0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

Paulina Pacuła, OKO.press: W Polsce oraz w byłych republikach radzieckich, szczególnie na zachodzie byłego Związku Radzieckiego, zmarły kilka dni temu Michaił Gorbaczow postrzegany jest jako bardzo pozytywna postać. Człowiek, któremu udało się postawić zwolennikom sowieckiej tyrani, doprowadzić do zakończenia zimnej wojny, uniknięcia katastrofy nuklearnej oraz oddania niepodległości tak wielu europejskim narodom. A jak Gorbaczow postrzegany jest w Rosji?

Kirył Rogow*: Zdecydowanie inaczej. W ciągu ostatnich trzech dekad Gorbaczow nie był postrzegany jako osoba, która odegrała pozytywną rolę w historii Rosji. Dla Rosjan jest on przywódcą, który stracił władzę i doprowadził do upadku Związku Radzieckiego, co dla większości jest absolutną tragedią. Takie postrzeganie Gorbaczowa umacniała też państwowa propaganda, która całe lata 80. oraz 90. przedstawia jako absolutny chaos i nic dobrego.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, zaskakują właśnie

Pewnym paradoksem jest jednak to, że o ile jeszcze 20 lat temu Gorbaczow nie był pozytywną figurą nawet w oczach tej bardziej liberalnej części społeczeństwa – postrzegany był bowiem jako polityk bardzo archaiczny i konserwatywny, a także kiepski przywódca (w ciągu sześciu lat sprawowania władzy jako Sekretarz Generalny Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, przewodniczący Prezydium Rady Najwyższej ZSRR oraz pierwszy i jedyny prezydent ZSRR w okresie 1990–1991, chciał zbudować tzw. nowy socjalizm i ocalić pewne elementy sowieckiego systemu; prawdziwy koniec socjalizmu i dekonstrukcję sowieckiego systemu przeprowadził dopiero Jelcyn), to im bardziej postępowała autokratyzacja Rosji, gdy do władzy doszedł Putin, tym bardziej doceniane było to, co zrobił Gorbaczow.

Gorbaczow przywrócił Rosjanom wiele politycznych i obywatelskich wolności, był przeciwnikiem tyranii i despotyzmu. Im bardziej Putin chciał pogrzebać jego spuściznę i odwrócić przeprowadzone przez niego reformy, tym bardziej – w oczach części społeczeństwa – rosła świadomość znaczenia tego, co wniósł Gorbaczow. Ale tamtej Rosji już nie ma, to był epizod.

Branko Milanović, serbsko-amerykański ekonomista bardzo ciekawie podsumował postać Gorbaczowa: "Według standardów sztuki zarządzania państwem trzeba go oceniać bardzo surowo, jak jedną z największych porażek w historii. Według standardów człowieczeństwa trzeba go jednak oceniać znacznie życzliwiej: pozwolił milionom odzyskać wolność, nie tylko głosił, ale też trzymał się zasady niestosowania przemocy w sprawach wewnętrznych i zagranicznych, urząd opuścił z własnej woli – nie dlatego, że musiał, ale dlatego, że nie chciał walczyć o władzę i ryzykować życia ludzi, by ją utrzymać. Ale będąc miłym i w pewien sposób antypolitycznym, zrobił miejsce dla znacznie gorszych ludzi”. Co Pan sądzi o takim ujęciu postaci Gorbaczowa?

Zgadzam się w pełni z pierwszą częścią tego komentarza, natomiast zupełnie nie zgadzam się z tym, że Gorbaczow w jakiś sposób przygotował grunt dla „znacznie gorszych ludzi”. Taki sposób myślenia o historii, jako o historii wielkich ludzi, którzy popełniają lub nie popełniają błędów i to warunkuje bieg dziejów, jest bardzo popularny w Rosji. Ale w tej wizji gubi się bardzo wiele.

