W 1999 roku Mateusz Morawiecki uważał, że prawo europejskie ma pierwszeństwo wobec prawa krajów członkowskich. Dziś, jako premier Polski, zapomniał o swoich poglądach i demoluje wymiar sprawiedliwości wbrew zasadom Unii Europejskiej, które Polska zobowiązała się przestrzegać. Czytamy podręcznik do prawa europejskiego, który premier współtworzył 20 lat temu
Polityka rządu Mateusza Morawieckiego jest sprzeczna z jego poglądami, które wyłożył w wydanym w 1999 roku podręczniku "Prawo Europejskie". Na podręcznik zwrócił uwagę poseł PO Krzysztof Brejza w poście na Facebooku. Zajrzeliśmy do tej książki aby sprawdzić, co dzisiejszy premier sądził wówczas o Unii Europejskiej i relacji między prawem wspólnoty a prawem polskim.
„Zgodnie z hierarchią systemów prawnych określoną w konstytucji RP i w związku z praktyką funkcjonowania acquis communautaire w strukturze prawnej państw członkowskich można założyć, że
bezpośrednie stosowanie w Polsce norm prawa wspólnotowego po jej przystąpieniu do Unii Europejskiej nie powinno stanowić problemu” – pisał Mateusz Morawiecki 20 lat temu.
Poczynania jego rządu oraz wcześniejszego rządu Beaty Szydło, którego był wicepremierem, pokazują jednak, że całkowicie zmienił pogląd na obowiązywanie w Polsce unijnej zasady rządów prawa i niezależności sądownictwa od władzy wykonawczej i ustawodawczej.
21 sierpnia 2018 roku premier Morawiecki ogłosił, że to on negocjował przystąpienie Polski do Unii Europejskiej. OKO.press weryfikowało tę wypowiedź, która okazała się – jak nierzadko bywa w przypadku wypowiedzi premiera – nie całkiem zgodna z prawdą.
Prawdą jest jednak, że Morawiecki w 1998 roku pracował kilka miesięcy w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej. Był wtedy otwartym zwolennikiem przystąpienia Polski do Unii oraz głosił m.in. konieczność uznania wyższości prawa unijnego nad polskim.
W latach 1996-1997 ukończył kursy podyplomowe na Uniwersytecie Hamburskim i Uniwersytecie Bazylejskim. W Bazylei zetknął się z prof. Frankiem Emmertem. Emmert wykładał w tamtejszym Instytucie Europejskim, dziś jest profesorem prawa na Indiana University w USA. W wywiadzie dla Kultury Liberalnej wspomina Morawieckiego jako bardzo dobrego studenta.
Emmert na zajęciach ze studentami korzystał z własnego podręcznika o prawie europejskim. Morawieckiemu podręcznik spodobał się na tyle, że postanowił go przetłumaczyć, uaktualnić, aby wydać go w Polsce.
Wydane w 1999 przez wydawnictwo PWN „Prawo Europejskie” ma dwóch autorów: Emmerta i Morawieckiego. Morawiecki dopisał tam trzy rozdziały, aby uaktualnić książkę o kontekst polski. Z tych rozdziałów możemy poznać ówczesne poglądy obecnego premiera na integrację europejską i prawo wspólnotowe.
Tematyka trzech rozdziałów napisanych przez Mateusza Morawieckiego obejmuje
Z dzisiejszej perspektywy najciekawszy jest rozdział pierwszy. Poglądy niegdysiejszego młodego entuzjasty integracji europejskiej nie przystają do polityki kierowanego przez niego rządu.
Podręcznik ten to ponad 600 stron na temat prawa europejskiego, funkcjonowania Unii i procesu integracji. Nie jest to prosta, popularyzatorska lektura. Bez trudu można jednak wyczytać z niej, co przyszły premier sądził o prawie unijnym i jego wprowadzaniu w Polsce.
We wstępie autorzy napisali wspólnie: „Rzeczywistość wymusza stosowanie prawa wspólnotowego nie tylko przed sądami, ale i przed urzędami, w kontaktach między przedsiębiorstwami i między osobami fizycznymi. Byłoby zatem absolutnym nieporozumieniem traktowanie prawa europejskiego jako przedmiotu lub dyscypliny uzupełniającej lub o znaczeniu marginalnym, ważnym jedynie dla tych, którzy w przyszłości zamierzają pracować w instytucjach wspólnotowych lub w zagranicznych kancelariach prawniczych”.
