0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Grzegorz Celejewski / Agencja GazetaGrzegorz Celejewski ...

To było wyczekiwane spotkanie, bo powtarzanie, że zegar - finansowy i gospodarczy - tyka i przeciąganie liny w sprawie planu wygaszania górnictwa węgla kamiennego nie ma już najmniejszego sensu.

Jednak gdy kilka dni temu wyciekł rządowy projekt umowy społecznej (oczywiście bez obszernych załączników na temat każdej z planowanych do zamknięcia kopalń) strona związkowa z góry zapowiedziała, że go nie podpisze.

W rządowej propozycji porozumienia nie ma konkretów, bo dokument ma być „na miękko”, by strona społeczna nie miała powodów do jego niepodpisania. Jak widać to nie zadziałało.

Na zdjęciu: szef "Solidarności" na Śląsku Dominik Kolorz w drodze na rozmowy

13 kopalń do likwidacji

Nie ma dat zamykania 13 kopalń (cały proces ma się zakończyć w 2049 r.), bo te będą ostatecznie ustalone po audycie Głównego Instytutu Górnictwa i Agencji Rozwoju Przemysłu. Nie ma konkretnych kwot wsparcia. Jak mawia klasyk, "nie ma niczego".

Precyzyjne dane mają się znaleźć w załącznikach do umowy, tworzonych systematycznie. Czyli nawet jej podpisanie nie zakończy górniczej sagi.

Przypomina mi to trochę sytuację z lipca, gdy też pojawił się projekt planu dla górnictwa. Został on oprotestowany nim jeszcze został oficjalnie przedstawiony, więc minister aktywów państwowych Jacek Sasin informacje o nim nazywał fake newsem, co opisywałam tu:

Przeczytaj także:

Tym razem nie ma mowy, by wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń, który odpowiada za górnictwo i energetykę, mówił o fake newsach, bo faktycznie w środę przyjechał na Śląsk z dokumentem, który wcześniej obiegł media i który liczy pięć stron (przy czym pierwsza to lista nazwisk sygnatariuszy dokumentu).

Projekt umowy zakłada likwidację 13 kopalń węgla energetycznego zatrudniających ok. 53 tysięcy osób. Dość ogólnikowo, bez żadnych kwot, opisany jest w projekcie także sposób dofinansowania kopalń do momentu ich likwidacji w związku z redukcją wydobycia, oraz sposób naliczania tych „kosztów nadzwyczajnych”.

Jednak z góry było wiadomo, że do porozumienia nie dojdzie. Związkowcy bowiem już w ubiegłym tygodniu zapowiedzieli własną wersję umowy społecznej. Miała być gotowa na spotkanie 13 stycznia, ale strona społeczna „się nie wyrobiła” i jej projekt będzie gotowy do piątku.

Związkowcy wyrobili się za to z apelem o zwołanie Zespołu Trójstronnego ds. Bezpieczeństwa Socjalnego Górników (tak, tak, ten twór nadal istnieje). Argument? Trudna sytuacja w górnictwie.

Oczywiście, spotkanie w sprawie umowy społecznej a zespół trójstronny, to inne twory, ale skoro wszyscy w końcu zjeżdżają się do Katowic, mimo koronawirusowych obostrzeń „w realu”, a spotkanie trwa niespełna godzinę, to naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć mnożenia bytów. Niemniej jednak resort aktywów państwowych ma wyznaczyć termin spotkania zespołu.

Co wiemy?

W jakim miejscu więc są rozmowy na linii rząd – górnicy i co dziś o nich wiemy?

Po pierwsze, spotkanie 25 stycznia

Kolejne spotkanie w sprawie umowy społecznej zaplanowane zostało na 25 stycznia. Związkowcy mają przedstawić wtedy swoją wersję dokumentu. Jak łatwo się domyślić, również wtedy nie należy spodziewać się podpisania porozumienia, bo po obu stronach barykady nadal będzie trwała próba sił. Realnie do podpisania dokumentu może dojść pod koniec lutego lub nawet w marcu.

Po drugie, harmonogram

Wiceminister Artur Soboń podtrzymał daty zamykania kopalń zawarte we wrześniowym dokumencie. To 2049 rok dla kopalń węgla energetycznego. Ale wypracowany w zespołach roboczych harmonogram jest w tej chwili audytowany przez katowicki oddział Agencji Rozwoju Przemysłu i Główny Instytut Górnictwa.

Kopalnie węgla koksującego będą mogły pracować najprawdopodobniej dłużej. Jeśli kogoś dziwi zapowiedź podlubelskiej Bogdanki, która wydobywa węgiel dla energetyki, o tym, że spółka będzie fedrowała dłużej niż do 2049 r., to wynika to z jej zapowiedzi o sięgnięciu po złoża węgla koksującego. Czas pokaże jednak jak to się w jej przypadku potoczy.

Po trzecie, Komisja Europejska

Ważnym zapisem w rządowej propozycji porozumienia jest zdanie o tym, że wchodzi ono w życie nie z dniem podpisania, ale dopiero wtedy, gdy pomoc publiczna dla sektora zostanie notyfikowana przez Komisję Europejską.

Jeśli bowiem nasze przynoszące miliardowe straty górnictwo ma naprawdę dociągnąć, przynajmniej częściowo, do 2049 r., to bez gigantycznej finansowej kroplówki sobie nie poradzi. A dziś UE pozwala tylko na dotowanie zamykania kopalń.

Czy te, które mają pracować jeszcze 28 lat, uzna za „kopalnie do zamknięcia”? Zdaniem strony rządowej, Bruksela patrzy przychylnie na polskie propozycje. Prawnicy również nie wykluczają, że Komisja Europejska da nam zielone światło na pomoc publiczną dla kopalń, by raz na zawsze pozbyć się węglowego problemu Polski.

Komisja Europejska dysponuje tu dużą swobodą, więc jeśli zechce pomóc Rządowi Polskiemu w zamknięciu kopalń – a wg. mnie zechce – to sposób i uzasadnienie się znajdzie, oczywiście w pewnych ramach.

Trudno wyobrazić sobie więc zgodę na pomoc operacyjną, a także pomoc tylko dla jednej spółki, a dla innych nie. Preferencja raczej byłaby dla programu dla całego sektora.

Rządowi pomaga też to, że Margrethe Vestager, Komisarz Komisji Europejskiej ds. konkurencji, jest osobą bardzo praktyczną i wie, że dotychczasowe systemy wsparcia nie wystarczą by Polska była w stanie zamknąć górnictwa jako branży.

"A przecież Komisja Europejska – jak i większość państw unijnych – będzie chciała raz na zawsze pozbyć się odwiecznego problemu polskiego węgla i kopalnie zamknąć – mówił mi w listopadzie Tomasz Włostowski, Partner Zarządzający kancelarii brukselskiej EU STRATEGIES w rozmowie dla Biznesalert.

Po czwarte, kto ma podpisać umowę społeczną

Największym problemem, jak udało się nam ustalić, jest dziś to, kto ma podpisać umowę społeczną. I nie, to nie jest żart. Według moich rozmówców problemem są wewnętrzne tarcia w związkach zawodowych.

Rząd oczekuje, że dokument podpiszą sygnatariusze wrześniowego porozumienia, które obejmowało Polską Grupę Górniczą i Węglokoks Kraj. Tymczasem w związkach trwa batalia o to, czy dokument dla całej branży mają podpisać centrale, czy może ich branżowe sekretariaty albo śląskie oddziały.

Jeśli więc związkowcy nie dojdą do porozumienia sami ze sobą, trudno oczekiwać porozumienia ze stroną rządową.

Jednak skoro zgodnie z zapisami wrześniowego dokumentu to umowa społeczna ma determinować Politykę Energetyczną Państwa do 2040 r., która wciąż nie została przyjęta, a jednocześnie rząd deklaruje uruchomienie pierwszego reaktora jądrowego w 2036 r., to zdecydowanie jesteśmy na etapie „Houston, mamy problem”.

Z drugiej strony jednak ciężko mówić górnikom o konieczności zamykania kopalń przy wciąż ponad 10 mln ton importowanego węgla, z którego ponad 70 proc. pochodzi z Rosji.

;
Karolina Baca-Pogorzelska

Karolina Baca-Pogorzelska (ur. 1983) – absolwentka Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW, dziennikarka i autorka książek, inżynier górniczy drugiego stopnia. Współpracowała z „Rzeczpospolitą” i „Dziennikiem Gazetą Prawną”. Jest współautorką książek (wraz z fotografem Tomaszem Jodłowskim) "Drugie życie kopalń", "Babska szychta" i "Ratownicy. Pasja zwycięstwa". Od 2017 roku z Michałem Potockim badała sprawę importu antracytu z okupowanego Donbasu. Za ten cykl reportaży otrzymali Grand Press 2018 w kategorii „dziennikarstwo specjalistyczne” i Nagrodę im. Dariusza Fikusa, wyróżnienia w Ogólnopolskim Konkursie Dziennikarskim im. Krystyny Bochenek i w konkursie o Nagrodę Watergate Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, a także nominacje do MediaTorów i Nagrody Radia Zet im. Andrzeja Woyciechowskiego. Książka "Czarne złoto" (napisana z Michałem Potockim) została nominowana do nagrody Grand Press dla Książki Reporterskiej Roku 2020. Obecnie dziennikarka "Wprost"

Komentarze