Celem rządowej polityki migracyjnej powinno być to, żeby osoby, które tu przyjeżdżają i chcą się osiedlić, miały prawo zachowania własnej tożsamości. Tymczasem rządowy program zakłada przede wszystkim ich asymilację, a nie integrację - mówią ekspertki ISP
Granicę polsko-ukraińską od 24 lutego 2022 roku, czyli początku agresji Rosji, przekroczyło ponad 2,17 miliona uchodźców z Ukrainy – informuje Straż Graniczna. To głównie kobiety i dzieci. W ciągu minionej doby przybyło ich 31 tysięcy. Na razie osobom uciekającym przed wojną potrzebna jest podstawowa pomoc humanitarna, ale część z nich zostanie w Polsce na stałe.
Czy państwo jest gotowe, aby zapewnić im odpowiednie warunki do życia?
O polskiej polityce migracyjnej i systemie integracji, który jest jej filarem, rozmawiamy z Katarzyną Chimiak, kierowniczką Programu Polityki Migracyjnej Instytutu Spraw Publicznych, oraz Anną Dolińską, badaczką w Programie Polityki Migracyjnej tego Instytutu.
Julia Theus, OKO.press: Czy przy takim wyzwaniu nasza polityka migracyjna działa?
Katarzyna Chimiak: Nie mamy polskiej polityki migracyjnej. Rząd PiS unieważnił poprzednią strategię krótko po przejęciu władzy i zaczął pracować nad własną. Do 2016 roku obowiązywał dokument opracowany przez poprzedni obóz rządzący. To była pogłębiona ponadstustronicowa analiza Zespołu ds. Migracji, w skład którego wchodzili również naukowcy badający migracje.
Nowa wersja dokumentu do mediów wyciekła dopiero trzy lata później, w 2019 roku. Ale była krytykowana przez organizacje pozarządowe, więc rząd pracował nad nią dalej.
Dokument “Polityka migracyjna Polski i kierunki jej działań” pojawił się w 2021 roku, został przedłożony do dwutygodniowych konsultacji i nadal nie został opublikowany. Ma zaledwie 22 strony, a płynący z niego przekaz to dążenie do asymilacji osób, które do nas przyjeżdżają.
Asymilacja zakłada, że migranci czy uchodźcy staną się Polakami, że oddalą się od własnych wartości kulturowych i przystosują do polskich norm narodowych.
Nie ma w nim aspektu wielokulturowego, dążenia do tego, aby różne grupy współegzystowały, zachowując własną tożsamość.
Drugi cel, to sprowadzenie Polek i Polaków, którzy wyjechali za granicę — na przykład do pracy w Wielkiej Brytanii — z powrotem do kraju.
Anna Dolińska: Założenie polityki migracji nie jest i nie może być zero-jedynkowe - albo asymilacja, albo model wielokulturowy. Zasadniczym problemem w dokumencie, który został przedłożony do konsultacji, jest właśnie brak włączenia spektrum możliwości i dostrzeżenia, że skuteczna integracja nie musi zakładać pełnej asymilacji kulturowej.
Propozycja nowego dokumentu w niebezpieczny sposób zwiększała kompetencje Straży Granicznej. SG to pierwszy kontakt recepcyjny dla cudzoziemca, który stara się o ochronę międzynarodową i przekracza naszą granicę.
Rząd chciał, żeby Komendant Główny Straży Granicznej przejął uprawnienia Szefa Urzędu ds. Cudzoziemców i mógł automatycznie decydować o odrzuceniu wniosku lub wydaleniu takiej osoby z kraju.
To doprowadziłoby do uznaniowości decyzji i pogwałcenia praw człowieka wynikających z Konwencji dotyczącej statusu uchodźców, której Polska jest sygnatariuszem, oraz zapisów Ustawy o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej.
Każda osoba, która przekracza naszą granicę ma prawo wnioskować - nawet ustnie - o ochronę międzynarodową.
K.CH: W nowej strategii pojawiają się też plusy. Rząd zwrócił uwagę, że migranci nie mają systemowego wsparcia ze strony państwa w kwestii nauki języka polskiego. Osoby objęte ochroną międzynarodową mogą na własny wniosek korzystać z indywidualnego programu integracji i przez rok uczyć się języka. Ale osoby, które migrują do Polski na własną rękę, muszą same opłacić kursy albo skorzystać z pomocy organizacji pozarządowych.
Dotychczasowe polityki migracyjne były oceniane krytycznie przez organizacje pozarządowe, a w 2021 roku rząd PiS zlikwidował Departament Analiz i Polityki Migracyjnej w MSWiA. Mam wrażenie, że uregulowanie migracji przez ostatnie lata nie było na pierwszym miejscu na liście rządowych priorytetów.
K.CH: Rząd PiS do tej pory miał chłodne podejście do przyjmowania uchodźców i traktował ich w sposób instrumentalny. Widział w migrantach raczej zasób siły roboczej, niż grupę, która potrzebuje wsparcia. Pomijał aspekt ludzki, nie zauważał, że osoby, które chcą zostać w Polsce, można włączyć w politykę mieszkaniową, w oświatę, umożliwić korzystanie z zabezpieczeń społecznych. To polityka integracyjna jest filarem polityki migracyjnej.
Czy teraz osoby, które uciekają z Ukrainy, są objęte systemem integracji w Polsce?
K.CH: Według prawa osoba, która ma przyznany status uchodźcy, może uczyć się przez rok języka polskiego, korzystać ze świadczeń socjalnych i ubiegać się o mieszkanie socjalne w ramach Indywidualnego Programu Integracji. Przepisy są, ale gorzej wygląda to w praktyce. Państwo ma tendencje, by zrzucać usługi tego typu na organizacje społeczne.
Nie dofinansowuje wystarczająco projektów i kończy się na tym, że kursy językowe prowadzą wolontariusze.
A.D: Samorządy prowadzą własne projekty integracji. Gdańsk wypracował Model Integracji imigrantów, Wrocław Strategię Dialogu Międzykulturowego. Kraków ma miejski program Otwarty Kraków. Strona już teraz działa w języku ukraińskim.
To działania oddolne, które nie wynikają z inicjatywy państwa. Tymczasem sytuacja jest trudna. Każdego dnia granicę przekracza coraz więcej uchodźców z Ukrainy. Bez wypracowanej polityki migracyjnej trudno będzie stawić czoła takiemu napływowi ludności.
K.CH: Cudzoziemiec dostaje wsparcie, dopóki jest w procedurze uchodźczej. Problem zaczyna się po uzyskaniu ochrony międzynarodowej, kiedy cudzoziemiec wpada w główny nurt usług zdrowotnych oraz społecznych i nie jest rozpoznawany przez państwo jako osoba o szczególnych potrzebach, np. językowych.
Musi sam znaleźć mieszkanie i pracę. Może ewentualnie liczyć na wsparcie ośrodków pomocy społecznej, ale obecnie to rozwiązanie nie działa wystarczająco dobrze.
Szkoły i przedszkola też nie są przygotowane do integracji uchodźców, nie ma wystarczającego wsparcia psychologicznego, które jest teraz szczególnie ważne.
Co teraz, w tak wyjątkowej sytuacji?
K.CH: Rząd zmienił nastawienie i to jest coś pozytywnego. Po wybuchu wojny w Ukrainie otworzył granice i umożliwił wjazd do kraju nawet tym osobom, które nie mają paszportów. Bo ludzie często uciekają w strachu, ratując życie, mogli nie przewidzieć, że wybuchnie wojna i nie mają przy sobie dokumentów.
A.D: To bardzo ważne i dobre rozwiązanie, że wszystkie osoby, które przyjeżdżają do kraju, mają możliwość legalnego pobytu. Na początku najważniejsza jest pomoc humanitarna. Zapewnienie dachu nad głową, dostarczenie żywności, udzielenie opieki medycznej. Dopiero potem można zastanawiać się nad tym, jak osoby, które uciekły z Ukrainy, wprowadzić np. na rynek pracy.
Zresztą w przygotowanej na szybko specustawie o pomocy dla uchodźców z Ukrainy znalazły się kontrowersyjne zapisy niezwiązane z wojną o tzw. bezkarności urzędniczej m.in. w czasie stanu pandemii. Rząd powinien rozdzielić te kwestie i na pierwszym miejscu zająć się pomocą i wsparciem samorządów i organizacji społecznych.
Uchodźcy, którym zostanie nadany numer PESEL, oraz będą mieli konto w banku, adres e-mail i polski numer telefonu, będą mogli składać wnioski do ZUS o wypłatę 500 plus, a także o pieniądze z Rodzinnego Kapitału Opiekuńczego.
A:D: Wsparcie zasiłkami to dobre rozwiązanie.
Tylko, że nie da się rozwiązać wszystkich problemów pieniędzmi, jeżeli nie idzie za tym spójna polityka migracyjna.
500 zł miesięcznie nie rozwiąże wsparcia, którego potrzebują na przykład dzieci z Ukrainy w spektrum autyzmu. Powinny mieć dostęp do lekarzy, terapeutów i specjalistów, do żłobków, które obejmą je specjalistyczną opieką. Do tego dochodzi bariera językowa.
K.CH: Do Polski przyjeżdżają głównie kobiety z dziećmi i osoby starsze. Najważniejsze jest teraz to, żeby mama, która przyjechała do Polski, mogła zostawić dziecko w bezpiecznym miejscu i podjąć pracę. Potrzebna jest też bazowa opieka społeczna, żeby rodziny z Ukrainy mogły się utrzymać.
