0:00
0:00

0:00

Zwolennicy Donalda Trumpa wtargnęli w środę 6 stycznia do budynku Kapitolu w Waszyngtonie, gdzie Kongres USA zatwierdzał właśnie wybór Joe Bidena na 46. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Stało się to po tym, jak przegrany listopadowych wyborów, wciąż urzędujący prezydent, na zorganizowanym przed Białym Domem wiecu „Save America” („Ocalmy Amerykę’) powtórzył zarzut sfałszowania listopadowych wyborów oraz zapewniał zwolenników, że „nigdy nie przyzna się do porażki”.

„Wiem, że wszyscy tu zebrani wkrótce ruszą pod budynek Kapitolu, żeby pokojowo i patriotycznie wyrazić swój głos” – oświadczył ze sceny.

Tłum ruszył na Kapitol i wdarł się do budynku, ewakuowano kongresmenów, senatorów i wiceprezydenta Mike'a Pence'a. W próbie puczu – jednocześnie groteskowej i przerażającej – śmierć poniosło 5 osób. Czworo atakujących - jedna z uczestniczek szturmu została zastrzelona przez policjanta, troje kolejnych zmarło z "przyczyn medycznych - oraz w piątek nad ranem polskiego czasu policjant ranny w zamieszkach. Przy aresztowanych zwolennikach Trumpa znaleziono domowej roboty ładunki wybuchowe.

W międzyczasie Trump opublikował nagranie na Twitterze, w którym podsycał gniew popierającego go tłumu. „Wybory zostały nam ukradzione, wszyscy o tym wiemy, zwłaszcza ci po drugiej stronie” – mówił. Następnie wezwał do rozejścia się, ale jego orędzie pełne było sympatii do atakujących Kapitol fanatyków. „Kochamy was, jesteście wyjątkowi" - zapewniał.

Przeczytaj także:

6 stycznia w nocy konta Trumpa zablokowały Twitter i Youtube, wczoraj zrobił to Facebook. To, zdaniem wielu, dramatycznie spóźniona odpowiedź – platformy zareagowały, gdy już doszło do najgorszego. Twitter już konto Trumpa odwiesił: w piątek krótko po północy polskiego czasu ukazało się tam kolejne oświadczenie odchodzącego prezydenta, tym razem odmienne od pozostałych. Trump nazwał atak na Kapitol haniebnym i wskazał na potrzebę uspokojenia nastrojów. Tak jakby przestraszył się konsekwencji (w tym prawnych) swojej wcześniejszej tromtadracji.

Facebook długo bronił polityki pobłażania

„Platformy cyfrowe od lat są kluczową infrastrukturą dla agresywnych, skrajnie prawicowych grup i bojówek – pomagają im prowadzić rekrutację, organizować się, koordynować działania, a w wielu przypadkach (zwłaszcza w przypadku Youtube'a) czerpią zyski z agresywnych, ekstremistycznych treści" – komentuje w „The Guardian" senator Partii Demokratycznej Mark Warner, zwolennik antymonopolowej polityki podziału cyberkorporacji i narzucenia im ostrych regulacji.

Facebook długo bronił swojej polityki tolerancji dla problematycznych treści. "Długa podróż w kierunku większego postępu wymaga konfrontowania się ideami, które są dla nas wyzwaniem" - mówił Mark Zuckerberg w przemówieniu na Uniwersytecie Georgetown w 2019 roku.

W obronie "swobody ekspresji" przywoływał m.in. postać Martina Luthera Kinga, lidera ruchu praw obywatelskich. W odpowiedzi jedna z córek Kinga przypomniała Zuckerbergowi, że jej ojciec został zamordowany po kampanii dezinformacji uruchomionej przez polityków.

Trump miał łącznie ponad 100 milionów obserwujących na wszystkich profilach w mediach społecznościowych. W publikowanych przez niego treściach roiło się od kłamstw i konfabulacji. Jak wykazało badanie Uniwersytetu Cornella ustępujący (z trudem) prezydent USA był m.in. najistotniejszym źródłem dezinformacji na temat epidemii koronawirusa. Cyberkorporacje zabierają mu megafon dopiero teraz, gdy traci władzę polityczną.

Poniżej wczorajsze oświadczenie Marka Zuckerberga, dyrektora zarządzającego i współwłaściciela Facebook, Inc.

Mark Zuckerberg o zablokowaniu Trumpa: zupełnie inny kontekst

Szokujące wydarzenia ostatnich 24 godzin jasno pokazują, że prezydent Donald Trump ma zamiar wykorzystać czas urzędowania, jaki mu pozostał, by podważyć pokojowe i zgodne z prawem przekazanie władzy w ręce jego następcy-elekta, Joe Bidena.

Jego decyzja, by wykorzystać swą trybunę i usprawiedliwić – a nie potępić – działania swoich zwolenników w budynku Kapitolu, słusznie wzburzyła ludzi w USA i na całym świecie. Wczoraj usunęliśmy te wypowiedzi, oceniliśmy bowiem, że ich skutkiem byłoby prowokowanie dalszej przemocy – prawdopodobnie taka też była ich intencja.

Po zatwierdzeniu wyników wyborów przez Kongres, głównym zadaniem całego kraju musi być zapewnienie, by pozostałe 13 dni oraz kolejne dni po inauguracji upłynęły pokojowo i w zgodzie z ustanowionymi demokratycznymi normami.

Przez ostatnie kilka lat pozwalaliśmy Prezydentowi Trumpowi korzystać z naszej platformy w zgodzie z naszymi zasadami, niekiedy usuwając zamieszczane treści lub oznaczając posty, gdy łamały te zasady. Robiliśmy to, bo wierzymy, że opinia publiczna ma prawo do jak najszerszego dostępu do wypowiedzi politycznych, nawet kontrowersyjnych. Obecny kontekst jest jednak całkowicie inny – nasza platforma jest używana do tego, by wzniecić brutalne powstanie przeciw demokratycznie wybranym władzom.

Wierzymy, że ryzyko pozwolenia prezydentowi na to, by dalej korzystał z naszego serwisu jest w tym okresie zbyt duże. Dlatego przedłużamy blokadę, jaką założyliśmy na jego profilach na Facebooku i Instagramie na czas nieokreślony, nie krótszy niż najbliższe dwa tygodnie, do czasu aż zakończy się proces pokojowego przekazania władzy.

The shocking events of the last 24 hours clearly demonstrate that President Donald Trump intends to use his remaining time in office to undermine the peaceful and lawful transition of power to his elected successor, Joe Biden.

His decision to use his platform to condone rather than condemn the actions of his supporters at the Capitol building has rightly disturbed people in the US and around the world. We removed these statements yesterday because we judged that their effect -- and likely their intent -- would be to provoke further violence.

Following the certification of the election results by Congress, the priority for the whole country must now be to ensure that the remaining 13 days and the days after inauguration pass peacefully and in accordance with established democratic norms.

Over the last several years, we have allowed President Trump to use our platform consistent with our own rules, at times removing content or labeling his posts when they violate our policies. We did this because we believe that the public has a right to the broadest possible access to political speech, even controversial speech. But the current context is now fundamentally different, involving use of our platform to incite violent insurrection against a democratically elected government.

We believe the risks of allowing the President to continue to use our service during this period are simply too great. Therefore, we are extending the block we have placed on his Facebook and Instagram accounts indefinitely and for at least the next two weeks until the peaceful transition of power is complete.

;

Udostępnij:

Bartosz Kocejko

Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.

Komentarze