Rząd jeszcze nie zaczął budowy elektrowni jądrowej, a już o ewentualne niepowodzenie projektu oskarża opozycję. W OKO.press sprawdzamy, czy Mateusz Morawiecki ma rację, mówiąc, że politycy i polityczki innych partii będą chcieli tę inwestycję zablokować
Kiedy doczekamy się konkretów w sprawie budowy elektrowni jądrowej? Próbowali się tego dowiedzieć Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, dziennikarze "Dziennika Gazety Prawnej". W wywiadzie z premierem Mateuszem Morawieckim zapytali również, czy tak duża i ważna decyzja nie powinna zostać podjęta w dialogu z opozycją.
"Problem polega na tym, że opozycji nie interesuje prowadzenie dialogu, ale torpedowanie podejmowanych przez nas działań" - odpowiedział premier.
Negocjacje dotyczące budowy elektrowni jądrowych wymagają bardzo precyzyjnych ustaleń (...) A w tym przypadku opozycja miałaby prawdopodobnie jedną radę, aby wzorem Niemiec zrezygnować z energii atomowej.
"Niemniej, jeśli opozycja zaoferowałaby konstruktywną współpracę, to przyjmę ją z otwartymi ramionami" - dodał Morawiecki. Na pierwszą część pytania — o konkrety dotyczące budowy — nie odpowiedział.
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Będziemy rozbrajać mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I pisać o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Na początek kilka faktów: według "Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku" pierwszy blok jądrowy o mocy 1-1,6 GW ma powstać do 2033. Rząd zapowiada, że w 2026 roku ruszy budowa. To będzie pierwszy krok, bo w sumie cały projekt przewiduje postawienie sześciu bloków. W grudniu 2021 poznaliśmy lokalizację, wskazaną jako "preferowana" do budowy pierwszej elektrowni — ma być to plaża w gminie Choczewo. Jak wyjaśniał w rozmowie z OKO.press prof. Ludwik Pieńkowski z Wydziału Energetyki i Paliw Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, to lokalizacja, która wzbudzi kontrowersje: pod inwestycję będzie trzeba zabrać spory kawałek plaży w turystycznej miejscowości. Jej zaletą jest to, że dzięki bliskości morza łatwo będzie dostarczać materiały potrzebne do budowy. Łatwiej będzie również rozwiązać kwestię chłodzenia bloków jądrowych.
Naukowiec się nie pomylił — niedługo po ogłoszeniu lokalizacji, pojawiły się pierwsze protesty. Mieszkańcy swoje obawy publikują na stronie facebookowej "Nie dla atomu w Lubiatowie".
"Gmina Choczewo jest rolniczo-turystyczna, a budowa elektrowni jądrowej, dróg, linii przesyłowych na zawsze zniszczy niepowtarzalny charakter tego miejsca"
- pisze stowarzyszenie Bałtyk SOS.
Powstała nawet petycja w tej sprawie, którą podpisało ponad 9 tysięcy osób. "Budowa elektrowni spowoduje wycinkę ok. 500 ha nadmorskich lasów, zamknięcie części plaż, dewastację przyrody i całkowite zniszczenie dzikiego charakteru tych terenów. Bezpowrotnie znikną miejsca wytchnienia i odpoczynku. Zastąpią je zalane betonem place budowy.
To smutny paradoks: budowę największych źródeł energii planuje się na dziewiczych terenach na północy kraju, podczas gdy to w innych częściach Polski mamy infrastrukturę sieciową, największy przemysł i zapotrzebowanie na energię".
Prof. Pieńkowski w zeszłorocznej rozmowie z OKO.press również zwracał uwagę na większe zapotrzebowanie energetyczne na południu kraju. Tymczasem to na północy planowane są największe inwestycje — poza blokami jądrowymi, mają powstać również wiatraki offshore na Bałtyku.
Zdaniem naukowca, w Choczewie wystarczyłaby mała elektrownia, wspierająca farmy wiatrowe. Większą — wyjaśniał — można by było zlokalizować chociażby w Bełchatowie, gdzie dziś działa ogromna elektrownia na węgiel brunatny.
