0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Wlodek / Agencja Wyborcza.plJakub Wlodek / Agenc...

"Teraz byłem na południu Francji u klienta, jechałem samochodem w upale 40 st. C. Mój pogląd na tę sprawę jest taki, że jest coraz gorzej. Widzimy to, a niewiele się robi. Ile musi być? 47 stopni, żebyśmy problem zaczęli traktować poważnie?" - mówił 27 czerwca milioner, prof. Janusz Filipiak, w rozmowie z Agatą Kołodziej w podcaście Forum IBRiS.

Na pytanie, czy to nie ci najbogatsi odpowiadają za ogromną część emisji, Filipiak odparł, że on sam, jako milioner, nie konsumuje energii. Dodał, że z tych "milionów" wybudował farmę fotowoltaiczną i zainwestował w pompy ciepła.

Prywatny samolot?

Ma, ale mały. Już mówił zresztą w "Wyborczej", że pod naciskiem córek (jedna działała w Greenpeace, druga pasjonuje się permakulturą) kupił "propeller, który ma o połowę niższą emisję śladu węglowego niż odrzutowiec".

"Gdyby inni milionerzy mil mieli takie samoloty, to byłby ułamek tego, co emituje lotnictwo pasażerskie" - mówił. "Trzeba się zastanowić, jak kolosalna ilość emisji pochodzi z tych boeingów, a ile z tego mojego samolociku. Niech pani to wytłumaczy niższej warstwie społecznej" - zwrócił się do prowadzącej, przepraszając zaraz, że nie chciał użyć zwrotu "niższa warstwa społeczna".

Ja latam, biedni nie powinni

"Ja latam do pracy, jak jadę autem do Francji to generuję pewnie więcej emisji niż samolotem. Latam, jak muszę. To jest poczucie odpowiedzialności, zresztą moje dwie córki wywierają na mnie presję ekologiczną. Niech pani wyjaśni ludziom, żeby nie latali na wakacje do Turcji i Grecji" - powiedział. "Z czego ja mam rezygnować? No może z tego prywatnego samolotu, ale wtedy będę leciał tym wielkim starym Boeingiem, który ma dużo większa emisję CO2 na pasażera. A ja muszę latać, bo robię biznes w 90 krajach. Milionerzy nie mają z czego rezygnować" - ciągnął.

Znalazł jeszcze jedno rozwiązanie, które ograniczyłoby emisje CO2: opodatkowanie mięsa.

"Uświadomienie ludziom, że nie mają tyle, za przeproszeniem, żreć. Jak ja idę do sklepu w swojej okolicy pod Krakowem, to przecież ludzie wynoszą takie siaty tego mięsa, że ja nie wiem, co oni z nim robią. Tu jest duża praca do wykonania" - prawił.

Produkcja mięsa obciąża klimat

Na początek przyznajmy panu Filipiakowi częściową rację: latanie i produkcja mięsa są źródłem emisji gazów cieplarnianych. Ogromnym.

Szacuje się, że w samej Unii Europejskiej transport stanowi 1/4 wszystkich emisji CO2, a samoloty - 14 proc. z tej puli. Latanie jest około osiem razy bardziej emisyjne niż jeżdżenie samochodem. Z kolei światowe emisje z chowu zwierząt stanowią globalnie około 57 proc. emisji gazów cieplarnianych w sektorze spożywczym - czytamy w raporcie "Atlas Mięsa" Fundacji im. Heinricha Bölla. W UE produkcja mięsa to ok. 17 proc. wszystkich emisji CO2 - tak wyliczył Greenpeace.

Przeczytaj także:

Produkcja mięsa rośnie, bo rośnie spożycie - w ciągu ostatnich 20 lat światowa konsumpcja mięsa zwiększyła się ponad dwukrotnie, sięgając 320 mln ton w 2018 roku.

Tańsza szynka z mięsa niż ta wegańska

Prezes Filipiak ma rację, że dużo mięsa zjadają osoby o niższych dochodach. Powód jest prosty - mięso jest tanie. Często tańsze niż produkty wegańskie, a nawet część warzyw i owoców.

Nawet w tarczy antyinflacyjnej, która objęła produkty spożywcze zeroprocentowym VAT-em, największą część listy stanowią produkty odzwierzęce (w tym m.in. mięso i podroby jadalne, jelita, pęcherze i żołądki zwierząt, tłuszcze złożone z produktów roślinnych lub zwierzęcych, wyroby seropodobne).

Ale czy mięso zjadane przez sąsiadów prezesa Filipiaka z podkrakowskiej wioski jest tak ogromnym źródłem katastrofy klimatycznej?

Odpowiedź brzmi: nie.

Najbogatsi emitują najwięcej

Brytyjska fundacja Oxfam wyliczyła w 2020 roku, że od początku lat 90. 1 proc. najbogatszych ludzi wyemitował dwukrotnie więcej CO2 niż najmniej zamożna część populacji. W latach 1990-2015 za 52 proc. emisji dwutlenku węgla odpowiadało najbogatsze 10 proc. ludzi na świecie - to jest około 630 milionów ludzi.

Jeden procent najbogatszych jest odpowiedzialny za 15 proc. CO2 wyemitowanych w latach 1990-2015.

W tym samym czasie 3,1 mld ludzi o najniższych dochodach przyczynili się do emisji tylko 7 proc. CO2. Co więcej, organizacja podaje, że roczne emisje wzrosły o 60 procent. Najbogatsze 5 procent odpowiadało za ponad jedną trzecią (37 procent) tego wzrostu.

Bogaci latają nie tylko na wakacje

Powody? Jak możemy przeczytać w badaniach opublikowanych w Global Sustainability, w emisjach najbogatszych Europejczyków duże znaczenie mają wielkie domy i mieszkania oraz zużywana w nich energia. Największy udział ma jednak transport, w tym lądowy i lotniczy. Jak pisaliśmy w OKO.press, podróże lotnicze, których udział w światowych emisjach CO2 to 2,5 proc., mają wybitnie elitarny charakter.

To latanie na wakacje, które Filipiak wymienia jako jedno z "przewinień" Polaków, dotyczy bardzo małej grupy. W 2018 roku jedynie ok. 2-4 proc. ludzi na świecie odbyło jakikolwiek lot międzynarodowy.

Prywatne samoloty i kilogramy CO2

Problemem, wbrew temu, co mówi Filipiak, są również prywatne samoloty. Stefan Gössling, profesor turystyki z Uniwersytetu w Lund, przeanalizował emisje z podróży lotniczych celebrytów i celebrytek aktywnych w mediach społecznościowych. Oszacowane różnice śladu węglowego są ogromne. Bill Gates, który spędził w 2017 około 356 godzin w prywatnym odrzutowcu, wyemitował 1630 ton CO2. Paris Hilton – 1230 ton. Rzuca się w oczy ogromna, 20-krotna różnica w zużyciu paliwa między prywatnymi odrzutowcami i lotami rejsowymi: około 1400 kg w porównaniu do 70 kg paliwa na godzinę lotu.

Aktorka Emma Watson, korzystająca z lotów rejsowych, wygenerowała swoimi lotami „tylko” 15 ton CO2 w ciągu roku.

Pisaliśmy o tym w OKO.press:

1000 metrów pod Krakowem, samolot i Rolls-Royce

Istnieją także wyliczenia rocznych emisji CO2 na podstawie informacji o domach, pojazdach, samolotach i jachtach. Rekordzistą jest Rosjanin Roman Abramowicz, którego roczne emisje przekraczają 30 000 ton CO2. Abramowicz ma kilka luksusowych jachtów oraz Boeinga 767 na własny użytek.

Ale nawet bez jachtów można wykręcić duży wynik emisji CO2 - np. Elon Musk emituje około 2 tysięcy ton CO2 rocznie. 200 razy więcej niż przeciętny Polak.

Janusz Filipiak to oczywiście "niższa półka" w porównaniu Abramowiczem czy Muskiem.

Majątek małżeństwa Filipiaków jest szacowany na 670 mln zł, co daje im 86. miejsce w najnowszym rankingu najbogatszych opracowanym przez Wprost.

"Rocznie inkasuje ponad 18 mln zł pensji. Jest twórcą i największym udziałowcem Comarchu, jednej z największej firm informatycznych w Europie. Kontroluje również klub piłkarski Cracovia" - tak o Filipiaku piszą autorzy raportu.

Nie ma wyliczeń dotyczących emisji rodziny Filipiaków, ale można zgadywać, że są spore. Z wywiadów przeprowadzonych z prezesem Comarchu dowiadujemy się, że inwestuje w ziemie i na nich buduje. Ma tysiącmetrowy dom pod Krakowem, samolot i Rolls-Royce'a, którego traktuje jak swoją "wizytówkę" i dzięki któremu czuje się równy swoim biznesowym partnerom - szejkom z Dubaju. Mówił o tym w "Wyborczej" w 2013 roku. Opowiadał również o swoim drugim domu w Szwajcarii. Tam ma inny samochód - wtedy było to Subaru, "bo tam nie wypada chwalić się bogactwem". Po garnitury lata do Mediolanu.

Od tamtego wywiadu minęło kilka lat, więc część tych informacji mogła się zmienić. Nie zmieniło się natomiast to, że Janusz Filipiak dokłada się do zmiany klimatu. I to bardzo.

Nie zmienia się także menu słynnej krakowskiej restauracji Wierzynek, należącej do żony Filipiaka, Elżbiety. W karcie dań widzimy polędwicę wołową, dzika w otrzewnej, sarnę, pierś kaczą, tatara i foie-gras. Potraw wegańskich naliczyliśmy równe zero.

Mimo że przecież prezesa Comarchu tak oburza "żarcie" mięsa.

;

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze