Ustawa Gowina ma zreformować polskie uczelnie w duchu jednocześnie autorytarnym: ograniczając samorządność wspólnot akademickich, oraz neoliberalnym: uczelnie, zamiast spełniać ważną funkcję społeczną, mają stać się fabrykami wiedzy. I to jak najtańszymi. Głosowanie w Sejmie już 3-4 lipca
Na demonstracji studentów na Uniwersytecie Warszawskim przeciwko ustawie Gowina jeden ze studentów wypowiedział do mikrofonu bardzo celne zdanie:
„Gowin łączy najgorsze cechy obecnego i poprzedniego rządu: jest autorytarnym neoliberałem”.
O ile bowiem rząd Prawa i Sprawiedliwości jest krytykowany przede wszystkim za swoje autorytarne tendencje - ograniczanie demokratycznych procedur oraz samorządności instytucji państwowych i podporządkowywanie ich monopartyjnej władzy, o tyle Platforma Obywatelska była krytykowana (przez publicystów i swoich politycznych oponentów) głównie za tendencje neoliberalne.
Jarosław Gowin jest w rządzie Prawa i Sprawiedliwości, ale nie jest członkiem PiS, większość swojej poważnej politycznej kariery był związany z Platformą Obywatelską i swoją osobą łączy te dwie partie, wydobywając z nich to, co według mnie jest w nich najbrzydsze.
Autorytaryzm łatwo zdefiniować - jest to przekonanie, że władza powinna pochodzić „z góry”, czyli że ci, co są niżej, powinni się podporządkować tym, którzy są wyżej. W swoim autorytaryzmie Gowin pasuje do reszty obozu Prawa i Sprawiedliwości.
Pojęcie „neoliberalizmu” jest za to bardzo wieloznaczne. Ten nurt myśli ekonomicznej łączy się zwykle z Miltonem Friedmanem i tzw. szkołą chicagowską, która stawiała na wolny rynek i zminimalizowanie roli państwa w gospodarce, akceptując rosnące nierówności społeczne i ograniczenie państwa opiekuńczego.
W szerszym sensie pojęcia „neoliberalizmu” używa się do opisu takiego podejścia do społeczeństwa, w którym głównym kryterium oceny jakiegoś zjawiska jest wąsko rozumiana opłacalność ekonomiczna. Neoliberalne jest więc np. likwidowanie szkół we wsiach czy lokalnych PKS-ów, które „przynoszą straty”, ograniczanie państwowej służby zdrowia, wprowadzanie odpłatności za studia, itp.
Neoliberalne jest również założenie, że sposobem na podniesienie efektywności jest zwiększenie konkurencji, w której można zyskać lub stracić. Czyli: tylko pracownik, który czuje się w miejscu pracy niepewnie, będzie się odpowiednio starał.
Ustawa Gowina doskonale łączy w sobie największe wady rządów PiS i rządów PO.
Pojęcie „uniwersytetu” pochodzi od łacińskiego wyrażenia universitas magistrorum et scholarium, czyli „wszyscy nauczyciele i uczniowie” i wskazuje na fakt, że uniwersytet jest wspólnotą. W przeciwieństwie do innych instytucji publicznych, np. wojska czy administracji publicznej, uczelnie wyższe są zbudowane na idei samorządności - czyli na tym, że wspólnota akademicka rządzi się sama, a nie jest zarządzana z zewnątrz.
Samorządność uniwersytetu jest podstawą gigantycznego sukcesu tej instytucji, która odmieniła Europę, a potem cały świat. Jest bowiem gwarantem wolności badań naukowych - czyli tego, że to naukowcy decydują o tym, co chcą badać, a nie państwowi urzędnicy, kościelni hierarchowie czy prywatni przedsiębiorcy.
Dla Jarosława Gowina właśnie ta samorządność jest problemem. Postrzega ją bowiem jako ograniczenie swojej sprawczości jako ministra nauki, jako źródło chaosu i nieuporządkowania i jako jedną z przyczyn słabości polskich uczelni. Wolałby też, by badania były w większym stopniu podporządkowane potrzebom biznesu.
Dlatego jednym z głównych celów jego reformy jest ograniczenie samorządności uczelni.
Jednocześnie, Jarosław Gowin twierdzi, że ustawa na celu zwiększenie autonomii uczelni, gdyż zwiększa siłę organów zarządzających uczelnią, przede wszystkim rektorów.
Warto jednak zauważyć kluczową różnicę między autonomią i samorządnością. Autonomia oznacza niezależność władzy od zewnętrznych nacisków, samorządność zaś oznacza sprawowanie władzy przez samych zainteresowanych, czyli to, że władza płynie od dołu.
Na przykład Korea Północna jest państwem mniej-więcej autonomicznym - gdyż nie uznaje żadnego międzynarodowego prawa - natomiast nie jest państwem samorządnym, gdyż rządzi nim dyktator, a obywatele nie mają nic do gadania. Jest państwem głęboko autorytarnym.
Samorządność i autorytaryzm są więc przeciwieństwami.
Jeśli chodzi o autonomię uczelni, to trudno powiedzieć, czy Ustawa Gowina ją zwiększa, czy zmniejsza - zależy to od tego, jak pojmiemy autonomię. Nie ma natomiast wątpliwości, że ta „reforma” zmniejszy samorządność uczelni - czyli możliwość decydowania o sobie wspólnoty akademickiej.
Które zapisy ustawy mają charakter autorytarny i ograniczają samorządność uczelni?
Reforma Gowina jest w dużym stopniu jest pomyślana jako kontynuacja reformy minister Barbary Kudryckiej (PO), której głównymi elementami były:
W praktyce oznacza to, że dziś naukowcy coraz częściej otrzymują pieniądze na badania, a czasem także pensje dydaktyczne, nie z jednostek, w których są zatrudnieni, ale z grantów od ciał centralnych - takich na przykład, jak Narodowe Centrum Nauki.
Granty przyznawane są na podstawie wyliczeń punktowych - wyznaczeni przez Ministerstwo Nauki eksperci oceniają projekt badań oraz naukowca lub zespół badawczy i przyznają mu pewien wynik punktowy.
Naukowcy są więc uzależnieni od przyznawanych nieregularnie i niepewnych grantów. Aby je otrzymać, muszą utrzymywać wysoką punktację, wyliczaną na podstawie kryteriów ustalanych przez urzędników, którzy nie znają się na ich dziedzinie badań - biorą więc pod uwagę wyłącznie dane w rodzaju „liczba publikacji”, „waga czasopisma”, „ilość prezentacji na konferencjach” itp.
W związku z tym coraz częściej ocena naukowca zależy od tego, jakie parametry wymyślą urzędnicy, a coraz rzadziej od merytorycznej wartości i istotności jego badań. W żargonie naukowców mówi się na to „punktoza”.
Z drugiej strony, bez grantów badawczych nie da się już praktycznie uprawiać działalności badawczej, a często również znaleźć zatrudnienia na uczelni. To ostatnie dotyczy w szczególności młodych naukowców, jeszcze przed obroną lub tuż po obronie doktoratu, którzy często nie mogą liczyć na zatrudnienie na etacie, jeśli nie mają grantu badawczego, który może pokryć część ich pensji!
Dlatego naukowcy dopasowują tematy swoich badań do aktualnych konkursów rozpisywanych przez ministerstwo, goniąc za grantami. W żargonie naukowców nazywa się to „grantozą”.
Problemy te szczególnie dotyczą nauk humanistycznych i społecznych, które gorzej poddają się parametryzacji od nauk ścisłych - wiele z efektów ich badań nie przekłada się bowiem bezpośrednio na artykuły w zagranicznych czasopismach naukowych, za to mogą mieć ogromny wpływ na rozwój społeczeństwa i kultury.
Parametryzacja i zwiększenie udziału grantów miały zwiększyć rywalizację o środki między naukowcami (i zatrudniającymi ich jednostkami), dzięki czemu - w myśl logiki neoliberalnej - miał wzrosnąć poziom badań. Czy tak się stało? Jeśli chodzi o pozycje dwóch polskich uczelni, które mieszczą się w najlepszej 500 na świecie w tzw. Rankingu Szanghajskim, w ostatnich latach trudno zauważyć jakiś wyraźny trend wzrostowy:
Z całą pewnością jednak reforma Kudryckiej wprowadziła do życia naukowców element strachu o własną przyszłość i rywalizacji z kolegami o granty. Wydziały i inne jednostki na uczelniach tymczasem w coraz mniejszym stopniu mogą racjonalnie planować politykę badawczą - nie wiedzą bowiem, na co ich pracownicy dostaną granty, a na co nie dostaną.
Ustawa Gowina kontynuuje ten neoliberalny kierunek, dodając do niego dodatkowe elementy, takie jak:
Co więcej, ustawa Gowina w żaden sposób nie gwarantuje zwiększenia wydatków na naukę. Obecnie jest to zaledwie 0.45 proc. PKB pieniędzy publicznych i ok. drugie tyle z inwestycji firm prywatnych, protestujący studenci i naukowcy domagali się wzrostu docelowo do 2 proc. PKB, czyli średniej w Unii Europejskiej.
