W województwie śląskim potwierdzonych zakażeń koronawirusem jest już 5 251 z 18 394 odnotowanych w całym kraju (stan na 17 maja, godzinę 10:00). Dużą część zakażonych stanowią pracownicy kopalni należących do Polskiej Grupy Górniczej (PGG), Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW) i Węglokoksu oraz ich rodziny. Po zeszłotygodniowej wizycie Głównego Inspektora Sanitarnego Jarosława Pinkasa i ministra Jacka Sasina, rozpoczęto badania przesiewowe pracowników kopalni. Problem w tym, że o ryzyku wystąpienia masowych zakażeń w tych zakładach pracy ich pracownicy informowali już ponad miesiąc temu.
Na Rybnicki Okręg Węglowy, obejmujący Rybnik, Jastrzębie, Żory, Racibórz i Wodzisław Śląski przypada ok tysiąca ze śląskich przypadków wykrytych zakażeń, z czego w niewielkiej, liczącej ok 12 tysięcy mieszkańców, gminie Świerklany w powiecie rybnickim zdiagnozowano już 98 osób.
Rozmawiamy z mieszkańcem Jankowic pod Rybnikiem, w gminie Świerklany. Emerytowanym górnikiem, który „na dole” przepracował 25 lat. Aktualną sytuację na kopalniach zna m.in. z relacji bliskiej rodziny, która tam pracuje.
Hanna Szukalska, OKO.press: Nie było łatwo porozmawiać z górnikiem.
Zdecydowałem się na to z bezradności.
W mediach były informacje, że testy są, że wszystko pod kontrolą. A tutaj rodziny nie mogły się doczekać zainteresowania.
To się zmieniło po wizycie głównego inspektora sanitarnego. Teraz, gdy ludzie idą do kwarantanny, mają zapytania z sanepidu: czy macie kogoś, kto was zaopatrzy w jedzenie, itd. To wiąże się też z tym, że kopalnie oddelegowały ludzi do sanepidu. Wcześniej takich rzeczy nie było.
Jak wyglądał kontakt mieszkańców powiatu rybnickiego z sanepidem, pokazuje poniższe nagranie – red.
A jak było?
Nie było testów, nie dało się do sanepidu dodzwonić. Jeśli pracownik kopalni podejrzewał, że może mieć koronawirusa, a nie mógł się skontaktować z kimś, kto by to sprawdził, musiał iść do pracy. Bo miałby N-kę [nieusprawiedliwioną nieobecność], a to się wiąże z niższą wypłatą, nawet zwolnieniem.
Czyli szli do pracy.
Wcześniej badano osoby, które już miały gorączkę czy się źle czuły. Trzeba pamiętać, że praca górnika jest ciężka. To nie jest tak, że dziennie mamy poczucie siły, czujemy się wypoczęci. Różnie to bywa, różne są szychty [gwarowe – nazwa zmiany na kopalni – red.], czasami są nocki – człowiek jest osłabiony, potem, pod koniec tygodnia już zupełnie.
Człowiek nie wie czy jest słaby, bo to koniec tygodnia i jest przepracowany, czy jest słaby, bo coś go atakuje.
A tutaj ludzie raczej chodzą do pracy, bo nikt nie chce być lewusem. Niewiele osób nie chodziło, bo bało się zarazić. Zresztą, większość tych, którzy mieli koronawirusa, przechodziła go bezobjawowo, nie odczuwała żadnego dyskomfortu, żadnej choroby.
Albo, jak pan powiedział, nie rozczulali się nad sobą.
Tak, lekarz to tu raczej już ostateczność, jeżeli się człowiek rzeczywiście źle czuje. Ludzie tutaj od pokoleń unikali doktorów, a jak w końcu przychodzili, to trzeba było szukać kartotek. To się na młodszych też przenosi. Etos się utrzymuje: nie możesz być mięczakiem, nie może być tak, że paluszek cię zaboli, czy główka i nie idziesz do roboty. Z drugiej strony to też jest tak, że jak jest brygada, to ona ma zadanie do wykonania. I jak nie ma pełnego składu tej brygady, to nie ma zarobku, bo nie ma postępu w przodku [miejsce wydobycia węgla – red.], ściana nie może działać, bo nie idzie fedrować [gwarowe – urabiać i wydobywać węgiel – red.].
Słyszałam, że trochę ludzi wzięło L4, bo bali się o rodziny.
To prawda. Tu na Śląsku są rodziny wielopokoleniowe, mało jest takich domów, gdzie mieszka tylko dwoje ludzi czy rodzice z dziećmi. Są rodzice, dziadkowie, pradziadkowie.
Społecznie jest więc tak – jak pracujesz na kopalni, to jesteś potencjalnie bombą. Taki odbiór.
Część ludzi się wystraszyło i wzięło L4, żeby nie narażać rodzin. No, ale L4 kiedyś się kończy i trzeba do tej pracy wrócić. No a jak wrócić, gdy nie wiadomo co mnie tam czeka?
A jak jest teraz?
Tragedia. Teraz jest niemal sto zarażeń w naszej gminie. Wymazobusy jeżdżą po sąsiadach. Widzę je na ulicy. Teraz nie mam bezpośredniego kontaktu z sąsiadami. Ze znajomymi raczej telefonicznie się kontaktujemy. W weekendy, kiedy było jakieś poluzowanie i można było pojechać np. do lasu, to my się jednak nie umawiamy w tym lesie i się nie spotykamy. Staramy się unikać zbędnych kontaktów. Mam swoja firmę, prowadzimy prace, ale staram się, żebyśmy tylko my byli na budowie i z innymi się nie spotykali.
Jakie są reakcje innych mieszkańców?
Różne. Jak to ludzie. Jedni się przejęli, nie wychodzą z domu, zakupy ze sklepu zamawiają z dowozem, dezynfekcję tych towarów robią. Czego nie mogą zdezynfekować, 7 dni leży w piwnicy w kwarantannie. Są też tacy, co popłacili kary za łamanie kwarantanny.
Nie ma kontroli społecznej?
To nie jest wieś zabita dechami. Pojawia się u nas mnóstwo osób z sąsiednich miejscowości – przyjeżdżają do naszych marketów. To jest też urok mieszkania niedaleko węzła autostrady. Napady z bronią nawet mieliśmy.
A pracownicy kopalni? Jak sobie radzą?
Górnicy i inni pracownicy kopalni są załamani. Teraz na szczęście widać poprawę: wszystkich z PGG badają. JSW chce od weekendu zacząć badać pracowników.

A rodziny?
W pierwszym etapie badali tylko osoby, które pracują na kopalni. W drugim etapie badają i pracowników, i osoby w domu, które mają objawy. Reszta rodziny trafia na kwarantannę.
Zna pan zarażone osoby?
Tak, moi znajomi są pozarażani – głównie ci, co pracują na kopalni. Aczkolwiek nie tylko na kopalni się zaraża. U znajomego, który pracuje w biurze, chronią się jak mogą: zachowują dystans, odgrodzenia zrobili, żeby się nie pozarażać. A jeden z pracowników zadzwonił, że nie przyjdzie do pracy – jest na kwarantannie, bo żona pracująca w aptece miała kontakt z zakażoną osobą.
W naszej wsi był też przypadek śmiertelny. Ponad dwa tygodnie temu zmarła 42-letnia kobieta. Nie chorowała, tzn. nie miała chorób towarzyszących.
Objawy z początku były lekkie: słabo się czuła. No to co? Gripex. Po dniu zadzwoniła do przychodni – nie przyjmują osobiście, tylko telefonicznie starają się porady udzielić. Dostała receptę na antybiotyk. Jeden dzień, drugi. Pogorszyło się jeszcze, więc zadzwonili na pogotowie i już ją prosto wzięli do Raciborza do zakaźnego.
Wiadomo jak się zaraziła?
Najprawdopodobniej mąż przyniósł z pracy z kopalni. On bezobjawowo przechodził.
Jak reszta rodziny?
To wielopokoleniowa rodzina – cztery pokolenia. Najmłodsze dzieci chodzą do podstawówki. Z ośmiu osób cztery miały koronawirusa, w tym dziecko. To tragedia dla tej rodziny.
Byli na kwarantannie, więc nawet nie mogli z domu wyjść na pogrzeb. A pogrzeb wygląda w ten sposób, że trumna ze zmarłym na koronawirusa przyjeżdża prosto na cmentarz i do dziury.
I na tym się kończy. Msza jest w jakimś późniejszym czasie.
Teraz, przy tylu zachorowaniach i tragediach, zaczęto robić testy przesiewowe. Nie złości pana, że wcześniej ich nie było?
Związki o to walczyły na PGG od miesiąca. Ale problem leży w ogólnej sytuacji w górnictwie, która nie jest różowa. Każdy pieniądz się dwa razy obróci, zanim się go wyda. Nie wiem jak to teraz, ceny są już niższe. Ale wcześniej 400-500 zł. Niech sobie pani policzy jakie to są koszty, jeśli na jednej kopalni jest 1,5 tysiąca załogi.
A rząd zdecydował się na to dopiero w ubiegłym tygodniu.
Zakażenia były do przewidzenia, to są tak specyficzne warunki pracy – trudno trzymać dystans, żeby się nie zarazić.
Ale wprowadzono zabezpieczenia.
Fakt, dezynfekują np główne ciągi komunikacyjne, ale na dole się tego nie da przeprowadzić. Podzielili też pracę na więcej zmian, żeby się rozładowały tłumy. Jeśli brygady chodzą na różne godziny, nie stykają się o tej samej godzinie na zjeździe i wjeździe.
A co z maseczkami?
Z początku było tak, że gdy się pobierało sprzęt, trzeba było mieć maseczkę założoną, potem kopalnie zakupiły maseczki na powierzchnię.
Jaka jest różnica?
Te maseczki, których używają górnicy (FFP2 i FFP3), nie wytrzymują całej zmiany, dlatego też ludzie nie chcą ich używać na powierzchni. Na dole są bardziej potrzebne, tam ma spełniać funkcję chroniąc przed pyłem. Ona potem jest zaklejona przez wilgoć i kurz, coraz trudniej oddychać.
Dostałam informację, że górnicy mają maseczki na zmianę.
Nie słyszałem o tym, żeby było więcej tych specjalistycznych maseczek. Dostali tylko dodatkowo te na powierzchnię. Swoją drogą, pracowałem 25 lat na dole, a dowiedziałem się teraz, że maseczki, których używaliśmy, są 4-godzinne. A się w jednej pracowało całą zmianę, bo nie było zapasowej.
Słyszałam, że część górników nie używa tych maseczek w ogóle.
Wybrałem się w piątek na Baranią Górę [szczyt w Beskidach Śląskich – red.] na wschód słońca – mijałem chyba z tysiąc osób, może ze sto miało maseczki. I tak jest też na kopalni – jedni się tym przejmują i pilnują, a drudzy… high life – będzie jak będzie. Na kopalni nie da się cały czas sprawdzać pracowników. Są takie miejsca, gdzie nie działa monitoring. Jeżeli więc jest grupa osób, która akceptuje, że ktoś nie używa maski, to może się zdarzać, że ktoś ją zdejmie.
Druga sprawa, to powód, dla którego ludzie je zdejmują. Używam takich maseczek teraz, na budowie.
Ze względu na epidemię, chciałem przekazać część zapasu znajomym dentystom – za darmo nie chcieli, bo tak źle się w nich oddycha.
Czyli pewnie oprócz tego, że niewygodnie, to osoba nosząca maseczkę jest mniej wydajna?
Tak.
To oznacza mniej pieniędzy?
Zarobek na kopalni jest podzielony na dwie stawki: stawka zadaniowa i praca na akordzie, czyli na przodkach [gwarowe – miejsca wydobycia węgla – red.], która jest uzależniona od efektu pracy, np. wydobycie 100 tys. ton węgla w tydzień. I wtedy są największe zarobki – zarabia się 1,5 więcej od stawki zadaniowej. Jeśli więc nie ma efektu, nie ma zarobku.
A ile się zarabia?
Zależy od kopalni. Ale średnio od ok. 2 do 4 tysięcy na rękę. Plus 200-300 zł w kartkach na żywność.
Jest przekonanie, że górnicy zarabiają kokosy. To nie wygląda na przesadne płace za niebezpieczną pracę.
Są też premie z okazji Barbórki, w niektórych kopalniach 14. uzależnione od wyników z realizacji planu wydobycia. Ale górnicy już i tak zarabiają mniej, niż na początku roku.
Dlaczego?
Od początku roku planowano zmniejszyć wymiar pracy – z 5 na 4 dni w tygodniu.
Związki się stawiały, bo to oznacza o 1/5 niższe wypłaty. Ale w górnictwie jest ciężko i związki zostały postawione pod ścianą: albo upadamy, albo zgadzacie się mniej zarabiać. Epidemia dobiła ten temat.
4-dniowy tydzień pracy wszedł jakieś 2 tygodnie temu.
To rozumiem już skąd teoria spiskowa, że Covid został wymyślony, żeby zamknąć kopalnie.
Ja bym nawet mógł uwierzyć w jakieś teorie spiskowe, dopóki to się działo gdzieś na świecie. Ale to się dzieje za płotem. Człowiek ma wtedy inne patrzenie, jak zna chore osoby.
Pojawiają się głosy, żeby kopalnie rzeczywiście zamknąć.
Transformacja górnictwa trwa już 30 lat. Od kiedy pamiętam zamykano kopalnie, restrukturyzowano. To nie jest proces, który da się zrobić szybko.
Energia w naszym kraju pochodzi ze spalania węgla, więc szybko od niego nie odejdziemy.
Śmieszy mnie rząd, który się odgraża, że węgiel z zagranicy będą sprowadzać. Moim zdaniem mniejszym kosztem jest kupienie węgla po wyższej cenie z polskich kopalni, niż stworzenie nowych miejsc pracy czy przekwalifikowanie zwolnionych z zamkniętych polskich kopalni górników. Na to przed wyborami sobie zresztą nikt nie pozwoli. Górnicy są potężną siłą, nadal mają autorytet w społeczeństwie na Śląsku. I będą walczyć, bo wiedzą, co się stało w miastach, gdzie zamknięto kopalnie. To nadal widać w Bytomiu czy Zabrzu.
Ale skoro górnicy wcale nie zarabiają tak dużo, to czemu tak się trzymają tych kopalni?
Był taki czas, że kopalnie dawały stypendia uczniom i ci uczniowie musieli przyjść na kopalnię to odrobić. Tylko 1/3 zostawała, reszta rezygnowała, bo to były śmiechu warte pieniądze. Dużo młodzieży powyjeżdżało więc za granicę.
Ale nie wszyscy chcą wyjeżdżać – tu jest rodzina, tu się chce żyć. Zresztą, to jeszcze nie jest taki najgorszy zarobek na Śląsku. Praca w kopalni jest stabilniejsza i jednak lepiej płatna, niż np. w strefach ekonomicznych.
No i, jak Pan mówi, autorytet wśród ludzi.
Tak, jest duma z tego, że się pracuje na kopalni. Widzę taką modę wśród młodych, że nie myją oczu po szychcie, bo wtedy widać, że są górnikami.
Po pracy w kopalni trudno domyć oczy – trzeba to robić kremem czy oliwką, a oni tego nie robią, specjalnie.
A czy teraz, gdy jest tyle zakażeń, nie można w ogóle wstrzymać pracy na kopalniach?
Nie można całkowicie wstrzymać pracy na kopalni. Górotwór pracuje, pozaciskałoby wszystkie sekcje i wtedy kopalnia zbankrutuje. Dodatkowo, jakby się urobku nie pobierało, to węgiel może się zapalić.
Bo nagrzewa się przez to, że przepływa przez niego powietrze. Zamknięcie tych kilku kopalni, które wstrzymały wydobycie, polega na tym, że robi się mniejszy postęp w ścianie – jedno cięcie kombajnem z góry na dół, żeby przesunąć sekcję o metr i nie pozwolić jej się zacisnąć. Czyli pracuje mniej osób, ale jednak.
W internecie pojawiają się nienawistne wypowiedzi pod adresem Ślązaków, zwłaszcza pracujących w kopalniach. Doświadczył pan tego?
Słyszałem w mediach, ale nie mam na szczęście takich znajomych. Jedynie co mi się wyświetla na Facebooku, to po śląsku: trzimejmy się – czyli damy radę!
Wszystko cacy, cacy tylko, że gornicy zapominają, że ich produkt nie nadaje się do nowoczesnych pieców i kotłów. Że górnictwo jest obciążone wielu tysiącami znajomych królika i bizantyjską administracją, korzystającą z przywilej "dołowych". Może by potrząsnęli działaczami zw zawodowych, zerujący i na górnikach i zaczęli porządek od kopalń. To, że pisowska biurokracja ich teraz "olewa" to m in rewanż za przywileje i fikcyjną gospodarkę w górnictwie, która już za dużo wszystkich kosztuje.
Nie pytajcie górnika ile zarabia bo ZAWSZE usłyszycie pospolitą brednię, zaniżoną kwotę. Posłuchajcie jak żony górnika rozmawiają o ich zarobkach. I jeszcze jak narzekają, że głupie 4 tysiące przyniósł w tym miesiącu. To można przyjąć za średnią. 2 tysiące to ona w biurze zarabia. Sprawdźcie do cholery jakie mają emerytury i z tego wywnioskujcie na podstawie jakich zarobków te emerytury wyliczono. Dodajcie tauzena na dwoje dzieci i zrozumcie dlaczego PIS wygrywa także na Śląsku. I to te żony do niedawna bredziły, że pandemia to wymyślony problem, że nie mogą częściej (jak do niedawna) wydawać pieniędzy w licznych marketach. Piszę o górniczych rodzinach rybnickich kopalń. To tych biednych górników nie stać na wymianę pieców węglowych, to te żony najczęściej opowiadają brednie o rzekomych przyczynach smogu. Sprawdźcie te podrybnickie okolice i rybnickie dzielnice gdy troszkę dmuchnie chłodem. Zasnute smogiem na potęgę. Dla równowagi i w temacie; sprawdźcie ile godzin należy wydzwaniać do rybnickiego Sanepidu. Znajdźcie osoby, którym udzielono pomocy – coś mi się wydaje, że palce jednej ręki wystarczą!
Do tej pory na forach wypisuja, ze ta pandemia to spisek, zeby kopalnie pozamykac:)
Zapytałam o to rozmówcy, odpowiedział: "Ja bym nawet mógł uwierzyć w jakieś teorie spiskowe, dopóki to się działo gdzieś na świecie. Ale to się dzieje za płotem. Człowiek ma wtedy inne patrzenie, jak zna chore osoby." W epidemię wątpią ludzie w całej Polsce, widzimy to w komentarzach pod naszymi tekstami. [Hanna Szukalska]
No to rozmowca Pani nalezy do wyjatkow. Prosze przejrzec fora lokalnych gazet i portali.
A gdzie są związki zawodowe? Dlaczego górnicy nie wymagają od nich, żeby wymogli na pracodawcy lepszą ochronę i testy? Mogli się tego domagać wiedząc w jakich warunkach pracują. Ale nie, fajniej jest pacyfikować nauczycieli. Tysiącom ludzi zmniejszono etaty z uwagi na koronawirusa i ludzie to rozumieją bo do ich zakładów pracy nikt nie dokłada, muszą przetrwać razem z pracodawcą. A górnicy co? Lepszy sort!
Nasz rozmówca powiedział nam, że związki walczyły też o testy. Problem w tym, że kopalnie nie są w najlepszej sytuacji finansowej i dopóki nie było dużej liczby zakażeń, we współpracę nie włączył się rząd. [HSz]
Hahaha, 2-4 tysiace na reke:))
Panie Redaktorze, Pan to tak spokojnie "lyknal"? Gdyby dostawali 3 tysiace, to juz w Warszawie plonelyby opony.
Jestem ze Slaska, wiem ile zarabiaja gornicy. To sa kwoty w najgorszym razie powyzej 4,5 tysiaca, wielu zarabia duzo wiecej. Epatowanie paskami z kwotami na niecale 3 tysiace bylo modne w 2015. Jednak po dokladniejszym przyjrzeniu sie tym paskom wychodzilo navjaw, ze byly tam potracenia za nieusprawiedliwione nieobecnosci (bumelki), za raty pozyczki z zakladowej kasy pozyczkowej (pozyczki nieoprocentowane) itp.
Wiele na temat zarobkow i emerytur gorniczych mowi fakt, ze miastem, w ktorym mieszkancy maja najwyzsze w Polsce dochody nie jest Warszawa, a Jastrzebie Zdroj, miasto zdominowane przez gornikow i emerytow gorniczych.
Dlatego nastepnym razem prosze sie lepiej przygotowac do rozmowy;)
I jeszcze jedno, zeby ubiec hejt na Slazakow: w Jastrzebiu jest ich niewielu. Malopolska, Podkarpacie, Kielecczyzna, Podlasie, Mazowsze – to stamtad pochodzi jastrzebska brac gornicza;)
A pisze o tym dlatego, bo jastrzebiacy bardzo czesto i chetnie sami podkreslaja te swoja nieslaskosc.
Po pierwsze nie panie redaktorze, a pani redaktor. Po drugie – zarobki są różne na różnych kopalniach i JSW stoi nieco lepiej. My rozmawialiśmy z byłym górnikiem z Jankowic (PGG). Zarobki górników są uzależnione także od premii za wydobycie, funkcji, stażu. Te 4,5 tysiąca na rękę, o których Pan pisze, jest z pewnością możliwe, ale nie jest to reguła. W każdym razie to nie są kokosy za pracę w trudnych warunkach. Rozumiem zazdrość wobec górników, ale należy ją raczej kierować w takim celu, aby pracownicy w kraju zarabiali lepiej. Jak się kończy polityka niskich pensji widać np w pielęgniarstwie czy ratownictwie medycznym. [Hanna Szukalska]
Tak, przepraszam za pomylke, Pani Redaktor.
Ale prosze mi nie imputowac zazdrosci w stosunku do kogokolwiek, w tym do gornikow.
Znam realia dobrze, wiem ile zarabiaja gornicy w PGG w kopalniach rybnickich, wiec mierzi mnie takie mijanie sie z prawda.
Gornicy pracuja w ciezkich warunkach, owszem, ale nie oni jedni. A wciaz domagaja sie wyjatkowego traktowania, na wielu polach, a solidarnosci z ich strony wobec innych grup zawodowych brak.
Przyznam, ze protekcjonalny ton Pani odpowiedzi zirytowal mnie wyjatkowo.
Arogancja redaktorek i – ów OKA dorównuje pisowskiej.
Nie no, bez przesady, to na razie jedna pani redaktor tak sie popisala;)
Ka Kadu – proszę wybaczyć, rzeczywiście nie powinnam w ten sposób pisać. W powyższym tekście zalinkowany jest artykuł z 2018 roku, gdzie dokładniej opisujemy dość skomplikowaną sprawę wynagrodzeń w górnictwie.
ad OKO: Zamiast się wykłócać z czytelnikami przedstawcie strukturę zatrudnienia w kopalniach, analizę funduszu płac i dopłat doń z budżetu państwa. O profesjonalna ocenę górnictwa nie proszę. Wystarczy popatrzeć na składowiska niesprzedanego kamienia węgielnego i przeczytać informacje GUS o dotacjach budżetowych.
Abstrahując od tego, że dyskusję nazywa Pan kłótnią, mam dla Pana tekst do przeczytania. Jest to fact-checking mitu o bajońskich sumach zarabianych przez górników: https://oko.press/44-tys-ludzi-umiera-aby-oni-mogli-zarabiac-po-13-tys/
Pani dyskusja nazywa publikowanie protekcjonalnych odpowiedzi? I zarzucanie czytelnikom roznych brzydkich cech ( zazdrosc)?
No i sliczny link nam tu Pani Redaktorka podala;)
Strona nie odnaleziona 😊
Widac ten mit nie do konca obalony;)
Proszę wybaczyć, prawdopodobnie błąd techniczny. Link pojawia się w tekście, można w ten sposób zobaczyć tekst, zanim rozwiążemy problem. [HSz]
Pani Szukalska pochodzi ze Śląska, pewnie stąd obrona i mało przydatny wywiad. Kiedyś ceniłam OKO za fakty, liczby. Często takie rozmowy są poprzedzane choćby skrótem, jak wygląda sytuacja – tu oczywiście tylko covid. Tutaj zwykła rozmowa, może ze znajomym, zero trudnych pytań, zero reposty. Zero odwołania do globalnego ocieplenia i konieczności odejścia od węgla oprócz delikatnych okólników. Duma z bycia górnikiem? Z jakiego powodu? Co takiego trzeba umieć by nim zostać? A to o niemyciu oczu cudowne… Ciekawe, jakie są następstwa zdrowotne. Głupie to. Proste pytanie dlaczego się tak trzymają kopalni – odpowiedź nic nie wnosząca. Bo kiedyś… No kiedyś, skoro rozmawia się z 50-letnim emerytem. A teraz? Czemu ludzie tam idą, zamiast się wykształcić np. w stronę źródeł odnawialnych? Bo łatwy pieniądz? No nie wiem, brak tych informacji, ale jak to się mówi "jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze".
Tez jestem ze Slaska. Wprawdzie nie z Rybnika jak pani Szukalska, ale znam tamtejsze realia. I prosze mi nie podtykac pod oczy jakichs linkow, bo nie znam gornika, ktory by zarabial tyle, ile opowiada ten pan emeryt. Swoja droga niech sie pochwali ile ma lat i ile bierze emerytury. Emerytury liczonej wg bardzo extraordynaryjnych przepisow, mimo ze kopalnie latami NIE ODPROWADZALY skladek zus, a panstwo te wielomiliardowe dlugi kilkakrotnie umarzalo. Zatem kopalnie, by moc placic wysokie wynagrodzenia gornikom, nie odprowadzaly obowiazkowych danin od nich. Ale potem, bez wzgledu na powyzsze, gornicy na podstawie tych nieoskladkowanych de facto wynagrodzen, otrzymywali i otrzymuja kominowe emerytury. Z tego samego ZUS-u, ktory za najmniejsza zwloke w oplaceniu skladek sciga innych przedsiebiorcow bezlitosnie, zeby im nastepnie placic glodowe emerytury.
Teraz pani redaktorka pewnie zarzuci mi zazdrosc i malodusznosc:)
Ad OKO: Gratuluję redakcji nowego nabytku – redaktor Szukalskiej. Bezwartościowy artykuł, brak poszanowania języka polskiego i kultury w dialogu z czytelnikami.
Juz dobrze. Dajmy szanse;)
w tym artykule sa nieprawdziwe wiadomosci wiec prosze je usunąć.