Jeśli chodzi o podwyżki płac, to „doszliśmy do ściany, nic więcej nie da się zrobić” - usłyszeli związkowcy od kierownictwa ministerstwa zdrowia. „Ci, co dostali, dostali, innym nie pomożemy” - podsumowuje stanowisko resortu Tomasz Dybek z OZZPF i zapowiada, że najpóźniej na wiosnę fizjoterapeuci i diagności zaprotestują
Fizjoterapeuci zarabiają dziś najczęściej minimum krajowe. Część przenosi się do systemu prywatnego, inni - za granicę. Od lutego pracownicy będą wchodzić ze szpitalami w spory zbiorowe. Wiosną mają rozpocząć się protesty. Jeśli nic się nie zmieni, dla wielu Polaków dostęp do rehabilitacji stanie się mitem. Bez diagnostów zawali się cały proces diagnozowania, a więc i leczenia. Ministerstwo woli jednak wydatki na zdrowie ograniczać.
Tomasz Dybko, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Fizjoterapii, piątkowe, 24 stycznia, spotkanie w ministerstwie podsumowuje tak: 3 godziny gadania, żeby powiedzieć, że nic więcej nie da się zrobić.
„»Będziemy nad tym pracować«, »myślimy jak problem rozwiązać całościowo«... Mówiono o podwyższeniu ryczałtu o 4 proc., a to przecież ledwie pokryje inflację, nie starczy nawet na wzrost cen prądu czy wywozu śmieci” - mówi Dybek i zapowiada protesty. „Najpóźniej wiosną, innego wyboru nie mamy, musimy być słyszalni. Koniec z dzieleniem pracowników szpitali na lepszych i gorszych".
Diagności laboratoryjni i fizjoterapeuci zarabiają zwykle minimum krajowe, ale jakimś cudem opłacają studia specjalizacyjne i drogie kursy. W maju prowadzili strajk głodowy. Protest zawiesili, bo ministerstwo obiecało dopilnować podwyżek. 2 miesiące później dostało je tylko 30 proc. placówek, a podwyżki były głodowe.
Kolejny protest odbył się jesienią - fizjoterapeuci brali wtedy masowo zwolnienia lekarskie.
„70 proc. placówek, w których działa nasz związek dostało ok. 450 zł brutto podwyżki. 1200 zł prawie nikt" - mówi Dybek. „Mamy dość dzielenia pracowników na lepszych i gorszych, chcemy podwyżek takich jak dostały pielęgniarki, zrównania płac wszystkich pracowników szpitali z wyższym wykształceniem".
„Dla polskich pacjentów rok 2020 może być przełomowy” - pisze prezes Krajowej Izby Fizjoterapeutów (KIF) prof. Maciej Krawczyk. „Dla wielu z nich zabraknie refundowanej opieki fizjoterapeutycznej".
Krawczyk informuje też, że KIF otrzymuje wiele sygnałów o planach zamknięcia kolejnych oddziałów. „W 2020 roku może zniknąć nawet ok. 40-50 oddziałów rehabilitacyjnych oraz ponad 100 podmiotów świadczących refundowane usługi fizjoterapeutyczne".
Krawczyk uważa, że wielu oddziałom grozi zamknięcie, bo wycena jest zaniżona - doba pobytu na oddziale stacjonarnym rehabilitacji wyceniona jest jego zdaniem na ok. 100 zł.
"To mniej niż w średniej klasy hotelu, a takiemu pacjentowi poza noclegiem, wyżywieniem trzeba zapewnić fachową opiekę wielu specjalistów, w tym m.in. fizjoterapeutę, psychologa, logopedę. Prosty rachunek pokazuje, iż nie jest to możliwe".
Prezes KIF informuje: „Do Krajowej Izby Fizjoterapeutów spływają sygnały z całej Polski o planach zamknięcia kolejnych oddziałów. W 2020 roku może zniknąć nawet ok. 40-50 oddziałów rehabilitacyjnych z ok. 1570 działających oraz ponad 100 podmiotów świadczących refundowane usługi fizjoterapeutyczne z ok. 5100 dzisiaj świadczących te usługi".
A kolejka chorych rośnie „Dziś to już blisko 2 mln osób, w tym dzieci, osoby niepełnosprawne, pacjenci po urazach i zabiegach operacyjnych” - wylicz prezes KIF. „W przypadku tych pacjentów oczekiwanie na rehabilitację bardzo negatywnie wpływa na ich stan zdrowia i ogranicza szansę na powrót do sprawności". Prezes KIF mimo apeli do ministerstwa nie widzi woli poprawy sytuacji.
„Nasza praca to codzienne zmaganie z cierpieniem i beznadzieją. Trafiają do nas ludzie, którym załamało się życie. Ale wie pani, co jest niesamowite? Widzieć jak powoli, krok po kroku pacjenci odzyskują część dawnej sprawności, dawnej wolności” - mówiła Barbara Zielińska fizjoterapeutka na oddziale neurologicznym, w zawodzie od 43 lat.
„Wyciągamy ludzie ze strasznych stanów, widzimy ich potencjał, wiemy, że mogą wrócić do normalnego życia. Ale czas, który mogą z nami spędzić w szpitalu, szybko się kończy”. Większość fizjoterapeutów ma maksymalnie dwa tygodnie na osobę. Pacjenci wychodzą i stają przed trudnym (brakiem) wyboru.
„Jedna prywatna sesja z fizjoterapeutą to koszt między 90 a 150 zł”- wyliczał fizjoterapeuta Paweł Kaźmierczak. „Pacjenci prywatnie wydają pięć razy więcej na rehabilitację niż NFZ. Często, żeby wrócić do normalnego życia, potrzeba 4 czy 5 sesji tygodniowo. Kogo na to stać?
"Dla nas to tragedia. Widzimy potencjał, który się marnuje. Wracają po roku, dwóch latach i na wiele zmian jest już za późno”.
Nonszalancja z jaką ministerstwo zdrowia traktuje fizjoterapię odbija się na pracownikach.
„System ochrony zdrowia niestety nie widzi człowieka, tylko procedury i numery statystyczne. Fizjoterapeuci widzą człowieka i jego zmarnowane szanse. Ktoś czasem nie wytrzyma, wpada w depresję” – mówi Paweł.
Z Barbarą, Pawłem i Marcinem OKO.press rozmawiało podczas protestu głodowego fizjoterapeutów i diagnostów, zawodów medycznych konsekwentnie pomijanych przy ministerialnych podwyżkach i nieustannie oszukiwanych obietnicami bez pokrycia.
Fizjoterapeuci zarabiają dziś najczęściej minimum krajowe. Część przenosi się do systemu prywatnego, inni - za granicę.
„We Francji są szpitale, gdzie pracują wyłącznie polscy fizjoterapeuci. Jest ich wielu w całej Europie, od Norwegii i Szwecji po Austrię, Niemcy, Wielką Brytanię. Szacujemy, że już około 15 tys. fizjoterapeutów opuściło Polskę”– mówił Krawczyk w wywiadzie dla Medexpress.
Więcej przeczytasz tutaj:
„Nie mamy pojęcia, dlaczego państwo nas tak traktuje. Przecież nasza praca przywraca ludzi do pracy, zapobiega niepełnosprawnościom. Odpowiadamy za profilaktykę i rekonwalescencję, staramy się utrzymać ludzi jak najdłużej w jak największej sprawności albo tę sprawność przywrócić, także po to, żeby mogli wrócić do pracy” - mówił Marcin.
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Komentarze