Uczelnie maja więc stać się jak najtańszymi fabrykami wiedzy, rywalizującymi między sobą o to, kto jest w stanie wyprodukować jak najwięcej anglojęzycznych artykułów za jak najmniejsze pieniądze.
Skoro Gowin łączy w sobie najgorsze cechy prawicowego autorytaryzmu i neoliberalizmu, to nic dziwnego, że przeciwko reformie protestowali zarówno anarchiści, jak i konserwatywni profesorowie, a nawet niektórzy członkowie PiS, jak np. Krystyna Pawłowicz.
Głosowanie nad ustawą Gowina już na najbliższym posiedzeniu Sejmu 3-4 lipca. PiS zapowiedział, że ustawę poprze, ale wcześniej niektórzy jego posłowie i posłanki dystansowali się od niej. Studenci i naukowcy z Akademickiego Komitetu Protestacyjnego zapowiedzieli kolejną falę protestów.
Czy Gowinowi uda się przepchnąć swoją ustawę? Wszystko może zależeć od pojedynczych głosów posłów PiS - prawdopodobnie wystarczy kilku niepokornych, by projekt przepadł.
Dowiemy się za tydzień.
Przeczytaj o zamieszaniu dookoła ustawy w Sejmie 14-15 czerwca oraz stu poprawkach dopisanych na kolanie:
Podczas czerwcowej fali protestów Akademicki Komitet Protestacyjny wystosował listę 11 postulatów. Spełnienia ich domagają się strajkujący studenci i naukowcy w całym kraju:
Żądamy:
1. Demokratyzacji uczelni. Gwarantowanych w ustawie wyborów przedstawicieli społeczności akademickiej do wszystkich organów decyzyjnych i kierowniczych oraz zwiększenia standardów demokratycznych przy wyborach rektorskich.
2. Autonomii uczelni. Pozbawienia rady uczelni prawa do przedstawiania kandydatów na rektora i ustalania strategii uczelni.
3. Utrzymania struktury wydziałowej. Utrzymania istnienia struktury wydziałowej na poziomie ustawy,
4. Uczelni bez polityków. Zaprzestania ataków na niezależność nauki i zabezpieczenia wolności badań przed stronniczą konstrukcją programów grantowych oraz ingerencjami politycznymi.
5. Gwarancji transparentności. Zagwarantowania szerokiego dostępu do informacji publicznej oraz transparentności decyzji finansowych i administracyjnych w obrębie uniwersytetu.
6. Zwiększenia finansowania. Zwiększenia finansowania nauki i szkolnictwa wyższego (w sumie min. do 2 proc. PKB z budżetu państwa) w ciągu najbliższych lat.
7. Zapewnienia godnych warunków socjalnych. Upowszechnienia i waloryzacji stypendiów socjalnych i naukowych na wszystkich szczeblach kształcenia oraz ulepszenia infrastruktury: akademików i Domów Pracownika Naukowego, tak by zniwelować socjalne bariery w dostępie do kształcenia i kariery akademickiej.
8. Wzmocnienia praw pracowniczych. Zapewnienia godnych warunków pracy przez wprowadzenie zbiorowego układu pracy z możliwością podjęcia strajku całej branży względem postanowień ministerstwa oraz związków rektorów.
9. Gwarancji publikowania w języku polskim. Twardych gwarancji dla możliwości prowadzenia i publikowania badań w języku polskim w humanistyce i naukach społecznych.
10. Sprzeciwu wobec centralizacji. Zaprzestania uderzania w interesy regionów oraz wycofania się z przepisów ustawy umożliwiających degradację naukową i finansową uczelni regionalnych, a także otwarcia ścieżek kariery naukowej – tak, aby awans był dostępny nie tylko dla wielkomiejskich elit, ale dla wszystkich zdolnych badaczy i badaczek.
11. Zmiany art. 124 p. 5. Żądamy, by wygaśnięcie umowy o pracę z pracownikiem akademickim następowało w przypadku prawomocnego wyroku sądu za przestępstwo umyślne.
Dziennikarz, filozof, kulturoznawca, doktorant na Wydziale „Artes Liberales” Uniwersytetu Warszawskiego. Autor książki "Fluks. Wspólnota płynów ustrojowych" (PWN 2017). Zajmuje się współczesną filozofią polityczną.
Dziennikarz, filozof, kulturoznawca, doktorant na Wydziale „Artes Liberales” Uniwersytetu Warszawskiego. Autor książki "Fluks. Wspólnota płynów ustrojowych" (PWN 2017). Zajmuje się współczesną filozofią polityczną.
Komentarze