W lutym 2017 Morawiecki jako minister w rządzie Beaty Szydło udzielił wywiadu "Deutche Welle", w którym nie było śladu po tym szacunku do prawa. Ówczesny wicepremier stawiał ponad prawo tajemniczy "interes społeczny".
Tymczasem Frank Emmert w rozmowie z Kulturą Liberalną wspomina, że podczas studiów w Bazylei Morawiecki uważał, że „ta książka ["Prawo europejskie"] jest dokładnie tym, czego potrzebowalibyśmy w Polsce”. Zdawał sobie sprawę z tego, jak istotne w integracji europejskiej i dalszym funkcjonowaniu w Unii jest prawo wspólnoty. Dwie dekady później zmienił diametralnie poglądy.
Prawie 20 lat temu Mateusz Morawiecki pisał:
„Polskie sądy powinny w razie kolizji norm wspólnotowych i krajowych dawać pierwszeństwo stosowania tym pierwszym”.
Już w grudniu ubiegłego roku rozpoczęła się procedura uruchomienia wobec Polski artykułu 7 Traktatu o Unii Europejskiej. Oznacza to, że Komisja Europejska zwróciła się do Rady Europejskiej, składającej się z szefów rządów państw członkowskich, o ocenę - czy Polska nie narusza podstawowych wartości unijnych. W konsekwencji, Rada może zadecydować o zawieszeniu niektórych praw wynikających z członkostwa w Unii.
W Polskim przypadku chodzi o naruszenie zasady praworządności i niezawisłości sądów. Zmiany w wymiarze sprawiedliwości, jakie wprowadza PiS zarówno według członków Komisji jak i wielu ekspertów w Polsce i zagranicą stoją w jawnej sprzeczności z zasadami praworządności.
Mateusz Morawiecki jest premierem od grudnia 2017 i odpowiada za poczynania rządu w tej kwestii. Na forum unijnym próbował 4 lipca wytłumaczyć, że polski rząd może dowolnie przeprowadzić reformę wymiaru sprawiedliwości ze względu na „pluralizm konstytucyjny”.
20 lat temu wiedział on doskonale, że w Unii istnieją pewne normy, które stawiają prawo unijne ponad prawem narodowym. Napisał również:
„Każdy polski sędzia będzie zobowiązany do przestrzegania prawa wspólnotowego”.
Tymczasem wybrana przez PiS pierwsza prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska nie rozumie, dlaczego Sąd Najwyższy zwraca się do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie ustawy o Sądzie Najwyższym.
W „Prawie Europejskim” Morawiecki omawiał również to, jak prawo europejskie będzie współgrało ze świeżo uchwaloną Konstytucją. Z lektury w żaden sposób nie wynika, aby był wtedy przeciwnikiem nowej ustawy zasadniczej. Dziś, w sytuacji rosnącego sprzeciwu wobec tego, jak z konstytucją obchodzi się rząd i rządząca partia, nabiera wody w usta i twierdzi, że krytyka wynika tylko i wyłącznie z niezrozumienia reform PiS.
20 lat temu uważał, że:
„Konstytucja RP przyczyni się też do bezkolizyjnej internalizacji w polskim systemie prawnym dwóch podstawowych zasad formalnych acquis communautaire – pierwszeństwa stosowania prawa Unii przed każdym prawem krajowym oraz bezpośredniego skutku precyzyjnych i bezwarunkowych przepisów wspólnotowych – niezbędnych do efektywnego i jednolitego stosowania acquis we wszystkich państwach członkowskich”.
Za tym skomplikowanym zdaniem kryje się prosta konstatacja: Konstytucja RP zapewnia pierwszeństwo prawa unijnego nad prawem krajowym.
Mateusz Morawiecki był więc szczerym euroentuzjastą. Dziś również twierdzi, że Unia Europejska jest dla Polski ważna, jest dumny z tego, że brał udział w negocjacjach akcesyjnych. I chociaż jako ekspert od prawa europejskiego nie miał najmniejszych wątpliwości, że polskie prawo będzie musiało dostosować się do norm europejskich, premier Morawiecki stara się europejskie prawo i wartości obejść.
Wszystko po to, aby bezwzględnie realizować plan podporządkowania wymiaru sprawiedliwości partii politycznej, do której wstąpił raptem dwa lata temu.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze