0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Maciek Jazwiecki / Agencja GazetaMaciek Jazwiecki / A...

Marszałek Elżbieta Witek ruszyła w Polskę i poza wiwatami spotkały ją też głosy protestu. W Otyniu w województwie lubuskim na spotkaniu Witek z sympatykami PiS pojawiła się grupa osób, która skandowała hasła „konstytucja” i „wolne sądy”. Protestujący reprezentowali lubuski KOD, według Onetu była wśród nich także Agnieszka Chyrc ze Strajku Kobiet i Instytutu Równości w Zielonej Górze.

Mówienie do przychylnego tłumu jest znacznie prostsze niż reakcja na niezadowolenie. W takiej sytuacji do głosu dochodzi stres, może się zdarzyć, że powie się o kilka słów za dużo. Coś, co chodzi po głowie, ale w komfortowych warunkach nie przeszłoby przez usta. Marszałek Elżbieta Witek 17 lipca podczas wiecu w Otyniu ewidentnie powiedziała za dużo.

Przeczytaj także:

Bierzecie, bierzecie

Wiele mówi się o jej słowach, że „tutaj jest Polska, nie Unia Europejska”. Warto oczywiście przypomnieć pani marszałek, że rzeczywistość jest czasem nieco bardziej skomplikowana, niż może jej się wydawać, i często dwie rzeczy mogą współistnieć – tak jak Polska i Unia Europejska. Ale my zwróciliśmy również uwagę na inny fragment jej przemówienia.

O protestujących mówiła tak:

„Jestem ciekawa, czy któryś z nich nie korzysta z emerytury w wieku 60 lub 65 lat, a może ktoś nie bierze 500 plus, albo może zrezygnował z 300 plus, albo z darmowych leków dla seniorów.

No nie, proszę państwa, biorą, bo jak mówią, że jak dają, to się bierze. A ja myślę, że warto byłoby się unieść honorem i od tego wrednego rządu pisowego nie brać! A bierzecie, bierzecie, bez żadnych skrupułów bierzecie. Bierzecie i nie narzekacie.

To jest mało honorowe. Bo ja, gdybym się nie zgadzała z decyzjami takiego rządu, to nic bym od takiego rządu nie wzięła”.

To osobliwa wypowiedź, którą warto napiętnować z kilku powodów. Nie jest to wypowiedź szeregowej posłanki. Funkcja marszałka Sejmu jest w polskim systemie politycznym bardzo ważna. Mimo że PiS wywrócił do góry nogami logikę konstytucyjnej hierarchii i na ważnych stanowiskach – prezydenta, marszałka Sejmu - umieszcza osoby, które cechują się przede wszystkim wiernością wobec szefostwa partii.

Tak czy inaczej, mamy tutaj do czynienia z osobą piastującą jedno z najważniejszych stanowisk państwowych, której wypowiedź można sprowadzić do wniosku:

państwo należy do PiS, a ci, którzy PiS krytykują, nie powinni mieć dostępu do żadnych świadczeń socjalnych.

Zrezygnować z emerytury?

Zacznijmy od zupełnie podstawowej prawdy, która powinna być oczywista dla każdego: przewidziane prawem świadczenia należą się wszystkim uprawnionym do nich obywatelom, bez względu na ich sympatie polityczne. Skoro mamy to za sobą, przejdźmy do szczegółów.

Szczególnie dziwaczne jest przywołanie przez Witek emerytur. Od ponad dwóch dekad funkcjonujemy w systemie emerytalnym, gdzie wysokość świadczenia wynika przede wszystkim z ilości przepracowanego czasu i wysokości opłaconych składek. Osoba, która przechodzi na emeryturę w tym roku, może być np. nauczycielką po 35 latach stażu pracy. A to oznaczałoby bardzo podobną ścieżkę kariery do samej Elżbiety Witek przed jej wejściem do polityki, bo pani marszałek od 1980 do 2006 roku pracowała właśnie jako nauczycielka.

Nasza hipotetyczna nauczycielka zaczęła karierę zawodową w 1986 roku. Przepracowała kilka lat w PRL, większość kariery zawodowej przeżyła już w III RP, rządy PiS to tylko 8 lat z 35. Za obecną partią władzy nie przepada, była na kilku protestach, ale nigdy niczego swoim uczniom nie narzucała. Lubiła swoją pracę, więc nie przeszła na wcześniejszą emeryturę, ale zdecydowała się na nią w wieku 60 lat, uznając, że czas już oddać pole młodszym kolegom i koleżankom i odpocząć – bo praca nauczycielki bywa przecież wyczerpująca.

Czy według marszałek Witek taka osoba powinna zrezygnować ze swojej ciężko wypracowanej emerytury, bo nie lubi PiS?

Marszałek Witek mówiła o 60 i 65 latach, nawiązując do zmiany wysokości wieku emerytalnego przez PiS. Czy w takim razie nasza nauczycielka powinna poczekać do 65. roku życia na złość rządzącym? To oczywisty absurd. Ludzie nie zawdzięczają swojej emerytury tej czy poprzedniej partii rządzącej. Zawdzięczają ją swojej pracy, a w pewnym stopniu także grupie urzędników najniższych szczebli, którzy swoją pracą utrzymują system emerytalny.

