Trzy dyrektywy z pakietu Fit for 55 po głosowaniu w PE wróciły do komisji. Chodzi m.in. o zmiany w systemie handlu uprawnieniami do emisji CO2. Większość dyrektyw klimatycznych została jednak zaakceptowana - w tym zakaz sprzedaży samochodów spalinowych od 2035 roku
To było największe dotychczasowe głosowanie w Parlamencie Europejskim na temat dyrektyw klimatycznych. Podczas posiedzenia 8 czerwca 2022 roku europosłowie zajmowali się ośmioma regulacjami zawartymi w pakiecie Fit for 55 zaproponowanym w ubiegłym roku przez Komisję Europejską.
Fit for 55 - przypomnijmy - ma pomóc w ograniczeniu emisji CO2 do 2030 roku o m.in. 55 proc. w porównaniu do 1990 roku. UE ma osiągnąć neutralność klimatyczną do 2050 roku. Wśród regulacji znalazły się m.in. rozszerzenie systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2, większe cele dla OZE, zadbanie o efektywność energetyczną i wytyczne dla nowych samochodów.
Najwięcej emocji wśród dyrektyw, którymi zajmował się PE, wywoływała ta dotycząca zmian w systemie handlu uprawnieniami do emisji CO2 (EU ETS). Jak już pisaliśmy w OKO.press, system koncentruje się obecnie na wysokoemisyjnym przemyśle i opiera na zasadzie: kto emituje, ten płaci. Przedsiębiorstwa, żeby móc działać, muszą mieć pozwolenia na emisje dwutlenku węgla. Mogą to zrobić w ramach aukcji organizowanych przez państwa członkowskie lub – w określonych przypadkach – otrzymują je za darmo.
Komisja ENVI (zajmująca się środowiskiem, zdrowiem publicznym i bezpieczeństwem żywnościowym) proponowała, żeby darmowe uprawnienia zacząć wycofywać od 2026 roku. Od 2030 miałoby ich w ogóle nie być (choć na posiedzeniu plenarnym wydłużono tę datę do 2034 roku). Europarlamentarzyści proponowali również, żeby system objął także transport morski, spalanie odpadów oraz komercyjne budownictwo i transport. Nie chcieli jednak, żeby ETS obciążał mieszkańców. Sprzeciwiali się więc propozycji KE, żeby system obejmował także prywatne budownictwo.
Według ich propozycji do Funduszu Modernizacyjnego, który ma pomóc efektywności energetycznej w mniej zamożnych państwach członkowskich, miałyby kwalifikować się jedynie kraje, które przyjęły wiążące cele osiągnięcia neutralności do 2050. Dodatkowo dostęp do Funduszu Modernizacyjnego powinien być również uzależniony od poszanowania praworządności.
"Wojna w Ukrainie wymusza na nas dostosowanie się. Musimy reagować. Nasza zależność od Rosji, skutki, jakie odczuwają mniej zamożni mają jedno źródło: poleganie na paliwach kopalnych"
- mówił podczas debaty na temat Fit for 55 Peter Liese, niemiecki eurodeputowany z EPP, który raportował ustalenia komisji ENVI. Podkreślał, że system ETS powinien nagradzać te przedsiębiorstwa, które chcą inwestować w ograniczanie emisji gazów cieplarnianych. "Chcemy dać firmom pewność planowania, pokazać, że kto inwestuje w zielone innowacje, nie może być przegoniony z Europy. Chcemy innowacji, a nie deindustrializacji" - podkreślał.
Dodał również, że UE jest jedynym regionem na świecie, który tak ambitnie podchodzi do walki ze zmianą klimatu. Za przyjęciem propozycji dotyczących zmian w EU ETS głosowało 3/4 komisji ENVI - zaznaczał.
System EU ETS od początku ma swoich wielkich przeciwników - w tym polski rząd (choć Polska jest największym beneficjentem systemu, w ubiegłym roku zarobiliśmy na nim 25 mld zł). Przeciwko zwiększaniu zakresu ETS i przyjmowaniu polityki klimatycznej opowiadała się m.in. Beata Szydło. "KE i duża część PE funduje właśnie Europejczykom drogi i niebezpieczny eksperyment. Fit for 55 to ogromne koszty społeczne i gospodarcze" - mówiła. Jej zdaniem walka z klimatem pogłębi ubóstwo energetyczne i biedę. "Trzeba dbać o klimat, trzeba wprowadzać zmiany, ale to nie jest ten czas. Teraz jest wojna w Ukrainie i musimy dbać o bezpieczeństwo energetyczne Europy" - powiedziała.
"[Podczas głosowania] zdecydujemy, czy Europa będzie silna, konkurencyjna, czy nasze dzieci będą mieć przyszłość. Czy będzie słaba, nękana protestami, a dzieci nie będą widziały szansy na swoje marzenia, żeby żyć w Europie i być z niej dumnym" - to z kolei Anna Zalewska. Europosłanka PiS nie wzięła jednak pod uwagę tego, że przyszłość dzieci w obliczu katastrofy klimatycznej jest bardzo niepewna. A brak działania teraz może skazać je na życie na zbyt gorącej, targanej ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi planecie.
Anna Zalewska nazywa system ETS spekulacyjnym - choć trwają aktualnie prace nad poprawką zaproponowaną przez Jerzego Buzka, usuwającą instytucje finansowe z systemu. To ma właśnie zwalczyć "spekulacje" na aukcjach uprawnień. PE opowiedział się za tą poprawką.
Zdaniem Zalewskiej to, że ceny uprawnień do emisji CO2 osiągnęły w tym roku cenę prawie 100 euro za tonę, podczas gdy dopiero mieliśmy dobijać według szacunków do 60 euro - to dowód na niekompetencję KE i szkodliwość systemu.
Dzień po debacie - 8 czerwca - PE głosował nad reformą EU ETS. Zaproponowane zmiany nie przekonały 340 europarlamentarzystów i europarlamentarzystek. 265 było za, a 34 osoby nie głosowały. Reforma wróciła do komisji, razem z dwoma innymi dyrektywami: mechanizmu dostosowania cen na granicach (CBAM) i Społecznego Funduszu Klimatycznego. Zrezygnowano z procedowania tych dwóch regulacji w związku z brakiem jednomyślności w sprawie EU ETS.
Nie wszyscy jednak zagłosowali przeciwko reformie systemu handlu uprawnieniami do emisji, uważając ją za zagrożenie dla przyszłości Europy, czy skazywanie mieszkańców na ubóstwo. Część europarlamentarzystów i europarlamentarzystek argumentowała, że zaproponowane zmiany są za mało ambitne. Przeciwko reformie głosowali m.in. wszyscy europarlamentarzyści z grupy Zielonych oraz zdecydowana część socjaldemokratów (S&D).
"My, jako S&D walczyliśmy o Zielony Ład, ale dziś, niestety, musieliśmy głosować przeciwko raportowi o ETS. Dlaczego? Bo ambicja [zawarta w propozycjach reform] była mniejsza, niż w propozycjach KE. A mniejsze ambicje oznaczają, że nie uda nam się spełnić celów Prawa Klimatycznego" - wyjaśnia holenderski eurodeputowany Mohammed Chahim.
Dla tych europosłów i europosłanek, którzy chcą większych ambicji, problemów podczas sesji plenarnej było kilka. Lewa strona proponowała, żeby darmowe uprawnienia do emisji dla przemysłu wycofać już w 2028 roku. Komisja ENVI zaproponowała 2030 rok, jednak na posiedzeniu wydłużono ten termin, przyjmując poprawkę mówiącą o 2034 roku.
Dla grup opowiadających się za zdecydowaną walką ze zmianą klimatu taki termin jest nie do przyjęcia, podobnie jak cel redukcji emisji CO2 w sektorach objętych EU ETS. Komisja Europejska proponowała 61 proc. do 2030 roku w porównaniu do 2005 roku. ENVI chciała większej ambicji - 67 proc. Tymczasem na posiedzeniu plenarnym przegłosowano kompromis - 63 proc.
Komisje zajmą się reformą EU ETS już w przyszłym tygodniu.
"Teraz mamy kolejną szansę na dostosowanie naszej polityki klimatycznej do celu 1,5°C. My, Zieloni, zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby tak się stało i aby na dobre zakończyć naszą zależność od paliw kopalnych" - komentuje Sara Matthieu, belgijska europosłanka.
Tuż po głosowaniu w PE nagłówki w mediach sugerowały, że "Europarlamentarzyści zablokowali Fit for 55" - to jednak nieprawda.
Poza trzema odesłanymi do komisji regulacjami, przez głosowanie pozytywnie przeszło pięć dyrektyw:
dwie dotyczące lotnictwa; regulacje dotyczące wspólnego wysiłku redukcji emisji; LULUCF - użytkowanie gruntów; normy emisji dla samochodów.
Według najważniejszych przegłosowanych zmian dotyczących lotnictwa, system EU ETS ma mieć zastosowanie do wszystkich lotów rozpoczynających się z lotniska znajdującego się w Europejskim Obszarze Gospodarczym (EOG) - a nie, jak dotychczas, tylko tych poruszających się wewnątrz EOG. Bezpłatne uprawnienia do emisji mają być wycofane do 2025 roku, a 75 proc. przychodów z ETS dla lotnictwa będzie przekazane na rozwój niskoemisyjnych technologii.
"Effort sharing regulation", czyli regulacje dotyczące wspólnego wysiłku w zmniejszaniu emisji, to apel PE o bardziej ambitne cele redukcji na poziomie krajów UE. Parlament domaga się również ograniczenia możliwości handlu uprawnieniami przez państwa członkowskie z innymi państwami członkowskimi i usunięcia możliwość otrzymywania dodatkowych uprawnień poprzez tzw. rezerwę dodatkową. Europosłowie i europosłanki wzywają także do zwrócenia uwagi na emisje ze spalania biomasy, która jest obecnie uważana za OZE.
O co chodzi w przyjętej dyrektywie LULUCF (użytkowanie gruntów, zmiana ich użytkowania i leśnictwo)? "Sposób użytkowania gruntów musi być inteligentny z punktu widzenia klimatu, a dotyczy to rolnictwa, rekultywacji terenów zdegradowanych i gospodarki leśnej" - mówił po głosowaniu Ville Niinistö z Zielonych. Dyrektywa nakłada na "naturalne pochłaniacze" (czyli np. lasy) cel na 2030 - pochłanianie minimum 310 mln ton ekwiwalentu CO2.
PE wylicza, że taka zmiana podniosłaby ogólny unijny cel redukcji emisji do 2030 z 55 proc. do 57.
I wreszcie ostatnia przegłosowana regulacja - dotycząca norm dla samochodów spalinowych. Parlament Europejski opowiedział się za zakazem sprzedaży emisyjnych aut osobowych i dostawczych od 2035 roku. 339 europosłów i posłanek było za, 249 przeciw, a 24 osoby się wstrzymały.
Podkreślmy: chodzi o sprzedaż nowych samochodów.
Te używane, niezależnie, czy diesle czy benzynowe, nadal będą mogły poruszać się po drogach.
Eksperci zaznaczają, że to ważna zmiana w kontekście walki o klimat, ponieważ transport jest odpowiedzialny za największą część emisji w Europie. Tylko auta spalinowe odpowiadają za 12 proc. z nich (to dane think-tanku T&E). Transport pochłania też 65 proc. ropy naftowej na kontynencie, większość której Unia importuje.
"Data końcowa oznacza, że ostatnie samochody spalinowe zostaną sprzedane do 2035 r., co da nam szansę na uniknięcie niekontrolowanych zmian klimatu" - mówi Rafał Bajczuk z Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych. "Wycofywanie silników spalinowych to także historyczna okazja, aby zakończyć nasze uzależnienie od ropy naftowej i sprawić, że będziemy bardziej bezpieczni przed szantażem i zagrożeniami ze strony eksporterów ropy. Przyjęcie daty końcowej daje też przewidywalność przemysłowi motoryzacyjnemu, która jest potrzebna do odważnych decyzji inwestycyjnych w elektromobilność" - dodaje.
Niezależnie od decyzji na poziomie unijnym, część producentów – m.in. Fiat, Opel, czy Ford– zapowiedziała odejście od produkcji samochodów spalinowych nawet do 2030 roku.
Rafał Bojczuk dodaje, że to także dobra wiadomość dla kierowców - ceny samochodów elektrycznych, dziś często bardzo wysokie, znacząco spadną. Fundacja Promocji Pojazdów Elektrycznych widzi w tej zmianie również szansę dla polskiej gospodarki. Jak wylicza, w ubiegłym roku prawie 3 proc. wartości całego polskiego eksportu stanowiły akumulatory litowo-jonowe. "To największy produkt eksportowy branży motoryzacyjnej — wartość zagranicznej sprzedaży w 2021 osiągnęła 6,6 mld euro. Polska gospodarka zarabia na tym więcej niż na eksporcie samochodów spalinowych" - informuje Fundacja.
Regulacje dotyczące samochodów oraz cztery inne składowe pakietu Fit for 55 będą teraz negocjowane przez KE, PE i Radę Unii Europejskiej.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze