0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Il. Mateusz Mirys/OKO.pressIl. Mateusz Mirys/OK...
Śledztwo

Fentanyl gotuje się tak prosto jak rosół. Czy czeka nas epidemia? [ŚLEDZTWO OKO.press]

  • Szymon Opryszek

Reporterskie śledztwo OKO.press. Pojechałem do Meksyku śladem sfałszowanych tabletek znanego leku z domieszką fentanylu. Mafia bałkańska miała je ściągnąć do Europy Wschodniej. Spotkałem się z kucharzem fentanylu w meksykańskim stanie Sinaloa. Nawiązałem kontakt ze sprzedawcami prekursorów tego narkotyku w Chinach. Rozmawiałem z afgańskimi rolnikami opium i wieloma ekspertami od rynku narkotyków i bezpieczeństwa publicznego.

W czteroodcinkowym śledztwie szukam odpowiedzi na pytanie: Czy Europie grozi kryzys fentanylu?

- Wiesz, jak przyrządzić caldo? – zaskoczył mnie Chucho.

Czekał na mnie w warzywniaku i drapał się po brzuchu. Warzywniak stał na przedmieściach Culiacán, w meksykańskim stanie Sinaloa, gdzie ulubioną zupą jest „caldo de res”. Przypomina rosół na wołowych kościach z dodatkiem ziemniaków, kolczochów, dyni i kukurydzy. Aromatu dodają świeża kolendra i cierpki sok z limonki.

Ledwie zdążyłem przytaknąć Chucho, a już siedzieliśmy na drewnianych skrzynkach na zapleczu warzywniaka. Wytarł ręce w brudny granatowy kombinezon, z kieszeni na piersi wyciągnął papierosa i zapalił.

- Czemu rosół jest tak aromatyczny? – zapytał.

- Chodzi o czas gotowania? – zawahałem się.

- Przyprawy! Proporcje są kluczowe! Możesz mi wierzyć albo nie, ale przyrządzenie fentanylu jest prostsze niż gotowanie caldo.

Jak trafić do kucharza?

W warzywniaku pachniało rozkrojonym arbuzem. Jakiś klient oglądał dokładnie każdą ćwiartkę tak, jak Chucho mój paszport. Nie wiem, dlaczego zgodził się na rozmowę. Z pychy, ciekawości, może poczucia bezkarności?

Chciałem się spotkać z cocinero, tak w Meksyku nazywają kucharzy fentanylu. Zastanawiałem się, czy Europie też grozi kryzys fentanylowy. Miesiącami rozmawiałem z ekspertami, czytałem raporty, ale chciałem poznać perspektywę kogoś z drugiej strony. Może zobaczyć laboratoria i być świadkiem gotowania fentanylu?

Już wcześniej pracowałem z członkami meksykańskich karteli. Choćby w Tijuanie, przy granicy z USA, opisując szmuglowanie migrantów z Azji i Afryki. Ale też na plantacjach awokado w stanie Michoacan. To jeden z najbardziej dochodowych „legalnych” biznesów karteli.

Nigdy jednak nie trafiłem na taką ścianę jak teraz w sprawie fentanylu.

Gdy zawiodły wszystkie sprawdzone metody, poprosiłem o pomoc Miguela Angela Vegę, uznanego w Meksyku fixera, który specjalizuje się w przestępczości zorganizowanej. Kazał mi jechać do Culiacán, bastionu kartelu Sinaloa. Do ostatniej chwili nie wiedziałem, gdzie spotkam się z cocinero.

Kiedy zadzwonili, miałem kwadrans na dotarcie do wyznaczonego miejsca. Ale zabłądziłem wśród pustych magazynów, szrotów i niewykończonych od lat domów, bo z powodu upału wyłączyła się bateria w moim telefonie. Nawigacja przestała działać. Ledwie schłodziłem telefon, a już dzwonili, żebym zawrócił i skręcił w lewo. Pewnie obserwowali moje szare auto.

Kiedy stanąłem przed murowanym warzywniakiem otoczonym drewnianymi skrzynkami, kazali położyć telefon na ladzie i mówić. Wyjaśniłem, że kilka miesięcy wcześniej pracowałem w Meksyku nad reportażem o tzw. migrantach VIP z Kaukazu i Azji Centralnej, których szmuglują do USA przemytnicy związani z kartelem Sinaloa. Tam jakiś informator wspomniał, że Meksykanie weszli w układ z mafią bałkańską i przemycają do Europy Wschodniej sfałszowane tabletki leków opioidowych, m.in. Oxycodone, podkręcane właśnie fentanylem, 50-krotnie silniejszym od heroiny.

- M30 – przerywa mój wywód Chucho.

- Co?

- Tak nazywamy te tabletki.

Żółte, różowe, niebieskie, jedno gówno

Chucho ma 31 lat, jako nastolatek rzucił szkołę i zaczął pracować jako „oczy i uszy” kartelu.

Dwa lata temu kupił tabletkarkę z Chin za tysiąc dolarów i produkuje już nie tylko sproszkowany fentanyl, ale i popularne na ulicach amerykańskich miast pigułki: „China Blanca”, „Apache”, „Dance Fever”, „He-Man”, „Ivory King”.

W Meksyku przynajmniej kilkanaście karteli produkuje fentanyl, najprężniejsze to Sinaloa i kartel z Jalisco. Specjalistyczny portal InSight Crime szacuje, że producenci narkotyków syntetycznych w Meksyku tylko na potrzeby amerykańskiego rynku produkują rocznie nawet 4,5 tony czystego fentanylu.

Niektórzy, szukając nowych rynków zbytu, próbują odtwarzać leki wydawane w krajach Zachodu na receptę. Z racji gramatury znane są właśnie jako M30. W ten sposób docierają do osób, które szukają tańszych zamienników leków. Wiele z tych osób nie ma pojęcia, że pigułki zawierają fentanyl.

- Farbujemy je na żółto, różowo, niebiesko, ale to jedno gówno.

- Dlaczego farbujecie?

- Marketing. Kobiety wolą żółte. Homosie różowe...

- Wysyłacie też do Europy?

- Gotujemy, sprzedajemy, wysyłamy. Ale gdzie? Nie powiem.

- Dlaczego?

- Wiesz, co się dzieje w mieście?

Czy Los Chapitos zdradzili El Mayo?

Rzeczywiście, w Culiacán, stolicy stanu Sinaloa, skwierczało jak na rozgrzanym woku.

Miesiąc przed naszym spotkaniem amerykański Departament Sprawiedliwości ogłosił, że zatrzymano poszukiwanego od lat Ismaela „El Mayo” Zambadę. „El Mayo” razem z Joaquínem Guzmánem Loerą, słynnym „El Chapo” założyli kartel, który rozwinął się w tym rolniczym stanie i w XXI wieku zdominował globalny rynek narkotykowy.

W 2017 roku „El Chapo” po dwóch widowiskowych ucieczkach z meksykańskich więzień wpadł i został poddany ekstradycji do USA. Dwa lata później sąd w Nowym Jorku skazał go na dożywocie.

Rozbudowę imperium kontynuowali „El Mayo” i czwórka synów „El Chapo”, tak zwani Los Chapitos. Postawili na dochodowy fentanyl i rozszerzyli działalność kartelu na Azję, Bliski Wschód, Australię i Europę. Przejęli też wiele legalnych biznesów w kraju: od wycinki lasów przez rybołówstwo i górnictwo, aż po gospodarkę wodną.

Unikający rozgłosu „El Mayo” i słynący z brutalności synowie „El Chapo” podzielili swoje wpływy. „Ta struktura teoretycznie daje szefom niezależnych grup zajmujących się handlem narkotykami możliwość dzielenia się zasobami – takimi jak szlaki przemytnicze, kontakty korupcyjne, dostęp do nielegalnych dostawców chemikaliów i sieci prania pieniędzy" – czytam w raporcie DEA, amerykańskiej Agencji do Walki z Narkotykami. W skrócie: frakcje współpracują na niektórych polach, ale nie dzielą się zyskami i nie odpowiadają przed głównym łańcuchem dowodzenia.