„Musimy zastąpić tam bloki węglowe czymś równie stabilnym. Energetyka jądrowa jest dobrym wyborem, ale trzeba to zrobić szybko, sprawnie i mądrze” – oceniał prof. Pieńkowski.
W najnowszym sondażu IPSOS dla OKO.press na pytanie o rozwiązania kryzysu energetycznego, 53 proc. badanych zaznaczyło odpowiedź "przystąpienie do budowy elektrowni jądrowej". Swoje badanie zrobiło też Ministerstwo Klimatu — według rządowego sondażu z listopada 2020 62,5 proc. ankietowanych popiera budowę elektrowni atomowej.
Rozwój energetyki jądrowej ma również — wbrew temu, co mówi Morawiecki — poparcie wśród opozycji. Przykłady?
Donald Tusk, październik 2021, konferencja prasowa: „Elektrowni atomowej nie zbudowaliśmy, nie było to takie proste nie tylko ze względu na nasze możliwości — to wymaga partnerów zewnętrznych. Nie mamy technologii, które pozwalają nam rozpocząć budowę. Rozpoczęliśmy prace przygotowawcze, ale rozmowy z potencjalnymi partnerami, którymi byli Amerykanie, Koreańczycy i Francuzi nie przyniosły spodziewanego rezultatu (…).
Ale nie zmieniam poglądu, że Polska powinna myśleć o tym. (...) Jeśli są w naszym zasięgu te najnowocześniejsze technologie, to i tak potrwa długie lata, ale ja bym tutaj nie zatrzymywał tego procesu”.
Wrzesień 2022, podczas Campus Polska Przyszłości: "W perspektywie najbliższych 20 lat nie ma realnej alternatywy, jeśli chodzi o prawdziwą dekarbonizację, niż energia pochodząca z elektrowni atomowej".
Adrian Zandberg, lipiec 2022, Twitter: "Atom jest czystym źródłem energii. Gaz — nie. Wiązanie przyszłości europejskiej gospodarki z gazem jest po prostu krótkowzroczne".
Październik 2022, podczas konferencji prasowej w Gdańsku: "Siedem lat ten rząd rządzi, przedtem osiem lat rządził rząd centroprawicowy. Ja się pytam, gdzie jest polska elektrownia jądrowa? Gdybyśmy mieli elektrownię jądrową, to przechodzilibyśmy przez ten kryzys dużo łatwiej niż dzisiaj".
Krzysztof Bosak, wywiad z "Biznes Alert", kwiecień 2020: "Budowę elektrowni jądrowych w Polsce uważam za konieczność i absolutny priorytet w dziedzinie energetyki. Energia atomowa jest w dzisiejszych czasach najbezpieczniejszym i najbardziej efektywnym źródłem energii. Jest też energią dużo czystszą niż tradycyjne źródła energii. Dysponowanie elektrowniami atomowymi umożliwiłoby nam też dalszą dywersyfikację źródeł energii, co bezpośrednio przełożyłoby się na bezpieczeństwo narodowe i suwerenność naszego państwa".
Nieco bardziej sceptyczny jest Szymon Hołownia, lider Polska 2050. "Nie jestem przeciwnikiem elektrowni jądrowej. Uważam ją jednak za mniejsze zło. Elektrownia jądrowa to technologia stara, droga i długo wchodząca na obroty. W Polsce mogłaby powstać tylko wtedy, jeśli byłaby rozwiązaniem pomostowym, pomagającym nam jak najszybciej odejść od węgla w stronę OZE" - tak Hołownia odpisał jednemu z użytkowników portalu wykop.pl podczas kampanii prezydenckiej 2020.
Według ówczesnego programu Polski 2050 udział OZE w miksie miał wynieść do 40 proc. w 2030 roku. W 2040 mielibyśmy przestać spalać węgiel, a paliwem uzupełniającym miał być gaz. Dziś, w obliczu kryzysu energetycznego i odcięcia dostaw gazu z Rosji, partia przychylniej patrzy na atom. W lipcu 2022 Hołownia zorganizował konferencję, na której razem z członkami partii przedstawił rekomendacje dla rządu. Posłanka Paulina Hennig-Kloska mówiła wtedy, że konieczne jest "postawienie na wiatr i słońce, a w dłuższej perspektywie również na atom, który naszym zdaniem powinien być czynnikiem uzupełniającym".
W budowę wielkiej elektrowni jądrowej nie wierzy lider PSL, Władysław Kosiniak-Kamysz. Nie jest jednak zdecydowanym przeciwnikiem samej technologii. "Małe reaktory? Czemu nie, chociaż najbardziej jestem zwolennikiem zielonej energii — panele fotowoltaiczne, biogazownie" - powiedział w czerwcu 2020 w rozmowie z Polsatem.
W rozmowie z portalem energetyka24.pl rozwinął tę myśl:
"Nie jestem zwolennikiem budowy jednej, wielkiej elektrowni atomowej. Jej planowanie i budowa przeciąga się tak długo, że coraz trudniej wierzyć w to, że kiedykolwiek powstanie. Moim zdaniem należy postawić, zwłaszcza w energetyce, na budowę infrastruktury rozproszonej. Dlatego znacznie lepszym rozwiązaniem byłoby postawienie na odnawialne źródła energii oraz tworzenie mniejszych elektrowni jądrowych, opartych na małych reaktorach (SMR). Takie elektrownie powstają właśnie w Stanach Zjednoczonych, w Idaho. Dlatego też warto, w ramach umowy międzyrządowej z USA, opierać się na takich nowoczesnych rozwiązaniach".
Z kolei w TVN24 sugerował, żeby w sprawie rozwoju energii jądrowej zorganizować referendum.
W programie PSL nie ma jednak ani słowa o energii jądrowej — partia obiecuje za to tani prąd z zielonych źródeł, odblokowanie energetyki wiatrowej i (podobnie jak Polska 2050) wykorzystanie gazu jako paliwa pomostowego.
Atom jest za to istotnym elementem programu Partii Razem. "Polska potrzebuje kilku elektrowni atomowych (co najmniej dwóch, jednej na północy kraju, drugiej w Bełchatowie, do zastąpienia jednego z większych trucicieli Europy)" - czytamy. Na Lewicy może pojawić się jednak rozłam w tej sprawie. Przeciwnikiem energii jądrowej jest Robert Biedroń, o czym mówił wielokrotnie, również podczas kampanii prezydenckiej w 2020 roku. "Jestem przeciw elektrowni jądrowej. Uważam, że jest szkodliwa i nie przyniesie nam żadnego zysku, ponieważ lepiej inwestować w odnawialne źródła energii. Byłem pod Czarnobylem, widziałem, co się tam wydarzyło" - mówił podczas rozmowy opublikowanej na Facebooku.
Przeciw byli więc posłowie i posłanki Wiosny, partii Biedronia. Partia rozwiązała się w 2021 roku.
Zdecydowanymi przeciwnikami budowy elektrowni atomowej są Zieloni, wchodzący w skład Koalicji Obywatelskiej. Ich trzyosobowa reprezentacja zdaje się mieć jednak mniejszą siłę rażenia niż proatomowe zapowiedzi Donalda Tuska.
Można więc uznać, że przeciwników atomu wśród opozycji nie ma zbyt wielu. Głośno przeciw są Zieloni i dawni członkowie Wiosny (o ile poglądów w tej sprawie nie zmienili). Sceptyczny jest PSL i Polska 2050 - ale jednocześnie deklarują poparcie dla małych reaktorów.
Nie wiadomo, na jakiej podstawie — poza propagandową — premier Morawiecki uważa, że opozycja chciałaby budowę elektrowni jądrowej powstrzymać. Być może nie pamięta, że w 2021 roku na jego biurko trafił ponadpartyjny apel o zorganizowanie spotkania w sprawie tej inwestycji.
Czwórka podpisanych pod nim posłów i posłanek — Paweł Poncyliusz z PO, Paulina Matysiak z Razem, Krzysztof Bosak z Konfederacji i Janusz Kowalski z Solidarnej Polski (jedynej w tym gronie partii nieopozycyjnej) - wyraziła jednocześnie poparcie dla postawienia reaktorów jądrowych.
W swoim apelu napisali: "W naszej ocenie program budowy elektrowni jądrowych w Polsce, którego okres realizacji obejmie od 3 do 5 kadencji Sejmu RP, musi być realizowany ponad podziałami politycznymi".
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze