0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sarah Louise Bennett/EBUFot. Sarah Louise Be...

68. konkurs Piosenki Eurowizji zakończył się w sobotę 11 maja zwycięstwem osoby reprezentującej Szwajcarię. Nemo zyskało 591 punktów wyprzedzając Chorwację o 44 punkty. To historyczne zwycięstwo: po praz pierwszy Eurowizję wygrał artysta niebinarny. Szwajcaria triumfuje po 36 latach. W 1988 roku w barwach tego kraju zwyciężyła Celine Dion.

Można też powiedzieć, że prawie wygraliśmy – z Polski pochodzi dwóch producentów zwycięskiego utworu. Nemo zawdzięcza swój sukces przede wszystkim bezbłędnemu wykonaniu scenicznemu, zdolnościom wokalnym i osobistej historii – artysta opowiada w piosence „The Code” o odkrywaniu swojej tożsamości.

Zwycięstwo w tegorocznej edycji może być jednak słodko-gorzkie, co Nemo przyznało podczas konferencji prasowej.

Przeczytaj także:

Według organizatorów Eurowizji kontynent ma być ”zjednoczony w muzyce” – “united by music”, bo tak brzmi hasło konkursu. „Były momenty, kiedy tego nie czułom. Ten konkurs powinien skupiać się na miłości i pokoju, ale nie zawsze tak jest. Przed nami jeszcze dużo pracy” – mówiło Nemo. „Być może Eurowizja potrzebuje naprawy” – dodało.

Eurowizja po raz pierwszy odbyła się w 1956 roku — miała zjednoczyć Europę po II wojnie światowej, promować wspólną, europejską kulturę, a jednocześnie podkreślać wyjątkowość i odrębność krajów, które w nim uczestniczą. 68. edycję konkursu obserwujemy niemal z pierwszego rzędu, ze szwedzkiego Malmö. Stąd bardzo wyraźnie widać, że to zjednoczenie wychodzi Europejskiej Unii Nadawców coraz gorzej.

Skąd Izrael w Eurowizji?

20-letnia Eden Golan, wokalistka wychowana w Rosji, a reprezentująca Izrael, do finału konkursu dostała się bez wysiłku. Śpiewając, musiała ignorować buczenie na widowni, dostawała groźby śmierci, a między koncertami dla bezpieczeństwa nie wychodziła z hotelu. W całym Malmö odbywały się protesty przeciwko udziałowi Izraela w konkursie.

Mimo że Izrael geograficznie nie znajduje się w Europie, należy do Europejskiej Unii Nadawców (EBU). Założona w 1954 roku sieć pozwala na wymianę i wspólną produkcję programów, a także ułatwia współpracę między krajowymi nadawcami. Wbrew nazwie nie należą do niej jedynie państwa europejskie — w EBU zrzeszone są także Australia, Turcja czy właśnie Izrael. Każde z państw należących do EBU ma prawo wystąpić na Eurowizji. Izrael bierze udział w konkursie od 1973 roku i wygrał go dwukrotnie.

“Rozumiemy obawy i głęboko zakorzenione poglądy na temat obecnego konfliktu na Bliskim Wschodzie. Nie możemy nie przejmować się głębokim cierpieniem wszystkich osób uwikłanych w tę straszliwą wojnę” – napisał w oświadczeniu Noel Curran, dyrektor generalny EBU. “Konkurs Piosenki Eurowizji jest jednak wydarzeniem muzycznym o charakterze apolitycznym i konkursem pomiędzy nadawcami publicznymi będącymi członkami EBU. To nie jest rywalizacja między rządami”.

Tę “apolityczność” EBU podkreśla na każdym kroku, ale ucieczki od polityki w tym konkursie nie ma. Eurowizja jak w soczewce pokazuje społeczne zmiany, nastroje i napięcia między uczestniczącymi krajami. EBU to wie — choć oficjalnie utrzymuje, że wcale tak nie jest.

“W Szwecji uczymy dzieci, że Eurowizja jest cool” – śpiewała podczas występu towarzyszącego drugiemu półfinałowi prezenterka Petra Mede. “I, oczywiście, wcale nie jest polityczna” – dodała, puszczając oko do publiczności.

Polerowanie wizerunku

W Belgii nadawcą należącym do EBU i transmitującym Eurowizję jest stacja VRT. Tuż przed półfinałem 9 maja, kiedy o miejsce w finale walczyła reprezentantka Izraela, związki zawodowe stacji wyświetliły komunikat:

„Potępiamy łamanie praw człowieka przez państwo Izrael. Co więcej, państwo Izrael niszczy wolność prasy”. Niżej pojawiły się dwa hasztagi: #CeaseFireNow #StopGenocideNow”, czyli wezwania do zawieszenia broni i do zakończenia ludobójstwa w Gazie.

Organizatorzy eurowizyjnych imprez, które odbywają się w klubach na całym kontynencie, zapowiadali, że wyłączą transmisję na czas występu Izraela albo będą zbierać datki na akcje humanitarne w Strefie Gazy.

Kwestia udziału Izraela w Eurowizji jest dyskutowana od miesięcy. Islandia i Finlandia rozważały wycofanie się z konkursu w ramach sprzeciwu. 1400 artystów z Finlandii podpisało petycję, w której czytamy: “To niezgodne z naszymi wartościami, żeby kraj, który popełnia zbrodnie wojenne i kontynuuje militarną okupację, dostawał scenę, na której może polerować swój wizerunek”.

List otwarty w tej sprawie napisali również artyści ze Szwecji, tegorocznego gospodarza Eurowizji. Reprezentanci poszczególnych krajów byli namawiani do bojkotu imprezy — kilkoro z nich wydało nawet specjalnie oświadczenie. “Nie czujemy się komfortowo, zachowując milczenie. Ważne jest dla nas, abyśmy solidaryzowali się z uciskanymi i przekazali nasze serdeczne życzenie pokoju, natychmiastowego i trwałego zawieszenia broni oraz bezpiecznego powrotu wszystkich zakładników” – napisali reprezentanci Wielkiej Brytanii, Irlandii, Finlandii, Portugalii, Danii, Szwajcarii i Litwy.

Kiedy okazało się, że Izrael wchodzi do finału, Eden Golan nie mogła liczyć na gratulacje od pozostałych uczestników. Reprezentant Łotwy Dons podkreślał wymownie na konferencji prasowej po półfinale, że “każdy kraj zasługuje na wolność”. Artysta z Holandii, Joost, przykrył się fryzyjską flagą, kiedy przyszła kolej na pytania do Eden. Polski dziennikarz Szymon Stellmaszyk zapytał ją, czy nie czuje się odpowiedzialna za sprowadzenie niebezpieczeństwa na innych uczestników i fanów Eurowizji. Organizatorzy zareagowali błyskawicznie i poinformowali, że Izraelka nie musi odpowiadać. “Dlaczego nie?” – krzyknął Joost.

Dzień później, tuż przed jedną z finałowych prób EBU podała, że Joost nie wystąpi na próbach, nie wyjaśniając jednak przyczyn. Unia Nadawców jest znana z tego, że nie informuje o kłopotach i konfliktach otwarcie – dając pole do tworzenia się fake newsów. Przez dobę mnożyły się domysły, wiodącą wersją był konflikt z izraelską delegacją.

W sobotę rano EBU poinformowała nas, że Holender zostanie wykluczony z konkursu. Zaznaczono jednak, że nie chodziło o konflikt z inną delegacją (w domyśle: izraelską), a o „skargę jednej z pracowniczek produkcji” na niewłaściwe zachowanie Joosta.

Holenderski nadawca AVROTROS wydał oświadczenie, podając, że delegacja próbowała dojść do porozumienia z EBU, a kara jest nieproporcjonalna wobec przewinienia Joosta. Holenderski artysta miał wykonać „agresywny gest” wobec pracowniczki produkcji. Według jednej z wersji miał w niekulturalny sposób zażądać, by nie filmowano go tuż przed występem. Wykluczenie artysty z konkursu to na Eurowizji sytuacja bez precedensu.

W centrum prasowym słychać domysły: a może chodziło po prostu o znalezienie „haka” na nieprzychylnego Izraelowi Joosta?

Zwiększone ryzyko w Malmö

Tuż przed finałem ulicami Malmö przeszedł ogromny marsz poparcia dla Palestyny. Uczestnicy wzywali do bojkotu Eurowizji i Izraela, słychać było okrzyki „wolna Palestyna!”, a na niektórych banerach napisano „fuck EBU”, podkreślając niechęć do organizatora konkursu. W proteście uczestniczyło kilkadziesiąt tysięcy osób.

Miasto-gospodarz Malmö było przygotowane na takie protesty, a nawet na zamieszki. Służby ściągnięto z całej Szwecji, ale również Norwegii i Danii, a w najważniejszych punktach miasta ustawiono zapory uniemożliwiające poruszanie się pojazdom większym niż rower. Przed wejściem na eurowizyjne i okołoeurowizyjne wydarzenia uczestnicy byli drobiazgowo sprawdzani — ochroniarze zaglądali nawet do portfeli i torebek-nerek. Policjanci byli uzbrojeni, a Malmö Arenę otoczono wysokim płotem.

Również centrum prasowe przy sali, w której odbywało się wydarzenie — a w którym piszemy ten tekst — patrolowała policja, a przed wejściem każdy z dziennikarzy musiał przejść przez kontrolę podobną do tej lotniskowej. „To pierwsza taka Eurowizja, poprzednie edycje nie miały takiej napiętej atmosfery” – mówi nam jeden z fanów konkursu.

W całym Malmö okna wielu bloków i kamienic ozdabiają palestyńskie flagi. W miejscach, gdzie gromadzili się fani konkursu — w tym przed Malmö Areną i w eurowizyjnej wiosce zorganizowanej w parku Folkets — zbierały się grupy protestujących. “Zapraszanie Izraela na Eurowizję jest dla nas niezrozumiałe, nielogiczne i niesprawiedliwe” – powiedziała nam jedna z osób manifestujących przed Eurowizją.

W licznych pochodach uczestniczyli członkowie bliskowschodnich diaspor. Według oficjalnych statystyk aż 31 procent mieszkańców miasta urodziło się poza granicami Szwecji.

Na ulicach nie widać za to izraelskich flag. W trakcie środowych prób przed drugim półfinałem konkursu zauważyliśmy, że niektórzy fani Izraela postanawiają chować flagi zaraz po wyjściu z goszczącej konkurs Malmö Areny. Machali nimi jedynie podczas koncertów. W Arenie nie było za to żadnych flag Palestyny, a EBU zapowiadała, że każdą z nich będzie usuwać. Oficjalnie chodzi o to, że podczas konkursu dopuszczalne są wyłącznie flagi wszystkich uczestniczących krajów, a także te wyrażające solidarność z osobami LGBTQ+.

Apolityczność...

Czy Europejska Unia Nadawców mogłaby zminimalizować zagrożenie i zmniejszyć napięcie, usuwając Izrael z konkursu? Mogłaby, ale od początku twardo powtarzała jednak, że jeśli Izrael spełni warunki konkursu, będzie mógł wystąpić.

Izraelska telewizja publiczna KAN miała problem z wpisaniem się w eurowizyjny regulamin. Udało się dopiero za trzecim razem. W pierwotnie zaproponowanych utworach “October Rain” i “Dance Forever” EBU dopatrzyła się jednoznacznych nawiązań do sytuacji politycznej Izraela. Tekst piosenki “Hurricane” nie odnosi się do niej bezpośrednio, choć może być odebrany jako metafora nawiązująca do szoku po październikowym ataku.

Unia nadawców, podkreślając słynną już “apolityczność”, wyjaśnia, że nie może zakazywać krajom uczestnictwa – nawet jeśli są zaangażowane w konflikt zbrojny.

...czy strach o sponsora?

“Mam wrażenie, że ani EBU, ani delegacja Izraela na tym nie wygrywa. Domyślam się, że dla Izraelczyków to jest forma manifestacji kulturowej, że chcą pokazać, że się nie boją, że nie ulegli presji. Cała reszta uczestników ma z tym problem. Zastanawialiśmy się długo, co się stanie, jeśli reprezentantem Islandii zostanie kandydujący do tej roli Palestyńczyk Bashar Murad. Nie wygrał jednak krajowych preselekcji” – mówi nam Konrad Szczęsny, dziennikarz i prezes Stowarzyszenia Miłośników Konkursu Piosenki Eurowizji OGAE Polska. “Zresztą Islandia i kraje nordyckie były najbliższe bojkotu, ale zostały w konkursie” – dodaje.

Dlaczego? – pytamy.

“Jest tendencja, żeby zwalać winę na EBU. Delegacje twierdzą, że to po stronie organizatora są wszystkie niewygodne decyzje. Oni dopuścili Izrael, delegacje nie mogą dyskutować. To nie do końca prawda, bo można wywierać presję. Kraje nordyckie, które protestowały przeciwko udziałowi Izraela, mogły jednak zawiązać sojusz, siąść zwartą grupą do rozmów z EBU. Mogły wyciągnąć argument związany z poczuciem bezpieczeństwa członków delegacji. To na pewno byłyby trudne rozmowy, szczególnie w sytuacji, gdy jednym ze sponsorów Eurowizji jest firma kosmetyczna Morrocanoil, pochodząca z Izraela” – wyjaśnia Szczęsny.

Nie tylko Izrael

Tegoroczną Eurowizję dziennikarze już nazwali najbardziej upolitycznioną. To nie oznacza jednak, że polityka wcześniej nie wchodziła z butami na eurowizyjne sceny.

“Eurowizja nigdy nie chciała być polityczna, ale nie mogła od polityki uciec. Chociażby przez system głosowania.

Można oburzać się, że Skandynawia głosuje nawzajem na siebie, a Bałkany na siebie. A według mnie to zwyczajna wspólnota kulturowa. W poszczególnych krajach popularni są ci sami artyści, podobne są języki” – podkreśla Konrad Szczęsny.

“Kontrowersje budzi również udział niektórych krajów, nie tylko Izraela. Spójrzmy na przypadek Azerbejdżanu. To kraj rządzony przez dyktaturę, przez lata skonfliktowany z Armenią o tereny Górskiego Karabachu. Teraz problem ten się rozwiązał, ale w sposób brutalny" – zauważa ekspert. W zeszłym roku azerbejdżańskie wojska zajęły prawie cały teren spornego terytorium, doprowadzając do ucieczki ormiańskiej ludności.

Przykłady można mnożyć.

Grecja bojkotuje, Turcja bojkotuje, Jugosławia odpada

W 1975 roku Turcja najechała Cypr, a Grecja zbojkotowała konkurs. W następnym roku Grecja zgłosiła piosenkę pod tytułem „Panaghia Mou, Panaghia Mou”, a artystka Mariza Koch śpiewała:

"Kiedy idziesz w to miejsce, och moja Matko I widzisz, widzisz namioty w rzędzie. To nie jest miejsce biwakowe dla turystów, och moja Matko. Oni są uchodźcami".

Turcja zbojkotowała konkurs, a podczas transmisji ocenzurowała grecki występ.

Jugosławia dołączyła do konkursu w 1961 roku i uczestniczyła w nim do rozpadu kraju w 1992. Rok później Bośnia i Hercegowina, Chorwacja i Słowenia przystąpiły do ​​Konkursu Piosenki Eurowizji jako niepodległe kraje, jednak Federacyjna Republika Jugosławii (federacja Serbii i Czarnogóry) została z imprezy wykluczona ze względu na sankcje nałożone przez ONZ po wojnie na Bałkanach.

W 2022 roku, po rosyjskiej inwazji na Ukrainę, EBU długo zwlekała z wykluczeniem Rosji z konkursu. W końcu jednak ogłoszono, że "członkostwo w EBU rosyjskich nadawców publicznych zostało zawieszone ze względu na konsekwentne łamanie obowiązków członkowskich oraz naruszanie wartości mediów publicznych”. Z konkursu wykluczono także Białoruś, która w 2021 roku proponowała, żeby reprezentował ją zespół Halasy ZMiesta z piosenką, której tytuł przetłumaczony na polski brzmi “Nauczę cię”. Zespół wypowiadał się proreżimowo, sprzeciwiał protestom po sfałszowanych wyborach na Białorusi w 2020 roku. Kraj odmówił zmiany tekstu piosenki.

Ukraina z mocnym przekazem

W 2009 roku EBU wykluczyła z konkursu gruzińską piosenkę “We Don’t Wanna Put In” – w tym przypadku po oczach bił sam jej tytuł.

“Co, gdybyśmy mogli być razem i się zjednoczyć?” – pytała z kolei rosyjska piosenkarka Dina Garipova w 2013 roku. W tym samym czasie w Ukrainie wzmagał się ruch protestu przeciwko zbliżeniu Kijowa z Moskwą. W listopadzie 2013 roku przeistoczył się w potężny ruch Euromajdanu, który doprowadził do Rewolucji Godności 2014 roku. Osiem lat później zwycięzcy – Ukraińcy z Kalush Orchestra — zaapelowali o międzynarodową pomoc dla oblężonego Mariupola. Obyło się bez upomnienia.

Ukraina już wcześniej nie bała się ryzykować i stawiała na polityczno-historyczne wątki w swoich utworach. W 2016 roku konkurs wygrała ukraińska piosenkarka Jamala z piosenką “1944”, nawiązującą do deportacji Tatarów krymskich właśnie w 1944 roku.

Reprezentantom tego kraju udaje się jednak robić polityczne aluzje na tyle subtelnie, by nie wzbudzić wątpliwości EBU. W tym roku częścią ukraińskiego “stagingu”, czyli scenicznego przedstawienia piosenki, są wizualizacje pokazujące rozświetlone smugi spadające na ziemię. Niektórzy mogliby uznać, że wyglądają jak grad pocisków — podobny do tego, który spada na ukraińskie miasta atakowane przez Rosję.

W 2023 roku zespół Tvorchi reprezentował Ukrainę z utworem “Heart of steel” (Serce ze stali). Tekst piosenki był inspirowany Azowstalem i bohaterską obroną kombinatu w Mariupolu.

Upomnienie za „SOS” dla uchodźców

W 2023 roku mocne, antyputinowskie akcenty można było zauważyć także w występie artystów z Chorwacji. Zespół LET3, przebrany w groteskowe, queerowe, teatralne stroje przypominające mundury śpiewał “Mama kupiła traktora”, a z nimi cała eurowizyjna publiczność. Utwór był inspirowany podobno autentycznym wydarzeniem, kiedy Aleksander Łukaszenka podarował Władimirowi Putinowi traktor. W refrenie piosenki słychać słowa: “Mały psychopata, mały, przebiegły psychopata”. EBU nie dopatrzyła się w tym wykonaniu żadnej kontrowersji.

Karę zapłaciła za to islandzka delegacja w 2019 roku, gdy reprezentanci wyciągnęli szalik z barwami Palestyny. Również wtedy na propokojowe i propalestyńskie gesty zdecydowała się zaproszona przez organizujący konkurs Izrael Madonna. “Nie można mieszać Eurowizji z polityką, z całym szacunkiem dla Madonny” – komentował ówczesny minister kultury Izraela.

Dwa lata wcześniej EBU zakazała zwycięzcy z Portugalii, Salvadorowi Sobralowi, występowania w koszulce z napisem “SOS refugees”.

W tym roku upomniany został szwedzko-palestyński piosenkarz Eric Saade. Nieuczestniczący w konkursie, ale występujący podczas występu towarzyszącego artysta na rękę zawinął kifę – tradycyjne, palestyńskie nakrycie głowy, które dostał od ojca.

Polska grzeczna i bezpieczna

Na karę nigdy nie narazili się polscy reprezentanci, którzy kurczowo trzymają się zasady apolityczności. Z bardzo słabym wynikiem — do dziś naszym największym sukcesem jest drugie miejsce w konkursie, jakie 30 lat temu zajęła Edyta Górniak.

“Zawsze jesteśmy do bólu poprawni. Łatwo jest zauważyć, że oglądaliśmy się mocno na trendy muzyczne, na to, jakie piosenki odnosiły sukces w poprzednich latach. Kiedy w 1997 roku zwyciężyła grupa Katrina and The Waves, rok później wysłaliśmy zespół Sixteen — po raz pierwszy więc nie postawiliśmy na solistę, tylko na zespół” – komentuje Konrad Szczęsny.

“Była moda na folklor, wysyłaliśmy folklor. Była moda na diwy, wysyłaliśmy diwy. Rzadko mamy wyrazistą propozycję. Poza »Keine Grenzen« przychodzi mi tu do głowy utwór »My Słowianie« — krytykowany, ale jednak wyrazisty i zapamiętany przez eurowizyjną publiczność. Nie wykorzystaliśmy więc szansy, by na Eurowizji mówić o rzeczach, które są dla nas ważne. Eurowizja jest konkursem historii, pewnych narracji, również kulturowych. Super by było, gdyby na konkurs pojechała na przykład grupa tworząca w stylistyce hip-hopowej, z tekstami o problemach z niedostępnością mieszkań w Polsce, z czym zmaga się wiele osób. To by mogło być sprzedane w ciekawy, intrygujący sposób” – dodaje dziennikarz.

Eurowizja przed zmianami

Miłośnicy i eksperci od Eurowizji są zgodni: kontekst polityczny był, jest i będzie. Bez niego Eurowizja nie przetrwa – nie tylko dlatego, że to, co dzieje się pod eurowizyjną skorupą jest być może ciekawsze i ważniejsze niż sam konkurs. Również dlatego, że EBU potrzebuje środków na organizację wydarzenia.

“Martin Ostherdahl, producent wykonawczy Eurowizji, niedawno stwierdził w wywiadzie, że Eurowizję czekają cięcia. Ona się rozrosła jako widowisko, nie wszystkich stać na udział” – wyjaśnia Konrad Szczęsny. “Czarnogóra wycofała się w 2020 roku i już nie wróciła. W kolejnych latach tamtejsza telewizja wolała kupić nowe samochody służbowe i nie miała już środków na wysłanie reprezentacji na Eurowizję. Nie mamy Rosji, która była dużym płatnikiem składek w EBU. Do tego mamy kraje, które rezygnują z powodów światopoglądowych – to Turcja, odmawiająca powrotu do konkursu czy Węgry sprzeciwiające się reprezentacji osób LGBTQ+ w Eurowizji. Dlatego być może Unia nie chce stawiać sprawy Izraela na ostrzu noża, by nie tracić kolejnego kraju” – dodaje.

Pytanie, w którą stronę pójdzie Eurowizja. Czy będzie zachęcać do udziału nawet te kraje, którym tęczowa otoczka konkursu przeszkadza i które łamią prawa człowieka? Czy jednak odrzuci kompromisy, ryzykując finansowym bezpieczeństwem?

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, niepokoją, zaskakują właśnie.

;
Na zdjęciu Katarzyna Kojzar
Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Na zdjęciu Marcel Wandas
Marcel Wandas

Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.

Komentarze