Przeczytaj także:

Liberalizacja, która jest największym dziejowym osiągnięciem Gorbaczowa, była procesem, w którym zdekonsolidował władzę w państwie, przekazał wiele upoważnień innym instytucjom. Tracił władzę, bo dokładnie na tym polega proces liberalizacji. Ale liberalizacja to jeszcze nie wolność, to dopiero pewna szansa i możliwość. Gorbaczow rozpoczął ten proces i niejako padł jego ofiarą. To społeczeństwo jest odpowiedzialne za to, co zadziało się później. Bo liberalizacja to też nie demokracja, to są dwa zupełnie odmienne procesy.

Budowanie demokracji zaczyna się od liberalizacji – to fakt, ale potem następuje kluczowy proces budowania demokratycznych instytucji. Jeśli w tej kwestii społeczeństwo zawiedzie, nie dopilnuje tego procesu, to jest już zupełnie inna historia. Dla mnie to ma zastosowanie zarówno w ocenie Gorbaczowa, jak i Jelcyna. To nie Jelcyn jest winien autokratyzacji Rosji, bo wybrał na swojego następcę Putina. To społeczeństwo powinno było postawić opór Putinowi, gdy ten zaczął zagarniać władzę dla siebie.

Niektórzy badacze twierdzą, że taka prosta opozycja demokracja vs. autokratyzacja to zbyt duże uproszczenie, by zrozumieć procesy społeczno-polityczne zachodzące w rosyjskim społeczeństwie po rozpadzie Związku Radzieckiego. A na Zachodzie dominuje takie ujęcie tematu, że najnowsza historia Rosji to po prostu historia nieudanej demokratyzacji, że słaby system demokratyczny zbudowany za czasów Gorbaczowa i Jelcyna został przeobrażony w system autokratyczny, bo do władzy doszedł były agent KGB. Czego brakuje w tej narracji?

W Rosji popularne jest takie fatalistyczne myślenie, że wszystko jest z góry określone, że historia i bieg dziejów są ustalone, więc skoro do władzy doszedł były agent KGB, to nic nie mogło potoczyć się inaczej. Ale to nieprawda. Jelcyn był liderem partii komunistycznej, był sowieckim aparatczykiem, a mimo to w swojej karierze politycznej po 1991 roku nie wracał do sowieckich metod sprawowania władzy, których używał, gdy był pierwszym sekretarzem partii i członkiem politbiura.

To nie osobowość Putina była głównym czynnikiem autokratyzacji w Rosji. Kiedy Putin doszedł do władzy, był zupełnie inną postacią niż jest dzisiaj. Autokratyzacja Rosji nie była nieunikniona.

Ale do niej doszło. Co zatem miało największy na nią wpływ?

Zwróćmy uwagę na to, jak zachodziła transformacja w republikach postsowieckich. Mamy dwie grupy krajów. Pierwsza grupa to głównie kraje Azji Centralnej: Azerbejdżan, Uzbekistan, Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Turkmenistan, ale też tu na zachodzie: Białoruś. W tych krajach ustrój autokratyczny zapanował bardzo szybko po odzyskaniu niepodległości. Te kraje niemal w ogóle nie doświadczyły okresów liberalizacji, albo były one bardzo krótkie. Szybko ukonstytuowały się nowe autokracje, głównie personalistyczne, oparte na silnej pozycji lidera, najczęściej prezydenta.

W drugiej grupie krajów ukonstytuował się tzw. konkurencyjny system oligarchiczny. To też nie jest demokracja, ale władza w takim systemie jest nieco bardziej rozproszona, podstawy do ukonstytuowania się demokracji są nieco większe. Taki system powstał m.in. w Gruzji, Mołdawii, Armenii i Ukrainie. Polega on na tym, że istnieje co najmniej kilka konkurencyjnych wobec siebie ośrodków władzy oligarchicznej – umocowanej w biznesie, mediach i częściowo reprezentowanej na szczeblach władzy państwowej lub lokalnej. To są takie patrymonialne piramidy, które ze sobą konkurują i stanowią wobec siebie ograniczenie, co sprawia, że są też podstawą instytucjonalną dla słabo rozwiniętego, ale jednak, pluralizmu politycznego.

Rosja w latach 90. i na początku 2000. także była konkurencyjną oligarchią – nie istniała jedna hierarchiczna piramida władzy, lecz kilka konkurujących ze sobą piramid. Dopiero lata dwutysięczne i dojście do władzy Władimira Putina zaczęło przesuwać Rosję w stronę bardziej personalistycznego reżimu.

Wpłynęło na to wiele czynników, ale szczególne znaczenie miał jeden: gwałtowny przyrost wpływów ze sprzedaży surowców energetycznych.

W latach 70. baryłka ropy kosztowała na światowych rynkach około 27 dolarów (w cenach stałych z 2010 roku). W latach 80. – 35 dolarów, w 90. – 42 dolary, w 2000 – 59 dolarów, a w okresie od 2011 do 2021 wzrosła do około 70 dolarów za baryłkę. W ostatnich dwóch dekadach ze względu na rozbudowę infrastruktury (m.in. budowę gazociągów Nordstream) Rosja doświadczyła ogromnych wzrostów wpływów do budżetu i dzięki temu stawała się coraz bogatsza.

Bank Światowy ma taki wskaźnik – udział wpływów ze sprzedaży surowców naturalnych w PKB. W latach 90. w Rosji ten wskaźnik wynosił 9 proc., w latach dwutysięcznych już 19 proc. To jest bardzo istotny czynnik, który wpłynął na postępowanie autokratyzacji, ponieważ państwo zaczęło dysponować ogromnymi zasobami umożliwiającymi budowę patrymonialnego systemu redystrybucji. Nie mówię, że to jedyny czynnik, że np. społeczne przywiązanie do idei Rosji jako wielkiej, regionalnej potęgi nie miało tu znaczenia. Miało. Ale w perspektywie ekonomii politycznej tym, co umożliwiło rozwój autokratycznej władzy, były właśnie te zasoby.

W systemie oligarchicznym konkurencyjne wobec siebie ośrodki władzy dysponują porównywalnymi zasobami. Natomiast gdy w grę wchodzą tak ogromne zasoby jak w Rosji, jedna grupa zaczyna uzyskiwać przewagę nad pozostałymi i jest w stanie konsolidować władzę budując jedną strukturę dominującą.

Dokładnie to działo się w Rosji przez ostatnich 20 lat. Dlatego moim zdaniem osobowość Putina jest drugorzędna wobec czynników, które pozwoliły mu faktycznie sięgnąć po władzę.

Na Ukrainie też były próby budowy podporządkowanego Rosji systemu dominującego, ale społeczeństwo stawiało im opór.

Tak. W Ukrainie też mieliśmy do czynienia z próbami konsolidacji władzy w rękach jednej grupy – grupy, która w danym momencie miała prezydenta – ale inne grupy zjednoczyły się i przeciwstawiły. Putin długo próbował przejąć kontrolę nad Ukrainą poprzez zbudowanie lojalnego wobec siebie systemu personalistycznego – dogadanie się z jedną z grup oligarchicznych – prorosyjską Partią Regionów, z której wywodził się Wiktor Janukowycz, i konsolidację władzy na Ukrainie z ich pomocą. To mu się nie udało, bo ukraińskie społeczeństwo stawiało opór – najpierw w 2004 roku, gdy wybuchła pomarańczowa rewolucja, a potem pod koniec 2013 roku, gdy zaczął się Majdan.

Natomiast w Rosji zasoby, którymi dysponowała grupa rządząca, były tak duże, że władza mogła kupić lojalność władz regionalnych, oligarchów, skonsolidować media w swoich rękach i tak dalej. Kto był oporny, lądował w więzieniu, łagrze lub dokonywano zamachów na jego życie. Dlatego proces autokratyzacji politycznej był tak udany i uczynił pluralistyczne instytucje słabymi i dysfunkcyjnymi.

Cały czas trwała też społeczna promocja tego systemu i konstytuowanie się patrymonialnej wizji organizacji społecznej. Rosyjskie społeczeństwo jest przekonane, że o sukcesie w życiu decyduje umiejętność jednostki zajęcia wysokiej pozycji w systemie redystrybucji, odnalezienie się w istniejącej hierarchii władzy.

Ale w Rosji mimo wszystko wykształciła się opozycja. Weźmy pod uwagę chociażby Aleksieja Nawalnego.

