0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Weronika Syrkowska/OKO.pressWeronika Syrkowska/O...

Kilka lat temu w jednym z esejów zamieszczonych na łamach internetowego pisma Salon, epokę, w której żyjemy, nazwano erą traumy. Tak jak kluczowe dla zrozumienia lat 60. było pojęcie lęku, a lat 90. ADHD, tak dla opisania umysłowości naszego czasu istotna staje się problematyka traumatycznych zdarzeń i relacji.

Od zamachów z 11 września 2001 roku centralne miejsce w tym szczególnym zogniskowaniu uwagi społecznej zajmuje PTSD, czyli zespół stresu pourazowego. To zaburzenie psychiczne, będące konsekwencją przeżycia skrajnie stresującego i zagrażającego życiu lub zdrowiu zdarzenia.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, zaskakują właśnie

Przeczytaj także:

W ostatnich kilku latach narasta „popularność” koncepcji traumy międzygeneracyjnej. Najbardziej ogólnie pojęcie to odnosi się do skutków traumatycznego zdarzenia, które pojawiają się u potomków osoby, która go doświadczyła. Coraz częściej trauma międzygeneracyjna bywa również używana jako określenie służące do opisania trudnych relacji między przedstawicielami kolejnych generacji. W tym znaczeniu trafiła ona już do mainstreamu, jakim są hollywoodzkie filmy animowane. Z perspektywy badań naukowych istotniejsze wydaje się jednak owo ogólne ujęcie.

Trauma rodziców przechodzi na dzieci?

Negatywne konsekwencje dla zdrowia psychicznego (czyli np. większą wrażliwość na stres, częściej występujące objawy zaburzeń lękowych czy depresyjnych) zaobserwowano u dzieci, a nawet wnuków osób, które doświadczyły przemocy, konfliktów zbrojnych czy ludobójstwa.

Pionierskie badania dotyczące tego zjawiska od wielu lat podejmuje profesor Rachel Yehuda z Mount Sinai School of Medicine w Nowym Jorku. Pierwotnie prowadzone na potomkach przetrwańców Holocaustu, a później osób, które doświadczyły zamachów z 11 września 2001, ujawniły, że wpływ traumatycznych zdarzeń uwidacznia się w kolejnych pokoleniach już stosunkowo wcześnie w rozwoju.

Przykładowo, w badaniu z 2005 roku pokazano, że już u dziewięciomiesięcznych niemowląt, u których matek w wyniku zamachu w Nowym Jorku rozwinęło się PTSD, stwierdza się podwyższony poziom jednej z charakterystyk temperamentu powiązanych z lękiem. Badania prof. Yehudy pozwoliły również uwidocznić, jak konsekwencje traumy rodziców przekładają się na zmienione biologiczne podstawy reakcji na stres u dzieci.

Jeden z takich efektów opisano w publikacji z 2002 roku. Wskazano w niej, że dzieci przetrwańców Holocaustu mają obniżony poziom kortyzolu – jednego z hormonów reakcji stresowej. Jest to jeden z markerów zwiększonej wrażliwości na stres i może sugerować większe ryzyko pojawienia się objawów PTSD, gdyby takie osoby również doświadczyły zdarzenia traumatycznego. Następstwo zwiększonej podatności na PTSD w kolejnych pokoleniach nazywane jest przez Yehudę „cyklem traumy”.

Ekspresja genów

Oczywiście wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia ze zjawiskiem, które powtarza się w kolejnych pokoleniach, pojawia się pytanie o mechanizm tego procesu. I tutaj na scenę wkracza modne ostatnio słowo – epigenetyka. Dosłownie znaczy ono tyle, co „poza”, „w dodatku do” (z greckiego przedrostka epi-) genetyki. W sensie naukowym określa zaś dziedzinę wiedzy zajmującą się badaniem zmian ekspresji genów, które nie są związane ze strukturalną zmiennością DNA.

Co to oznacza?

Jak powszechnie wiadomo, pewna część genów, które zbudowane są z DNA, zawiera informację dotyczącą budowy określonych białek. Procesy polegające na odczytaniu tej informacji i przepisaniu jej na produkt białkowy określamy właśnie jako ekspresję genetyczną. To, w jaki sposób ona przebiega, może z kolei wynikać z różnic w budowie poszczególnych wariantów (na przykład z tego, czy w określonym miejscu sekwencji DNA występuje mutacja).

Jak zaznaczyłem powyżej, epigenetyczne zmiany ekspresji genów nie wynikają z różnic w ich budowie. Jaka jest zatem ich przyczyna? Tego typu zjawisko może zachodzić pod wpływem czynników środowiska, i to bardzo szeroko rozumianego. Zmiany epigenetyczne będą konsekwencją aktywności określonych substancji chemicznych (na przykład zawartych w kawie i herbacie), ale również czynników psychologicznych, w tym stresu.

Czynniki zewnętrzne, działając poprzez pewne mechanizmy biologiczne, prowadzą do zmian w ekspresji genów.

Wymieńmy dwa najbardziej istotne dla tematyki tego artykułu. Pierwszy z nich to metylacja DNA – proces, który polega na dołączeniu grupy metylowej do cytozyn, które są jednymi z elementów budulcowych DNA. Taka zmiana może między innymi spowodować, że informacja zapisana w danym genie nie będzie odczytywana i w konsekwencji nie powstanie białko (a więc zajdzie zmiana ekspresji genetycznej).

Drugi z mechanizmów również prowadzi do zmian ekspresji, wykorzystując aktywność krótkich, niekodujących cząsteczek innego kwasu nukleinowego – RNA.

artystycznie przedstawiona helisa DNA, na której krańcach stoją ludzie
ilustracja: Weronika Syrkowska

Odcisk traumy w organizmie

Doświadczenie chronicznego bądź traumatycznego stresu na różnych etapach życia może prowadzić do zmiany aktywności niektórych genów, powodując na przykład ich wyciszenie (poprzez wspomniany wyżej mechanizm metylacji DNA). Taki efekt pokazano w wielu badaniach.

Przykładowo, w publikacji z 2011 roku analizowano poziom metylacji jednego z genów odpowiedzialnych za odpowiedź organizmu na stres u osób cierpiących na różne problemy psychiczne. Wyniki tego badania pokazały, że wyciszenie tego obszaru DNA było związane z doświadczeniem w dzieciństwie przemocy seksualnej.

Możemy się domyślać, że tego rodzaju efekt przekłada się ogólnie na sposób, w jaki osoby doświadczone przez tego typu zdarzenia reagować będą na kolejne stresory (zarówno na poziomie biologicznym, jak i psychologicznym). Innymi słowy,

doświadczenie traumy pozostawia w organizmie swoisty biologiczny odcisk, który da o sobie znać za każdym razem, kiedy jednostka będzie zmagać się z trudną sytuacją w przyszłości.

Co z tym dziedziczeniem?

No dobrze, ale co z tym dziedziczeniem? Swoista moda na „epigenetyczne dziedziczenie traumy” rozpoczęła się po ukazaniu się jednej z publikacji wspomnianej już wcześniej Rachel Yehudy. Opisano w niej wyniki badania nad metylacją jednego z genów odpowiedzialnych za funkcjonowanie odpowiedzi na stres w próbkach uzyskanych od przetrwańców Holocaustu i ich dzieci.

Okazało się, że w porównaniu do grupy kontrolnej, zarówno u osób, które doświadczyły traumy, jak również u ich potomków, wykazano zmianę epigenetyczną w tym samym obszarze genu.

A więc mamy dowód na epigenetyczne dziedziczenie traumy? Niekoniecznie. Kiedy używamy słowa dziedziczenie, zakładamy, że mamy do czynienia z mechanizmem, który przebiega z udziałem komórek płciowych. Badanie Yehudy nie może być zatem traktowane jako dowód epigenetycznego dziedziczenia traumy, ponieważ nie analizowano w nim wzorca epigenetycznego w gametach straumatyzowanych osób (to badanie nie jest również dowodem na taki rodzaj dziedziczenia z całkiem innego powodu, o którym jeszcze wspomnimy).

Żadne następne badanie dotyczące tej tematyki, przeprowadzone z udziałem ludzi, również takich dowodów nie dostarcza.

O co więc ten cały szum? Czy dziedziczenie epigenetyczne nie istnieje?

Myszy dziedziczą chroniczny stres. A ludzie?

Z wielu powodów (w tym etycznych), badania dotyczące dziedziczenia epigenetycznego z wykorzystaniem gamet ludzi są niemożliwe do przeprowadzenia. Mamy jednak alternatywę w postaci modeli zwierzęcych.

W jednym z najczęściej przywoływanych w tym kontekście badań wytwarzano reakcję lękową w odpowiedzi na specyficzny zapach u samców myszy. Nadwrażliwość na tę substancję (acetofen) stwierdzono w dwóch kolejnych pokoleniach. Co więcej, zarówno u zwierząt z pokolenia rodzicielskiego, jak i ich potomków wykryto również podobne wzorce metylacji genu odpowiedzialnego za produkcję specyficznego receptora węchowego dla acetofenu.

