekopu Mierzei.

"Jaki sens miałby mieć »rozszerzony wachlarz działań małych okrętów wojennych RP« na zamkniętym, płytkim i ograniczonym powierzchniowo akwenie Zalewu Wiślanego? Przecież pogłębiony ma być tylko tor wodny do Elbląga, reszta Zalewu pozostanie płycizną. Demonstracyjnie zwiększona nasza obecność wojskowa na zalewie może negatywnie wpłynąć na turystykę, a dodatkowo sprowokować podobną reakcję Rosji" – pisali eksperci.

Pytanie również, czy przekop, jeśli uda się doprowadzić inwestycję do końca, będzie opłacalny? Jeszcze przed hucznym otwarciem przeprawy przez Mierzeję zapytaliśmy o to prof. Włodzimierza Rydzkowskiego z Katedry Logistyki Wyższej Szkoły Administracji i Biznesu w Gdyni. "60 km od Elbląga działa terminal kontenerowy DCT w Gdańsku. Co roku bije rekordy, a w 2021 przeładował ponad 2 mln kontenerów. W Gdańsku jest również terminal ładunków suchych" – wyliczał. Podkreślał również, że wyremontowaną drogą ekspresową S7 kontener z Gdańska dotrze do Elbląga i okolic w ciągu niecałej godziny. Transport drogą wodną przez nowy kanał trwałby znacznie dłużej.

W OKO.press w 2019 roku opublikowaliśmy stanowisko trójki naukowców, którzy negatywnie oceniają całą inwestycję. Jak wyliczyli, może zwracać się nawet przez 500 lat.

;
Na zdjęciu Katarzyna Kojzar
Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze