0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Wlodek / Agencja Wyborcza.plJakub Wlodek / Agenc...

Pukają się w czoło – bo to nie Żydzi napadli III Rzeszę. Przytakują – bo rzeczywiście z Rosją nie chcą mieć nic wspólnego. Kolejny raz sprawdzamy, co piszą w czasie wojny ukraińskie media.

Nadmiar bohaterów

Przekonał się o tym chociażby Anatolij Tymoszczuk, którego „Ukraiński Związek Piłki Nożnej wysłał w ślad za russkim korablem”, jak pisze „Prawda”. Przewinienie? Tymoszczuk gra w Zenicie, klubie z Petersburga. W dobrym tonie, praktycznie moralnym obowiązkiem ukraińskich sportowców grających w rosyjskich klubach jest rezygnacja ze współpracy. Tymoszczuk nie dość, że współpracy nie zawiesił, to nawet unika wypowiedzi o wojnie. Pojawiają się wręcz podejrzenia, jakoby był rosyjskim agentem. Wiadomo, co się takim mówi.

Nie jest to dziwne. W piątek rozgłos zyskała wypowiedź rosyjskiego jeńca Maksima Krisztopa. Okazało się, że lotnik świadomie bombardował cywilne budynki mieszkalne.

„Mój trzeci lot wojskowy był 6 marca. Na pokładzie były cztery prowizoryczne bomby lotnicze. Podczas wykonania zadania zrozumiałem, że celem nie są wojskowe obiekty przeciwnika, a budynki mieszkalne i pokojowo nastawieni ludzie, ale wykonałem przestępczy rozkaz" – ogłaszał podczas konferencji prasowej agencji Interfax.

Inny Maksym został bohaterem. Heroj Ukrajiny – taki tytuł nadano Maksymowi Biłokoniowi. Już się nim nie nacieszy – dostał go pośmiertnie. Był czołgistą, zdążył zniszczyć dwa czołgi Rosjan i zneutralizować ich grupę dywersyjną. Tytuł otrzymał już ponad tydzień temu, w czwartek jego sylwetka ukazała się w tabloidzie „Ekspres” i szybko powędrowała na pierwsze miejsce najczęściej czytanych artykułów.

„Oni byli bardzo zakochani, Maksym opiekował się małą Sofijką, córką Darii, jak swoją własną" – opowiada matka Biłokonia, Tetjana, cytowana przez „Ekspres”. „Niedawno skończyła roczek. Ukochana mojego syna powiedziała, że w ciągu ostatnich dni przed wojną [jej córka] zaczęła go nazywać swoim tatą". Maksym i Daria planowali ślub. Niestety, stał się bohaterem.

Bohaterów i bohaterek jest więcej, a popularna prasa ukraińska wygląda teraz jak zbiór hagiografii.

„23-letnia sierżantka służby medycznej Iwanna Poliszczuk – z wsi Brodiw na Rówieńszczyźnie”. Zginęła drugiego dnia wojny. Jedne z ostatnich słów, które powiedziała przez telefon do matki: „Mamo, módl się za mnie, tu jest gorąco”.

Oleksandr Łukjanowicz, 33 lata, Wołyń. Zginął w walkach pod Kijowem. Wcześniej zniszczył około 30 pojazdów wojskowych wroga. „On i tak był dla nas bohaterem, a odznaczenie od prezydenta tylko to podkreśliło” - brat Wołodymyr.

Bohaterów, niestety, może być więcej.

Przeczytaj także:

Nie na to czekamy, Unio

Mówi się, że sąsiedzi z północy mają atakować. Jeszcze na początku lutego Ministerstwo Spraw Zewnętrznych Białorusi twierdziło, że atak na Ukrainę z Białorusi jest pomysłem niedorzecznym, ale Ukraińcy już wiedzą, ile warte są słowa sąsiadów. Ławrow powiedział przecież niedawno, że w gruncie rzeczy to Rosja nie zaatakowała nawet Ukrainy.

Słowa sąsiadów z Zachodu są warte tyle, co słabnąca złotówka.

„Wczoraj odbyło się bardzo ważne spotkanie liderów krajów Unii Europejskiej" – mówił Zełenski w piątek 11 marca, jak podaje „Jewropiejśka Prawda”, bliźniaczy portal „Ukraińskiej Prawdy” do spraw europejskich. „Długie, rzeczowe. Wiemy, co mówili na tym spotkaniu wszyscy liderzy, kto nas wspierał, a kto się starał, aby deklaracje były niewystarczające dla Ukrainy, Europy i dla naszej silnej wolności." Stwierdził też, że decyzja UE w tej formie jest „nie tym, na co czekamy” - bo trzeba silniej.

Słowa sąsiadów ze Wschodu są warte zaś już tylko tyle, co rubel. Z tego powodu Ukraina przygotowuje się na atak z Białorusi. Minister obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow uprzedził, że Rosjanie mogą zacząć prowadzić ostrzał Białorusi z terytorium Ukrainy, aby wciągnąć ją w wojnę. I ponownie: daty i doniesienia. W piątek „Ukrainśka Prawda” prognozowała, że wojska białoruskie mogą wejść do Ukrainy 11 marca do godziny 21:00 czasu lokalnego. Redakcja przypuszcza, że właśnie wejścia Białorusi do wojny miała dotyczyć rozmowa Putina z Łukaszenką, którego dziennikarze uparcie nazywają „samozwańczym prezydentem Białorusi”. To się nie stało. Napięcie jednak rośnie.

Izrael nie jest sąsiadem Ukrainy, ale premier Naftali Bennett angażuje się w sprawy atakowanego kraju dosyć mocno. Pewne poruszenie i zdziwienie wywołała wizyta Bennetta w Moskwie, gdzie miał rozmawiać z Putinem. W sobotę 12 marca Mychajło Podolak, szef kancelarii prezydenta, zatweetował, że szef izraelskiego rządu kategorycznie odradza Ukrainie przyjąć warunki Rosji, mimo że wcześniej radził odwrotnie. Rubel może spadać, ale hrywna chyba rośnie.

Dziesięć złotych i 55 tysięcy hrywien

Zupełnie absurdalne w tym kontekście wydają się sukcesy ukraińskich paraolimpijczyków. Ukraińska „Siewodnia” w sobotę podała informację o dziesiątym już złotym medalu ukraińskiej reprezentacji – poza tym Ukraińcy zdobyli jeszcze dziesięć srebrnych i osiem brązowych. Są drudzy w klasyfikacji medalowej, zaraz po Chinach. To świetny wynik, ale mało który portal ma teraz czas, aby pisać o sporcie w kontekście innym, niż wojenny. Ostatni komunikat agencji prasowej Interfax w sprawie igrzysk paraolimpijskich został opublikowany 8 marca. Mimo że sukcesy paraolimpijczyków są spektakularne, nie ma na to przestrzeni. Głośniej jest o Tymoszczuku.

Trudno pisać o złotych medalach w dalekim Pekinie, kiedy uchodźcy przyjeżdżający do zachodnich części Ukrainy są wykorzystywani na tysiące hrywien. Siuzanna Bobkowa w materiale z „Wysokiego Zamku” ostrzega przed osobami, które wymagają od uchodźców opłaty za wynajem mieszkania z góry. To mogą być oszuści.

Cytowana przez „Zamok” lwowska agentka nieruchomości Iryna Demydiuk zwraca również uwagę na kwestię językową. Należy wystrzegać się ogłoszeń w języku rosyjskim, bo według niej lwowscy agenci używają tylko i wyłącznie ukraińskiego. Jeśli ktoś próbuje zaoferować mieszkanie po rosyjsku, jest duża szansa, że chce cię oszukać. Nawet jeśli mówi po ukraińsku, ale duka – należy uważać.

Ku przestrodze opisano historię Lewana z Charkowa, który przyjechał do Lwowa z dziewczyną, psem i dwoma kotami, a obecnie żyje u wolontariuszy. Oszuści wyciągnęli od niego 55 tysięcy hrywien, czyli ponad 8 tysięcy złotych, a mieszkania nie zobaczył. Zaczęło się od zaliczki, a potem spirala się nakręcała.

Oszczędności przepadły, policja nie ma czasu, bo szuka w mieście dywersantów.

„Mieszkamy u wolontariuszy, ale w tym samym czasie szukamy mieszania na wsi w Iwano-Frankowszczyźnie" – opowiada Lewan. „Znalezienie wolnego mieszkania we Lwowie jest niemożliwe." I to już od pewnego czasu.

„Lwów pęka w szwach, nie ma już gdzie zakwaterować przesiedleńców" – opowiadał agent nieruchomości Roman Andrusiak w artykule „WZ” z 9 marca. „Mam informację, że wolnego mieszkania na Lwowszczyźnie nie ma już do samych Karpat".

;

Udostępnij:

Maciej Grzenkowicz

dziennikarz i reporter, autor książki „Tycipaństwa. Księżniczki, Bitcoiny i kraje wymyślone". Prowadzi audycje „Osobiste wycieczki" i „Radiolokacja" w Radiu Nowy Świat.

Komentarze