Może to zwykły konflikt pokoleń, może coraz większa presja ze strony Amerykanów, może rosnący w siłę konkurenci z kartelu Jalisco Nueva Generacion, a może wszystko razem?

Kiedy przed rokiem meksykańska armia aresztowała Ovidio, syna „El Chapo”, reszta frakcji młodych uwierzyła, że ich brata wystawił dawny druh ojca. Więc gdy w lipcu „El Mayo” został schwytany i podstawionym przez amerykańskie służby samolotem przerzucony do USA, w Sinaloa gruchnęła plotka, że za zasadzką stoją Los Chapitos.

Widmo rozpadu kartelu zawisło nad Culiacán. Zemstę czuło się w powietrzu. Ulice były puste, szkoły pozamykane, witryny w wielu sklepach zamknięte na trzy spusty.

Chucho czekał na rozwój wydarzeń i żuł radośnie gumę, która barwiła język na niebiesko.

Zdjęcie. Widok na centrum handlowe, przed którym stoi na parkingu pomnik z krzyżem.
Centrum handlowe City Club, na środku parkingu stoi pomnik na cześć zamordowanego w tym miejscu w 2008 roku syna „El Chapo”. Pogrzeb wypadał w Dzień Matki, ale „El Chapo” kazał wykupić wszystkie czerwone róże w mieście. Do dziś w każdą rocznicę nagrobek z widokiem na wulkanizatora ugina się od kwiatów. Fot. Szymon Opryszek.

Więcej morderstw niż dni w roku

- A gdyby zadzwonili, że masz jechać do laboratorium?

- Poszedłbym do sklepu.

- Po co?

- Po mleko. Gdy jadę w góry, zabieram ze dwa, trzy litry.

- Mleka?

- No tak.

- Po co?

- Od smrodu w laboratorium chce mi się rzygać. Miałem w kuchni takich kolegów, co nie używali masek i skończyli jak uzależnione zombie. Albo z piekącymi ranami skóry, bo gotowali w krótkich rękawach zamiast w szczelnych kombinezonach. A ja? Siedem lat i cały zdrów, wszystko dzięki mleku.

- Dzięki mleku? – byłem przekonany, że to jakiś slangowy skrót. Nie mogłem pozbyć się wrażenia, że w Culiacán słowa wymykają się swoim znaczeniom. Siedzieliśmy przecież z „kucharzem” oraz „właścicielem warzywniaka” i dyskutowaliśmy o „rosole”.

Wszyscy moi wcześniejsi rozmówcy nazywali narcotraficantes „tymi ludźmi”. Często mówili po prostu „oni”. Znany profesor z Uniwersytetu Autonomicznego Sinaloa odmówił wywiadu z powodu „ostatnich sytuacji”. A recepcjonistka w zniszczonym hotelu życzyła, by omijały mnie „wydarzenia”.

Może szukałem dosłowności na siłę? Jak wtedy, gdy naprzeciwko Bazyliki Katedralnej Matki Bożej Różańcowej zobaczyłem wielki napis „Cuidado”, czyli „Ostrożnie”. Gdy przeszedłem na drugą stronę ulicy, okazało się, że to tylko fragment nazwy popularnej tu marki odzieżowej.

Od lokalnego dziennikarza słyszę, że w Culiacán muszą przeżyć więcej morderstw niż dni w roku. Według danych prokuratury stanowej w ostatnich siedmiu latach tylko raz (2022) liczba tzw. umyślnych zabójstw w roku była niższa niż pół tysiąca, dokładnie 499.

Słowa odzyskują swoje znaczenia tylko na epitafiach. Przydrożne krzyże, zawieszone na drzewach wspominki, małe pomniki ozdobione maskotkami są jak otwarte rany. W prostych słowach upamiętniają ofiary w miejscach egzekucji: rowach, na chodnikach, w bocznych ulicach.

Robisz zakupy w centrum handlowym City Club, a na środku parkingu stoi obelisk. To na cześć zamordowanego w tym miejscu w 2008 roku syna „El Chapo”. Pogrzeb wypadał w Dzień Matki, ale „El Chapo” kazał wykupić wszystkie czerwone róże w mieście. Do dziś w każdą rocznicę nagrobek z widokiem na wulkanizatora ugina się od kwiatów. A te nigdy nie więdną też na strzeżonym cmentarzu Jardines de Humaya.

Nie ryzykowałem tam wizyty, ale nawet na TikToku można zobaczyć, jak w klimatyzowanych mauzoleach z marmurowymi podłogami, z telewizją satelitarną i wifi spoczywają baronowie narkotykowi i płatni zabójcy. To podobno najdroższe nieruchomości w „mieście krzyży”, jak czasem nazywa się Culiacán.

Moje wątpliwości tylko wyprowadziły Chucho z równowagi.

- Mleko! Piję zwykłe mleko – zakończył dyskusję. – Takie z krowy. Muuu!

Przeczytaj także:

Chatka przykryta plandeką

Za ladą warzywniaka kłębili się klienci. Jakiś sąsiad wybierał limonki i zerkał zaciekawiony na zaplecze. Starsze panie narzekały na ceny. Mała dziewczynka przybiegła po awokado, bo matce się skończyły. Sklepikarz pozdrawiał wszystkich i dawał nam znaki, by mówić ciszej.

- To czego byśmy potrzebowali? – próbowałem oderwać Chucho od telefonu.

- Do czego?

- No wiesz, żeby przygotować rosół – palcami wyrysowałem cudzysłów.

Chucho zapalił kolejnego papierosa i podsunął mi telefon ze zdjęciami laboratorium, w którym ostatnio dowodził zespołem dwunastu kucharzy. Mała chatka przykryta plandeką, ukryta pod gałęziami i siatką maskującą. Pod drzewem stały duże butle z gazem z wielkimi palnikami, a dookoła rozrzucone były puste kanistry i beczki z etykietami po hiszpańsku i angielsku: „Czysty aceton”, „Fentanyl XXX”, „Chemia z Chin”.

Zdjęcie, las, pod drzewami stoją niebieskie, plastikowe beczki
Laboratorium fentanylu w górach w stanie Sinaloa, Meksyk. Archiwum autora. 2024.
Na zdjęciu metalowa beczka z kwadratowymi otworami, nad nią blaszana rura
- Wlewam do garnków to – kucharz pokazał na zdjęcie beczki z napisem chlor. – Tak na dwa palce, nie więcej. Potem mieszam z tą żółtawą i toksyczną cieczą z Chin. Laboratorium fentanylu. Stan Sinaloa. Meksyk. Archiwum autora. 2024.
Zdjęcie. Fragment metalowego otworu, w środku dwa pojemniki z szarą mazią
- Więc dolewam to i dosypuję tamto, a po kilkunastu godzinach gotowania mam szaro-białą pastę, przypomina ciasto – kucharz gadał, jakby dyktował mi przepis na guacamole. Laboratorium fentanylu. Stan Sinaloa. Meksyk. Archiwum autora. 2024.

Metoda jednego garnka

Najpopularniejszym sposobem wytwarzania nielegalnego narkotyku jest synteza analogów fentanylu metodą Gupta. To od nazwiska dr. Pradeepa Kumara Gupty, chemika z Indii, który to wymyślił. Nazywana jest także „metodą jednego garnka”, bo syntezę robi się w jednym naczyniu reakcyjnym. A meksykańscy cocineros opracowali własną, mocno uproszczoną wersję tej techniki i nie potrzebują specjalistycznego sprzętu laboratoryjnego.

- Wlewam do garnków to – kucharz pokazał na zdjęcie beczki z napisem chlor. – Tak na dwa palce, nie więcej. Potem mieszam z tą żółtawą i toksyczną cieczą z Chin.

- Jak się nazywa?

- Nie mam pamięci do nazw – zaskoczył mnie Chucho. Potem szef warzywniaka wysłał mi sms-em „listę zakupów”, na której były: aceton, soda kaustyczna, trójtlenek arsenu, wodorowęglan sodu i prekursory znane jako NPP i 4aNPP, produkowane przemysłowo w laboratoriach Chin i Indii.

- Więc dolewam to i dosypuję tamto, a po kilkunastu godzinach gotowania mam szaro-białą pastę, przypomina ciasto – kucharz gadał, jakby dyktował mi przepis na guacamole. – Potem suszymy to w słońcu, mielimy na drobny proszek i pakujemy do worków. Ot, cała filozofia.

- Skąd znasz się na chemii?

- Nie znam się. Bo i po co? Przysłali nam kiedyś studentkę chemii. Obkuta w teorię, ale jak zobaczyła laboratorium, to spanikowała. Domagała się przepisu. Nie wierzyła, że gotujemy na nos.

- Też nie wierzę – wypaliłem, ale wtedy włączył się poorany zmarszczkami szef warzywniaka, dzięki któremu poznałem Chucho. Do tej pory tylko przysłuchiwał się rozmowie albo postękiwał, gdy ekspedientce wylatywały z rąk pomidory.

- Wiesz, z kim gadasz? – upomniał mnie. – Po co ci cholerne przepisy? Weźmy takie aguachile, nasz lokalny klasyk z krewetek i surowej ryby. Jadłeś? Jak długo trzymać krewetki w zalewie? Ile wcisnąć soku z limonki? Na co możesz sobie pozwolić z papryczką chiltepin? Dowiesz się, ale tylko metodą prób i błędów. Dlatego słuchaj króla kucharzy, wie, co mówi.

Wyraźnie połechtany Chucho znów zaciągnął się papierosem. Złożył w dłoniach wymyśloną folię aluminiową, wykonał gest, jakby posypał ją proszkiem, po czym zbliżył zapalniczkę i podpalił.

- Po siedmiu latach w kuchni wiesz, że jak nie spieprzyłeś, to wyczujesz delikatny zapach przypalonego popcornu. To znak jakości.

To przecież bajka dla Amerykanów

Tacy jak Chucho pracują w prymitywnych laboratoriach ukrytych wysoko w górach na północny wschód od Culiacán lub w bagnistych lasach namorzynowych na pacyficznym wybrzeżu. Gdy zaczynał siedem lat temu, awansował z „oczu i uszu” na „czyściciela patelni”. Patelnie to duży garnek, w którym przyrządzana jest fentanylowa zaprawa. Takie „kuchnie” ze sprzętem do gotowania poustawianym na paletach można zbudować szybko i niedrogo. A w razie wpadki zburzyć, porzucić lub przenieść w bezpieczniejsze miejsce.

Jeszcze rok temu kończący właśnie prezydenturę Andrés Manuel López przekonywał, że Meksyk nie ma nic wspólnego z produkcją fentanylu. Mimo że w czasie jego sześcioletniej kadencji armia zlikwidowała 2132 laboratoria narkotyków syntetycznych, głównie metamfetaminy. Wszystko pod naciskiem administracji Joe Bidena.

Tylko w ubiegłym roku kryzys fentanylowy pochłonął ponad 70 tys. ofiar w USA. Demokraci potrzebowali sukcesów w walce z kartelami, które wysyłają z Meksyku i fentanyl, i migrantów – a przecież to dwa kluczowe tematy w debacie przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi.

W 2023 roku Meksyk skonfiskował rekordową ilość ponad 2300 kilogramów fentanylu, czyli ponad dwanaście razy więcej niż dwa lata wcześniej. Ale bardziej należy ufać danym z USA: w tym samym czasie Amerykanie przejęli 80 milionów fałszywych tabletek z dodatkiem fentanylu i ponad 5 ton czystego proszku. To równowartość 390 milionów śmiertelnych dawek.

Gdy tylko wspomniałem o tych statystykach, Chucho uśmiechnął się z politowaniem.

- Politycy mówią to, co chcą usłyszeć ludzie.

- Czyli?

- Zawsze kłamią. Gringos z DEA to najbardziej kłamliwe psy. Mogą sobie mówić o konfiskatach. Wiem swoje. Kilka dni w górach wystarczy mi do produkcji miliona tabletek.

- A co z zakazami? – rzuciłem. Miałem na myśli narcomantas, czyli „ogłoszenia parafialne” kartelu. „W stanie Sinaloa sprzedaż, produkcja, transport lub jakakolwiek inna działalność związana z fentanylem jest surowo zabroniona, łącznie ze sprzedażą środków chemicznych używanych do jego produkcji” – ogłosili synowie „El Chapo” na banerach, które zawisły w Culiacán w ubiegłym roku. Tego typu narkowiadomości prędzej czy później docierają do wszystkich, zwłaszcza gdy kończą się tak: „Zostaliście ostrzeżeni. Z całym szacunkiem, Los Chapitos”.

- Ty w to wierzysz? To przecież bajka dla Amerykanów! – uśmiechnął się szef warzywniaka. – Wiesz, różni klienci do mnie zachodzą. Ich dziadkowie uprawiali opium, ojcowie wozili koks, a oni gotują fentanyl. Myślisz, że ktoś by z tego rezygnował?

Worek zrobi z ciebie milionera

Sztafeta pokoleń w stanie Sinaloa zaczęła się sto lat temu, gdy chińscy emigranci założyli tu pierwsze plantacje opium. Wkrótce przejęli je meksykańscy rolnicy, a już w trakcie II wojny światowej produkowali opium za zgodą, a wręcz namową władz USA, bo szpitale wojsk alianckich potrzebowały morfiny i heroiny. W kolejnych dekadach region stał się światowym dostawcą marihuany, a w latach 90., po rozbiciu kolumbijskich gangów, Meksykanie przejęli kontrolę nad szlakami kokainowymi.

Gdy postępująca legalizacja marihuany zmniejszyła popyt, kartel Sinaloa wyprzedził zapotrzebowanie rynku i produkował tony heroiny i metamfetaminy. Ostatnio hitem stały się narkotyki syntetyczne, głównie fentanyl.

W raporcie think-tanku Rand Corporation przeczytałem, że opium roślinne potrzebne do wyprodukowania kilograma heroiny może kosztować producentów ok. 6 tys. dolarów. Na chińskie prekursory chemiczne potrzebne do wytworzenia fentanylu trzeba wydać na czarnym rynku ok. 200-300 dolarów. A z kilograma czystego fentanylu powstają tysiące dawek – im dalej od laboratoriów, tym wyższa cena.

- Produkcja jest nie tylko opłacalna, ale i prostsza niż np. heroiny – ciągnął sklepikarz. Przez całe spotkanie udawaliśmy, że nie mam pojęcia, że jest koordynatorem kucharzy w Culiacán. (Usłyszałem o tym od mojego informatora).

- Dlaczego?

- Nie potrzebujesz dużych obszarów ziemi na uprawy maku, przez które łatwiej wpaść. Nie martwisz się o plony. No i nie musisz płacić rolnikom takim jak ja, biedny sprzedawca marchewek? To znaczy, że masz tylko zyski.

Jeden worek może zrobić z ciebie milionera. Tyle że musisz dzielić się zyskami. Najwięcej biorą oczywiście szefowie. Kucharze, pakowacze, kierowcy, w końcu szmuglerzy obdzielani są niewielkim procentem. Wystarczająco dużym jak na warunki skrajnie nierównego Meksyku.

Biedak i ten w opancerzonym aucie

Meksyk to jeden z trzech krajów na świecie, obok Mozambiku i Republiki Środkowej Afryki, gdzie całe bogactwo koncentruje się w rękach procenta obywateli.

Taka scena w stolicy Meksyku: facet w opancerzonym samochodzie próbuje przejechać skrzyżowanie, ale na środku ulicy przewrócił się wózek pepenadores. To sortowacze śmieci, za dnia przemierzają miasto w poszukiwaniu odpadów, wieczorem wracają do blaszanych chat przy ogromnych wysypiskach. Żyją bez bieżącej wody i kanalizacji, za równowartość 1,5 dolara dziennie. Ten bogaty wykrzykuje z auta, ale gdy jeden pepenadores podnosi wzrok, potulnie zamyka okno. Pepenadores spuszczają oczy, ale się nie usuwają. Obie strony są sparaliżowane strachem.

