0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Grzegorz Celejewski / Agencja GazetaGrzegorz Celejewski ...

Na zdjęciu: Bogusław Hutek, przewodniczący Krajowej Sekcji Górnictwa Węgla Kamiennego NSZZ Solidarność, w drodze na negocjacje z rządem

Oczywiście podczas negocjacji strona rządowa zapewniała, że daty znajdą się w załącznikach dotyczących poszczególnych zakładów wydobywczych, ale strona społeczna była bardziej zapobiegliwa i zapisała to w swojej kilkustronicowej propozycji.

Przeczytaj także:

Harmonogram końca świata (górniczego)

Według związkowców, jedna kopalnia zostanie zamknięta w tym roku, jedna za osiem lat, kolejna za dziewięć lat. Potem przez pięć lat żadnych zamknięć. Trzy kopalnie przestałyby fedrować w latach 2035 2040. W 2041 - jedna, w 2043 - jedna i ostatnie cztery w 2049.

Czyli, poza już podjętą decyzją o zamknięciu w tym roku ruchu (zakładu, którego kopalnia jest tylko częścią, np. z oddziałami wzbogacającymi węgiel) Pokój kopalni Ruda, cały proces wygaszania górnictwa związki chcą odsunąć co najmniej o dekadę.

I tak

  • ruch Pokój kopalni Ruda miałby zakończyć fedrowanie w tym roku;
  • ruchy Bielszowice i Halemba będą połączone w 2023 i będą czynne do 2034 roku;
  • kopalnia Bolesław Śmiały mogłaby pracować do 2028 roku;
  • kopalnia Sośnica do 2029 roku;
  • kopalnia Piast do 2035 roku;
  • kopalnia Ziemowit do 2037 roku;
  • do 2039 roku miałby pracować zakład Murcki-Staszic (w zasadzie Wujek-Staszic po obecnym łączeniu z Wujkiem);
  • 2040 rok to koniec kopalń Bobrek i Brzeszcze;
  • 2041 rok – Mysłowice-Wesoła;
  • 2043 rok – Rydułtowy;
  • 2046 rok –Marcel;
  • i wreszcie 2049 rok – Chwałowice, Jankowice, Sobieski i Janina.

W przypadku Bogdanki górnicy w swej propozycji nie wpisali daty zamknięcia (rząd mówił również o 2049 roku).

A to dlatego, że lubelska kopalnia zapowiedziała, że zbada możliwość sięgnięcia po węgiel koksujący (baza do produkcji stali). Tymczasem umowa społeczna dotyczy jedynie kopalń węgla energetycznego – dlatego w harmonogramie nie ma w ogóle ujętych kopalń Jastrzębskiej Spółki Węglowej będącej największym w UE producentem właśnie węgla koksującego.

Jak się okazuje, to właśnie te daty były kością niezgody kilkugodzinnego poniedziałkowego spotkania w Katowicach strony rządowej z górniczą stroną społeczną. Ba, co ciekawe. Data zamknięcia ostatniej kopalni węgla energetycznego w 2049 roku w zasadzie nie budzi emocji. 2049 to 2049.

No, ale daty pośrednie... "Tu trzeba ustalić, czy daty graniczne są święte, czy najświętsze" – słyszymy od uczestników negocjacji.

Odprawy po 120 tys. zł

Dwa tygodnie temu rozmowy zostały przerwane po niespełna godzinie. Wczoraj z przerwami trwały jakieś siedem godzin. Ale w przerwach strony naradzały się w podgrupach. Gdy pytałam obie strony, ile mogą potrwać narady w podgrupach, słyszałam „nie wiem”. I chyba mnie to szczególnie nie dziwi biorąc pod uwagę rozjazd oczekiwań obu stron.