Żeby potwierdzić, że mamy do czynienia z dziedziczeniem drogą płciową, badacze dodatkowo wykonali procedurę in vitro, zapładniając spermą pobraną od synów samców z pokolenia rodzicielskiego samice, które nie miały kontaktu ze zwierzętami, u których wytworzono nadwrażliwość na acetofen. Potomstwo, które przyszło na świat z tej krzyżówki, również wykazywało tę cechę.

Pokazano zatem, że to komórki płciowe są nośnikiem informacji dotyczącej wrażliwości węchowej. W nowszych badaniach udowodniono z kolei, że tego rodzaju przekaz dotyczy również doświadczenia chronicznego stresu. Co ważne, pokazano również, że odbywa się on za pośrednictwem dwóch wspomnianych wcześniej mechanizmów – metylacji DNA oraz niekodujących cząsteczek RNA.

Podobne znaczniki epigenetyczne związane z ekspozycją na stres stwierdzono nie tylko w materiale pobranym z komórek dorosłych zwierząt, ale również z ich komórek płciowych.

Podsumowując,

są dowody na to, że przynajmniej w linii ojcowskiej możliwe jest epigenetyczne dziedziczenie efektów stresujących doświadczeń.

Linia matki

Podkreślmy jednak wyraźnie, że dane te zostały zebrane w badaniach prowadzonych z wykorzystaniem zwierząt, a nie ludzi. Podkreślmy również to, że dotyczą linii ojcowskiej. Nie pokazano dotychczas takich efektów w linii matczynej – z wielu względów ich uwidocznienie u ssaków jest problematyczne. Jednym z nich są międzypłciowe różnice dotyczące produkcji gamet. U samców trwa ona całe życie, samice zaś posiadają pełen zestaw komórek płciowych już przed narodzinami.

Ewentualne prześledzenie dziedziczenia epigenetycznego w linii matczynej wymagałoby zbadania wpływu stresu u samic, będących w ciąży z płodem żeńskim. Trzeba pokazać, że przełożyło się to na zmiany epigenetyczne w gametach ich córek, a następnie stwierdzić podobne markery w DNA ich wnucząt.

Skomplikowane, prawda?

A to wszystko przy założeniu, że jest to jedyna możliwa droga przenoszenia skutków stresu. A przecież wiemy, że tak nie jest! Badacze wskazują, że doświadczanie przez matkę negatywnych skutków środowiska może poprzez nadmierny poziom hormonów stresu wpływać na rozwój płodu (w tym jego układu nerwowego) w trakcie ciąży.

Kortyzol może być też przekazywany wraz z mlekiem. Dodatkowo stres matek może też prawdopodobnie wpływać na skład bakteryjnej flory jelitowej u dzieci. Trzy, wzajemnie powiązane ze sobą biologiczne mechanizmy.

A jeszcze nic nie wspomnieliśmy o wpływie psychologicznym. Ten ostatni wydaje się mieć w przypadku relacji matka-dziecko bardzo duże znaczenie. Wiele badań wskazuje, że stres, doświadczany przez matkę, przekłada się w bezpośredni sposób na jakość jej opieki nad potomstwem i rozwój czegoś, co w psychologii określa się mianem „jakości przywiązania”. Czyli pewnego modelu relacji z innymi ludźmi, który kształtuje się wcześnie w rozwoju na podstawie doświadczeń z opiekunem.

To, w jaki sposób ukształtuje się przywiązanie, do pewnego stopnia wyznacza podatność na wystąpienie zaburzeń psychicznych na późniejszych etapach życia.

Relacje a przekazywanie traumy

Naukowcy zajmujący się badaniem epigenetycznego dziedziczenia skutków stresu przypuszczają, że w linii matczynej to właśnie droga oddziaływań psychologicznych, relacyjnych, ma największe znaczenie.

Ewentualne zmiany epigenetyczne u dzieci nie byłyby zatem konsekwencją bezpośredniego przekazu od matki (z udziałem jej komórek płciowych), ale wtórnym efektem jej zachowania, będącego skutkiem stresu. Wyniki przywoływanego wyżej badania Yehudy dotyczącego epigenetycznych markerów identyfikowanych u przetrwańców Holocaustu i ich dzieci, mogą być właśnie w taki sposób interpretowane.

