0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Il. Mateusz Mirys/OKO.pressIl. Mateusz Mirys/OK...
Śledztwo

Nazywają mnie panem fentanylu, przepis mam od Chińczyków. [ŚLEDZTWO OKO.press]

  • Szymon Opryszek

Chucho, kucharz fentanylu, z którym spotkałem się w warzywniaku na przedmieściach Culiacán, zanucił mi piosenkę „El Niño Perdido”.

„Od małego uciekał. Nie wiedząc, gdzie iść. Miał duszę nie w tym miejscu. Był taki jak wszyscy, ale nikt nie był taki jak on”.

To jedna z popularnych narcocorridos, tradycyjnych meksykańskich pieśni opiewających gangsterskie życie. Chucho szukał w telefonie kolejnych pieśni na meksykańskim YouTube, mówił, że bez nich nie zrozumiem kulis narkobiznesu.

„Miał duszę nie w tym miejscu”

Pytałem, czy Europie grozi kryzys fentanylowy, ale Chucho nucił następne narcocorridos. Nie wiedział? Nie chciał powiedzieć? Nudziły go już moje pytania?

- Prawdziwy narco. Kupił awionetkę! I to za 250 tys. dolarów! – wtrącał się tylko szef warzywniaka. – Koleś lubi się przelecieć. No, Chucho, powiedz, jak obrabiasz te swoje kobietki! Ma cztery dziewczyny, uwierzyłbyś!? Ile to już dzieci masz, trójkę?

Chucho tylko się uśmiechnął i znów w telefon. Przesuwał zdjęcia swoich dziewczyn jak w aplikacji randkowej: prawo, sztuczne piersi, prawo, mocny makijaż, prawo, szpilki i torebka Gucci.

Jakby chciał pokazać takiego siebie, jakiego dziennikarz z Europy może chcieć zobaczyć.

Próbowałem się dowiedzieć, kim jest facet, który codziennie gotuje śmierć. Zastanawiałem się więc głośno, czy kiedykolwiek usypia swoje dzieci? Czy zamiast kołysanek nuci im narcocorridos? Czy w niedzielne przedpołudnie jadą pomodlić się do Jesúsa Malverde’a, lokalnego świętego?

To po namowach kucharza odwiedziłem kaplicę patrona meksykańskich handlarzy narkotyków. W centrum miasta naprzeciw siedziby władz stanowych wyznawcy ofiarują świętemu znicze, modlitwy i jednodolarówki. Przed budynkiem stoisko z pamiątkami. Oglądałem tam czapki z wizerunkiem „El Chapo”, gdy sprzedawczyni uprzejmie zapytała, czy przypadł mi do gustu „najnowszy święty”. A potem podała bejsbolówkę z numerem 701. Bo na 701. miejscu rankingu najbogatszych ludzi świata „Forbes” w 2009 roku umieścił meksykańskiego barona. Dziś „El Chapo” odsiaduje dożywocie w amerykańskim więzieniu.

A może Chucho, zastanawiałem się, zabiera dzieci na przejażdżki swoim razerem, jak w Culiacán nazywają terenowe auta z podwyższonym zawieszeniem. Pstrokate i głośne, zwykle z zewnętrznych głośników lecą narcocorridos, przemierzają bastion kartelu, by zniknąć za drutami kolczastymi, którymi najeżone są mury ekskluzywnych rezydencji.

Temat dzieci też pominął milczeniem. Strzepnął popiół z papierosa i zanucił refren: „Był taki jak wszyscy, ale nikt nie był taki jak on”.

Reporterskie śledztwo OKO.press. Pojechałem do Meksyku śladem sfałszowanych tabletek znanego leku z domieszką fentanylu. Mafia bałkańska miała je ściągnąć do Europy Wschodniej. Spotkałem się z kucharzem fentanylu w meksykańskim stanie Sinaloa. Nawiązałem kontakt ze sprzedawcami prekursorów tego narkotyku w Chinach. Rozmawiałem z afgańskimi rolnikami opium i wieloma ekspertami od rynku narkotyków i bezpieczeństwa publicznego.

W czteroodcinkowym śledztwie szukam odpowiedzi na pytanie: Czy Europie grozi kryzys fentanylu?

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

„Bóg zawsze opiekuje się mną i moim kapeluszem

Zastanawiałem się, czy narcocorridos rzeczywiście opowiadają o świecie gangów? Czy podążają za przemytnikami? Czy uważnie wsłuchując się w słowa można usłyszeć o porachunkach, sojuszach, zdradach, może także o niebieskich pigułkach fentanylu?