Nierówności napędzają ten biznes: co dwie i pół godziny w Meksyku sprzedawany jest samochód opancerzony. Bogacze płacą za prywatną edukację, służbę zdrowia, systemy zbierania śmieci, wodę, ale też armię ochroniarzy. W skali kraju wydatki na prywatną ochronę są siedem razy większe niż wydatki na bezpieczeństwo publiczne. A przecież ochroniarze zarabiają średnio tylko 250 dolarów miesięcznie i pracują nawet 60 godzin tygodniowo. Zresztą Meksykanie są jednym z najdłużej pracujących społeczeństw globu. Co wcale nie musi oznaczać wyrwania się z ubóstwa, w którym żyje tu aż 46,8 mln ludzi (36 na 100 osób).

Bieda na wierzchu, bogactwo w zupełnej izolacji – badacze nazywają ten układ „społeczeństwem matrioszki”.

Przeczytaj także:

Moja awionetka

- Chucho, myślisz czasem o tych ludziach?

- O których?

- O ofiarach fentanylu.

- Nie.

- Nie masz wyrzutów sumienia?

- Nigdy.

- To o czym myślisz?

- O pieniądzach. Lubię pieniądze.

- Warto dla nich tak ryzykować?

- Nie wiem.

- Czujesz się bogaty?

- Nie jestem milionerem.

- Ile zarabiasz?

- Kiedyś za kilogram dawali nawet 3,5 tys. dolarów. Dziś płacą od tysiąc do półtora. Zależy od wielkości zlecenia.

- To, co sobie kupiłeś ostatnio?

- Ale co masz na myśli?

- Jakiś ciuch? Komputer? Auto?

- Awionetkę.

Czytaj jutro: Nazywają mnie panem fentanylu, przepis mam od Chińczyków. O czym śpiewają meksykańscy narcos. OKO.press odkrywa narkotykowe szlaki. Druga część reporterskiego śledztwa Szymona Opryszka.

Reportaż powstał dzięki współpracy z meksykańskim fixerem Miguelem Angelem Vegą, któremu dziękuję za rady i pomoc na miejscu.

Przezwisko głównego bohatera i niektóre fakty zostały zmienione ze względów bezpieczeństwa.

Źródła:

  1. “Complecisities and conveniences in the international drug trade: the involvement of Mexican criminal actors in the EU drug market”, Europol, 2022, https://www.europol.europa.eu/cms/sites/default/files/documents/Europol_DEA_Joint_Report.pdf
  2. “Portholes. Exploring the maritime Balkan routes”, aut. Ruggero Scaturro, Walter Kemp, Global Initiative Against Transnational Organized Crime’s, 2022, https://globalinitiative.net/wp-content/uploads/2022/07/GITOC-SEE-Obs-Portholes-Exploring-the-maritime-Balkan-routes..pdf
  3. Relazione Annuale 2023, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Włoch, https://antidroga.interno.gov.it/wp-content/uploads/2023/10/Relazione-Annuale-2023-dati-2022.pdf
  4. “The foreign policies of the Sinaloa Cartel and CJNG – Part V: Europe’s supercoke and on-the-horizon issues and the Middle East”, aut. V. Felbab-Brown, 21.09.22, https://www.brookings.edu/articles/the-foreign-policies-of-the-sinaloa-cartel-and-cjng-part-v-europes-supercoke-and-on-the-horizon-issues-and-the-middle-east/
  5. “The foreign policies of the Sinaloa Cartel and CJNG – Part IV: Europe's cocaine and meth markets”, aut. V. Felbab-Brown, 02.09.22, https://www.brookings.edu/articles/the-foreign-policies-of-the-sinaloa-cartel-and-cjng-part-iv-europes-cocaine-and-meth-markets
  6. “Fentanilo, el gran negocio del crimen organizado: implicaciones en el combate a las Drogas”, aut. M. Soto Rodríguez, Revista De Relaciones Internacionales De La UNAM, 2022, https://revistas.unam.mx/index.php/rri/article/view/83040
  7. “El flujo de precursores químicos para la producción de drogas sintéticas en México”, pod red. Ch. Dalby, insightcrime.org, maj 2023, https://insightcrime.org/wp-content/uploads/2023/05/El-flujo-de-precursores-quimicos-para-la-produccion-de-drogas-sinteticas-en-Mexico-InSight-Crime-May-2023.pdf
  8. “México libra una „guerra imaginaria” contra las drogas con redadas a laboratorios inactivos”, El Economista, 21.12.23, https://www.eleconomista.com.mx/politica/Mexico-libra-una-guerra-imaginaria-contra-las-drogas-con-redadas-a-laboratorios-inactivos-20231221-0018.html
  9. “Cárteles mexicanos en el mercado europeo de drogas sintéticas: alcances y lecciones desde la pandemia de SARS-CoV2”, aut. L. Quirós, Real Instituto Elcano, 11.06.20, https://media.realinstitutoelcano.org/wp-content/uploads/2021/10/ari84-2020-quiros-carteles-mexicanos-mercado-europeo-drogas-sinteticas-alcances-lecciones-pandemia-sars-cov2.pdf
  10. “Fourth Transnational Criminal Wave: New Extra Regional Actors and Shifting Markets Transform Latin America’s Illicit Economies and Transnational Organized Crime Alliances”, aut. D. Farah, International Coalition Against Illicit Economies, 2024, https://icaie.com/wp-content/uploads/2024/06/ICAIE-DF-Authored-Fourth-Transnational-Criminal-Wave_-New-Extra-Regional-Actors-and.pdf
  11. “Europe Braces for a Surge in Black Market Synthetic Opioids”, aut. J. Singer, Cato Institute, 23.07.24, https://www.cato.org/blog/europe-braces-surge-black-market-synthetic-opioids
  12. “Balkan cartel trafficking cocaine around the globe in private planes busted”, https://www.europol.europa.eu/media-press/newsroom/news/balkan-cartel-trafficking-cocaine-around-globe-in-private-planes-busted
  13. “Fentanilo en España. Evidencias, percepciones y realidades”, aut. D. Martínez-Oró, Episteme Investigacion e intervencion social, 2024, https://www.epistemesocial.org/wp-content/uploads/Fentanilo-en-Espana.-Evidencias-percepciones-y-realidades_web.pdf
  14. “En qué países de África opera el Cártel de Sinaloa”, aut. R.Martinez, 09.02.2024, https://www.infobae.com/mexico/2024/02/09/en-que-paises-de-africa-opera-el-cartel-de-sinaloa/
  15. “The Cartel’s Colour”, aut. P. Cardoso, Small Wars Journal, 09.06.2019, https://smallwarsjournal.com/jrnl/art/cartels-colour
  16. “La transición hacia el fentanilo : Cambios y continuidades del mercado de drogas en México (2015-2022)”, Revista De Ciencias Sociales, 36(53), 15-36., 2023, https://doi.org/10.26489/rvs.v36i53.1
  17. National Drug Threat Assessment 2024, DEA https://www.dea.gov/sites/default/files/2024-05/NDTA_2024.pdf

Artykuł został opracowany przy wsparciu Journalismfund Europe. www.journalismfund.eu

logo fundatora
logo fundatora

Reportaż powstał dzięki wsparciu Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej

;
Na zdjęciu Szymon Opryszek
Szymon Opryszek

Szymon Opryszek - niezależny reporter, wspólnie z Marią Hawranek wydał książki "Tańczymy już tylko w Zaduszki" (2016) oraz "Wyhoduj sobie wolność" (2018). Specjalizuje się w Ameryce Łacińskiej. Obecnie pracuje nad książką na temat kryzysu wodnego. Autor reporterskiego cyklu "Moja zbrodnia to mój paszport" nominowanego do nagrody Grand Press i nagrodzonego Piórem Nadziei Amnesty International.

Komentarze