W tych wynikach jest jeszcze jedna interesująca rzecz – zmiany epigenetyczne, stwierdzone przez Yehudę w grupie dzieci, były w odwrotnym kierunku niż te zidentyfikowane u rodziców. Już samo to pokazuje, że nie mamy do czynienia z prostym efektem przekazywania skutków stresu poprzez komórki płciowe.

Wpływ straumatyzowanych rodziców na dzieci (celowo używam słowa rodziców, bo przecież tego rodzaju mechanizmy nie są przypisane tylko do aktywności matek) nie będzie oczywiście dotyczył tylko kształtowania „jakości przywiązania”. Liczne badania pokazują, że

efekty wystąpienia PTSD u rodzica mogą mieć najróżniejsze skutki w odniesieniu do dzieci w różnym wieku.

Wśród nich wymienia się zobojętnienie na potrzeby dziecka, brak empatii, ale również większe ryzyko stosowania przemocy. Zwłaszcza to ostatnie może być przyczyną traumatyzacji kolejnego pokolenia.

Warto również podkreślić, że efekty traumy międzygeneracyjnej stwierdza się przede wszystkim w rodzinach, w których jedno z rodziców ma diagnozę PTSD. Oznacza to, że to nie samo wystąpienie traumy, ale jej konsekwencje w postaci rozwoju zaburzenia u rodzica mają największe znaczenie dla zdrowia psychicznego dzieci.

Czy to prawda?

Złe doświadczenia naszych przodków zostały nam przekazane epigenetycznie i odpowiadają za kłopoty z naszym zdrowiem psychicznym

Sprawdziliśmy

Naukowcy zajmujący się badaniem epigenetycznego dziedziczenia skutków stresu przypuszczają, że w linii matczynej to droga oddziaływań psychologicznych, relacyjnych, ma największe znaczenie, a nie ewentualne zmiany epigenetyczne u dzieci

Kariera epigenetyki w czasach fake newsów

Epokę, w której żyjemy, można nazwać erą traumy. Jednak jest to też epoka przeciążenia informacyjnego. Bombardujące zewsząd informacje powodują u wielu osób chaos, skłaniając je do szukania prostych recept i uproszczonych odpowiedzi na problemy. Stąd popularność licznych fake newsów w czasach pandemii. Stąd też niebywała wręcz kariera epigenetycznego dziedziczenia traumy (jak Państwo widzą, przy wielu „ale” i znakach zapytania).

Psychologowie społeczni zwracają uwagę, że ludzie mają tendencję do tłumaczenia pewnych obserwowalnych wzorców zachowania innych ludzi poprzez odwoływanie się do ich konstytucyjnych, podstawowych właściwości. Łatwiej jest wyjaśnić zjawisko transgeneracyjnego dziedziczenia traumy poprzez odwołanie się do epigenetyki niż do sieci wzajemnie ze sobą powiązanych mechanizmów różnego rodzaju (od biologicznych do grupowych).

Oczywiście, w przypadku nieprofesjonalistów jest to zrozumiała tendencja. Gorzej, gdy taki uproszczony sposób myślenia (dla poklasku? zarobku?) preferują specjaliści.

Nietrudno wskazać przykłady publikacji (również i na naszym lokalnym podwórku), gdzie ci ostatni snują fantastyczne historie o tym, jak to złe doświadczenia naszych przodków zostały nam przekazane epigenetycznie i odpowiadają za kłopoty z naszym zdrowiem psychicznym. I to wszystko, jeszcze raz powtórzmy, bez dowodów na taki mechanizm u ludzi. I z ograniczonymi tylko do linii męskiej dowodami pochodzącymi z badań na zwierzętach.

Dziedziczenie epigenetyczne niewątpliwie jest faktem. Jednak droga do zrozumienia jego mechanizmów i skutków jest jeszcze długa i bardzo kręta.
;
Wyłączną odpowiedzialność za wszelkie treści wspierane przez Europejski Fundusz Mediów i Informacji (European Media and Information Fund, EMIF) ponoszą autorzy/autorki i nie muszą one odzwierciedlać stanowiska EMIF i partnerów funduszu, Fundacji Calouste Gulbenkian i Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego (European University Institute).
Na zdjęciu Wojciech Łukasz Dragan
Wojciech Łukasz Dragan

Biolog i psycholog, profesor w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, wiceprzewodniczący Komitetu Psychologii PAN, stypendysta Fulbrighta, autor bloga popularno-naukowego na Facebooku.

Komentarze