0:000:00

0:00

W ostatnich dwóch latach PiS dokonało niemożliwego – przekonało obywateli kraju, gdzie cudzoziemcy stanowią 0,3 proc. społeczeństwa, że "obcy" stanowią dla nich śmiertelne niebezpieczeństwo.

Od kampanii wyborczej 2015, PiS konsekwentnie kryminalizuje migrację, dzieląc społeczeństwa na "nas" i na "nich", i tworząc atmosferę zagrożenia. Pamiętny był ksenofobiczny komentarz Jarosława Kaczyńskiego do kryzysu uchodźczego jesienią 2015 roku: "Różnego rodzaju pasożyty, pierwotniaki, które nie są groźne w organizmach tych ludzi, mogą tutaj być groźne".

Przeczytaj także:

Za słowami PiS idą konkretne zmiany, które ograniczają prawa cudzoziemców – zarówno tych, którzy już w Polsce są, jak i tych, którzy próbują tu dotrzeć.

Taka jest teza artykułu Witolda Klausa dla czasopisma naukowego "Surveillance and Society", zajmującego się tematyką inwigilacji społeczeństwa, wydawanego przez kanadyjski Queen's University.

Witold Klaus, prezes Stowarzyszenia Interwencji Prawnej, analizuje w nim zmiany prawne i systemowe, które wprost lub pośrednio ograniczają prawa migrantów i uchodźców. Przedstawia strategię rządu, który "zarządzając strachem" zapewnia sobie poparcie polityczne.

Klaus jest zarówno naukowcem, jak i praktykiem. Jako prezes fundacji SIP na co dzień zajmuje się problemami prawnymi cudzoziemców. Obserwuje jak konstruowana jest "Forteca Polska" - OKO.press używa tego terminu przez analogię do określenia "Forteca Europa", które opisuje tendencję w europejskiej polityce zamykania granic i protekcjonizmu handlowego.

Zdaniem Klausa - PiS ogranicza prawa cudzoziemców na kilka sposobów:

  • wprowadza rozwiązania prawne pozwalające kontrolować i inwigilować cudzoziemców;
  • utrudniają im dotarcie do Polski – zamykając wschodnią granicę, a jeśli już tu dotrą – osadzając ich w strzeżonych ośrodkach, a także odmawiając wzięcia udziału w relokacji uchodźców z obozów w Grecji i we Włoszech;
  • przejmuje kontrolę nad systemem prawnym i społeczeństwem obywatelskim, co sprawia, że najsłabsi – w tym cudzoziemcy – nie mają jak się bronić.

Inwigilacja bez ograniczeń

Jak pisze Klaus, ustawa antyterrorystyczna z czerwca 2016 roku została wprowadzona w pośpiechu przed szczytem NATO i Światowymi Dniami Młodzieży. Zawarta w niej definicja terroryzmu jest na tyle ogólna, że pozwala na stosowanie środków antyterrorystycznych wobec dowolnie wybranej osoby przebywającej na terenie Polski. Wprowadzona została też

nowa procedura aresztu tymczasowego, na podstawie „prawdopodobieństwa” popełnienia lub chęci popełnienia czynu o charakterze terrorystycznym. W trakcie procesu ani oskarżony, ani jego adwokat nie będzie miał wglądu w materiały sądowe.

Dodatkowo szef ABW może prewencyjnie blokować dowolnie wybrane strony internetowe, które zawierają materiały „odnoszące się do wydarzeń o charakterze terrorystycznym”.

Osoby najbardziej dotknięte nowymi przepisami to właśnie cudzoziemcy. Za zgodą szefa ABW mogą być oni inwigilowani właściwie bez ograniczeń (bez konieczności nakazu sądowego), jeśli tylko "istnieje obawa co do możliwości prowadzenia działalności terrorystycznej".

Inwigilacja może przybrać formę podsłuchu telefonicznego i domowego (również nagrań wideo), dostępu do korespondencji i metadanych oraz do wszystkich baz, gdzie znajdują się dane oskarżonego cudzoziemca. Policja może też pobrać odciski palców i DNA podejrzanej osoby.

Uchodźcy za drutem kolczastym

Pierwszy ośrodek strzeżony dla cudzoziemców w Polsce został otwarty w 1995 roku. Trafiają tam ludzie, którzy ubiegają się o ochronę międzynarodową, a którzy nielegalnie przekroczyli granicę Polski. Wyjątek stanowią osoby, które były ofiarami przemocy - te umieszczane są w tzw. ośrodkach otwartych.

Sytuacja w polskich ośrodkach strzeżonych była na tyle zła, że komentował ją nawet Komitet Przeciwko Torturom ONZ. W 2013 roku Komitet skrytykował polski rząd m.in. za przeludnienie w ośrodkach i brak procedur rozpoznawania ofiar tortur i handlu ludźmi. Nic się jednak nie poprawiło, przeciwnie - w styczniu 2017 roku minister MSWiA zaproponował, żeby rozszerzyć praktykę umieszczania cudzoziemców w ośrodkach strzeżonych na prawie wszystkie osoby, które ubiegają się o ochronę międzynarodową w Polsce.

W praktyce oznaczałoby to, że osoby uciekające przed torturami i represjami byłyby umieszczane w miejscach pod wieloma względami przypominającymi więzienie.

Poprawka do ustawy zaproponowana przez PiS w marcu 2017 zakłada też przywrócenie stosowania krat. Mało tego, minister Mariusz Błaszczak zapowiedział, że w wypadku większego napływu uchodźców do Polski jest skłonny umieścić ich w "kontenerach za drutem kolczastym".

Nie dla relokacji

PiS stara się też jak może, żeby nie wpuścić do Polski uchodźców. Przypomnijmy: unijną procedurę relokacji rozpoczęto we wrześniu 2015 roku w związku z bezprecedensową liczbą migrantów napływających do Grecji i Włoch. Rada Unii Europejskiej wydała dwie prawnie wiążące decyzje o relokacji – w lipcu 2015 - 40 tysięcy osób, i we wrześniu 2015 - 120 tysięcy osób. Miały się zakończyć we wrześniu 2017 roku.

Polski rząd z premier Ewą Kopacz na czele zobowiązał się do przyjęcia ponad 6 tys. osób - i tę liczbę Komisja Europejska traktuje jako wiążącą dla naszego kraju.

Do Włoch w ostatnich sześciu miesiącach przybyła rekordowa liczba uchodźców. W Grecji w tzw. obozach tymczasowych nadal przebywa ponad 50 tysięcy osób. Tymczasem Polska twardo odmawia wypełnienia swoich zobowiązań w kwestii relokacji.

W związku z tym w środę 26 lipca 2017 Komisja Europejska rozpoczęła drugi etap procedury dyscyplinującej wobec Polski, Czech i Węgier w sprawie odmowy przyjęcia uchodźców przebywających w obozach we Włoszech i Grecji.

Rząd PiS tłumaczy się względami bezpieczeństwa i to pomimo wprowadzonej w maju 2016 roku nowelizacji ustawy o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium RP. Zgodnie z nowelizacją,

każdy uchodźca przybywający do Polski w ramach relokacji ma być prześwietlony trzykrotnie (już po sprawdzeniu przez urzędników unijnych): przez policję, Straż Graniczną i ABW.

Jeśli którakolwiek z tych instytucji uznałaby daną osobę za zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego, nie zostałaby ona relokowana do Polski (art. 86 Ustawy o cudzoziemcach).

Pomimo takich gwarancji bezpieczeństwa, rząd twardo odmawia przyjęcia chociaż jednej potrzebującej osoby.

Zamknięcie granicy w Terespolu

Przez ostatnie 20 lat większość uchodźców dostawała się na teren Polski przez granicę polsko-białoruską, przez przejście Brześć–Terespol. Latem 2015 roku, korzystając ze zwiększonych środków bezpieczeństwa w związku ze szczytem NATO, polska straż graniczna zaczęła dokonywać selekcji, pozwalając tylko niektórym uchodźcom wjechać na teren Polski i ubiegać się o ochronę międzynarodową.

Od tego czasu Straż Graniczna, przy wsparciu MSW Mariusza Błaszczaka, konsekwentnie zabrania osobom uciekającym przed prześladowaniami, głównie Czeczenom i Tadżykom, wstępu na teren Polski i blokuje im możliwość złożenia podania o azyl.

Zgodnie z ekspertyzą Stowarzyszenia Interwencji Prawnej strażnicy łamią prawo – odmowę tłumaczą brakiem wizy, a przecież azylant nie musi jej posiadać. To naruszenie nie tylko polskiego, ale także międzynarodowego prawa.

Na mocy konwencji genewskiej z 1951 roku, którą Polska ratyfikowała, mamy obowiązek wpuścić do kraju każdego, kto prosi o azyl.

Dopiero później rozpoczyna się procedura sprawdzania, czy danej osobie przysługuje status uchodźcy. Procedurą tą zajmuje się Urząd ds. Cudzoziemców, a nie Straż Graniczna, która nie ma prawa podjąć decyzji o odesłaniu takiej osoby.

Witold Klaus zwraca też uwagę na brak instrumentów prawnych pomagających uchodźcom, którym odmówiono wstępu na terytorium Polski. Kiedy grupa prawników z Warszawy przyjechała do Terespola, aby reprezentować uchodźców, nie została dopuszczona do swoich klientów.

Kto ochroni obywateli przed władzą?

Według Klausa PiS systemowo pozbawia wszystkich obywateli narzędzi do obrony przed nadużyciami władzy.

Periodyki naukowe, takie jak "Surveillance and Society" są najczęściej czytane przez międzynarodowe środowisko akademickie. Klaus tłumaczy więc w artykule kontekst omawianego problemu, czyli przejmowanie przez polski rząd kontroli nad sądami i całym społeczeństwem obywatelskim. Podporządkowanie Trybunału Konstytucyjnego, a teraz też sądów powszechnych rządowi, jak również wcześniejsze połączenie funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości, zdaniem Klausa najbardziej dotknie najsłabszych, którzy i tak są na celowniku rządu PiS - czyli właśnie cudzoziemców.

Dodatkowym orężem rządu jest ustawa o inwigilacji, która weszła w życie w lutym 2016 roku. Wprowadza ona logikę, według której zbieranie metadanych telekomunikacyjnych (czyli np. informacji o lokalizacji danej osoby) nie podlega tym samym ograniczeniom co klasyczna inwigilacja i nie wymaga specjalnego pozwolenia sądu. A przecież metadane telekomunikacyjne pozwalają śledzić życie użytkownika minuta po minucie!

Do tego dochodzą regularne ataki na niezależne media, utrudnianie działalności organizacji pozarządowych i upolitycznienie mediów publicznych (o czym wielokrotnie pisaliśmy w OKO.press).

Wszystko to sprawia, że Polakom i Polkom coraz trudniej dochodzić swoich praw. A najtrudniej jest tym, którzy już wcześniej byli w niepewnej sytuacji. Przejawia się to choćby w rosnącej w Polsce liczbie przestępstw z nienawiści, czyli aktów przemocy na tle ksenofobicznym i rasistowskim.

Udostępnij:

Monika Prończuk

Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.

Komentarze