Obok fety z okazji zatopienia „Moskwy”, nie ustają wysiłki słowotwórcze. Cały czas powstają nowe słowa na „de”. Jednym z najnowszych jest „decyrylizacja”. Co oznacza?
Już dawno słowo „Moskwa” nie było wypowiadane z taką radością. I satysfakcją. Zatopienie krążownika „Moskwa” to całkiem spore symboliczne zwycięstwo Ukraińców. Cieszy to, że Rosjanie ukrywają przyczynę zatonięcia statku, i to, że pocisk przeciwokrętowy Neptun okazał się tak skuteczny. „Taki jest gniew Neptuna”, żartuje Pawło Łakijczuk z Centrum „Strategia XXI”.
A jednak, obok fety z okazji zatopienia „Moskwy”, nie ustają wysiłki słowotwórcze. Cały czas powstają nowe słowa na „de”. Jednym z najnowszych jest „decyrylizacja”.
„Decyrylizacja” to termin, który odnosić się ma do pozbawienia władzy patriarchy Cyryla. Używa go chociażby Andrij Pinczuk, duchowny Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego w rozmowie z „Ukrainśką Prawdą”. W decyrylizacji powinien wziąć udział międzynarodowy trybunał, który sprawi, że nawet Rosyjski Kościół Prawosławny uwolni się od wpływów patriarchy, którego wsparcie dla wojny w Ukrainie duchowny nazywa „kościelnym faszyzmem”.
Pinczuk nie rozmawiał jednak z Jewhenem Rudenko z „UP” tylko o Cyrylu.
- Chciałbym zacząć od pytania, które teraz często rozbrzmiewa: czy jest Bóg po Buczy, Irpiniu, Mariupolu, Kramatorsku? Co może Pan powiedzieć ludziom, którzy szukają odpowiedzi?
- (Długa pauza)
- Halo, jest Pan tu?
- Tak, taka jest we mnie znacząca pauza... Wie Pan, ja bym niczego nie powiedział tym ludziom. Myślę, że Bóg też by im niczego nie powiedział. Po prostu podszedłbym do tych ludzi i mocno, mocno ich objął, płakałbym razem z nimi. Chrystus zrobiłby tak samo.
Po drugiej stronie, brutalnej i matematycznej, cyferki: inflacja w Ukrainie może dosięgnąć 20 proc., a ukraiński produkt krajowy brutto spadnie o 30 proc.
Jak zauważa Wołodymyr Dacenko na łamach „Dzerkała Tyżnia”, do ukraińskich strat znacznie przyczynia się de facto blokada transportowa Ukrainy. Oczywiście żadna taka blokada nie została oficjalnie nałożona, niemniej z powodu wojny transport jest znacznie utrudniony. Ukraina ma tracić z tego powodu od trzech do pięciu miliardów dolarów każdego miesiąca, nie wliczając w to uszkodzeń infrastruktury wynikłych na skutek działań wojennych.
Przy tym ta blokada, którą wprowadza Unia Europejska wobec Rosji, wydaje się śmieszna. Dacenko zauważa, że ograniczenia transportu wprowadzone w ramach ostatniego pakietu sankcji, czyli zakaz wjazdu rosyjskich i białoruskich pojazdów transportowych (a i tak z wyjątkami) i zakaz importu drewna, cementu i innych towarów przemysłowych, kosztuje agresora niewiele. Prawdziwym uderzeniem byłaby pełna blokada transportu drogowego, to jest plan minimum. Mimo że Rosja ma w odwodzie Chiny, przekierowanie handlu na Wschód nie byłoby takie proste – chociażby ze względów infrastrukturalnych.
Bo, oczywiście, „pragmatyczna Europa” nie zrezygnuje z gazu i gazociągów. Przez systematyczne odchodzenie od węgla, lub nawet atomu, w kierunku elektrowni gazowych, Europa znalazła się w kropce i jest zależna od Rosji. Jednymi z głównych prowodyrów takich zmian były coraz bardziej nielubiane w Ukrainie Niemcy. Niemcy są nielubiane, a Niemcy – niewpuszczani.
Przykro mi, że doniesienia jednego z niemieckich mediów spowodowało tę niełatwą sytuację – mówił na briefingu minister spraw zagranicznych Dmytro Kuleba. „Niełatwa sytuacja” to odmówienie propozycji odwiedzin prezydenta Niemiec Franka-Waltera Steinmeiera 13 kwietnia w Kijowie. Steinmeier wcześniej, jako minister spraw zagranicznych Niemiec, brał udział chociażby w pracach nad Nord Stream 2 i wspierał ten projekt. Kuleba stwierdził, że nie chciałby zaognienia relacji między Ukrainą a Niemcami i uważa, że ten gest nie przyniesie szkód dyplomatycznych. Ale odmowa była odmową, a na mediach społecznościowych odrzucenie propozycji Steinmeiera spotyka się z aprobatą. „Chociaż Scholza mogliby wysłać”, piszą komentujący.
Nieliczni w tym czasie pamiętają o przyrodzie.
„Obrońcy przyrody przypominają, że społeczeństwo często kieruje się zasadą »nie czas na przyrodę«. Skoro jest tak w czasie pokoju, to tym bardziej podczas wojny, kiedy liczba ofiar idzie w tysiące, miliony ludzi są zmuszone opuścić rodzinne miasta, a straty ekonomiczne ocenia się na setki miliardów dolarów”, pisze Dmytro Simonow z „Hromadske”.
Problemem są chociażby pożary, które są dramatem dla Polesia. Mimo że zdarzają się sytuacje, w których pożary lasów są naturalne, obrońcy przyrody z Ukrainy zwracają uwagę na to, że Polesie to nie Australia.
Na zdjęciach satelitarnych można zobaczyć, że ilość pożarów lasów w strefie walk na północy kraju wzrasta. Myślę, że kijowskie Polesie spłonie całkowicie – twierdzi jeden z rozmówców Simonowa, Oleksij Wasyluk.
Odwrotnie, w dobrej sytuacji są wilki. Normalnie wiele szczeniąt, które rodzą się zazwyczaj w kwietniu i maju, nie dożywa sezonu polowania na zwierzęta kopytne, kiedy to wilki zdobywają najwięcej pożywienia – opowiada Maryna Szkwyra z fundacji „Save Wild”. Teraz ich położenie jest komfortowe. Wilki mogą żywić się ciałami martwych rosyjskich żołnierzy. Więcej szczeniąt przeżyje. Część zginie po wejściu na minę.
dziennikarz i reporter, autor książki „Tycipaństwa. Księżniczki, Bitcoiny i kraje wymyślone". Prowadzi audycje „Osobiste wycieczki" i „Radiolokacja" w Radiu Nowy Świat.
dziennikarz i reporter, autor książki „Tycipaństwa. Księżniczki, Bitcoiny i kraje wymyślone". Prowadzi audycje „Osobiste wycieczki" i „Radiolokacja" w Radiu Nowy Świat.
Komentarze