- Corridos od zawsze były żywymi kronikami meksykańskich pueblos. Nie ustępowały gazetom – wyjaśnia badacz José Manuel Valenzuela, autor świeżo wydanej książki „Corridos tumbados: Bélicos ya somos, bélicos morimos”. – Zawoalowanym językiem opowiadały o wydarzeniach, które naznaczyły nasze społeczeństwo: politycznych decyzjach, walkach bossów narkotykowych, ale też nielegalnych substancjach. W czasach prohibicji Meksykanie słuchali „tequilla corridos”. Pieśni tworzyły narracje, pomagały ludziom zrozumieć otaczającą ich rzeczywistość. Kreowały bohaterów zbiorowej tożsamości. I w tym temacie, choć światem zawładnęły Tik-Tok i Instagram, nic się nie zmienia.

- Opowiadają też o fentanylu?

- Pewnie, ale pamiętaj, że siła corridos tkwi w aluzjach – stwierdził Valenzuela. Próbował nauczyć mnie czytać pieśni między słowami. Dowiedziałem się, że „najpiękniejszy kwiat” to mak na uprawy opium, „kozie rogi” to kałasznikowy, a „701” z jednego z utworów to oczywiste nawiązania do „El Chapo”. Tęsknota za „panem w kapeluszu” przywołuje Ismaela „El Mayo” Zambadę, współzałożyciela kartelu Sinaloa.

W lipcu został schwytany przez Amerykanów. W stanie Sinaloa zawrzało. Los Chapitos, synowie El Chapo i towarzysze broni wiekowego El Mayo zaczęli się nawzajem zwalczać. Dzień po moim spotkaniu z kucharzem w Culiacán obudziła mnie wiadomość od szefa warzywniaka, pytał, czy jestem bezpieczny. Radził poczekać kilka godzin w hotelu, aż sytuacja się uspokoi. Tego dnia zaczęły się brutalne starcia o podział wpływów, m.in. z handlu „niebieskimi guziczkami”, jak jeden z pieśniarzy nazywa fentanyl.

- Język corridos cały czas ewoluuje, ale jest odbiciem rzeczywistości. W pierwszej dekadzie XXI wieku w efekcie wojny z kartelami wytoczonej przez administrację prezydenta Felipe Calderona handlarze narkotyków wyszli z ukrycia. Trup ścielił się gęsto. To dało się usłyszeć w coraz bardziej brutalnym języku corridos, śpiewano wprost o mordowaniu, krwi, zdradach i nienawiści do rywali – tłumaczył mi Valenzuela. – Pieśni są przecież elementem narkokultury, uczestniczą w konstruowaniu sensu świata. Nie tylko kreują bohaterów, ale wychwalają szalone życie, przemoc czy traktowanie kobiet jako „trofea”. Dlatego stanowią tak uwodzicielską narrację dla milionów młodych Meksykanów.

Dziś cały kraj słucha Peso Plumy, wokalisty, który nie tylko zdobył nagrodę Grammy, ale został wyróżniony na słynnej liście polecanych utworów Baracka Obamy. Stał się ikoną, choć przecież niektóre jego teledyski kręcone były w ekskluzywnych rezydencjach Los Chapitos, niewykluczone, że na zamówienie narcos.

Pieśniarze narcocorridos często opiewają bossów narkotykowych na zlecenie – niedawno jedna z gwiazd gatunku przyznała, że za utwór dostała od karteli 25 tys. dolarów, a to wcale nie rekordowa gaża.

Kucharz Chucho jeszcze nie ma swojego narcocorrido. Gdy żartem o to zapytałem, rozmarzył się. Zastanawialiśmy się, o czym byłaby ta pieśń. O gotowaniu fentanylu w ukrytych w górach laboratoriach? O braku strachu przed śmiercią? O korumpowaniu policji? A może o tym, że zwyczajny chłopak z miasta dzięki kucharskim umiejętnościom kupił awionetkę i poderwał cztery panny.

- I to na raz! Nie wygląda, prawda? – emocjonował się szef warzywniaka, który zaaranżował nasze spotkanie i przysłuchiwał się rozmowie.

Kaplica z dużym Jezusem. Obok popiersie z wąsatym panem. Napisy po hiszpańsku.
Kaplica Jesúsa Malverde, lokalnego świętego i patrona handlarzy narkotyków. Popiersie świętego widać we wnęce nad krucyfiksem. Culiacán, 2024. Fot. Szymon Opryszek.
Fot. wnętrze kaplicy z portretami mężczyzn.
Obrazy ze świętym narcos, Jesúsem Malverde, nazywanym też meksykańskim Robin Hoodem i El Narcosanton. Bohater ludowego kultu, głównie w stanie Sinaloa, postać niepotwierdzona historycznie. Według podań został powieszony przez władze 3 maja 1909. Fot. Szymon Opryszek.
Zdjęcie kaplicy. Na obrazie święty na koniu spotyka ubogiego. Dookoła obrazu naklejone jednodolarówki.
Obraz św. Marcina oklejony dookoła jednodolarówkami. Kaplica Jesúsa Malverde w Culiacán. Fot. Szymon Opryszek.

Piosenka o wojnie Pizzy z Kapeluszem

Opowiedziałem o scenie z warzywniaka Alejandrze León Olverze, badaczce narkokultury z Uniwersytetu Queretaro.

- Typowy buchón – uśmiechnęła się.

- Co to znaczy?

- Kiedyś to określenie, raczej pejoratywne, oznaczało wieśniaków, którzy żyli z upraw marihuany. Nosili satynowe koszulki z kogutami i ranczerskie kapelusze, tacy narcos w stylu lat 90.

Dziś, za sprawą mediów społecznościowych, buchón to człowiek sukcesu.

Żyje w totalnym luksusie: te podkręcone samochody, ostentacyjna muzyka, wille z basenami, najdroższe marki ciuchów i wianuszek pięknych kobiet. Czysty hedonizm, życie na pokaz, kwintesencja narco.

- Czemu to służy?

- Idea łatwych pieniędzy stała się głównym elementem komunikacji karteli z ludźmi – mówi León Olvera. – Narkokultura to nie tylko moda, ale i jeden z elementów budowy mitu. Mówią w ten sposób młodym: „Spójrzcie, to właśnie oferuje wam życie!” To wcale nie dotyczy tylko mężczyzn. Kobiety wpadają w tę samą zasadzkę, czego przykładem jest „narkoestetyka”, umiłowanie do operacji plastycznych, by zostać wpływową buchóną.

David Saucedo, strateg wyborczy i specjalista ds. bezpieczeństwa z Meksyku uważa, że narkokulturę należy traktować jako jeden z czterech filarów siły karteli.

– Mają swoje skrzydła zbrojne, parasol ochronny od skorumpowanych polityków, wentyl bezpieczeństwa ze strony kupionych służb: policji, wojska i marynarki, ale też rodzaj kapitału społecznego stworzonego przez inwestycje w szeroko pojętą narkokulturę – podkreśla Saucedo. – Są blisko ludzi, używają narzędzi komunikacji, które docierają do wszystkich i są atrakcyjne. W wielu obszarach zastępują państwo, choćby w trakcie pandemii gangsterzy zapewniali najbiedniejszym mieszkańcom środki do dezynfekcji i maseczki.

Narkokultura to nie tylko narzędzie sprawowania władzy w regionie.

Służy także do rekrutowania regularnie uszczuplanych kadr.

Magazyn „Science” zbadał rynek pracy i okazało się, że meksykańskie kartele zatrudniają w sumie 175 tys. ludzi, więcej niż potentat branży spożywczej Oxxo i państwowa spółka paliwowa Pemex. Należy pamiętać, że miesięcznie tracą średnio dwustu ludzi w efekcie zbrojnych starć lub zatrzymań przez służby. Działy rekrutacji muszą iść z duchem czasu, więc oferują pracę w komentarzach pod teledyskami, z pomocą hasztagów pod filmikami na TikToku, czy w ogłoszeniach na Facebooku. Zamiast słów używają szyfrów. „Firma czterech liter zatrudni” – to skrót CNGJ, czyli kartelu z Jalisco.

Często przekaz zakodowany jest w emotikonkach. Gdy dzień po mojej rozmowie z Chucho, w stanie Sinaloa rozgorzały walki skłóconych frakcji kartelu i w ciągu pierwszych jedenastu dni zginęło czterdzieści osób, w mediach społecznościowych pisano o konfrontacji „Pizzy” (Los Chapitos) i „Sombrero” (od kapelusza El Mayo), właśnie przy użyciu odpowiednich emotikonek.

– W wielu stanach, zwłaszcza na północy kraju całkowicie normalne jest, że młody człowiek zarabia na życie narkotykami. Bo tak robili jego bracia, rodzice i dziadkowie – mówi badaczka León Olvera. – Jesteś młody i słyszysz: „Dookoła tylko przemoc i bieda". A ty możesz być kimś, odnieść sukces, mieć pieniądze, one dają władzę. Dlaczego nie zająć się szmuglowaniem fentanylu? Choćby do Europy.

„Nazywają mnie Panem Fentanylu”

W rozmowie z Chucho zdałem sobie sprawę, że zadaję złe pytanie.

„Czy Europie grozi kryzys fentanylowy?” A co to obchodzi kucharza, tu na przedmieściach Culiacán.

Gdy obaj rozpoznawaliśmy się na początku wywiadu, wymieniliśmy kilka piłkarskich uwag o Robercie Lewandowskim. O Europie kucharz wiedział tyle, co z internetu: „że zmusiła Rosję do wojny”.

Po kilku próbach zrozumiałem, że pytanie powinno brzmieć inaczej:

„Czy na Europie da się zarobić?”

Chucho od razu odłożył telefon. – Jedna pigułka w Meksyku kosztuje trzy peso. Tyle, co nic. W USA tą samą tabletkę sprzedasz za równowartość pięćdziesięciu pesos. Duża przebitka, prawda?

Kiwnąłem głową.

- No widzisz. A wiesz, że w Australii ta sama tabletka chodzi po dwieście. Oni to pokochali! A Europa? Nie wiem, pewnie ktoś wozi, ale Australia to teraz najlepszy biznes – stwierdził Chucho i wrócił do telefonu. – A zespół Los Tigres del Norte znasz? Musisz!

I puścił mi kawałek z YouTube. (Pięciu pieśniarzy w tradycyjnych strojach chodzi za tygrysem po ulicach i zawodzi do kamery).

- No dobrze, a gdybym zamówił dostawę tabletek M30 do Europy, wysłałbyś?

- Pewnie. Mamy od tego ludzi.

- Jak wysyłacie?

- Zależy od ilości. Garść tabletek na próbę to pocztą. A jak chcesz więcej towaru, to wrzucimy w kontener.

Czysto niebieskie guziczki to te, którymi potrząsam”

- To może być prawda? – spytałem Davida Saucedo, wspomnianego już analityka bezpieczeństwa. Opowiedziałem mu o historii, od której zaczęło się moje śledztwo.

W meksykańskim miasteczku Tapachula usłyszałem od kogoś powiązanego z przemytem migrantów z Kaukazu i Azji Centralnej do USA o sfałszowanych tabletkach nasączonych fentanylem, które mafia bałkańska w porozumieniu z kartelem Sinaloa miała rozprowadzać m.in. w Bułgarii i Rumunii. A teraz Chucho opowiadał mi o wysyłce narkotyków, jakby miał mi przysłać pocztówkę z Meksyku.

Saucedo: – Pewnie, że to możliwe. Od ponad dwóch dekad kartele wykorzystują mniej więcej te same trasy do Europy. Zmienia się tylko produkt.

- Teraz to fentanyl?

- Niekoniecznie. Wiemy, że do Europy wysyłane są tylko dwa rodzaje tej substancji: proszek i sfałszowane tabletki leków. Ale odsetek dostaw jest znikomy w porównaniu z transportami kokainy. Fentanyl „europejski” jest też bardziej rozcieńczony niż ten na rynek amerykański. Mieszają go zwykle z innymi narkotykami, by nadać im większą moc halucynogenną. To raczej pojedyncze przypadki niż trend. Kluczowe pytania w tym biznesie są dwa: czego oczekuje klient i czy nam się to opłaca?

Jeśli wierzyć Europejskiemu Raportowi Narkotykowemu z 2023 roku, klientela ze Starego Kontynentu zadawala się kokainą. Blisko 2,3 mln Europejczyków w wieku od 15 do 34 lat przynajmniej raz spróbowało tej substancji. O ile spożycie kokainy w USA od ponad dziesięciu lat spada, o tyle na Starym Kontynencie rośnie. Zwiększa się też czystość narkotyku.

Już w 2013 roku Europol uznał kartel Sinaloa i konkurencyjny Kartel Nowej Generacji Jalisco za „koordynatorów” światowego handlu kokainą. Od początku lat dwutysięcznych skupiały się na transporcie kokainy produkowanej w Kolumbii, Peru i Boliwii. Dziś Sinaloa jest prawdopodobnie największym hurtowym dostawcą do Europy. Czemu akurat kokainy? O tym decyduje popyt i cena — kilogram kokainy sprzedawany jest w Europie Zachodniej za ok. 60 tys. dolarów, dwukrotnie drożej niż w USA.

- Przemyt fentanylu w innych kierunkach niż USA to wciąż niezbadane zjawisko. Ten twój kucharz wspomina o Australii, ale nie ma konkretnych dowodów, że mamy do czynienia ze zorganizowanym szmuglem. Podobnie w przypadku Europy. Pierwsza rzecz, którą powinny zrobić służby, to prześledzić już istniejące szlaki – podkreśla Saucedo.

Zdaniem analityka kluczowe są konfiskaty, bo to one budują wiedzę na temat szlaków i rynku zbytu. Rekordowe ilości kokainy przechwycone w ostatnich latach w Europie dotyczą głównie przesyłek „skontenerowanych”, drogą morską. W latach 2015-2021 odsetek konfiskat na naszym kontynencie wzrósł o 89 procent.

„Kapitan łodzi nigdy nie cierpi z powodu ryb

Dlatego gramy z Saucedo w statki. Najpierw płyniemy palcem po mapie „szlakiem afrykańskim”, śladami dostaw kokainy kartelu Sinaloa. Produkowana w Ameryce Południowej wypływa z portów Wenezueli, Gujany Francuskiej i Brazylii, płynie przez Ocean Atlantycki do krajów Afryki Zachodniej i Zatoki Gwinejskiej (np. Senegalu, Mali i Wybrzeża Kości Słoniowej). Dalej przez niestabilny „korytarz Sahelu”, do Maroka, Algierii i Libii, które są magazynami. Potem narkotyki są przerzucane do Hiszpanii lub Włoch, a następnie trafiają do sprzedaży detalicznej na terenie Europy.

Druga trasa, „atlantycka”, wiedzie z meksykańskich portów, m.in. Veracruz kontrolowanego przez kartel z Jalisco prosto do portów w Antwerpii, Rotterdamie czy Hamburgu, skąd narkotyki są dystrybuowane po całej Europie.

Oczywiście tych morskich szlaków jest więcej, zmieniają się porty wyjścia i destynacje, metody kamuflowania narkotyków. Dlaczego szlaki przez ocean są tak popularne?

Wyobraźmy sobie, że przeciętny kontenerowiec może zabrać na pokład 8 tys. kontenerów. Gdy kontener przejdzie odprawę celną w porcie wejścia, można go przewieźć w dowolne miejsce w Europie bez dalszych kontroli celnych.

Załóżmy, że na pokładzie statku z Veracruz do Antwerpii są cztery kontenery załadowane przez kartel Jalisco. Importerzy współpracują w docelowej destynacji z tzw. mafią portową. Jej zadaniem jest "wyciągnięcie” towaru z kontenera w porcie przeładunkowym. Jeszcze niedawno najczęściej stosowana była metoda „rip-off”. Wyjmowano worki z kokainą z kontenerów i plombowano go fałszywą plombą.

Ale jak czytam w raporcie Global Initiative Against Transnational Organized Crime’s pt. “Portholes” dotyczącym przestępstw mafii bałkańskich na morzach, działania służb zmusiły przestępców do bardziej wyrafinowanych sposobów.

Odbiera się towar jeszcze na morzu lub w portach, w których są przekupieni pracownicy logistyki. Gangsterzy wskazują im np. cztery kontenery. Jeden załadowany bananami z ukrytymi w środku narkotykami, drugi zwany „exit”, który zostanie poddany kontroli, a kolejne dwa, często losowe, pełnią rolę „koni trojańskich” i mają tylko zmylić celników.

Jaka jest szansa, że ten pierwszy wypełniony narkotykami zostanie namierzony, skoro — jak podał w ubiegłym roku Europol

– służby są w stanie przeszukać jedynie 2 procent kontenerów przybywających do portów Europy?

„Jestem szefem szefów, nawiguję pod wodą, umiem latać na dużych wysokościach”

Kartele wciąż muszą szukać nowych szlaków i sposobów. W 2022 roku służby hiszpańskie zatrzymały półzanurzalną łódź, „narco sub” zbudowaną specjalnie do transportu narkotyków. Głośno było też o całkowicie legalnej wysyłce tekstyliów impregnowanych kokainą. W Europie była ona odzyskiwana przez specjalistów w laboratoriach np. w Hiszpanii i Holandii.

- Kartel Sinaloa przez dziesięciolecia doskonalił trasy do Europy, choćby przez szlak zachodnioafrykański. Ale moim zdaniem największe zyski przynoszą kartelom podwodne łodzie narkotykowe wysyłane do Europy oraz samoloty czarterowe z Afryki. To najbardziej niezawodne sposoby. Ale używano też magnetycznych skrzynek umieszczonych na spodzie statków towarowych. Wydostawali je wyspecjalizowani nurkowie – opowiada mi dr Robert Bunker, były specjalista ds. bezpieczeństwa międzynarodowego i zwalczania terroryzmu w Instytucie Studiów Strategicznych w U.S. Army War College, obecnie pracownik C/O Futures, LCC, firmy konsultingowej zajmującej się strategiami.

- W przypadku lekkiego fentanylu wykorzystywane mogą być „muły”, czyli pasażerowie linii lotniczych lub zwykłe przesyłki do hiszpańskich i innych europejskich miast. W jednym i drugi przypadku wystarczy, że tylko pewien procent uniknie kontroli, by handel się opłacił.

Według analiz Europejskiego Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii w Lizbonie w najbliższej przyszłości w handlu narkotykami wzrośnie rola prywatnych samolotów przylatujących bezpośrednio z Ameryki Południowej i Karaibów.

Jedna z operacji włoskich służb wykazała, że gangsterzy z Sinaloa planowali rozpocząć działalność w sycylijskiej Katanii. Obok turystycznego miasteczka znajduje się nieduże międzynarodowe lotnisko, na którym miały lądować małe samoloty z Ameryki Łacińskiej, oczywiście po przerwie na tankowanie w Afryce Zachodniej. Lot testowy był śledzony przez służby, narcotraficantes z Sinaloa wpadli w zasadzkę.

Dr Bunker zwraca uwagę, że kluczową rolę we współczesnym handlu narkotykami pełnią sojusze z lokalnymi gangami odpowiadającymi za konkretne odcinki: rozładunek narkotyków, selekcję, dystrybucję aż po sprzedaż detaliczną na Starym Kontynencie.

- Outsourcing jest dość aktywny – podkreśla naukowiec. – Pozwala zorganizowanej grupie przestępczej szybko i przedsiębiorczo wykorzystać zmieniające się warunki rynkowe i operacyjne.

„Ja dbam o teren, nikt się nie wtrąca”

Takie sojusze działają od lat. Meksykańscy importerzy kokainy współpracują z członkami „mafii portowych”. To często pracownicy pochodzenia marokańskiego (Potwierdzone przypadki z portów w Rotterdamie i Antwerpii). Dalej interes przejmują już gangi z Bałkanów, głównie z Serbii, Czarnogóry i Albanii.

„W przypadku kokainy zajmują się każdą fazą łańcucha dostaw i dystrybucji: od zakupu partii w zakładach produkcyjnych, po odbiór narkotyku w portach holenderskich i belgijskich. Od transportu do miejsca przeznaczenia w specjalnie zmodyfikowanych pojazdach do kolejnego etapu handlu narkotykami na terenie Włoch” – czytam w raporcie Departamentu Bezpieczeństwa Publicznego włoskiego MSW.

Z raportu wynika, że Włochy „są już jednym z punktów tranzytu znacznych ilości kokainy na europejskie rynki konsumenckie”. Autorzy mają podstawy, by sądzić o otwarciu nowego „śródziemnomorskiego szlaku”: przesyłki z włoskich portów są transportowane do portów w Albanii, a nawet Grecji. I tu znów rośnie rola mafii bałkańskich, „w szczególności Albańczyków i Serbów-Czarnogórców”.

Jednak kluczową rolę w całym układzie sojuszy pełni kalabryjska Ndrangheta, sprzymierzona nie tylko z meksykańskimi kartelami, ale i z bałkańskimi syndykatami przestępczymi, mafią turecką oraz gangami z krajów Afryki Północnej, które działają na terenie UE.

Czytam w raporcie, że mafia pełni rolę swego rodzaju „regionalnej izby rozliczeniowej”: „gwarantuje najlepsze warunki zakupów, utrzymuje relacje z lokalnymi organizacjami przestępczymi i zarządza nielegalnym handlem od miejsca pochodzenia do miejsca przeznaczenia”.

Czyli pilnuje interesów wszystkich stron i dokonuje rozliczeń, nie tylko z handlu narkotykami, ale też bronią czy migrantami. A także, co kluczowe z punktu widzenia Meksykanów, tworzy na Bliskim Wschodzie, w Afryce Zachodniej i w byłych republikach radzieckich nowe kanały do prania miliardów dolarów z nielegalnych biznesów.

Mówiąc krótko: Ndrangheta dyktuje warunki na europejskim rynku.

W marcu wysoki podsekretarz stanu w rządzie Giorgii Meloni, Alfredo Mantovano przyznał, że kalabryjska mafia już testuje rynek fentanylu w Europie.

Opium otworzyło mi drzwi, tylko ja mam przepis”

Być może w Europie, nauczeni doświadczeniami USA z fentanylem, popełniamy błąd. Kiedy myślimy o nielegalnym handlu narkotykami, przychodzą nam na myśl obrazki z kokainą odkrywaną w skrzynkach z bananami lub konfiskowaną przez służby z kontenerowców.

A może grozi nam nie eksport produkowanego w Meksyku narkotyku, ale, używając biznesowego języka, eksport zasobów ludzkich i know-how.

Z tym zmaga się dziś Kanada. Zdaniem dziennikarki Kateriny Szulc kartel Sinaloa wysyła tam swoich ludzi, by zakładali laboratoria.

Eksportu know-how doświadczyła już Europa w przypadku metamfetaminy.

Nazywał siebie „Pablo Icecobar” od nazwiska Pablo Escobara, barona narkotykowego z Kolumbii i lodu – slangowej nazwy krystalicznej metamfetaminy.

Kilka lat temu holenderskie służby wpadły na trop 40-letniego Meksykanina. Zaopatrywał „kucharzy” przynajmniej czterech laboratoriów holenderskich organizacji przestępczych. Najbardziej znane to „narco barco”, łódź znaleziona w Moerdijk w maju 2019 roku.

Icecobar został skazany, a sieć laboratoriów rozbita, ale ta historia pokazuje trend.

Tylko w latach 2019–2020 w Europie aresztowano około 20 meksykańskich cocineros, którzy przywieźli na Stary Kontynent technikę wytwarzania niezwykle silnej metamfetaminy.

Zjawisko nasiliło się po 2010 roku, a Latynosów (także Kolumbijczyków i Dominikańczyków) zatrudniały lokalne mafie. W maju policja hiszpańska przejęła 1,8 tony krystalicznej metamfetaminy, którą meksykański kartel Sinaloa próbował sprzedać w Europie, co było „największym w historii przejęciem” tego narkotyku. Jednym z zatrzymanych był Meksykanin.

Zdaniem Vandy Felbab-Brown, amerykańskiej ekspertki od międzynarodowej przestępczości zorganizowanej kartele meksykańskie działają nie tylko w Holandii i Belgii, ale też we Włoszech, Portugalii, Niemczech, Francji, Wielkiej Brytanii, Irlandii, Serbii, Albanii, Rumunii, Słowacji, Turcji, czy w końcu w Hiszpanii.

„Mają wielu potencjalnych dystrybutorów (…). Podobnie jak w USA mogą zacząć dodawać fentanyl do kokainy i metamfetaminy, by przyciągnąć europejskich użytkowników” – napisała ekspertka w raporcie dla Brookings Institution, think-tanku z siedzibą w Waszyngtonie.

O czym nucą narcos na Podlasiu?

Na początku września od mojego źródła w Meksyku usłyszałem, że meksykańscy kucharze dotarli także do Polski. Trzy tygodni później policjanci z Wydziału do Zwalczania Zorganizowanej Przestępczości Narkotykowej CBŚP odkryli fabrykę metamfetaminy na podlaskiej wsi. Prowadziło ją czterech Meksykanów, właśnie ze stanu Sinaloa. Napisałem o tym informatorowi.

Odpisał z uśmiechem: „Są już we wszystkich zakątkach Europy”.

Tylko w tym roku w Polsce zlikwidowano ponad 40 podobnych zakładów.

W latach 2010-2020 produkcja narkotyków syntetycznych na Starym Kontynencie wzrosła o ponad 400%. Według Europolu produkcja i handel syntetycznymi narkotykami rozszerzyły się z Holandii i Belgii na Europę Centralną i Wschodnią. W cytowanym już raporcie włoskich służb czytam, że w UE wzrasta liczba laboratoriów „łączonych”, czyli wykorzystywanych do produkcji heroiny i narkotyków syntetycznych, do konwersji prekursorów, a także do ekstrakcji kokainy. Tylko w 2021 roku zlikwidowano w Europie 434 takie laboratoria.

W lipcu „El Espanol” poinformował, że od roku w Hiszpanii działa kartel z Jalisco. Jego członkowie przybyli, by w tzw. Laponii Europy, wyludniających się regionach kraju założyć laboratoria fentanylu.

W Europie narcos nie są tak widoczni jak w Meksyku: nie epatują bogactwem, nie szpanują samochodami, szukają opuszczonych wiosek i domów, by produkować narkotyki z dala od wzroku sąsiadów i służb.

W Europie „nigdy nie zobaczysz pięciu Meksykanów w samochodzie, ubranych efektownie i słuchających narcocorridos”, mówi jeden z informatorów Julio Aguilara, autora artykułu w „El Espanol”.

- W Europie, owszem, istnieją „kuchnie” na niskim poziomie, chałupnicze. Utworzenie profesjonalnych laboratoriów fentanylu jest trudne. Czy to scenariusz możliwy dla Europy? Nie w tej chwili. Ale już za 10 lat to może być zagrożenie – mówi mi Saucedo, który pozostaje umiarkowanym optymistą. – To nie Meksyk, gdzie kartele mogą liczyć na współpracę z policją. Tu nie mogą czuć się tak bezpieczni. Mimo wszystko są gośćmi na tym podwórku. I musieliby pozyskiwać prekursory. Jak? Skąd? O tym w następnym odcinku mojego śledztwa.

[Kolejne odsłony reporterskiego śledztwa OKO.press czytajcie za tydzień, w sobotę i niedzielę, 26 i 27 października.]

W tytułach rozdziałów wykorzystałem cytaty z narcocorridos.

Przezwisko głównego bohatera i niektóre fakty zostały zmienione ze względów bezpieczeństwa.

Reportaż powstał dzięki współpracy z meksykańskim fixerem Miguelem Angelem Vegą, któremu dziękuję za rady i pomoc na miejscu.

Źródła:

  1. “Complecisities and conveniences in the international drug trade: the involvement of Mexican criminal actors in the EU drug market”, Europol, 2022, https://www.europol.europa.eu/cms/sites/default/files/documents/Europol_DEA_Joint_Report.pdf
  2. “Portholes. Exploring the maritime Balkan routes”, aut. Ruggero Scaturro, Walter Kemp, Global Initiative Against Transnational Organized Crime’s, 2022, https://globalinitiative.net/wp-content/uploads/2022/07/GITOC-SEE-Obs-Portholes-Exploring-the-maritime-Balkan-routes..pdf
  3. Relazione Annuale 2023, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Włoch, https://antidroga.interno.gov.it/wp-content/uploads/2023/10/Relazione-Annuale-2023-dati-2022.pdf
  4. “The foreign policies of the Sinaloa Cartel and CJNG – Part V: Europe’s supercoke and on-the-horizon issues and the Middle East”, aut. V. Felbab-Brown, 21.09.22, https://www.brookings.edu/articles/the-foreign-policies-of-the-sinaloa-cartel-and-cjng-part-v-europes-supercoke-and-on-the-horizon-issues-and-the-middle-east/
  5. “The foreign policies of the Sinaloa Cartel and CJNG – Part IV: Europe's cocaine and meth markets”, aut. V. Felbab-Brown, 02.09.22, https://www.brookings.edu/articles/the-foreign-policies-of-the-sinaloa-cartel-and-cjng-part-iv-europes-cocaine-and-meth-markets
  6. “Mexican drug cartels have marked territory in Canada by running fentanyl superlabs”, https://katarinaszulc.substack.com/p/mexican-drug-cartels-have-marked?utm_campaign=post&utm_medium=web&triedRedirect=true
  7. “El Cártel de Jalisco opera en España desde hace un año: trae metanfetaminas de México mientras se prepara para producir fentanilo”, aut. Julio César Ruiz Aguilar, El Espanol, 20.07.2024, https://www.elespanol.com/porfolio/actualidad/20240720/cartel-jalisco-opera-espana-hace-ano-trae-metanfetaminas-mexico-prepara-producir-fentanilo/870663153_0.html
  8. Drugskoks' crystal methlab Vroomshoop gingen in Spanje naar trainingskamp, aut. T. Meerbeek, 21.04.21, https://www.oost.nl/nieuws/1540219/drugskoks-crystal-methlab-vroomshoop-gingen-in-spanje-naar-trainingskamp
  9. Eis: 16 jaar cel tegen ‘Pablo Icecobar’ voor crystal meth labs, https://www.om.nl/actueel/nieuws/2023/09/20/eis-16-jaar-cel-tegen-pablo-icecobar-voor-crystal-meth-labs

Ten artykuł został opracowany przy wsparciu Journalismfund Europe. www.journalismfund.eu

logo fundatora
logo fundatora

Reportaż powstał dzięki wsparciu Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej.

;
Na zdjęciu Szymon Opryszek
Szymon Opryszek

Szymon Opryszek - niezależny reporter, wspólnie z Marią Hawranek wydał książki "Tańczymy już tylko w Zaduszki" (2016) oraz "Wyhoduj sobie wolność" (2018). Specjalizuje się w Ameryce Łacińskiej. Obecnie pracuje nad książką na temat kryzysu wodnego. Autor reporterskiego cyklu "Moja zbrodnia to mój paszport" nominowanego do nagrody Grand Press i nagrodzonego Piórem Nadziei Amnesty International.

Komentarze