Zwłaszcza gdy oprócz zamykania kopalń trzeba jeszcze myśleć o odprawach po 120 tys. zł na głowę, czy powtarzanym jak zdarta płyta postulacie przywrócenia planu budowy bloku w Ostrołęce na węgiel, a nie na gaz (po przejęciu przez Orlen Energi, do której należy elektrownia, zrezygnowano z bloku węglowego 1000 MW, w planie jest budowa siłowni na błękitne paliwo).

View post on Twitter

Wsparcie dla 36 tysięcy osób?

Warto w tym kontekście przyjrzeć się analizom Instytutu Badań Strukturalnych o konsekwencjach dekarbonizacji dla poziomu i struktury zatrudnienia w górnictwie węgla kamiennego.

"Konieczne jest przyjęcie i konsekwentne wdrażanie scenariusza dekarbonizacji polskiej gospodarki tak, aby skutecznie zarządzać instrumentami osłonowymi. W zależności od przyjętego scenariusza,

liczba pracowników, których trzeba będzie objąć wsparciem, będzie wahać się od 14 tysięcy do 36 tysięcy w perspektywie 2030 roku.

Potrzebna wówczas będzie rewizja i przyspieszenie dekarbonizacji polskiej gospodarki, w przeciwnym razie powstaną nowe niedopasowania w podaży pracy w schyłkowej branży w połowie lat 30.

Niezbędne jest wytyczenie jasnej ścieżki dekarbonizacji, a decyzja ta powinna zostać podjęta w 2021 roku. Scenariusz dekarbonizacji powinien zapewnić transparentną perspektywę zawodową pracownikom górnictwa i związanych z nim branż, a nie być uzależniony wyłącznie od wahań cen uprawnień do emisji CO2.

Brak jasnej deklaracji spowoduje konieczność radykalnych kroków, takich jak gwałtowne zamykanie kopalń dla szybkiego rozwiązania problemu rosnących nadwyżek surowca. Takie działania byłyby zaprzeczeniem idei sprawiedliwej transformacji.

Wykorzystanie procesu naturalnych odejść na emeryturę będzie niewystarczające dla realizacji ambitnych planów dekarbonizacji.

W raporcie wskazano, że przyjęty we wrześniu 2020 harmonogram zamykania kopalń nie doprowadzi do dekarbonizacji polskiej gospodarki nawet po 2050 roku.

Liczba pracowników, którzy będą wymagać relokacji, przekwalifikowania lub wcześniejszego przejścia na emerytury, zależy od tempa dekarbonizacji.

W styczniu 2021 nie były jeszcze znane rozstrzygnięcia dotyczące możliwości i form pomocy publicznej udzielanej branży oraz przyszłości zakładów nieobjętych zapisami porozumienia.

Dlatego programy rekwalifikacji i relokacji pracowników powinny zostać wypracowane najpóźniej w 2021 roku, ponieważ im więcej będzie instrumentów ułatwiających zatrudnienie pracowników w innych sektorach i branżach, tym łagodniej przebiegnie transformacja” – czytamy w raporcie.

Nie ma umowy z górnikami, nie ma planu

Sęk w tym, że Polska wciąż nie ma przyjętej Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku (PEP2040), bo po górniczych protestach we wrześniowym porozumieniu z górnikami ustalono, iż wspomniana na wstępie umowa społeczna będzie determinowała PEP2040.

A skoro nie mamy umowy społecznej, która jak dobrze pójdzie zostanie podpisana w marcu 2021 roku., to trudno oczekiwać modernizacji planu PEP2040.

„Pod koniec 2019 roku w górnictwie węgla kamiennego w Polsce pracowało 83 tys. osób. Zdecydowana większość (78,5 tys. osób) pracowała w Zagłębiu Górnośląskim, z czego w województwie śląskim 74,5 tys. osób, a w małopolskim ok. 4 tys. osób. Ponad 4,5 tys. osób zatrudniała kopalnia LW Bogdanka w woj. lubelskim

Zgoda UE na wydobycie węgla koksującego

Na terenie woj. śląskiego działalność prowadzi Jastrzębska Spółka Węglowa (JSW), produkująca w większości węgiel koksujący. JSW pod koniec 2019 roku zatrudniała ponad 22 tys. osób.

Włączenie przez Komisję Europejską węgla koksującego do grupy surowców strategicznych pozwala na wydłużenie horyzontu funkcjonowania zakładów produkujących ten surowiec. W przypadku Polski kopalnie te funkcjonują głównie w strukturach JSW.

Pozostałe spółki, wydobywające głównie węgiel energetyczny, zatrudniały na koniec 2019 roku 61 tys. osób, z których większość pracowała w Polskiej Grupie Górniczej (PGG) oraz spółce Tauron Wydobycie (TWD)” - czytamy w raporcie ISB.

Dziś, według danych katowickiego oddziału Agencji Rozwoju Przemysłu, stan zatrudnienia na koniec listopada 2020 roku (to najświeższe dostępne dane) wynosił 80,4 tys. osób.

O które przecinki może chodzić?

Ale jak nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze, choć oczywiście daty zamykania kopalń mają z tym wiele wspólnego. „Liderzy górniczych związków zawodowych w poniedziałek w Katowicach wznowili negocjacje z rządem. Punktem wyjścia do rozmów jest przygotowany przez nich projekt, a szef górniczej Solidarności mówi, że zgodzi się najwyżej na zmianę kilku przecinków” – pisał Tomasz Czoik w „GW”.

Gdy spytałam drugą stronę o przecinki, usłyszałam śmiech. Ale śmiechu już nie było po pytaniach o tworzenie kolejnych zespołów roboczych czy następne negocjacje. Tak naprawdę do dziś nie wiadomo, kto ma podpisać umowę społeczną.

Kto ma podpisać umowę ze związkami

I nie chodzi już tylko o to, kto zrobi to ze strony związkowej (a o to się toczy prawdziwa wojna, proszę mi wierzyć), tylko kto będzie stroną z innej strony.

Bo, jak ustaliliśmy, na razie ze strony samorządów w tzw. umowie społecznej mamy marszałka województwa śląskiego, a zasadne jest pytanie o marszałka województwa małopolskiego (kopalnie Janina i Brzeszcze), oraz o marszałka województwa lubelskiego (kopalnia Bogdanka). Dlaczego o nich mówię? Bo zarówno Małopolska, jak i Lubelszczyzna powalczą o środki z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, o czym pisaliśmy tutaj

Bez względu na to, jak potoczą się negocjacje, jestem pewna, że w tym wszystkim chodzi o to, by gonić króliczka, a nie, by go złapać. Show must go on.

Czy do końca świata i o jeden dzień dłużej będziemy oglądać ten show?

Do usłyszenia/przeczytania.

;
Karolina Baca-Pogorzelska

Karolina Baca-Pogorzelska (ur. 1983) – absolwentka Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW, dziennikarka i autorka książek, inżynier górniczy drugiego stopnia. Współpracowała z „Rzeczpospolitą” i „Dziennikiem Gazetą Prawną”. Jest współautorką książek (wraz z fotografem Tomaszem Jodłowskim) "Drugie życie kopalń", "Babska szychta" i "Ratownicy. Pasja zwycięstwa". Od 2017 roku z Michałem Potockim badała sprawę importu antracytu z okupowanego Donbasu. Za ten cykl reportaży otrzymali Grand Press 2018 w kategorii „dziennikarstwo specjalistyczne” i Nagrodę im. Dariusza Fikusa, wyróżnienia w Ogólnopolskim Konkursie Dziennikarskim im. Krystyny Bochenek i w konkursie o Nagrodę Watergate Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, a także nominacje do MediaTorów i Nagrody Radia Zet im. Andrzeja Woyciechowskiego. Książka "Czarne złoto" (napisana z Michałem Potockim) została nominowana do nagrody Grand Press dla Książki Reporterskiej Roku 2020. Obecnie dziennikarka "Wprost"

Komentarze