0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Kuba Atys / Agencja WyborczaKuba Atys / Agencja ...

Już nawet za granicą piszą o wakacjach prezesa NBP Adama Glapińskiego.

„Szef polskiego banku centralnego wygadał się, kiedy stopy procentowe zaczną spadać” – napisał 17 lipca międzynarodowy serwis ekonomiczny Bloomberg. A gdzie się tak wygadał? Na spacerze z żoną, na molo w Sopocie.

Działaczka Agrounii podeszła tam do prezesa Glapińskiego, powiedziała mu, że ma dwie firmy, kredyty, które rosną o 100 proc. I zadała fundamentalne pytanie: Panie prezesie, jak my mamy żyć?

Na wstępie dodajmy jeszcze, że ważną rolę w tym dialogu pełni też żona prezesa Glapińskiego Katarzyna, ale nie będziemy jej tutaj cytować, chociaż mówi dużo. Jej słowa nie mają żadnego znaczenia z punktu widzenia polityki Narodowego Banku Polskiego, w przeciwieństwie do słów jej męża. A dodatkowo, nie wypada ona w tej rozmowie dobrze, bez przerwy przerywając mężowi.

Całą rozmowę można prześledzić tutaj.

Co więc do powiedzenia ma prezes Glapiński? Przeanalizujmy kilka najważniejszych wypowiedzi.

Szczyt już w wakacje

„Według tego, co teraz można przewidzieć, w lecie będą najwyższe stopy, koło 16 proc. do września pewnie, potem zaczną lekko spadać. I na koniec roku już będą jednocyfrowe”

– mówi prezes Glapiński, ale jasne jest, że w tym zdaniu nie chodzi o stopy procentowe, a o inflację.

Takie postawienie sprawy jest spójne z tym, co mówił prezes Glapiński na konferencji prasowej w piątek 8 lipca:

„Z raportu wyłania się taki obraz, że być może szczyt inflacji, najprawdopodobniej, będzie w trakcie wakacji, w lecie. I z tego szczytu powoli zaczniemy schodzić w dół”

– mówił wówczas z przekonaniem Adam Glapiński.

Problem w tym, że wnioski te są nie do końca spójne z raportem, który prezes Glapiński wtedy zapowiadał, a który NBP przedstawił 12 lipca. Scenariusz, o którym prezes Glapiński mówił na sopockim molo, mieści się w prawdopodobnej ścieżce inflacji, ale trzeba zaznaczyć, że przedziały prawdopodobieństwa są bardzo szerokie. Najbardziej prawdopodobna ścieżka mówi natomiast o wzrostach do początku 2023 roku. A dodatkowo 18 lipca ujawniliśmy niepublikowane dotąd pismo, w którym prezes Urzędu Regulacji Energetyki Rafał Gawin ostrzega rząd przed ogromnymi podwyżkami cen prądu dla gospodarstw domowych w 2023 roku. Taryfy dla energii elektrycznej dla gospodarstw domowych mogą w 2023 roku wzrosnąć o co najmniej 180 proc. To musi doprowadzić do wzrostu inflacji na początku roku – bo wtedy zmieniają się taryfy.

Zaznaczmy jeszcze – prezes Glapiński wypowiadał się, zanim napisaliśmy o planowanych, drastycznych podwyżkach. Teoretycznie mógł nie wiedzieć, że są one planowane aż tak wysoko. Ale oczywiście NBP dysponuje świetnymi zespołami makroekonomicznymi i w naszym banku centralnym z pewnością są świadomi potencjalnych problemów z cenami energii.

Przeczytaj także:

Skołowany naród

W opracowaniu NBP mamy założenie, że tarcze antyinflacyjne przedłużone zostaną tylko do końca października. Nawet jeśli prezes NBP zakłada, że zostaną przedłużone kolejny raz (a wszystko na to wskazuje, wracanie do starych stawek to de facto podwyższanie podatków, a to będzie politycznie bardzo niewygodne), to analitycy banku centralnego jako najbardziej prawdopodobny scenariusz zakładają dalsze wzrosty jesienią, również do października. Zaznaczają jednak w opracowaniu:

„Utrzymująca się podwyższona inflacja w Polsce może skłonić rząd do wydłużenia obowiązywania Tarczy Antyinflacyjnej na kolejne miesiące bieżącego i przyszłego roku. Takie działania obniżyłyby ścieżkę inflacji w 2023 roku, przyczyniając się jednocześnie do jej wyższego poziomu w 2024 roku”.

Nie wiemy, na jakiej podstawie prezes Glapiński mówi, że już za chwilę czekają nas spadki.

„Oglądałam tę konferencję, ja nic nie wiem, o co chodzi” – mówiła kobieta, która rozmawiała z prezesem Glapińskim na sopockim molo i trudno z nią nie empatyzować. Wielokrotnie pisaliśmy, że konferencje prezesa Glapińskiego o sytuacji gospodarczej – miejsce na klarowne wyłożenie obecnych warunków i przewidywań na kolejne miesiące – są chaotyczne i pełne dygresji. Ostatnią z nich Adam Glapiński zaczął od zapowiedzi pozwu dla Tomasza Siemoniaka i Donalda Tuska – polityków największej partii opozycyjnej.

Prezes na wakacjach proponuje wakacje

„Ja cały czas śledzę, ile kredytów jest niespłaconych, na razie nie ma wzrostu” – mówił też prezes NBP. I miał racje. Na razie nie dochodzą do nas wiadomości na temat zwiększenia liczby niespłacalnych kredytów. Ale z takimi deklaracjami należy uważać. Polska jest krajem z jednym z najwyższych odsetków tak zwanych „złych kredytów”, czy raczej non-preforming loans (NPL).

Według najnowszego raportu Europejskiego Urzędu Nadzoru Bankowego na koniec pierwszego kwartału w dwóch bankach pod nadzorem EUNB (PKO i Pekao) było to 4,5 proc. kredytów, wynik lepszy tylko od Grecji. Według Komisji Nadzoru Finansowego było to nawet 5,5 proc. w całym sektorze bankowym. Jeśli więc wpadniemy w recesję lub silne spowolnienie gospodarcze, problem z niespłacalnością kredytów może się powiększyć. Odpowiedź, jaką przygotował rząd, to wakacje kredytowe. 14 lipca prezydent podpisał ustawę, od teraz posiadacze kredytu hipotecznego mogą odroczyć spłaty kredytów – po dwa miesiące w III i IV kwartale 2022 roku i po miesiącu w każdym kwartale 2023 roku.

Prezes Glapiński na molo rekomendował swojej rozmówczyni to rozwiązanie:

„Teraz trzeba wziąć ten urlop kredytowy, cztery miesiące w tym roku, w przyszłym miesiąc w każdym kwartale, i potem stopy będą już niskie. Być może w ostatnim kwartale przyszłego roku będziemy już obniżać stopy”.

Niskie stopy

To informacja, która na konferencji prasowej nie padła w tej formie. Ale prezes znów jest tutaj niespójny. Z jednej strony mówi, że „być może” RPP będzie obniżać stopy, a z drugiej mówi, że już wówczas stopy będą niskie. To niemożliwe, żeby obniżki były szybkie. „Niskie” to względne pojęcie, ale jeśli odniesiemy to do przedpandemicznych poziomów, czyli prawie zerowych stóp, to szanse na to, że na koniec 2023 roku stopy będą niskie, są ekstremalnie małe.

Prezes podzielił się też swoją opinią na temat szczytu inflacji i stóp procentowych:

„W tej chwili mamy najwyższą inflację i najwyższe stopy procentowe”.

„Czyli nie będzie już podwyżek?” – zapytała kobieta.

„Jeśli będzie, to jedna 0,25”.

Jest to częściowo spójne z konferencją prasową. Tam prezes mówił, że nie spodziewa się już dużych podwyżek. Ale nie może ich wykluczyć, bo zależy to od sytuacji gospodarczej. Nie podawał jednak konkretnej wysokości ewentualnej podwyżki.

Dla kredytobiorców byłaby to dobra wiadomość. I nie jest to wykluczone, że tak będzie. Efekty podwyżek zaczynają być widoczne w gospodarce. A podwyższone stopy procentowe nie oddziałują na ceny energii częściowo dyktowane przez Putina, nie mają z nimi nic wspólnego. Wyższe stopy mają obniżyć ilość gotówki w gospodarce i zmniejszyć popyt. Z danych widać, że zaczyna się to dziać.

Najlepsza konferencja?

Powstaje jednak pytanie, czy prezes NBP powinien takimi informacjami dzielić się z przypadkowymi rozmówcami na wakacyjnym spacerze?

Zapytany o to rzecznik rządu Piotr Müller odpowiedział:

„Ktoś podszedł i co miał pan prezes zrobić, odwrócić się na pięcie i odejść?”.

Łatwo jednak sobie wyobrazić, że prezes mógł jednak jednocześnie być uprzejmy, ale dodatkowe informacje na temat polityki NBP w najbliższych miesiącach zostawić dla oficjalnych kanałów komunikacji. Z drugiej strony trzeba też prezesowi Glapińskiemu oddać, że nie dał się sprowokować. Był w rozmowie uprzejmy i chętny, by udzielić odpowiedzi. A jego odpowiedzi, niezależnie od oceny merytorycznej, wewnętrznie spójne. Usłyszeliśmy: inflacja już zaraz hamuje, podwyżek stóp nie będzie lub będą niewielkie, pod koniec 2023 roku zaczniemy obniżanie stóp, warto brać wakacje kredytowe. Nic o Tusku, żadnych kwiecistych i niezrozumiałych metafor.

Lepiej byłoby jednak dla naszej gospodarki i dla rynków, gdyby prezes był w podobnym nastroju i tak samo potrafił się streszczać na oficjalnych konferencjach prasowych.

Ekspert: prezes Glapiński ośmiesza Polskę

Taki sposób komunikacji mocno skrytykował na Twitterze dr Wojciech Paczos z Cardiff University:

"Spróbujcie sobie wyobrazić np. prezeskę Lagarde [Christine Lagarde, prezeska Europejskiego Banku Centralnego – przyp. OKO] gdzieś na wakacjach we Francji jak opowiada przechodniom, na jakim poziomie EBC zakończy cykl podwyżek. Albo jak krzyczy, że np. »Merkel łże« i ona idzie z tym do sądu.

Niewiarygodne? Nie dla prezesa NBP. Wstyd prezesie Glapiński. W polityce monetarnej najważniejsze są wiarygodność i profesjonalizm. A Glapiński nie ma tych przymiotów. Ośmiesza politykę monetarną i ośmiesza Polskę. To duży problem dla nas: bez wiarygodności i profesjonalizmu jedynym sposobem na zbicie inflacji jest ostre dokręcenie śruby” – przewiduje.

A słowa prezesa, nawet na molo w Sopocie, mogą wpływać na rzeczywistość. W poniedziałek rano, po dwóch dniach wzrostów, ponownie spadły wyceny kontraktów terminowych na trzymiesięczny WIBOR. Wówczas wynosiły 7,65 proc. A że WIBOR jest skorelowany ze stopami procentowymi NBP, oznacza to ocenę ich maksymalnej wysokości około 7,5 proc.

A to by oznaczało, że rynki prezesowi do końca nie wierzą. I to niezła recenzja polityki informacyjnej prezesa Glapińskiego.

;

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze