0:000:00

0:00

Prawa autorskie: 08.08.2016 Garbicz . Festiwal muzyczny w Garbiczu . Fot . Pawel Hakman / Agencja Wyborcza.pl08.08.2016 Garbicz ....

Wielotysięczny festiwal techno we wsi Garbicz nad jeziorem o tej samej nazwie (woj. lubuskie, 150 km od Poznania i już tylko 30 od Frankfurtu nad Odrą) od lat burzy spokój mieszkańców wsi, oburza ekologów i – do niedawna przychylne – lokalne władze. Kilkudniowa impreza z roku na rok przyciąga coraz więcej ludzi, głównie z Berlina, leżącego zaledwie o niecałe dwie godziny jazdy autostradą. Niektórym mieszkańcom wsi festiwal zatruwa życie do tego stopnia, że z pomocą założonego kilka lat wcześniej - kiedy o festiwalu nie było jeszcze mowy - stowarzyszenia walczą, jak mówią, o „spokojne życie i lokalną przyrodę”.

Tyle przeciwnicy. Organizatorzy festiwalu uważają zarzuty za bezpodstawne, a cały spór napędzany przez Ryszarda Stanulewicza, burmistrza miasta i gminy Torzym – na terenie której leży wieś Garbicz – w akcie „politycznej zemsty” za wystawienie w wyborach samorządowych w 2018 roku konkurencyjnego komitetu złożonego z ludzi – jak mówi anonimowo osoba blisko związana z festiwalem – „uważających, że festiwal to szansa dla gminy i jej promocja”. Oficjalnie organizator festiwalu – spółka Garbicz Festival – odżegnuje się od polityki, choć o Stanulewiczu wyraża się niepochlebnie.

Przeczytaj także:

Normy hałasu przekroczone

Sierpień 2022. Ostatnie godziny Garbicz Festival. Z terenu nad jeziorem długim sznurem wyjeżdżają autokary, taksówki i prywatne samochody. Organizatorzy szacują, że w tegorocznej edycji imprezy przewinęło się przez nią nawet do 14 tys. ludzi. Festiwal do tanich nie należy – ceny biletów w tym roku zaczynały się od ok. 300 euro. Recenzje i komentarze w mediach branżowych i społecznościowych – entuzjastyczne.

Henryk Bulera, emerytowany celnik, wychodzi przed letniskowy domek, który wybudował w 2018 roku na działce nad brzegiem jeziora Garbicz (formalnie jezioro nosi nazwę Wielicko). Teren festiwalu rozciąga się na kilkudziesięciohektarowej działce wzdłuż znacznej części przeciwległego brzegu jeziora, kilkaset metrów w linii prostej od domku Bulery. W sąsiedztwie stoi kilkanaście innych domów, których mieszkańcy działają w stowarzyszeniu lub wspierają je, twierdząc, że festiwal zakłóca im spokój i niszczy przyrodę jeziora Garbicz – obszaru Natura 2000.

Nieco dalej na prawo od pomostu, przy którym Bulera cumuje napędzaną elektrycznym silnikiem łódkę, widać festiwalowy pomost. Na nim opalają się i wokół niego pływają uczestnicy festiwalu. Mimo odległości, po wodzie niesie się doskonale słyszalna muzyka.

– Dziś jest już cicho – mówi Bulera i pokazuje wyniki pomiaru natężenia dźwięku wykonane kilka dni wcześniej. Ekspertyzy i korespondencja z instytucjami odpowiedzialnymi za porządek i przestrzeganie przepisów ochrony środowiska zajmują już dwa opasłe segregatory. Papierów regularnie przybywa.

6 sierpnia – w przedostatni dzień festiwalu, który w tym roku odbył się w dniach od 4 do 7 sierpnia - firma Secura Zakład Ochrony Środowiska z Kłodawy na zlecenie burmistrza Stanulewicza wykonuje pomiary natężenia dźwięku. Między godziną 21:00 a 22:00 specjalista odnotowuje 61,9 dB, przy normie dla budynków mieszkalnych wynoszącej 40 dB. Po godzinie 22 poziom natężenia dźwięku wzrasta nieznacznie do 63,1 dB, ale o tej porze obowiązuje już norma dla spoczynku nocnego, wynosząca 30 dB.

– Kilka dni temu nie bylibyśmy w stanie swobodnie rozmawiać ani w domu, ani nad brzegiem jeziora – mówi Bulera. – I tak przez kolejne noce – do rana. Tak ma wyglądać wypoczynek nad jeziorem na wsi?

Osoba związana z festiwalem, anonimowo (oficjalnie na pytania odpowiada tylko przedstawiciel zarządu Garbicz Festival): – Co roku wiadomo, kiedy jest festiwal i wszyscy wiedzą, z czym się wiąże. Naszym zdaniem normy hałasu we wsi Garbicz nie są przekraczane. Nieco głośniej może być po drugiej stronie jeziora, ale przecież mówimy tylko o kilku dniach w roku!

Nie godzimy się na niszczenie przyrody

Jednak kilkudniowy hałas to nie największy problem z festiwalem, twierdzi prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Garbicza Zbigniew Smoliński.

– Nie walczymy z festiwalem jako takim. Z tego, co wiem np. od zaprzyjaźnionego muzyka, na terenie festiwalu panuje porządek, organizacja jest na wysokim poziomie, ale nie możemy zgodzić się na niszczenie przyrody – mówi Smoliński.

dQj4MKk4TR6n4VayKLdY+w
Zbigniew Smoliński (po lewej) i Henryk Bulera protestują przeciwko festiwalowi techno na cennych przyrodniczo terenach. Fot. Wojciech Kość

Według stowarzyszenia festiwal, choć trwa tylko parę dni, ma trwale degradujący wpływ na obszar Natura 2000 „Rynna Jezior Torzymskich”, obejmujący pięć jezior w okolicach wsi Garbicz między miejscowościami Boczów i Torzym. Obszar ma chronić pięć siedlisk przyrodniczych. Według Dziennika Ustaw to “twardowodne oligo- i mezotroficzne zbiorniki z podwodnymi łąkami ramienic” [rodzaj glonów] – jednym z takich zbiorników jest właśnie jezioro Garbicz.

Obszar ochrony to także starorzecza i naturalne „eutroficzne zbiorniki wodne”, torfowiska przejściowe i trzęsawiska, “kwaśne buczyny”, oraz łęgi wierzbowe, topolowe, olszowe i jesionowe, i olsy źródliskowe.

Najcenniejsze są tzw. łąki ramienicowe jeziora Garbicz, mówi biolog dr hab. Andrzej Pukacz, profesor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, specjalizujący się w ekologii i hydrobiologii.

– Łąki ramienicowe są rzadkim elementem ekosystemów wodnych, ponieważ ich występowanie uwarunkowane jest przede wszystkim dobrą jakością wody. Wiele gatunków ramienic to gatunki zagrożone, co jest konsekwencją tego, że w większości ekosystemów jeziornych obserwujemy ostatnio pogorszenie się stanu wód – mówi Pukacz.

– Łąki te potrzebują dobrej jakości wody, ale także mają na nią pozytywny wpływ. Ponadto sprzyjają różnorodności biologicznej siedlisk, dostarczając rybom miejsca tarlisk czy schronienia – dodaje.

Na zlecenie burmistrza Stanulewicza dr Pukacz badał stan wody jeziora Garbicz dwukrotnie: w czerwcu i ok. dwa tygodnie po zakończeniu festiwalu. Wyniki porównał z badaniami wykonanymi w roku 2020 (kiedy festiwal nie odbył się z powodu pandemii koronawirusa). Z raportu podsumowującego badania:

„Na podstawie przeprowadzonych badań można stwierdzić, iż stan jeziora Wielicko na przestrzeni ostatnich dwóch lat uległ znacznemu pogorszeniu. Na szczególną uwagę zasługuje tu degradacja łąk ramienicowych (…).”

„Potencjalnymi czynnikami wpływającymi na wzrost trofii [żyzności] wody, a tym samym pogorszenie jej jakości, może być zwiększenie liczby osób kąpiących. Dodatkowym negatywnym czynnikiem może być także zaburzenie strefy ekotonowej [styku środowiska wodnego z lądowym], obserwowane w północno-wschodniej części jeziora oraz zaburzenie osadów w obrębie płytkiego litoralu [strefy przybrzeżnej]” – czytamy w analizie.

„Mając na uwadze, że jezioro Wielicko nie posiada obecnie punktowych źródeł zanieczyszczeń, nie zmieniał się w nim gospodarka rybacka, a także nie jest ono narażone na oddziaływanie np. rolnictwa,

można przyjąć, iż negatywne zmiany tego ekosystemu mogły być indukowane przez organizowane nad jeziorem wielotysięczne festiwale” – podsumowuje dr Pukacz.

Bylibyśmy samobójcami gdybyśmy zanieczyszczali jezioro

Na zarzuty niszczenia przyrody jeziora oburza się członek zarządu spółki Garbicz Festival Thomas Zieglmeier.

– Kiedy przejmowaliśmy ten teren, istniało tu olbrzymie dzikie wysypisko śmieci, którym nikt z gminy Torzym się nie interesował. Uprzątnęliśmy ten teren, wywieźliśmy śmieci. Las jest sprzątany, łąki są koszone, dbamy o to miejsce tak bardzo, jak nikt wcześniej. Sami mamy przekonania proekologiczne, podobnie jak goście Garbicz Festivalu – mówi Zieglmeier.

Osoba związana z festiwalem:

– Mamy kanalizację i inną infrastrukturę. Na festiwalu działa ekoteam, który uczula wszystkich na sprawy związane ze środowiskiem, odpadami i stanem jeziora. Bylibyśmy samobójcami, gdybyśmy mieli zanieczyszczać jezioro.

Dr Pukacz nie neguje starań organizatorów, ale mówi, że skala festiwalu siłą rzeczy wyklucza brak negatywnego wpływu na środowisko:

– Nie da się pogodzić ochrony siedlisk jeziora z festiwalem, ponieważ jezioro jest zbyt małe na tak dużą imprezę.

Zakochaliśmy się w tym miejscu

W lutym 2021 roku w sprawie wpływu festiwalu na obszar Natura 2000 interpelację do ministerstwa klimatu i środowiska złożyli posłowie i posłanki Parii Zielonych i Platformy Obywatelskiej Tomasz Aniśko, Urszula Zielińska, Małgorzata Tracz, Anita Kucharska-Dziedzic, Krystyna Sibińska, i Katarzyna Osos.

W interpelacji posłowie i posłanki zarzucają Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska (RDOŚ) w Gorzowie Wielkopolskim i Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska (GDOŚ) zaniechanie interwencji w procesie tworzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla terenu, na którym obecnie odbywa się festiwal, zakładającego m.in. budowę hoteli, a potem – podobną bierność wobec planów organizacji festiwalu.

Zieglmeier: – Mamy nadal ważne zezwolenie, żeby na tym terenie wybudować hotele i postawić tu domy, które wraz z całą infrastrukturą - drogi, parkingi - byłoby dużo mocniejszą ingerencją w to otoczenie, niż przeprowadzenie zaledwie raz w roku kilkudniowej imprezy.

– Zakochaliśmy się w tym miejscu i jego otoczeniu. Stało się dla nas jasne, że stworzenie na tym terenie wydarzenia kulturalnego, jakim jest festiwal,

będzie lepszym i bardziej przyjaznym ekologicznie rozwiązaniem, zarówno dla tego miejsca, jak i dla natury – twierdzi Zieglmeier.

„Skumulowany hałas” i "degradacja jezior"

Do 2018 roku wydawało się, że cele gminy Torzym i organizatorów festiwalu są zbieżne. Wieś Garbicz zyskiwała – nawet jeśli tylko sezonowo – miejsca pracy oraz, na nieco dłuższą metę, promocję za granicą.

Ale w 2019 i 2022 roku burmistrz Stanulewicz nie wydał zgody na organizację imprezy masowej w ramach festiwalu. Spółka Garbicz Festival dwukrotnie odwołała się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Gorzowie Wielkopolskim – i dwukrotnie uzyskała uchylenie decyzji burmistrza.

Prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Garbicza Smoliński – Czterodniowa praktycznie non-stop impreza na kilkanaście tysięcy osób, a składa wniosek o organizację imprezy masowej na dwie godziny ostatniego dnia na 2 500 osób? To jakaś kpina.

Osoba blisko związana z festiwalem: – Te kilkanaście tysięcy osób to łączna liczba gości festiwalu, którzy przyjeżdżają na niego, często tylko na jeden lub dwa dni. Ogólnie festiwal ma charakter imprezy plenerowej. Obostrzenia, jakie nakłada ustawa o organizacji imprez masowych, miałyby dotyczyć np. pola namiotowego?

Pytam burmistrza Stanulewicza, dlaczego przez pierwszych kilka lat istnienia Garbicz Festival wydawał zgody na jego organizację, a nawet bywał na nim.

- Byłem raz – zastrzega Stanulewicz. Przyznaje, że „nie spodziewał się”, że festiwal rozrośnie się do obecnych rozmiarów.

Do „skumulowanego hałasu” i degradacji jeziora („jestem tym załamany”) dodaje kolejny problem: narkotyki. Stanulewicz powołuje się na artykuł w niemieckim Vice, według którego niemiecka kontrola autokarów zmierzających na festiwal zakończyła się przejęciem niedozwolonych substancji.

– Jako samorządowiec stojący na straży bezpieczeństwa mieszkańców, protestuję przeciwko narkotykom wlewającym się do gminy – mówi Stanulewicz.

Zieglmeier: – Jeśli burmistrz Stanulewicz rzeczywiście powiedział, że jest niechętny festiwalowi, twierdząc m.in. że uczestnicy wwożą narkotyki na teren gminy, to jest to jego kolejna wypowiedź, którą przekazujemy do sądu w Szczecinie, gdzie odbędzie się druga instancja procesu o zniesławienie, jaki nasza spółka wytoczyła panu Stanulewiczowi.

To wszystko polityka?

Stanulewicz: – Jako samorząd powołani jesteśmy do przestrzegania przepisów i jeżeli organizacja festiwalu godzi w przepisy, to trzeba interweniować, co robimy. Niech festiwal się odbywa, ale żeby nie oddziaływał negatywnie na przyrodę i mieszkańców.

Według Zieglmeiera i – co ciekawe – Stowarzyszenia Przyjaciół Garbicza, za obecnym twardym kursem burmistrza stoi polityka, a konkretnie urażone ambicje.

– W latach 2013-2018 ten sam burmistrz, w tych samych warunkach, co roku wydawał zezwolenia na imprezę.

Od jesieni 2018, kiedy odbyły się w Polsce wybory samorządowe, zmienił nastawienie. Nie chciałbym myśleć, że jest to wynik jedynie tego faktu, że nie otrzymał poparcia wyborczego od festiwalu, który przecież jest organizacją apolityczną – mówi Zieglmeier.

– Coś tam musiało się wydarzyć nie po myśli burmistrza – zastanawia się prezes Smoliński.

Niewiele wskazuje na to, by spór na linii festiwal – burmistrz – Stowarzyszenie Przyjaciół Garbicza miał zostać szybko zażegnany. Burmistrz Stanulewicz planuje jeszcze w tym roku spotkanie z wszystkimi zaangażowanymi w sprawę służbami. Twierdzi, że służby ocknęły po skandalu z zanieczyszczeniem Odry.

– Zamierzam zaprosić Wody Polskie, Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, RDOŚ, policję, Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego – mówi Stanulewicz.

A spółka Garbicz Festiwal promuje już kolejną edycję festiwalu. Ma odbyć się między 3 a 7 sierpnia 2023 roku. Choć ceny poszły w górę ze względu na inflację i wyrwę w dochodach spółki po przerwie w organizacji festiwalu spowodowanej pandemią, to bilety po niższych cenach – 390 i 410 euro – już się wyprzedały.

Udostępnij:

Wojciech Kość

W OKO.press pisze głównie o kryzysie klimatycznym i ochronie środowiska. Publikuje także relacje z Polski w mediach anglojęzycznych: Politico Europe, IntelliNews, czy Notes from Poland. Twitter: https://twitter.com/WojciechKosc

Komentarze