Tak, Władimir Putin kompletnie nie docenił siły mediów społecznościowych i pod jego nosem wyrosło zupełnie nowe pokolenie polityczne, na które nie miał wpływu. To pokolenie po raz pierwszy ujawniło się podczas masowych protestów w 2011 i 2012 roku. W tym czasie popularność Putina bardzo spadła, ujawniła się ogromna przepaść między młodym a starszym pokoleniem. Różnica między nimi wynikała przede wszystkim ze sposobów konsumpcji mediów. To starsze pokolenie było ukształtowane przez telewizję, w której dominowała putinowska propaganda. Młodzi korzystali przede wszystkim z mediów społecznościowych, a putinowska propaganda nie miała tam aż takiego przebicia. Dla reżimu Putina to było wyraźne zagrożenie. Badania opinii publicznej w 2021 roku pokazywały, że ponad 20 proc. rosyjskiego społeczeństwa popierało to, co w polityce robił Aleksij Nawalny.

W mojej ocenie wojna na Ukrainie i to co wydarzyło się w ciągu ostatnich sześciu miesięcy to radykalna próba powstrzymania tej tendencji i jeszcze większego ograniczenia demokracji poprzez całkowite odcięcie Rosji od Zachodu.

Putinowski reżim używa takiej opozycji “chaos vs. porządek” do swojej legitymizacji. W tej narracji w historii Rosji cyklicznie pojawiają się “czasy kłopotów”, okresy destabilizacji i osłabienia władzy. Putinizm widziany jest jako okres zaprowadzania porządku, konsolidacji i centralizacji władzy, niezbędny dla przetrwania rosyjskiego państwa. Czym w tym kontekście jest wojna na Ukrainie?

W rosyjskiej historii, mniej więcej przez trzy ostatnie stulecia, Rosja zawsze była postrzegana – zarówno przez samą siebie, jak i z zewnątrz, przez pryzmat zachodniej Europy – podobieństwa do niej lub różnic. Z perspektywy Paryża Rosja to żaden Zachód, co najwyżej marny naśladowca, ale znowu z perspektywy Wschodu – Chin, Azji, Rosja wydaje się dużo bardziej europejska niż nie. Taka identyfikacja była powodem wielu problemów i niezadowolenia rosyjskich elit.

Budowa Związku Radzieckiego i jego bardzo specyficznego systemu społeczno-polityczno-ekonomicznego to była pierwsza tak radykalna próba odcięcia się od Zachodu, budowy alternatywnego systemu. Ta próba się nie powiodła, Związek Radziecki upadł, a jego system został całkowicie skompromitowany.

Mniej więcej od końcówki lat 80. XX wieku Rosja weszła znowu na ścieżkę upodabniania się do Zachodu, kopiowania zachodnich instytucji. To trwało mniej więcej do pierwszej dekady XXI wieku, w sumie jakieś 25 lat. Ale to też nie zbudowało rosyjskiej potęgi, ta ścieżka nie doprowadziła do uzyskania przez Rosję takiej pozycji politycznej i ekonomicznej w regionie, jakiej pragnął Władimir Putin. To dlatego przywódca Rosji znowu zdecydował się na zmianę kierunku i ustawienie się w opozycji do Zachodu.

W tej wojnie nie chodzi o to, by powstrzymać rozszerzanie NATO na wschód, ani o wyzwolenie rosyjskich terytoriów i przyłączenie ich z powrotem do Rosji: wiele jest ziem, które historycznie należały do Rosji, ale o nie Putin się nie upomina.

Prawdziwym celem Putina jest wojna sama w sobie, wojna z Zachodem. Całkowite odcięcie Rosji od Zachodu, zerwanie wszelkich relacji, odbudowa Żelaznej Kurtyny po to, by Rosja stała się dużo wyraźniej zarysowaną potęgą, a przypływające z Zachodu idee polityczne przestały siać chaos i zamęt.

Putin chce robić swoje i móc całkowicie ignorować Zachód. To dlatego intensywnie buduje alianse polityczne z państwami rozwijającymi się i ze wszystkimi przeciwnikami Zachodu, którzy chcą z nim rozmawiać.

Sankcje wspomagają proces dewesternizacji?

Tak. Wprowadzenie ograniczeń wizowych dla Rosjan też jest w jego interesie. Im bardziej społeczeństwo rosyjskie jest odcięte od Zachodu, tym lepiej dla Putina. Oczywiście w żaden sposób nie twierdzę, że Zachód jest tu czemuś winny, to jest po prostu paradoks wojny.

Wojna jest potężnym narzędziem transformacji systemu politycznego, zarówno wewnętrznego, jak i międzynarodowego. Putin właśnie tego chce. Chce skończyć z pseudodemokratycznymi gierkami, chce by Rosja wyrosła na azjatycką tyranię.

Ale ten prozachodni front w Rosji jest wciąż mocny i ważny, więc Putin musi sięgnąć po bardzo mocne narzędzia, by osiągnąć swój cel. Prowadząc wojnę z Zachodem jeszcze mocniej delegitymizuje prozachodnią opozycję w Rosji.

Czy próba budowy unii eurazjatyckiej na początku drugiej dekady XXI wieku to była jeszcze próba osiągnięcia tego samego celu bardziej pokojowymi środkami?

W pewnym sensie tak. Putin dwukrotnie podjął próby umocnienia swojej pozycji w regionie. W 2003 roku zaproponował utworzenie wspólnej przestrzeni gospodarczej, a w 2012 – 2013 wyszedł z inicjatywą unii euroazjatyckiej. W obu przypadkach na drodze do osiągnięcia celu stanęła mu Ukraina, która nie była zainteresowana integracją. Tak jak już mówiłem, Putin długo próbował przejąć kontrolę nad Ukrainą poprzez zbudowanie lojalnego wobec niego systemu personalistycznego, ale to mu się nie udało. Po tym drugim niepowodzeniu wiosną 2014 roku, gdy Janukowycz uciekł z Ukrainy, postanowił zadziałać inaczej. Odwołując się do idei 1000-letniej państwowości rosyjskiej sięgnął po Krym i wschodnią Ukrainę. To ta idea wciąż legitymizuje wojnę na Ukrainie. Putin używa historii jako narzędzia walki.

Czy rosyjska inwazja na Ukrainę w oczach Putina ma jakiś istotny wymiar ekonomiczny? Czy wschodnia Ukraina jest dla niego ważna ze względu na dostęp do Morza Czarnego, istniejący tam przemysł?

To jest absolutnie drugorzędne. Dla Putina dużo większe znaczenie ma proces dewesternizacji Rosji, odcięcia jej od Zachodu. To jest ważniejsze niż cele ekonomiczne. Putin wie, że ta wojna prowadzi do strat ekonomicznych, ale dla niego dużo istotniejszym ryzykiem byłaby utrata władzy. Gdyby nie ta wojna, ryzyko utraty władzy byłoby zbyt duże.

*Kirył Rogow to znany w Rosji analityk polityczny, dyrektor Instytutu "Re: Russia. Expertise, Analysis & Policy Network", stypendysta Instytutu Nauk o Człowieku w Wiedniu oraz konsultant The Royal Institute of International Affairs Chatham House w Londynie. Z wykształcenia ekspert od rosyjskiej historii intelektualnej i kulturowej XVIII i XIX wieku. Pod koniec lat 90. rozpoczął karierę dziennikarską. Był współzałożycielem i redaktorem naczelnym portalu "Polit.Ru" - jednego z pierwszych rosyjskich mediów internetowych, felietonistą czołowego dziennika gospodarczego "Wiedomosti", a następnie zastępcą redaktora naczelnego dziennika "Kommersant". Pracował w Instytucie Polityki Gospodarczej Gajdara, czołowym rosyjskim think-tanku ekonomicznym oraz w Akademii Gospodarki Narodowej i Polityki Publicznej. W pracy publicystycznej skupia się głównie na sytuacji politycznej oraz postsowieckiej historii Rosji.

;
Na zdjęciu Paulina Pacuła
Paulina Pacuła

Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.

Komentarze