Niepokoi mnie pomysł, żeby rodziny, które przyjmują uchodźców z Ukrainy w swoich domach, dostawały 40 zł dziennie. To otwiera drogę do nadużyć. Obawiam się, że po romantycznym okresie wsparcia uchodźców, część osób będzie ich wykorzystywać.
Największe wyzwanie po udzieleniu pomocy humanitarnej to przyjęcie dzieci z Ukrainy do szkół, przedszkoli i żłobków. Rząd powinien przeznaczyć dodatkowe fundusze na stworzenie nowych lokalizacji czy zatrudnienie kadry i asystentów międzykulturowych, mających za zadanie wspierać dzieci cudzoziemskie w integracji.
Bo przecież z brakiem miejsc w żłobkach i przedszkolach problem mieliśmy jeszcze przed wybuchem wojny. To duże wyzwanie integracyjne i finansowe.
Na kim możemy się wzorować? Jakie wnioski możemy wyciągnąć z doświadczeń naszych sąsiadów?
W projekcie „Krajowy Mechanizm Ewaluacji Integracji. Monitoring i poprawa integracji beneficjentów ochrony międzynarodowej” realizowanym od 2016 roku przez ISP i naszych partnerów analizujemy, jak 14 państw Unii Europejskiej, w tym Polska, radzi sobie z integracją uchodźców w różnych obszarach życia społecznego.
W rankingach, które tworzymy w oparciu o ustalone wskaźniki dotyczące integracji, z reguły najlepiej wypadają Szwecja i Holandia.
Polska wypada nieźle, jeśli chodzi o istnienie różnych procedur i rozwiązań prawnych umożliwiających wsparcie integracji uchodźców, natomiast gorzej jest z ich wdrażaniem na poziomie polityk publicznych i zapewnieniem odpowiedniego finansowania.
A przed jakimi wyzwaniami staniemy teraz my, Polacy i Ukraińcy?
A.D: Myślę, że przede wszystkim musimy walczyć ze stereotypami społecznymi. W świadomości wielu Polek i Polaków uchodźca to osoba, która jest biedna, która jest ofiarą, potrzebuje ubrań i jedzenia. Tymczasem ludzie, którzy uciekają z Ukrainy, to osoby, które żyły na podobnym poziomie jak my, ale przez wybuch wojny znalazły się w sytuacji uchodźczej. Najważniejsza jest otwartość i wrażliwość.
K.CH: Wśród uchodźców z Ukrainy są też osoby bez ukraińskiego obywatelstwa, studenci z krajów Afryki i Azji, czy Rosjanie, którzy uciekli wcześniej do Ukrainy przed prześladowaniami we własnym kraju i nie mogą tam wrócić. Jest ważne, by również oni otrzymali odpowiednie wsparcie.
Wyzwaniem może być też wzrost niechęci do wszystkich Rosjan i osób rosyjskojęzycznych w ogóle. Już teraz dochodzą do nas sygnały, że negatywne skutki pojawienia się w Polsce takich nastrojów odczuwają także Białorusini i Rosjanie walczący z Putinem. Nie należy pozwalać na wrzucanie wszystkich do jednego worka.
Państwo powinno wypracować system integracji?
K.CH: Do tej pory rząd PiS koncentrował się na systemie recepcyjnym i kwestii ochrony granic. Mówił o uchodźcach i migrantach jako o zagrożeniu, szczególnie podczas kryzysu na polsko-białoruskiej granicy. Tymczasem osoby, które migrują do Polski, przywożą ze sobą wiedzę i kompetencje. Mogą pomagać w integracji kolejnych osób. To kapitał, a nie obciążenie.
Celem rządowej polityki migracyjnej powinno być to, żeby osoby, które tu przyjeżdżają i chcą się osiedlić, miały prawo wyboru zachowania własnej tożsamości.
Docelowo uchodźcy powinni mieć możliwość otrzymania pełni praw obywatelskich. Polityka migracyjna powinna obejmować edukację, dostęp do rynku pracy, mieszkań, opieki zdrowotnej i zabezpieczeń społecznych. Chodzi o umożliwienie pełnej partycypacji społecznej. Potrzebne jest podejście całościowe.
A.D: Strategia powinna być opracowana we współpracy ze środowiskiem akademickim, z przedstawicielami samorządów, a także organizacjami pozarządowymi i organizacjami migranckimi. Ale na chwilę obecną widać, że rząd nie ma woli opracowania dokumentu, który obejmowałby różne perspektywy.
Polityka społeczna
Świat
Uchodźcy i migranci
migracja
polityka migracyjna
Ukraina
Ukraińcy w Polsce
wojna w Ukrainie
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Komentarze