500 plus tylko dla PiS?

Kolejny przykład – program 500 plus. Rząd PiS, wprowadzając go w 2016 roku, chciał za pomocą transferów w wysokości 500 złotych dla rodzin z dziećmi przede wszystkim zachęcić Polaków do rodzenia dzieci, program miał też zredukować ubóstwo wśród dzieci. Jak wiemy, pierwszy cel to porażka, drugi do pewnego stopnia udało się osiągnąć.

Ze słów pani marszałek Witek można jednak wyciągnąć wniosek, że PiS chciał jedynie, żeby dzietność zwiększała się, a ubóstwo malało tylko wśród zwolenników partii Jarosława Kaczyńskiego. Bo przecież Witek mówi otwarcie: nie zgadzasz się z decyzjami rządu, to nie bierz od niego pieniędzy. Jeżeli politycy PiS myślą w ten sposób, to można podejrzewać, że program 500 plus wcale nie miał poprawiać życia Polaków, a jedynie cementować poparcie PiS wśród elektoratu tej partii.

Dokładnie to samo tyczy się przywoływanych 300 plus i darmowych leków dla seniorów, choć ten ostatni przykład jest już chyba najbardziej absurdalny. Senior, który nie przepada za PiS, ma zrezygnować z tego powodu z ulgi na leki, jaką daje mu państwo?

Wszyscy składamy się na państwo

No i przypomnijmy jeszcze – lwia część dochodów budżetu państwa to podatki, które płacimy. I z tego budżetu finansowane są programy socjalne, takie jak właśnie 500 plus czy 300 plus (ale też masa innych, mniej popularnych, a często co najmniej równie potrzebnych – jak choćby wciąż zbyt niskie zasiłki z pomocy socjalnej czy zasiłek dla bezrobotnych).

W 2020 roku 88 proc. dochodów budżetu pochodziło z podatków. Wśród nich najwięcej to podatek VAT, czyli pieniądze, które wydajemy na towary i usługi. I budżet nie różnicuje dochodów na te pochodzące od zwolenników PiS, PO, czy jakiejkolwiek innej partii.

W 2019 roku na PiS zagłosowało nieco ponad 8 milionów osób. To 43,6 proc. oddanych głosów, ale wśród uprawnionych do głosowania jedynie ok. 27 proc., a wśród wszystkich Polaków niewiele ponad 20 proc. Nie chodzi tutaj o podważanie legitymacji PiS do rządzenia. Zasady demokracji są jasne, a część osób z własnej woli rezygnuje z głosowania. Ale partia Kaczyńskiego rządzi także tymi Polakami, którzy na nich nie głosowali, także tymi, którzy głosować nie chcą, a nawet tymi, którzy głosować nie mogą.

PiS może rządzić, ale nie ma legitymacji do utożsamiania swojej woli z wolą Polaków. 500 plus należy się wszystkim bez względu na to, czy ktoś zdenerwuje marszałek Witek, czy nie.

"Ja bym nic nie wzięła". Na pewno?

Na koniec warto jeszcze pochylić się nad ostatnim, zacytowanym przez nas zdaniem pani marszałek: „Bo ja gdybym się nie zgadzała z decyzjami takiego rządu, to nic bym od takiego rządu nie wzięła”. Marszałek Witek oskarżyła protestujących o hipokryzję i zagrała va banque, stawiając na szali swoją wiarygodność. A jak licytuje się wysoko, to łatwo można przesadzić.

Z oświadczenia majątkowego wiemy, że Elżbieta Witek pobiera emeryturę. Czy w momencie, gdy PiS straci władzę i przejmą ją partie obecnej opozycji, przestanie ją pobierać?

Bo kryteria, jakie podała, są bardzo proste: nie zgadzam się z decyzjami rządu, nic od niego nie biorę. A chyba nie będzie tak, że będzie się zgadzać z wszystkimi decyzjami rządu np. Donalda Tuska lub Szymona Hołowni?

Pójdźmy dalej. Elżbieta Witek w latach 2007-2015 była posłanką. Przez te dwie kadencje Polską współrządziły PO i PSL. Pobierała wówczas uposażenie poselskie. Czyli albo zgadzała się z rządem PO-PSL, albo jednak jej słowa z Otynia nie miały żadnego pokrycia. Możemy też pójść jeszcze dalej – od 1980 roku była nauczycielką w swojej rodzinnej miejscowości Jawor na Dolnym Śląsku. Pensję nauczycielską wypłaca państwo. Więc Elżbieta Witek brała pieniądze od PRL. Zgadzała się z komunistami w latach 80.? Nie byłby to jedyny taki przypadek w PiS. Komunistyczny prokurator Piotrowicz był przecież najpierw posłem tej partii, a teraz jest sędzią Trybunału Konstytucyjnego.

Ale raczej nie jest to przypadek Witek. Obecna marszałek Sejmu już w 1980 roku przyłączyła się do „Solidarności". W 1982 roku była aresztowana na trzy miesiące za działalność opozycyjną. Własną biografią udowadnia, że jej słowa są pełne hipokryzji, którą zarzuca protestującym. Przy okazji podważając i tak niskie zaufanie do państwa wśród obywateli.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze