Dwa wilki zostaną zastrzelone na Kaszubach, o odstrzał wnioskuje również starosta bieszczadzki. To ostateczne i trudne rozwiązanie – mówi dr hab. Michał Żmihorski i dodaje: “Przede wszystkim trzeba łagodzić koegzystencję wilków i ludzi. Mamy do tego dobre narzędzia".
Wąglikowice na Kaszubach. Na przełomie kwietnia i maja 2023 w jednym z gospodarstw zginęło dziewięć owiec kameruńskich. Były hodowane do celów rekreacyjnych, jako atrakcja dla turystów. Podejrzenie padło na wilki. Właściciel owiec zgłosił się do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska o odszkodowanie.
Na miejsce przyjechał wicewojewoda pomorski Aleksander Jankowski. Jak relacjonował TVN24, Jankowski ogłosił, że na drodze do właściwego „zajmowania się wilkiem” stoją przepisy Unii Europejskiej zabraniające jego odstrzału, mimo że wilki zostały objęte ochroną w 1998 roku, na sześć lat przed przystąpieniem Polski do UE. Interweniował także w RDOŚ, żeby urzędnicy pilnie zajęli się sprawą śmierci owiec.
Dziennikarze TVN24 dotarli do protokołu po oględzinach RDOŚ. Nie znaleziono śladów wilka ani pozostałości jego sierści. Ciała owiec były już zutylizowane, więc można było bazować jedynie na zdjęciach przekazanych przez właściciela gospodarstwa. Jedna owca i baranek zaginęły, po jagnięciu zostały jedynie szczątki, a pięć zwierząt miało ślady po ugryzieniach na podgardlu.
Pomimo tak niewielkiego materiału dowodowego zgoda na odstrzał dwóch osobników została wydana. Odstrzału dokona... sam właściciel owiec. Do 31 sierpnia ma zabić pierwszego z wilków, jeśli zbliży się do jego gospodarstwa. Jeśli ataki na zwierzęta będą się powtarzały, będzie mógł do końca września zabić kolejnego wilka.
Do końca maja 2023 GDOŚ wydał już 16 zgód na odstrzał wilków.
Wnioskują o to zazwyczaj włodarze gmin, w których pojawiają się drapieżniki.
„Te zwierzęta widywane są w różnych miejscowościach na terenie naszego powiatu. Podchodzą coraz bliżej domów i zabudowań. Atakują zwierzęta leśne, gospodarskie i domowe. Mieszkańcy obawiają się o swoje bezpieczeństwo, a my jako włodarze, na których spoczywa obowiązek zapewnienia im tego bezpieczeństwa, zobowiązani jesteśmy reagować” – mówił dziennikarzom starosta bieszczadzki Marek Andruch. Na początku lipca złożył do GDOŚ wniosek o zgodę na odstrzał pięciu wilków.
Podobny wniosek złożył wójt gminy Płaska pod Augustowem Wiesław Gołaszewski. Lokalne media informują: wilki podchodzą zbyt blisko domów, jeden zaatakował psa kilka metrów od domku letniskowego, innego widziano, jak szedł ulicą, niedaleko miejsca, gdzie bawiły się dzieci. W ciągu miesiąca do urzędu gminy spłynęły trzy zgłoszenia dotyczące zagrożenia ze strony wilków.
GDOŚ 28 lipca zgodził się na odstrzał.
W tym wypadku jednak – jak poinformowało Radio Białystok – po analizie urzędników zajmujących się ochroną środowiska, „zagrożeniem” okazują się nie wilki, a hybryda wilka i psa. W przypadku tych zwierząt czasami wydawane są zgody na odstrzał ze względu na ochronę samej populacji wilka. „Gdyby ich geny zaczęły się ujawniać w populacji wilków, doprowadziłyby do deprecjacji genetycznej tego gatunku” – wyjaśniał prof. Robert Mysłajek, wiceprezes Stowarzyszenia dla Natury „Wilk„ w ”Wyborczej".
Choć wilki od 1998 roku są w całej Polsce objęte ochroną, Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska może wydać zgodę na odstrzał pojedynczych osobników. Taka zgoda może zostać wydana m.in. jeśli leży w interesie ochrony dziko występujących gatunków zwierząt albo wynika z konieczności ograniczenia poważnych szkód w odniesieniu do „inwentarza żywego”. Może być również związana z zapewnieniem mieszkańcom bezpieczeństwa.
"Odstrzał osobników, które są problematyczne, a szczególnie niebezpieczne dla mieszkańców, jest narzędziem, z którego można i należy korzystać. Jest to jednak rozwiązanie ostateczne” – ocenia dr hab. Michał Żmihorski, dyrektor Instytutu Biologii Ssaków PAN. “Natomiast diabeł tkwi w szczegółach. W takich sytuacjach kontrowersyjna jest identyfikacja osobnika, który sprawia problemy. Dobre zidentyfikowanie osobnika wymaga badań czy monitoringu – to nie powinno polegać na wysłaniu myśliwych, którzy odstrzelą dwa osobniki, choć nie mają pewności, czy to te dwa, które sprawiały społeczności jakiś problem” – wyjaśnia ekspert.
Ten sam argument podnosiła organizacja WWF, protestując w 2021 roku przeciwko odstrzałowi dwóch wilków z gminy Barwice (woj. zachodniopomorskie). „Wydana zgoda na odstrzał gatunku chronionego rodzi wiele pytań. Chociażby to: skąd myśliwi będą wiedzieć, które to wilki, skoro nie prowadzi się tam pomiarów telemetrycznych?” – pisali aktywiści.
Dwa lata wcześniej ta sama organizacja odwołała się od decyzji GDOŚ dotyczących odstrzału siedmiu wilków na Podlasiu. W sześciu z siedmiu „udało się udowodnić, że gospodarze nie stosowali potrzebnych zabezpieczeń – nie było więc przesłanek do tego, aby problem rozwiązać poprzez odstrzał. Pamiętajmy, obszary zamieszkiwane przez ludzi są coraz większe, dlatego tak ważne jest, aby stosować powszechnie dostępne metody zabezpieczeń. Są nimi: pastuchy elektryczne, fladry, a także psy pasterskie, które skutecznie uchronią hodowców przed stratami!” – pisał WWF.
Biolog, dr Robert Maślak na swojej stronie facebookowej zwraca uwagę na dodatkowe zagrożenie: odstrzał może mieć odwrotny skutek.
„Wiąże się z ryzykiem rozbicia grupy rodzinnej, czego efektem jest szukanie przez taką grupę łatwiejszej zdobyczy, bo efektywność polowań wówczas spada. W rezultacie zwiększa się liczba ataków na zwierzęta gospodarskie”.
“Przede wszystkim trzeba łagodzić koegzystencję wilków i ludzi. Mamy do tego dobre narzędzia„- mówi dr hab. Michał Żmihorski. ”Po pierwsze, istotny jest sposób trzymania przez właścicieli zwierząt hodowlanych i domowych. Na wsiach psy chodzą luzem, nie ma ogrodzeń, albo są nieszczelne. Właściciele w ciągu dnia trzymają psy na łańcuchu, a w nocy je spuszczają luzem, żeby się »wybiegały«. Krowy, konie, owce czy kozy też bywają źle zabezpieczone. A to wabi wilki, dla których takie niepilnowane zwierzę jest łatwym celem.
Żeby takim wypadkom zapobiec, trzeba dobrze zabezpieczać zwierzęta, wykorzystywać ogrodzenia elektryczne, fladry, a nawet psy pasterskie.
To są proste narzędzia, które całkowicie eliminują ryzyko szkód. Drugim narzędziem są odszkodowania. Zdarzy się, że właściciel nie upilnuje zwierząt, wyjdą na zewnątrz i padną ofiarą wilków. Naturalnym rozwiązaniem byłaby rekompensata, bo rolnik nie ponosi szkody finansowej” – wyjaśnia.
Jak zaznacza, decyzja o odstrzale powinna być poprzedzona dokładną analizą, która wykaże, że szkód dokonał rzeczywiście wilk, a nie na przykład bezpańskie psy, które również potrafią dobierać się w grupy i zostawiają podobne ślady.
“Na razie nie widać zagrożenia dla populacji wilków, jakie mógłby wywołać taki odstrzał. Większym zagrożeniem jest odstrzał nielegalny – według naszych obliczeń rocznie co najmniej 140 wilków jest zabijanych z broni palnej. To bardzo duża skala” – dodaje Michał Żmihorski.
W OKO.press opisywaliśmy wiele przypadków wilków, które zostały zastrzelone przez kłusowników. W kwietniu 2023 w okolicy Puszczy Białowieskiej znaleziono dwa martwe osobniki.
„Ludzie posiadający broń podejmują decyzję, żeby łamać prawo i nie spotykają ich za to żadne niedogodności, żadna kara. Nie słyszałem o akcji na szczeblu centralnym, która miałaby ten proceder ograniczyć, wykryć sprawców i zapanować nad tą sytuacją” – mówił wtedy naukowiec.
Dwa miesiące później opisywaliśmy decyzję sądu wobec myśliwego oskarżonego o zabicie wilka Kosego przy granicy Roztoczańskiego Parku Narodowego.
Mężczyzna został uniewinniony. Prokuratura złożyła od tego wyroku apelację.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze