Ludzie nauczyli się nie mieć poglądów, bo od tego są kłopoty. Mówią, że nie będą głosować, żeby nie było widać, że nie wzięli udziału w referendum. Bo inaczej władza ich dopadnie. Robię wszystko, by jednak głosowali – mówi Elżbieta Mazur, nr 8 na liście Lewicy ze Świętokrzyskiego
Elżbieta Mazur z Ostrowca Świętokrzyskiego była jedną z liderek protestów kobiet w swoim mieście po wyroku TK Przyłębskiej z 22 października 2020. Miała z tego powodu kilka spraw policyjnych i w sądach. Nie odpuściła – sprawy skończyły się dobrze. I kandyduje do Sejmu – z okręgu świętokrzyskiego. Tam, gdzie Kaczyński.
Pisaliśmy o niej w raporcie “Na celowniku” o tym, jak państwo PiS stara się zniechęcić obywateli do działalności publicznej. Jak trafiła na listę do Sejmu? Jak wygląda jej kampania?
OKO.press rozmawia z uczestniczkami i liderkami protestów kobiet z 2020 roku, które startują dziś do Sejmu.
Agnieszka Jędrzejczyk, OKO.press: I teraz tak po prostu, po tych wszystkich sprawach w sądach, postanowiłaś kandydować do Sejmu?
Nie. Zupełnie nie miałam tego w planach. Ale zadzwonił Andrzej Szejna, świętokrzyska jedynka Lewicy. I się zgodziłam.
Miejsce ósme na liście nie jest raczej biorące?
Szanse mam znikome, bo Lewica ma w okręgu szanse na jedno miejsce. Pracujemy więc na jedynkę. Ale może kobiety, które brały udział w protestach, zagłosują na mnie. Bo jest projekt “obywatelskie jedynki”. To ogólnopolska oddolna akcja, w której wspiera się kandydatki ze Strajku Kobiet. I ja jestem tu taką obywatelską jedynką. Zobaczymy, jak to wypali.
Kampanię prowadzisz w Ostrowcu?
Nie, objechałam całe województwo. Okręg jest duży – i dużo czasu na to trzeba. Mam ogromne zaległości w pracy, a dzieci czują, że matki w domu nie ma. Bo zawożę je do przedszkola i jadę do Kielc. Albo do Końskich. I wracam wieczorem. Nie wszędzie dojadę – ale może jak ludzie usłyszą, że jestem ze Strajku Kobiet, to zagłosują?
A chcą głosować?
Spotykam sporo niezdecydowanych. Ludzie mówią też niestety, że nie pójdą głosować przez referendum. Bo nie chcą w tym brać udziału, a jak zaznaczą odmowę udziału w referendum na liście w komisji wyborczej, to władza ich będzie miała na widelcu. Bo wiadomo, że jak nie bierzesz karty do referendum, to jesteś przeciw PiS.
Przecież można zmienić komisję – głosować tam, gdzie nie wiedzą, kim jesteś?
Ludziom się wydaje, że władza te wszystkie listy weźmie i będzie przeglądać. A niegłosowanie w referendum to wiadomo – bycie przeciw PiS. Ludzie boją się kłopotów w pracy.
Członek Państwowej Komisji Wyborczej prof. Ryszard Balicki mówił w podcaście Agaty Kowalskiej, że tak się na pewno nie stanie, bo dokumenty wyborcze są chronione
Bardzo jest ważne, żebyście pisali o wszystkich bezpiecznych sposobach głosowania
Spotykasz przeciwników?
Dwie starsze panie, kiedy usłyszały, że jestem z Lewicy, powiedziały, że one już jedną komunę przeżyły. Ja im na to, że je obchodzi przeszłość – a ja walczę o przyszłość moich dzieci. Z wyborcami PiS jest jednak ciężko, bo oni mają potrzebę obrażania innych. Ale zdarzają się normalne kontakty: daję ulotkę, a człowiek mówi: "Dziękuję, ja już mam inną partię”.
Spotkałam małżeństwo głosujące na Konfederację. Zapytałam ją, jak może. Czy nie przeszkadza jej pochwała bicia i złego traktowania kobiet? Na to wtrącił się mąż i po prostu zakazał mi z nią rozmawiać. Żeby “nie mącić jej w głowie”.
A jak idzie kampania w Ostrowcu Świętokrzyskim?
Tu mnie znają. W kampanii pomagało mi dwóch młodych kolegów. Ale jeden wrócił do szkoły, a drugi na studia. Życie. A dziewczyny z protestów rozjechały się po Polsce albo się odcięły. Wypaliły się.
Żyjemy w społeczeństwie naprawdę bardzo biernym.
Ludzie boją się odezwać, nie formułują nawet poglądów, bo to może mieć konsekwencje dla życia zawodowego, rodzinnego. Pracują przecież w państwowych spółkach, instytucjach. A rozmowa o polityce w rodzinie to gwarantowana awantura. Tak właśnie propaganda, które prowadzi do polaryzacji, pozbawia nas prawa głosu.
Ja od trzech miesięcy nie widziałam się z rodziną męża. Zaczęło się od marszu 4 czerwca w Warszawie. Kiedy zawiozłam dzieci, żeby wyszykować się na protest, usłyszałam: “Po co tam jedziesz, wsadzą cię do więzienia, a dzieci zostaną same”.
Bali się o ciebie?
Nie, to nie był lęk. To była drwina.
Ale czasem myślę, że może nasza lista zrobi tu wynik. Bo jest na niej tylu fajnych ludzi, dużo kobiet, dużo młodych. Sama startuję jako obywatelka i aktywistka. A to znaczy, że mam coś do zrobienia – na stołku mi nie zależy.
A na czym?
Żeby kobiety nie musiały się bać, a dzieci miały porządną edukację. A jako aktywistka umiem ludzi organizować do działania. A że od 2020 roku domagamy się od władzy praw dla kobiet i nas nie słuchają, to trzeba władzę zmienić. To się da zrobić.
Gdyby tylko kobiety, wyborczynie, popatrzyły na listy opozycji. Na wszystkich jest pełno świetnych kobiet. Na pierwszym, ostatnim miejscu, w środku też. Gdyby wyborcy potraktowali to serio:
możecie wskazać obrończynie waszych żon, matek, sióstr i córek.
I gdzie dziś jedziesz?
Do Starachowic i Skarżyska.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze